wtorek, 31 marca 2015

Polimita zamiast pisanek

Ponieważ Wielki Tydzień to również czas przygotowań do robienia pisanek, krasznek itp., pomyślałem, że podpatrując naturę można by zaproponować kilka nowych wzorów, które idealnie komponować się będą z wielkanocną scenerią. Cała nasza twórczość jest przecież próbą dogonienia natury w jej kreatywności, różnorodności i bogactwie. Miałką próbą, trzeba dodać.
Proponuję lekturę niezwykłych albumów, które znalazłem w internetowych zasobach. Ich autorem jest Jose Espinosa, a bohaterami są ślimaki lądowe Kuby. Ślimaki, które od stuleci rozbudzają wyobraźnię kolekcjonerów muszli, zwłaszcza te z rodzaju Polimita. Warto by im oddać trochę więcej czasu i opowiedzieć o endemicznych gatunkach, ale to na inną okazję. Pobieżne tylko przekartkowanie albumów daje przedsmak tej pasji, która rozpalała umysły dziewiętnastowiecznych malakologów. Milknę, oddaję pod lekturę lub ogląd w nadziei, że Czytelnik znajdzie tam inspiracje do nowych wzorów pisankowych, a może nawet znacznie więcej niż inspirację dla samego malowania...
Albumy dostępne na portalu ISSUU:
Jose Espinosa, Las polimitas. Guatemala/Habana 2013
Jose Espinosa, Jesus Ortea, Molluscos terrestres de Cuba. Vasa, Finlandia 2009




 Zdjęcia ślimaków pochodzą z cytowanych wydawnictw.

poniedziałek, 30 marca 2015

Post na koniec Wielkiego Postu

Przed piętnastoma laty przysłuchiwałem się wykładowi Krzysztofa Zanussiego, który w pewnym momencie dotknął problemu traktowania w Polsce postu. Powiedział wtedy, że przeciętny katolik przestrzegający piątkowych postów nie weźmie w tym dniu do ust kaszanki. Bo nie jest postna. Kupi za to łososia...
Przypominam sobie ten wykład w momencie, kiedy spacerując po dużych sklepach, widzę mrożone lub świeże owoce morza. Nie w żadnych delikatesach, w zwykłych dyskontach: małże, kałamarnice, ośmiornice, krewetki... Przechodzę obok. Kusi, żeby spróbować. Nie ze względu na doznania smakowe. O tę moją malakologiczną ciekawość świata chodzi przecież...
Przechodzę więc obok ośmiorniczek, tuszek z winniczków, kalmarów świeżych, omułków, ostryg czy sercówek. Przede mną kilka ostatnich dni przygotowań do Świąt Paschalnych.
Post nie jest zwykłym niejedzeniem mięsa. Nawet nie jest ograniczeniem tego, co słusznie należałoby zjeść. Post jest ograniczeniem siebie, jest intensyfikacją życia w doznaniu jego braku. Jest odkryciem siebie przez zaprzeczenie sobie.

piątek, 20 marca 2015

Gdyby Malakofil...

Gdyby Malakofil był chłopcem, kończyłby właśnie pięć lat. Chodziłby do przedszkola i - czego wykluczyć nie można - właśnie dziś poszedłby z panią na wycieczkę w poszukiwaniu pierwszych śladów wiosny. Akurat jego piąte urodziny ubogacone byłyby spektakularnym zaćmieniem słońca, które oglądał przez kliszę rentgenowskiego zdjęcia zęba...
Gdyby Malakofil był winem, leżałby teraz w piwnicy gdzieś pod Paryżem i czekał w nadziei, że im będzie starszy, tym będzie lepszy. Ale starość i dobroć nie zawsze idą w parze i pewnie zgorzkniawszy stałby się stetryczałym dziadkiem, który wciąż gada o tym samym...
Gdyby Malakofil był samochodem, byłby już po gwarancji, miałby przejechane jakieś sto czterdzieści tysięcy kilometrów, amortyzatory miałby już do wymiany, a na lakierze widoczne byłby liczne zarysowania i ubytki. Jeździłby swoją stałą trasą, częściej stojąc w korkach niż narażając się fotoradarom. Przed wyjazdem na wakacje byłby musiał przejść dodatkowe oględziny, ale jakoś by się trzymał...
Gdyby Malakofil był piosenką, nie miałby szansy na swoje dwie minuty między reklamami w komercyjnej stacji radiowej. Pewnie polski hydraulik we Francji nie nuciłby jej sobie pod nosem, ani polska opiekunka w Niemczech nie próbowałaby przypomnieć, jak ona leciała, kiedy przed pięciu laty opuszczała Polskę. Może jakiś informatyk w Londynie miałby ją w swojej bibliotece multimediów, ale nie słuchałby jej, bo w BBC słyszałby lepsze kawałki...
Gdyby Malakofil był wulkanicznym kamieniem, byłby ledwo co ostygłym świadkiem gniewu ziemi. Leżałby gdzieś czekając, aż wiatr naniesie pyłu i ziaren, które na popiele wyrosną. Obserwowałby, jak zgliszcza na powrót porastają życiem, jak od form pionierskich przechodzą do złożonych ekosystemów. I cieszyłby się w kamiennym zamyśleniu...
Gdyby Malakofil był prezydentem Rzeczypospolitej, właśnie kończyłby kadencję i cieszyłby się, że nie musi się starać o reelekcję. Czekałby na osąd historii oglądając skutki swoich decyzji. Często by płakał...
Gdyby Malakofil był bocianem, właśnie przekraczałby granicę wracając na stare śmiecie. Miałby za sobą polowanie nad Libanem lub Egiptem, a przed nim stałoby zadanie zdobycia gniazda, do którego zwabiłby swoją samiczkę...
Gdyby Malakofil był Mingiem, małżem z gatunku Cyprina islandica, kończyłby właśnie pierwszy procent swojego życia. Czekałoby go jeszcze pięćset dwa lata, zanim jakiś badacz przeciąłby jego żywe ciało chcąc sprawdzić, jak długo żyje...
Gdyby Malakofil był winniczkiem, czekałby aż promienie słońca ogrzeją ziemię i obudzą go z anabiozy. Miałby już mocno podniszczoną muszlę, kilka złogów jaj za sobą i w najbliższym czasie musiałby uważać, żeby nie upolował go jaki gawron lub zbieracz ślimaków...
Gdyby Malakofil nie był tym, kim jest, byłby malakofilem...

Dziękuję za wspólne pięć lat kroczenia po malakologicznych duktach. Za przeczytane felietony, za wyrażone opinie, za pytania, za propozycje, za potwierdzanie, że malakologią też się można zainteresować.

środa, 18 marca 2015

Co pozostało z księdza Kluka

Napisał kiedyś Umberto Eco wielką księgę o wykazach, katalogach, zestawieniach, listach... Nie sięgnąłem jeszcze do tej lektury, ale przypuszczać mogę, że zawstydzałbym się niejednokrotnie przy przewracaniu kolejnych stronic. Już jako dziecko wpadałem w takie pułapki katalogowania, robiąc spisy nazw ptaków, katalogując historyjki z gum do żucia, zestawiając bohaterów satyrycznego programu Polskie zoo. Chyba Szaleństwo katalogowania to rzecz o takich, jak ja. A z drugiej strony, to, co zestawieniom najbliższe - księgowość - zawsze mierziła mnie i była mi powodem przykrości w licealnej nauce... Jest jednak takie natręctwo, które z dzieciństwa w dorosłość przeniosłem i jakkolwiek bym go nie zwalczał, daje czasem o sobie pamiętać. Chciałem bowiem kiedyś sporządzić spis wszystkich mięczaków w Polsce występujących, czy to obecnie, czy w przeszłości. Niejedną już podejmowałem próbę, różnych łapałem się metodologii, a jednak efekt nadal mnie nie zadowala.
W każdym razie z tamtych odległych lat dziecinnych pochodzi pragnienie spisania wszystkich nazw mięczaków, ale jakich to nazw? Polskich! A co! Niech się uczą po łacinie, mnie zachwycały te wszystkie "wypławczaki", "poczwarówki", "niepozorki", "zatoczki", "jeżynki" i temu podobne perełki słowotwórcze. Zastanawiało mnie, skąd pochodzą polskie nazwy zwierząt i przy okazji lektury dzieł ks. Jana Krzysztofa Kluka (1739-1796) otarłem się o nazwy, które w osiemnastowiecznej polszczyźnie były już obecne. A co z nich pozostało? Niewiele, poza winniczkiem, chyba już nic...
Jan Krzysztof Kluk O pławach
Pisze Kluk w swoim dziele Zwierząt domowych i dzikich, osobliwie krajowych, historii naturalnej początki i gospodarstwo. Potrzebnych i pożytecznych domowych chowanie, rozmnożenie, chorób leczenie, dzikich łowienie, oswojenie, zażycie, szkodliwych zaś wygubienie: t. 4: O owadzie i robakach, Warszawa 1780, w części czwartej o "pławach", to jest o mięczakach. Nie stosuje do Mollusca polskiego słowa mięczaki, a "pławy", które to słowo obecnie nie funkcjonuje w zoologii. Synonimem dla polskiego "pławy" jest u Kluka pochodzące z łaciny słowo "konchylia".
Ze ślimakami nagimi poradził sobie w ten sposób, że umieścił je razem z „robakami nagimi” przed „konchyliami”, tworząc przydatek pt. O Slimakach poziemnych nagich. W ten sposób nie wypowiedział się, czy są one mięczakami, którego to terminu zresztą nie stosuje. Systematyka tego typu oparta została na znanych mu pracach d’Argenville, a całość zaopatrzona jest obserwacjami własnymi. Wydaje się, że na potrzeby swojego dzieła podjął się podania polskich nazw gatunkowych. Poniżej przedstawiam fragment przepisanego dzieła, jako próbka języka, którego nie spotka się już w podręcznikach zoologii. Obiecuję kiedyś więcej miejsca mu poświęcić, ale o cierpliwość proszę i wyrozumiałość. O dużo cierpliwości. Nie ma już tych nazw, ale ile przyjemności daje szukanie skojarzeń, którymi kierował się przyrodnik udostępniając wiedzę na temat dziwnych, a mało użytecznych stworzeń… A teraz zapraszam do krótkiej lektury (zachowuję oryginalną pisownię):

Rozdział III.
O Pławach, albo o Konchyliach.
[85]Rząd III. Robactwa, Pławy albo Konchylie, (Testacea) zawiera owe wszystkie, ktore twardą skorupą są okryte: iak naprzykład znaiome Slimaki. Pospolicie są mieszkańcami morza, niektore są w Rzekach, rzadko ktore na suchej ziemi.
[86] Skorupy tych Robakow dla osobliwszych swych kolorow y kształtu, iuż dawno rożnym oczom ulubione były: przepłacano one, y niemi pokoie ozdabiano. Po dziś dzień, kiedy Historya naturalna tak wysoko w gorę poszła, zbierania tych Pławow tak się stały liczne, że osobliwie Hollendrzy umieiąc ztąd zyskać, nie wstydzą się za iednę rzadką sztukę brać i po 200 Talarow.
87. Pławy te różnie są podżielone: z pomiędzy tych przecież wszystkich Podziałow, naypoiętnieyszy się być zdaie P. d’Argenville[1], ktory dzieli na iedno-skorupowe, dwu-skorupowe, y wielo-skorupowe. Y tego Podziału trzymać się będę. Kiedy przecież iedno-skorupowe są albo nie kręcone, albo kręcone. Rozdział ten więc na cztery Paragrafy podzielę.
§ I.
Pławy iednoskorupowe nie kręcone.
88. Pławow takowych, ktorych skorupki nigdzie nie są kręcone, iest Rodzaiow pięć. Rodzay I. Rurowka, (Serpula) Robak ten iest nitkowaty: pysk ma na przedzie, nakształt żołędzi z szypułką. Skorupka na nim iest poiedynczą rurką: częstokroć zakrzywioną, tu i owdzie w dętości zatkaną. Gatunki są te.
1. Serpula semiculum.     Ziarno.
2. ----- planorbis.             Kropka.
3. ----- spirillum.              Sznyrkiel.
4. ----- spirorbis.             Rolla.
5. ----  triquetra.              Trzybocze.
6. ----- intricata.              Pomieszaniec.
7. ----- filograna.             Kołtun.
8. ----- granulata.            Ziarnowiec.
9. ----- contortuplicata.  Rybia kiszka.
10. ---- glomerata.          Ptasia kiszka.
11. ---- lumbricalis.         Rogowiec.
12. ---- Polythalamia.     Wenerka.
13. ---- arenaria.              Wołowa kiszka.
14. ---- anguina.              Kurza kiszka.
15. ---- vermicularis.       Wężyk.
16. ---- penis.     Ogrodnicza konewka.
89. Rodzay II. Ząb Morski, (Dentalia) Robaki maią wielkie podobieństwo do poprzedzaiących: skorupka zaś na nich iest poiedyncza prosta rurka bez komorek, na obu końcach otwarta. Gatunki są te.
1. Dentale elefantinum.     Słoniowy ząb.
2. ---- aprinum.                  Swini ząb.
3. ---- dentalis.                  Wilczy ząb.
4. ---- enta lis.                   Psi ząb.
5. ---- corneum.                 Rogowy ząb.
6. ---- politum.                  Malarski ząb.
7. ---- eburneum.              Słoniowa kość.
8. ---- minutom.                 Ząbek.
90. Rodzay III. Piasecznik, (Sabella) Robaki są gatunkiem Nereis. Obacz w poprzedzaiącego Rozdziału Paragrafie trzecim, kiedy i daley podobnież tylko namieniać będę. Skorupa iest nakształt miski, albo łyszki, złożona ze skupionych zaren piasku, osobliwie z wnętrzney strony. Gatunki są.
1. Sabella scruposa.       Grotowiec.
2. ----  granulata.            Dziarnowiec.
3. ----  sabra.                  Piaskowa rurka.
4. ----  ringens.               Rurkowy Polip.
5. ----  alveolata.            Leiek.
6. ----  chrysodon.          Złotoząb.
7. ----  penicillus.            Morski Penzel.
91. Rodzay IV. Dzrewowierć, (Teredo) Robaki tego Rodzayu są nitkowate: maią szczoki twarde, puł-okrągłe, od wierzchu wyrzynane, od spodu rogate. Skorupa iest okrągłą wygiętą warzęchą. Gatunek dotąd tylko iest ieden.
1. Teredo navalis.            Okrętowierć.
92. Pław ten za pomocą soku, ktory z siebie wypuszcza, odmiękcza drzewo, i dziurawi go: i tym sposobem wielką czyni szkodę w Okrętach. Nieszczęśliwym przypadkiem z Okrętami dostał się z Indyi do Hollandyi, gdzie na początku tego wieku w zabudowaniach wodnych i palach, znaczne poczynił spustoszenia.



[1]Antoine Joseph Dezallier d’Argenville (6.07.1680-29.11.1765), La Conchyliologie, ou Histoire naturelle des coquilles de mer, d'eau douce, terrestres et fossiles, avec un traité de la zoomorphose, ou représentation des animaux qui les habitent (2 volumes, 1752; 1757; 1780)


Strona z dzieła d'Argenville