niedziela, 30 maja 2010

O się działo

To było tydzień temu, tydzień z okładem. Okład wynosi od dwóch do trzech dni. Niepokoi mnie, że znów pojawiają się zaległości. Systematyczność jest cnotą (czy osiągalną?).
Zaczynając po kolei: Łęczyca, Proszenie, Piotrków, Ostrówek...
Najpierw Łęczyca. Przy wjeździe do miasta, po lewej stronie, jadąc drogą krajową nr 1 w kierunku Gdańska, można zobaczyć kopalnię. Trzeba skręcić i jadąc obok cmentarza przejechać kilkaset metrów. Zatrzymać się i spojrzeć na prawo. Znajduje się tam hałda odpadów z kopalni, na której - jak to w środowisku antropogenicznym - pospolite C. nemoralis i H. pomatia, można znaleźć również Oxychilius sp. (draparnaudi? cellarius?) i V. pulchella. Ale wybrałem się tam skuszony perspektywą znalezienia skamieniałości amonitów. Znalazłem tylko skamieniałości małży z okresu jury, myślę jednak, że warto tam wrócić na poważniejsze poszukiwania. Populacja winniczka dość liczna, osobniki żywe pozbawione w większości warstwy periostracum, być może z powodu ekspozycji na promienie słoneczne i brak dobrych kryjówek na hałdzie.
Następnego dnia była niewielka wieś położona w sąsiedztwie DK 8, między Piotrkowem Trybunalskim a Tomaszowem Mazowieckim. Z dala od wsi, przy samej "gierkówce" znajduje się opuszczony zakład. Od kilku lat nic się tam nie dzieje i chociaż straszy brakiem inwestycji, dla ślimaków jest miejscem chyba dobrym. Miałem konkretny cel: postanowiłem poszukać wałkówki Ena obscura którą znalazłem w sąsiedztwie zakładu około 12 lat temu. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Nie potwierdziłem obecności (wtedy też znalazłem tylko pustą skorupkę), za to znalazłem dość liczną populację Pupilla muscorum, Vallonia pulchella i pojedyncze okazy Nesovitrea hammonis, Euconulus fulvus i Perforatella rubignosa. Najliczniejsze były - nieobecne przed dziesięcioma laty - C. nemoralis i H. pomatia. Pod kłodą drewna znalazłem dorodnego wstężyka, który składał jaja. Było ich ponad trzydzieści. Jeśli się uda, za kilka dni sprawdzę, co się wykluło.
Wieczorem tego samego dnia, a była to sobota, 22 maja (w Poznaniu trwała jeszcze konferencja poświęcona prof. Jarosławowi Urbańskiemu...), zatrzymałem się na chwilę przed Piotrkowem, na granicy Lasu Wolborskiego. Znam tam stanowisko Perforatella bidentata (obecne) i bardzo ciekawą populację Planorbarius corneus. Ciekawą, ponieważ trafiają się okazy, których ostatni skręt jest odklejony od poprzednich zwojów muszli.
Najwięcej się działo w niedzielę, w Ostrówku nad Gopłem. Poziom wody w jeziorze bardzo wysoki; pomost, w pobliżu którego jesienią zbierałem mięczaki, całkowicie zanurzony w wodzie. Drzewa rosnące zazwyczaj dwa metry od brzegu, teraz stanowią część trzcinowiska. Na odcinku ok. 30 m przeszukałem prawie wszystkie liście. Znalazłem 3 egz. Carychium minimum, kilka P. muscorum, po 1 egz. Euconulus alderi i Vertigo sp. i dużo Vallonia costata, Succinea putris oraz Zonitoides nitidus. Były też ślimaki wodne, ale tych za dużo nie zbierałem. Znalazłem puste skorupki Planorbis carintus i Bithynia producta (?), a z żywych: bardzo ładne zatoczki rogowe: grube, masywne i dobrze odżywione, błotniarki stawowe i jajowate, rozdętki pospolite, przyczepki jeziorowe... a wszystko to przy samym brzegu. Ciekawie zachowywały się obłystki, których woda odcięła od lądu: wspięły się na konary drzew i siedziały 2-3 cm nad lustrem wody. Helicidae, które znalazły się w podobnej sytuacji, wybierały stanowiska zdecydowanie wyżej położnowe, przynajmniej 20 - 40 cm nad lustrem.
Niepokoi wielka woda. Nie w jeziorze, tylko w mijanych po drodze rzekach. Warta podtapiała właśnie Uniejów, Ner podlewał Dąbie, znajomi informowali o wysokim poziomie Pilicy w Sulejowie... Tegoroczna powódź raz jeszcze powinna dać do myślenia, ale o tym przy następnej okazji.

piątek, 14 maja 2010

Bełchów i Kołacin


Wczoraj (13.05) przejeżdżałem przez dwie malownicze miejscowości, nie mające ze sobą wiele wspólnego, poza tym, że leżą w Łódzkiem i że blisko im do jakiejś wody. Najpierw Bełchów, potem Kołacin.
Przez Bełchów przepływa dziwna rzeka. Dziwna, bo ma przynajmniej dwie nazwy. Jedną nazwą jest Łupia, drugą Skierniewka. Łupia odnosi się głównie do górnego odcinka, źródłowego. Całkiem niedaleko od Bełchowa znajduje się renesansowy park w Arkadii. Parę lat temu, kiedy zwiedzałem Arkadię, w wodzie widziałem Viviparus viviparus i Radix peregra. Postanowiłem sprawdzić, czy znajdę w rzece w Bełchowie. Ale nie znalazłem. Może dlatego, że znowu rzekę oglądałem z brzegu, a nie od środka. A w otoczeniu Łupii znaleźć można dorodną populację Helix pomatia, pojedyncze osobniki Bradybaena fruticum, całkiem liczne (pakiet standard): Trichia hispida, Succinea putris, Cepaea nemoralis (pod mostem), Zonitoides nitidus i - prawie masowy w okolicach mostu - jakiś golas, chyba Limax.
A potem był Kołacin koło młyna. Znalazłem tam dwa dorodne, gorzkoczekoladowe golasy z rodzaju Arion. Czy to rufus czy lusitanicus, pojęcia nie mam. Oba poza naturalnym zasięgiem występowania. Bliskość młyna wskazuje na zawleczenie, oba gatunki łatwo ulegają zawleczeniu. Kiedyś postaram się nauczyć rozpoznawać nagusy, ale to program na następne dziesięciolecia... Mam nadzieję tylko, że do tego czasu Arion nie zeżre wszystkiego dokoła.

środa, 5 maja 2010

Nidzica, Giłwa, Wkra. Pierwszy wypad na Północ

Przełom kwietnia i maja to ciekawy czas. Choćby dlatego, że przy odrobinie dobrych wiatrów, można nieco odpocząć, gdzieś się wybrać, coś zobaczyć. Łączyłem przyjemne z pożytecznym na wyjeździe służbowym.
Ucieszyła mnie perspektywa wyjazdu na Północ, na Warmię. Tam mnie jeszcze nie było.
Najpierw przystanek w Nidzicy. Piękny zamek krzyżacki. Tym razem nie udało się zwiedzić - zbliżająca się godzina 16 oznaczała, że zamek nie zostanie zdobyty. A w otoczeniu zamku, poza "nagusami" tylko Trichia hispida, Cepaea nemoralis i Helix pomatia. Pewnie i coś jeszcze, ale nie udało mi się znaleźć w czasie krótkiego spaceru.
Potem był Gietrzwałd z sanktuarium maryjnym, trochę skupienia, trochę dyskusji, nowi, ciekawi ludzie. Duchowe przeżycia i poranny spacer nad Giłwę. Pod mostem, grzebiąc w dennym piasku, wyciągnąłem kilka skorupek Theodoxus fluviatilis, Viviparus contectus, Lymnaea stagnalis, Lymnaea peregra, Lymnaea auricularia, Planorbarius corneus, Planorbis planorbis, Unio tumidus, Unio pictorum, Pisidium sp. Z żywych znalazłem tylko rozdepkę, reszta to puste skorupki, ale zbierałem z brzegu i nie dość intensywnie, żeby wyciągać poważniejsze wnioski. Znalazłem też skorupkę Succinea elegans, pewnie żyła gdzieś w pobliżu, bo pomimo wartkiego nurtu nie była zniszczona. A jak daleko płynęła? Któż to zdoła obliczyć.
W stawach w otoczeniu rzeki liczne Viviparus contectus i Planorbarius corneus. A wokół stawów: Arianta arbustorum (nieliczny), Bradybaena fruticum, Cepaea nemoralis i Helix pomatia (oba gatunki liczne) i bardzo liczna Succinea putris. I byłbym zapomniał o Perforatella rubiginosa - liczna i silna populacja osobników o dorodnych skorupkach.
A w drodze powrotnej Wkra na wysokości Strzegowa. Kilka osobników Th. fluviatilis i V. viviparus z czarnym nalotem na skorupkach, zebrane z kamieni przy brzegu rzeki. Dla porównania z innymi próbkami...
Lubię wyjazdy w nowe strony. I tylko żałuję, że zawsze tak mało czasu i tak słaba metodologia wciąż mi towarzyszą.
Następne chyba dopiero za miesiąc, znów będzie kumulacja wolnych dni od pracy.