wtorek, 12 marca 2013

Parlez vous français?

Długo to trwało, ale w końcu jest. Już kilka tygodni temu zapowiedziano, że do końca lutego się pojawi, ale stało się to dopiero dziś rano.
Dostępny jest już dziewiąty numer francuskiego rocznika malakologicznego MalaCo. W treści artykułów znaleźć można doniesienia m.in. o nowych populacjach Melanoides tuberculata z Malty, Vertigo lilljeborgi w Owernii, Vertigo geyeri w Franche-Comté i Haute-Savoie czy o Ancylus fluviatilis w Izraelu. Dominują teksty faunistyczne, poświęcone poszczególnym gatunkom, ale jest też spore zestawienie (tzw. "check-list") mięczaków Alzacji z analizą zmian na przestrzeni trzydziestu lat.
Jedna trzecia artykułów napisana jest po angielsku, reszta po francusku z angielskimi streszczeniami. Kto więc po francusku nie mówi, będzie musiał - tak jak ja - korzystać z automatycznych tłumaczy. Czyta się to fatalnie, ale coś idzie zrozumieć. Ja w każdym razie czekam wciąż na kontynuację zaczętej w 2012 r. linii atlasów malakofauny Francji, bo pierwszy z nich, poświęcony ślimakom lądowym, zawiera bodaj najlepsze obecnie fotografie muszli, jakie udało mi się znaleźć w internecie.

poniedziałek, 11 marca 2013

Jak w Kieleckiem

Wiele się działo w poprzednim tygodniu. Było już tak ciepło, że prognozy zapowiadające powrót zimy traktowałem jak opowieść dla niegrzecznych dzieci. Kiedy jednak w czwartkowy wieczór zaczął prószyć śnieg, dotarło do mnie, że plany się komplikują.
A plan był taki, że w sobotę wybiorę się w Pasmo Chęcińskie w Świętokrzyskiem i zainauguruję sezon ślimaczy. I z tego planu nic nie wyszło, choć ostatecznie z wyjazdu do Chęcin nie zrezygnowałem.
9 marca 2013 r. miał miejsce w Chęcinach XXXIII Zjazd Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody. Udział w tym zjeździe był głównym celem wyprawy, a ściślej: wykład o metodach monitoringu rzadkich i zagrożonych ślimaków lądowych.
Ślimaki na pewno nie były tematem przewodnim Zjazdu i tym bardziej cieszy, że organizatorzy  postanowili poświęcić im nieco miejsca pomiędzy wykładami poświęconymi ptakom. Osobiście uważam, że ornitolodzy powinni ze szczególnym szacunkiem zwracać się do ślimaków, wszak dla niektórych ptaków to głowny składnik pokarmu...
Wykład dr Sulikowskiej-Drozd skupiony był na różnych metodykach monitoringu ślimaków i konsekwencjach, jakie niesie ze sobą dobranie nieodpowiednich form monitoringu dla poszczególnych gatunków. To bardzo praktyczny problem: jeśli przyjrzeć się zaleceniom dotyczącym monitoringu rzadkich ślimaków (np. z rodziny Vertiginidae), odnieść można by wrażenie, że do największych zagrożeń dla tych gatunków należy ochrona skoncentrowana na systematycznym ograniczaniu liczebności populacji poprzez przeliczanie odłowionych w terenie osobników...
Cieszę się, że istnieją takie osoby, które zrzeszając się wykorzystują swój czas i swój zapał na rzecz zmiany swoich lokalnych społeczności. Cieszę się, że są ludzie, którzy poświęcają swój czas i swój zapał, aby ratować przyrodę przed nieprzemyślanymi inwestycjami, złymi przepisami, przed zachłannością lub krótkowzrocznością. Cieszę się, że tacy ludzie są. Że się spotykają, wymieniają doświadczeniami, dzielą swoją wiedzą, że uczą się, że są.
A że w teren nie udało mi się wyjść?Nie szkodzi, może jeszcze kiedyś się uda...

środa, 6 marca 2013

Angelita odnaleziony!

A jednak to nie bajka!
Przyznaję: miałem takie przypuszczenie, że informacje o włoskim naukowcu, który w XVII wieku poświęcił traktat mięczakom, były bujdą powtarzaną przez tłumaczenia z języka angielskiego. Wątpliwościami tymi dzieliłem się pisząc apel w sprawie pomocy odnalezienia informacji o Giovannim Francesco Angelita. Wiedziałem, że na pewno istniał ktoś taki i że na pewno wydawał swoje książki. Ale na ślimaki trafić mi było ciężko.
Kilkakrotnie ocierałem się o nie, ale ich nie zauważyłem. Dziś pojawił się pod tekstem komentarz z linkiem: znałem ten tytuł, więc początkowo nie wzbudził mojego entuzjazmu. Kiedy jednak kilkanaście minut później znalazłem okładkę pracy (książka do kupienia za ponad 5000$), którą widziałem już przed kilkoma dniami, zauważyłem na jej dole coś, co ślimaka przypomina. Zajzałem do słownika i znalazłem "della lumaca" - byłem prawie w domu.
A po jeszcze kilku minutach kartkowałem już siedemnastowieczne dzieło z pogranicza książki kucharskiej, poradnika ogrodnika, eseju filozoficznego i paru innych gatunków. To się nazywa globalizacja: za pomocą amerykańskiej wyszukiwarki znaleźć w europejskiej wirtualnej bibliotece włoskie dzieło udostępnione przez Hiszpańską Bibliotekę Narodową!
Nie będę zgrywał bohatera. Włoskiego nie znam na tyle, żeby wgryzać się w wywody Angelity. Ale znam takich, którzy włoski znają i może pomogą. Co prawda każdy język dawny ma swoje pułapki, no ale przecież... Niezwykle się cieszę, że z jednej strony się nie poddałem zwątpieniu, a z drugiej - że znalazł się ktoś, kto zachciał pomóc. Bardzo jestem wdzięczny. Będę zobowiązany za kontakt, chętnie udostępnię kopię tego dzieła.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się (w ślimaczym tempie) za tłumaczenie. Cieszę się, że digitalizacja zasobów bibliotecznych postępuje, to ogromne przyśpieszenie dla cywilizacji. I jakkolwiek pośpiech jest cechą najmniej pożądaną przez autora traktatu o powadze ślimaków, tak naprawdę się cieszę, że szybko udało mi się zdobyć to dzieło. Bo ze wszystkiego trzeba mądrze korzystać. Z pośpiechu również. W odpowiednich proporcjach!
Dziękuję raz jeszcze za podjęcie tematu poszukiwań.


Książka, której szukałem to I Pomi d'Oro wydana w Ricanati w 1607 r. Składa się z trzech części: o figach, o melonach i o ślimakach. I z tych ślimaków się cieszę jak dziecko...