piątek, 30 listopada 2018

Odnowienie Doktoratu profesora Andrzeja Piechockiego

Jest taki uczelniany zwyczaj (wieloletni, choć nie wiekowy), że osoby szczególnie zasłużone dla rozwoju nauki czy uczelni, czci się uroczystością Odnowienia Doktoratu po pięćdziesięciu latach od jego obrony. Taki złoty jubileusz doktoratu. Zdarzyło się, że w dniu wczorajszym, 29 listopada 2018 roku, Uniwersytet Łódzki uhonorował w ten sposób trzech pracowników nauki, w tym profesora Andrzeja Piechockiego, malakologa, który swoją karierę naukową związał z Łodzią.
Urodzony 14 maja 1938 roku w Bydgoszczy na miejsce studiów wybrał Łódź, argumentując - jak to podkreślił w dniu wczorajszym - że była dalej od domu niż Toruń. Na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi UŁ obronił w 1961 roku pracę magisterską Mięczaki Parku Ludowego w Łodzi (obecnie to Park im. J. Piłsudskiego na Zdrowiu). Pracy tej nigdy nie miałem okazji poznać, w odróżnieniu od na przykład doktoratu czy habilitacji, które to znane są mi od lat. Z doktoratem Andrzeja Piechockiego jest tak, że wyłowił go w Grabi, nizinnej rzecze (dopływ Widawki, dopływu Warty, dopływu Odry), podobnie jak kilku innych biologów związanych z Uniwersytetem Łódzkim. Przez kilka lat żyłem w mieście nad tą rzeką i miałem niejednokrotnie ambicję sprawdzenia po kilkudziesięciu latach opisanych w doktoracie stanowisk. Nigdy oczywiście tych ambicji nie doprowadziłem dalej jak do etapu planów, a wszystkie moje nad Grabią pobyty miały miejsce na stanowiskach innych niż opisane w pracy Mięczaki (Mollusca) rzeki Grabi i jej terenów zalewowych obronionej w 1968 roku, a opublikowanej we Fragmenta Faunistica w roku następnym. Promotorem tej pracy (podobnie jak wcześniejszego magisterium) był prof. Leszek Pawłowski.
Uroczystość odnowienia doktoratu wiąże się z przedstawieniem dorobku jubilatów. Dokonuje tego promotor, w omawianym przypadku był nim prof. Jacek Siciński. Podkreślając dorobek jubilata wspomniał tylko na końcu wystąpienia, że Jubilat jest również aktywny na polu literackim. Ten wątek nie został w żaden sposób rozwinięty, a okazja była, więc pozwolę sobie tutaj na minimalne uzupełnienie. Przed kilkoma dniami trafiła do księgarń (w Bydgoszczy i w Łodzi, w tym mieście konkretnie do Księgarni Naukowej przy ul. Kopcińskiego) powieść Obywatel Jan P. autorstwa łódzkiego malakologa. Nie jest to oczywiście fabularny debiut, taki nastąpił już niemal dekadę temu najpierw w formie reportażu (Ekspedycja, 2010) a następnie w formie powieści Ucieczka z Akademii IQ, 2012 (obie te książki recenzowałem na tych łamach). Tym razem czytelnik otrzymał sporą dawkę wiedzy historyczno-obyczajowej ubranej w narrację o Janie P., prywatnie o ojcu Autora. Od kilku dni leży ta książka przy nocnej lampce, ale natłok spraw zawodowych nie pozwolił mi na przeczytanie więcej niż kilkudziesięciu stron. Czyta się szybko i dość przyjemnie, choć czasem utykam na jakichś erudycyjnych szczegółach. Nie jest to recenzja, ale wszystkim, którzy profesora Andrzeja Piechockiego znają, tę powieść polecam jako "autobiografię rozszerzoną". Napiszę o tym za kilkanaście, może kilkadziesiąt dni, kiedy uporam się z zawodową karuzelą.
Jubilat w czasie wystąpienia, 29.11.2018

Najświeższe dzieło Andrzeja Piechockiego

Doktorat Andrzeja Piechockiego

wtorek, 27 listopada 2018

XXXV Krajowe Seminarium Malakologiczne - zapowiedź

Już wiadomo gdzie, lecz kiedy - na to czekać trzeba jeszcze kilka dni, zdecyduje demokracja. Znaczy większość. Chyba, że będzie po połowie, wtedy... Wtedy nie wiem, ale się dowiem!
Wiadomo już, że XXXV Krajowe Seminarium Malakologiczne odbędzie się w  hanzeatyckim mieście Szczecinie, natomiast rozpisano właśnie plebiscyt mający wyłonić termin. Zaproponowano dwa: 10-12 kwietnia 2019 roku lub 8-10 maja 2019 roku. Nie dokonałem jeszcze kalkulacji, który z nich dla mnie lepszy. W Szczecinie byłem i w kwietniu, i w maju. Nawiasem mówiąc byłam tam trzykrotnie (za pierwszym razem w listopadzie) i każdorazowo miałem wietrzną i chłodną pogodę. Może tym razem będzie inaczej. W maju Szczecin rozkwita różowymi kasztanowcami, których jest tu zdecydowanie więcej niż w innych miastach. Piękniej też w maju prezentują się szczecińskie platany. Kwiecień byłby dla mnie zawodowo bezpieczniejszy, więc muszę pogłówkować.
Dla wszystkich zainteresowanych wyznaczono czas do 3 grudnia, należy zdążyć z deklaracją terminu. Zdecyduje większość wskazań i na jej podstawie w kwietniu lub maju malakolodzy zjadą do Centrum Naukowo-Badawczego Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego przy al. Mickiewicza 16.
Kiedy tylko pojawią się nowe informacje, postaram się na bieżąco je udostępniać. Już teraz czas, aby zastanowić się nad treścią i formą wystąpienia (referat, komunikat lub poster), ja w tej chwili bladego pojęcia nie mam, czym mógłbym się podzielić z malakologami. Czasu troszkę zostało, ale jak przyjdzie wysyłać streszczenie, to dobrze już coś mieć. Termin wiosenny ten ma mankament, że ciężko w czasie zimy o uzupełnienie obserwacji lub zbiorów w terenie, więc trzeba będzie pójść w innym nieco kierunku. Zobaczymy.
Organizatorem XXXV Krajowego Seminarium Malakologicznego są prof. Marianna Soroka i dr Brygida Wawrzyniak-Wydrowska i jeśli kto nie otrzymał pierwszego komunikatu organizacyjnego, powinien skontaktować się z Organizatorami. Tam również należy przesyłać swoje deklaracje dotyczące terminu.


sobota, 10 listopada 2018

Do Niepodległej

Niejednokrotnie wspominałem już wielkie umysły związane z malakologią, których losy wplatały się w skomplikowane historie niepodległościowych dążeń Polaków. Dybowski, Jelski, Poliński czy Wagner to nazwiska, które mocno zapisały się w polskiej, a nawet światowej malakologii. A jest też nazwisko, które zdecydowanie rzadziej się pojawia wśród malakologów polskich okresu odzyskania niepodległości. Wstyd mi wyznać, ale prawie nic nie wiem na na temat biografii jedynej kobiety wśród polskich malakologów I połowy XX wieku. Ponieważ w przeddzień obchodów 100 rocznicy Odzyskania Niepodległości wiele mówi się o ojcach Niepodległej, zasadnym wydaje mi się, aby choć krótko wspomnieć i o "matkach" Niepodległej.
W roku 1885 na świat przyszła Maria Młodzianowska, późniejsza zoolog związana z Uniwersytetem Poznańskim. Studiowała w Kijowie. Obecność kobiet na ówczesnych uniwersytetach nie była oczywistością, a w wielu rejonach Europy studiujące kobiety stanowiły rzadkość. W polskich realiach wyglądało to inaczej: rodziny, często pozbawione ojców czy synów odpowiedzialnych za utrzymanie, szybko przechodziły pod zarząd zaradniejszych kobiet. Żony i córki zesłańców, więźniów politycznych, uciekinierów czy emigrantów być może bardziej przyczyniły się do przetrwania polskości niż zaangażowani w wykrwawiające działania mężowie i synowie Polski.
Polskie kobiety, walczące o swoje prawa, o równouprawnienie, prawo głosu itd. były zjawiskiem dużo bardziej naturalnym, niż ich odpowiedniczki we Francji i wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii. Być może właśnie w takim klimacie wychowywała się Maria Młodzianowska. Dość zaznaczyć, że w 1925 roku uzyskała doktorat na Uniwersytecie Poznańskim. Zajmowała się faunistyką przygotowując publikacje poświęcone mięczakom Wielkopolski, która wówczas był stosunkowo słabo zbadanym malakologicznie obszarem Rzeczpospolitej. Przygotowała również ważną pracę o mięczakach Wileńszczyzny. To ona stała za wprowadzeniem w malakologiczne arkana późniejszego profesora Jarosława Urbańskiego, do jej uczniów należał również Jerzy Adamowicz (1908-1939), badacz mięczaków Polesia, ofiara pierwszych tygodni II Wojny Światowej... Maria Młodzianowska-Dyrdowska zmarła w Poznaniu w 1931 roku, w wieku zaledwie 46 lat.
Nie znam innych malakologicznych biografii polskich kobiet. Być może nie było innych, a może po prostu nigdy ich działalność nie poszła dalej jak zbiory, obserwacje czy kolekcjonowanie. Jestem jednak przekonany, że bez tego żeńskiego pierwiastka nie byłoby niepodległej Polski.