piątek, 30 stycznia 2015

Benedykt Dybowski (30.04.1833 - 30.01.1930)

Mija dziś 85. rocznica śmierci Benedykta Dybowskiego, człowieka, o którym rzec można nie przesadzając w niczym: "człowiek renesansu", o romantycznej biografii i pozytywistycznej pracowitości, którego niemalże stuletnie życie było zapisem historii polskiego narodu. Przy tej okazji chciałbym poświecić mu kilka słów, zwracając uwagę na jego wpływ na światową malakologię.
Benedykt Dybowski, którego rodzina herbu Nałęcz, wywodziła się z Dybowa w Wielkopolsce, urodził się 30 kwietnia 1833 roku w Adamczynie (Adamarynie) na Białorusi. Przyszedł na świat jako trzecie z sześciorga dzieci, z których najmłodszy, Władysław (1838-1910) również zapisał się w historii malakologii.
Benedykt Dybowski studiował medycynę i nauki przyrodnicze na uniwersytetach w Dorpacie, Wrocławiu i Berlinie, na tym ostatnim poszerzał swoją wiedzę o zagadnienia paleontologiczne i botaniczne. W 1860 roku uzyskał tytuł doktora na podstawie rozprawy o determinacji płci u pszczół (w tym czasie nad pszczołami bardzo intensywnie pracował ks. Jan  Dzierżoń, odkrywca dzieworództwa pszczelego). W 1861 w Dorpacie ogłosił swoją pracę o rybach karpiowatych Inflant, która zapewniła mu opinię wyśmienitego badacza. Musiała być to naprawdę dobra opinia, skoro w 1862 roku zabiegały o niego Uniwersytet Jagielloński (nie dostał pracy z przyczyn politycznych) oraz Szkoła Główna w Warszawie (dzisiejszy Uniwersytet). Polityczna aktywność nie pozostała bez wpływu na jego biografię. Najpierw udział w manifestacji patriotycznej w Wilnie zaowocował aresztowaniem i osadzeniem w więzieniu, później zaangażowanie w konspirację i przygotowania do powstania styczniowego doprowadziły do aresztowania i skazania na śmierć. Przed wyrokiem obroniło go wstawiennictwo środowiska naukowego z Europy, ponoć sam Bismarck przekonywany przez berlińskich zoologów zabiegał o jego zwolnienie. Ostatecznie wyrok śmierci zamieniono mu na dwanaście lat zesłania na Syberię.
Dzieląc losy swojego pokolenia, młody, doskonale wykształcony, znany w świecie nauki przyrodnik, trafił na koniec cywilizowanego świata. W nieludzkich warunkach, bez zaplecza, środków na utrzymanie, z opinią skazańca dla carskiej administracji, podjął się wraz z Wiktorem Godlewskim badań nad fauną wschodniej Syberii. Wówczas obszary te były białą plamą dla nauki. Nie dysponując naukową aparaturą, sam konstruował narzędzia badawcze i z niewyobrażalnym wręcz rozmachem przystąpił do gromadzenia zbirów naukowych, które po zabezpieczeniu przesyłał swojemu młodszemu bratu Władysławowi. Na podstawie tych okazów, Władysław Dybowski opracował szereg publikacji dotyczących fauny Bajkału, które stały się podstawą do wydzielania fauny wschodniosyberyjskiej. Benedykt Dybowski ma nieocenione zasługi jako badacz Jeziora Bajkał, które przed nim uważane było za ubogie faunistycznie środowisko. Badania pionowego rozmieszczenia gatunków były pionierskimi naówczas, a gromadzone zbiory rozpalały umysły zoologów przełomu XIX i XX wieku. Poza Bajkałem i okolicami Irkucka, zajmował się Dybowski również badaniem Kamczatki, pełniąc cały czas obowiązki lekarza.
Po powrocie do kraju, osiadł we Lwowie, gdzie objął katedrę zoologii Uniwersytetu Jana Kazimierza. Założył również Muzeum Zoologiczne we Lwowie. Jako zwolennik ewolucjonizmu kierował pracami katedry do 1906 roku, kiedy formalnie przeszedł na emeryturę. Pomimo podeszłego wieku bardzo intensywnie publikował oraz działał w towarzystwach naukowych. Wiele prac z tego okresu uchodziło za bardzo nowatorskie, a jego koncepcje były szeroko komentowane.
Jakkolwiek jego działalność zoologiczna rozciągała się na wiele typów zwierząt, od gąbek i skorupiaków, przez mięczaki, ryby, ptaki i ssaki, jak również obejmowała badania antropologiczne, dla mnie szczególne są jego dokonania na polu malakologii. Spośród materiałów przesłanych bratu z Bajkału, opisanych zostało 88 nowych mięczaków, w tym rodzaj endemicznych ślimaków Benedictia, którego reprezentanci są najgłębiej żyjącymi ślimakami słodkowodnymi (przeszło 1200 m). Dla nauki opisał również nową rodzinę mięczaków, również ślimaków bajkalskich, Vladislavidae ("Nowa rodzina ślimaków bajkalskich  - Vladislavidae", 1925).
Odkrycie endemicznej, reliktowej fauny Bajkału na trwałe wpisało Dybowskiego do światowej malakologii. Wiele innych dziedzin zoologii upamiętniło go w nomenklaturze, a jego zbiory, niszczone przez kolejne zawirowania historii, wciąż należą do najcenniejszych materiałów porównawczych dla badaczy fauny Syberii. O tym, jak bardzo zapisał się w świadomości współczesnych może świadczyć prezent, jaki otrzymał na 70. urodziny od mieszkańców Kamczatki - szkielet krowy morskiej. Pamiętali o nim, o dobru, które było jego udziałem i o jego poznawczej pasji, która obrosła legendą.
Nie wiem, czy dziś spotyka się jeszcze takich tytanów nauki. Gdyby jednak ktoś powątpiewał, niech zainteresuje się biografią sybiraka, który Syberią zaraził świat zoologii.

Jedno z ostatnich zdjęć

Benedictia baicalensis

Biografia wydana w rok po śmierci badacza

Moneta 10 zł, NBP 2010 r.

Moneta 2 zł, NBP 2010 r.
 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Fauna Polski, t. III

Należałoby mnie chyba lekko w łeb pacnąć za straszne zaniedbanie w blogowych sprawach i nieco mocniej to samo zrobić za zaniedbanie względem książki, która dawno już temu powinna była zagościć na tych stronach. Niewiele znajduję usprawiedliwień w tej materii, więc powinienem wziąć się do roboty, zanim i tak oberwę.
Niech pretekstem, podkreślę: pretekstem, nie powodem, do zajęcia się kilkuletnią już publikacją, będzie ukazanie się ostatniego jej tomu, czwartego z kolei, poświęconego strunowcom. Nie rzucę się na omawianie go, bo noga jestem w tym temacie.
Dawno, dawno temu nakładem Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie wydana została kilkutomowa publikacja pt. Fauna Polski. Charakterystyka i wykaz gatunków. Jej redaktorami są Wiesław Bogdanowicz, Elżbieta Chudzicka, Irmina Pilipiuk oraz Ewa Skibińska. Zwierzęta, do których mam nadzwyczajny stosunek emocjonalny omówione zostały w tomie trzecim, który ukazał się w roku 2008. Minęło więc sporo czasu od tego momentu, i powinienem mocno uderzyć się w piersi za to, że publikację tę dotąd przemilczałem.
Mięczaki na potrzeby tej monumentalnej pracy opracowane zostały przez łódzkich malakologów z dwóch różnych pokoleń: prof. Andrzeja Piechockiego i dr Annę Sulikowską-Drozd. Obecnie jest to najaktualniejsze opracowanie krajowych mięczaków zawarte w jednej publikacji.
Kiedy mówię o "naj" tej publikacji, mam świadomość wszystkich ograniczeń wynikających z charakteru pracy. To charakterystyka i wykaz, więc nie ma tu miejsca na prezentowanie badań nad poszczególnymi gatunkami, a sąsiedztwo innych typów zwierząt narzuca swoje ograniczenia. Nie jest to więc atlas, ale prezentacja najważniejszych informacji o gatunkach ślimaków i małży występujących w naszym kraju.
Autorzy prezentują poszczególne gromady, rzędy i rodziny krótkim omówieniem najważniejszych cech. Poszczególne jednostki systematyczne zawierają podstawową literaturę oraz streszczenie w języku angielskim. Najistotniejsze wydają się opisy rodzin, bowiem to w nich znajduje się odwołanie do gatunków notowanych w Polsce. Czasem jest to mniej niż charakterystyka - tylko wzmianka o występowaniu, bez najmniejszych nawet szczegółów. Podtytuł pracy należy precyzyjnie odczytać: charakterystyka odnosi się do fauny, wykaz do gatunków. Nie można więc oczekiwać, że każdy gatunek doczeka się swojego "biogramu", choć nie ukrywam, że takie coś bardzo by mnie cieszyło. Wydaje mi się jednak, że Autorzy doskonale wypełnili swoje zadanie: dali czytelnikowi nierozeznanemu w malakologii jasny zarys tego, co prezentuje sobą malakofauna Polski, podpowiedzieli literaturę, w której znajdzie więcej danych oraz wyposażyli go w wykaz, który daje orientację co do liczby rodzin, rodzajów i gatunków. Tutaj jednak zaczyna się pewien gąszcz, przez który mi przychodzi przedostawać się z trudem, a o którym warto wspomnieć. Autorzy przyjęli za Ponderem układ systematyczny, który - bez wchodzenia w szczegóły - nazwijmy układem kladystycznym. Ma on tyluż zwolenników, co zaciekłych wrogów. Jakkolwiek dla mnie jest on zupełnie niezrozumiały, to jednak chylę czoło przed Autorami za odwagę uporządkowania pracy według nowego układu. Czy była to słuszna decyzja, tego nie mnie dociekać. Dla mnie niewygodna, ale przecież gdyby nauka miała się opierać na samej wygodzie, pewnie dotąd nie chciałoby się nam zejść z drzewa... Nie dociekając więc zasadności zastosowania tego konkretnie układu systematycznego, uważam że postąpili słusznie przenosząc do publikacji po części popularnej nowe koncepcje systematyczne wskazując tym samym, że taksonomia i systematyka mięczaków to obecnie plac boju, a dogmatyczny podział Gastropoda na trzy podgromady został mocno zachwiany w posadach. Może się okazać za jakiś czas, że prezentowane podejście systematyczne nie wytrzymało krytyki i zostało zastąpione innym układem, nie mniej ważne jest to, aby mieć odwagę przyjmować również nowe zdobycze malakologii i pozwalać na ich eksplorację.
Powtórzę: ja się nieco w tym gubię. W tradycyjnym układzie wiem mniej więcej, które rodziny ze sobą sąsiadują i gdzie ich szukać w wykazach. Tutaj muszę całkowicie zarzucić wiarę w swoją pamięć i zmysł orientacji i po prostu szukać. Odnosi się to i do charakterystyk, i do samego wykazu. Ważniejsze jest jednak to, że z wyłączeniem dwóch do czterech gatunków, wykaz ten wydaje się być najaktualniejszym opracowaniem. Dlaczego z wyłączeniem takiej liczby? Związane jest to z notowaniem nowych gatunków, najczęściej obcych, choć nie tylko. Gdyby planowane było drugie wydanie pracy, należałoby uwzględnić nowe dla naszej fauny gatunki małży (Rangia cuneata czy Mythilopsis leucopheata) oraz wyjaśnić status dwóch gatunków Sphaerium: nucleus i ovale, o których wspomniano tylko przy okazji charakteryzowania krajowych Sphaeriidae. W przypadku ślimaków pracy byłoby nieco więcej, bo i więcej jest notowanych od 2008 roku gatunków obcych, ale też stwierdzono nowe gatunki, które dotychczas traktowane były jako potencjalnie występujące, bądź nie notowane, jak Pupilla pratensis. Temat jest zatem otwarty, choć raczej nie jest planowane uzupełnianie wykazu...
Każda z rodzin została zilustrowana ryciną dającą wyobrażenie o najbardziej charakterystycznym wyglądzie gatunków ją reprezentujących. Myślę, że to coś więcej niż tylko ukłon w stronę dyletantów, bo ryciny są naprawdę na bardzo dobrym poziomie i prezentują najważniejsze cechy przydatne w identyfikacji gatunków (tam, gdzie na podstawie zewnętrznego wyglądu jest to w ogóle możliwe...)
Do pracy dołączona została również mapka z podziałem zoogeogaficznym... Znam ją z Katalogu Fauny Polskiej, z tomu poświęconego ślimakom lądowym redagowanego przez prof. Riedla. Nie wiem, kiedy pojawiła się po raz pierwszy w publikacjach z Wilczej, ale zawsze zaopatrywana jest stwierdzeniem, że ma charakter orientacyjny i nie stanowi podziału stricte zoogeograficznego. Albo trzeba taki podział opracować, albo zarzucić wykorzystywanie mapki, która miesza, a nie wyjaśnia. To nie jest zarzut do Autorów, a do redaktorów, ale jednak zarzut. Nie przysłania ona jednak w żaden sposób celującej oceny, którą pracy tej wystawiam. I myślę sobie, że ta ocena wcale nie jest próbą odwrócenia uwagi od tego, że zasłużyłem sobie na pacnięcie w łeb, że tak długo o pracy tej słowa nie napisałem...
I jeszcze jedno: książka nadal jest dostępna w wydawnictwie MiIZ PAN w Warszawie, więc warto zainwestować w nią, bo to naprawdę porcja dobrej wiedzy o mięczakach.
Wiesław Bogdanowicz, Elżbieta Chudzicka, Irmina Pilipiuk oraz Ewa Skibińska (red.) 2008. Fauna Polski. Charakterystyka i wykaz gatunków. T. 3. MiIZ Warszawa, pp. 603.