czwartek, 22 marca 2012

Ruthenica, tom 22

Kto by myślał, że wchodząc dziś na stronę www.ruthenica.com będzie pierwszym czytelnikiem nowego tomu rocznika, musi wiedzieć, że ja już wczoraj wieczorem miałem sposobność zapoznać się z tekstami zamieszczonymi na stronie. To tytułem pozycjonowania rozmowy;)
Na poważnie zaś: oficjalnie od dziś można zapoznać się z kolejnym tomem Ruthenica, pisma rosyjskich malakologów. Część artykułów napisana jest po rosyjsku z angielskim streszczeniem, część: na odwrót. Wśród autorów znajdują się i Schileyko, i Kantor, i Maksimowa. Teksty poświęcone ślimakom, bardzo różnorodne: jest opis nowego dla nauki gatunku Pyramidula kuznetsovi Schileyko & Balashov, 2012, rewizja rodzaju Plicifusus Dall, 1902 z rodziny Buccinidae, doniesienie o pierwszym notowaniu w rosyjskich wodach Thesbia nana (Loven, 1846), duży tekst o anatomii ślimaków rodzaju Helicopsis.
Polecam szczególnej uwadze rysunki zamieszczone w artykułach, wydaje mi się, że są bardzo dobre. Merytorycznej strony artykułów nie oceniam, bo za słabo znam zarówno rosyjski, jak i angielski. W każdym razie polecam lekturę nowych tekstów, a od biedy przynajmniej oglądanie obrazków;)
Trochę Rosjanom zazdroszczę: mają dostęp do przeróżnych krain geograficznych, więc ich malakolodzy długo jeszcze nudzić się nie będą mogli...

środa, 21 marca 2012

Z czym się zadają błotniarki

Musiało mi się coś w głowie "poprzywracać", żeby zająć się taką lekturą w czasie Wielkiego Postu. Owszem, jest to czas skłaniający do umartwień, ale to przechodzi moje możliwości. Czytam i czytam, i nic nie rozumiem.
Pewne książki są nie dla mnie. Nawet jeśli chodzi o książki poświęcone mięczakom. Do takich należy książka Elżbiety Żbikowskiej o tytule, który powinien dać mi do myślenia w odpowiednim czasie. Nabyłem ją jakoś przed dwoma miesiącami, i tego nie żałuję. Żałuje natomiast, że niewiele potrafię zrozumieć z tego, co w niej napisane. Interakcje w układzie żywiciel - pasożyt między błotniarkami Lymnaea stagnalis i przywrami z gatunków: Diplostomum pseudospathaceum, Echinoparyphium aconiatum, Plagiorchis elegans to książka toruńskiej badaczki, związanej z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu. To praca stricte naukowa, z całą metodologią prowadzonych badań. Badań, których przedmiotem są relacje między ślimakami a ich pasożytami, a dokładnie przywrami. Dla mnie temat okazał się czarną magią. Nie jestem w stanie zrozumieć o co chodzi z tymi cerkariami, metacerkariami i w ogóle z tym świństwem wszelakim, co żyje kosztem błotniarek. Tym nie mniej uważam, że prace takie jak praca p. Żbikowskiej są bardzo ważnym elementem malakologii. Właśnie takie prace mogą mieć najbardziej praktyczne zastosowanie, w związku z powyższym mogą wskazywać na pragmatyczność malakologii.
W naszym kręgu kulturowym choroby pasożytnicze nie sieją już spustoszenia, ale przecież dla dużej części ludzkości choroby takie jak facioloza czy schistosomatoza, czyli wywoływane przez przywry, stanowią ogromne zagrożenie epidemiologiczne. Od lat zresztą na wodne ślimaki patrzy się spode łba w środowisku rolniczym oraz sanitarno-epidemiologicznym. Były czasy, kiedy błotniarkę moczarową tępiono za to, że przenosi przywry. Później okazało się, że nie tylko Galba truncatula odpowiada za przenoszenie przywr, ale również wiele innych wodnych ślimaków. Elżbieta Żbikowska podjęła się zbadania relacji między błotniarką stawową Lymnaea stagnalis a trzema różnymi przywrami, którymi bywa najczęściej zarażona w polskich warunkach. Jest to istotny wkład w poznanie tych relacji, ze szczególnym uwzględnieniem reakcji obronnych błotniarek oraz skutków wnikania przywr na gigantyzm żywicieli.
Ja przez tę książkę przejść nie mogłem. Gubiłem się w metodologii i statystykach, ale uważam, że dla parazytologów może to być lektura całkiem ciekawa.
Cieszy mnie to, że dowiedziałem się o błotniarkach czegoś więcej, choć jednocześnie przyłapuję się na tym, jakie mam straszne dziury w ogólnej wiedzy biologicznej. Do poduszki nie polecam, bo lektura się znacznie wydłużać będzie, a i na jakość snu może wpływać. Ale jeśli ktoś zafascynowany jest mechanizmami ewolucji i adaptacji gatunków, znajdzie sporo ciekawego materiału. Może więc z umartwienia lekturą popłyną i do mnie dobre owoce tych ćwiczeń.
Elżbieta Żbikowska, 2006, Interakcje w układzie żywiciel - pasożyt między błotniarkami Lymnaea stagnalis i przywrami..., Toruń, Wydawnictwo UMK, 134 ss.

wtorek, 20 marca 2012

Rozpoczęcie sezonu

Nie wytrzymałem. Nie mogłem. Skręcało mnie. To na lewo, to na prawo, ale mnie skręcało. Najczęściej do dołu. I w końcu uległem. Skręciłem do lasu i zacząłem przegrzebywać ściółkę. Ale dopiero po dwóch dniach zacząłem na dobre, choć nie tak przecież, jak bym to sobie wymarzył.
Tegoroczny sezon otworzyłem w niedzielę, 18 marca, w Ostrówku nad Gopłem. To był wyjazd rodzinny, ale skorzystałem z okazji, żeby coś dla siebie uszczknąć.
Poziom wody dość niski, o tej porze woda nawet przejrzysta tak mniej więcej do półtora metra głębokości. Później zakwitnie i nic nie będzie w niej widać. Ślimaki jeszcze się nie pobudziły, pojedyncze zatoczki rogowe reprezentowały goplańską malakofaunę bez szczególnego zaangażowania. Co innego na ladzie, a właściwie na pograniczu lądu i wody. Pod opadłymi, gnijącymi liśćmi topoli znalazłem kilka białków, zdaje się że zarówno Carychium minimum  jak i C. tridentatum. Poza tym ponad dwadzieścia poczwarówek z rodzaju Vertigo, w mojej ocenie (ale bez potwierdzenia oglądaniem przez lupę) to V. antivertigo. Znalazłem ponadto i szklarkę obłystka, i błyszczotkę połyskliwą, i poczwarówkę pospolitą (choć w nieco innym, bardziej suchym miejscu). Znalazłem też stożeczki, wydaje mi się że to Euconulus alderi (=praticola?), choć z jednym mam wątpliwości, czy nie fulvus.
Wśród skorupek pustych, wyrzuconych na brzeg, dominowały pozostałości po Bithynia tentaculata (dużo tam podobnych do B. troscheli, trzeba by to kiedyś zweryfikować), Planorbarius corneus, Planorbis carinatus i planorbis, Anisus vortex, Radix peregra i - zdecydowanie rzadziej - Viviparus contectus.
Jak na początek, całkiem nieźle. Cieszą mnie przede wszystkim te maluchy, z tej głównie przyczyny, że udaje mi się je w ogóle znaleźć.
Dziś o 6:14 rozpoczęła się astronomiczna wiosna. Dziś też przypadają drugie urodziny malakofila. Jest się z czego cieszyć, jest za co dziękować. Oby dało się tylko dobrze z czasu korzystać.

niedziela, 11 marca 2012

"Wiosna za dziesięć dni"

"Wiosna za dziesięć dni..." Tymi słowami zakończyła swój recital Magda Umer w radiowej Trójce. Recital poświęcony był Agnieszce Osieckiej, której piętnasta rocznica śmierci minęła w środę, 7 marca. Wierzyć się nie chce, że to już piętnaście lat...
Wychowywałem się z Osiecką. Ona sama powiedziała kiedyś o swoich tekstach, że długo nie przetrwają, bo odnoszą się emocji, do chwilowych przeżyć, a  nie uniwersalnych prawd. A ja myślę, że właśnie dzięki temu teksty Osieckiej nie przestają zadziwiać i przyznać trzeba, że mało komu udało się zamknąć w kilku słowach podstawowe doświadczenia człowieka przeżywającego różne stany. Ja współbrzmię z Osiecką w tonach smutnych i sentymentalnych, nie ukrywam również, że szczególnie dociera do mnie duet "Osiecka-Krajewski". Mógłbym wymieniać piosenki, które znam w całości i obudzony potrafiłbym je nucić nie zmieniając tekstu. To wielki szczęście mieć taką Osiecką...
Piosenka to nie traktat, nie musi wszystkiego wyjaśniać. Czasem piosenkę kładzie zbyt banalna melodia, czasem rytm nie gra ze słowami. Z Osiecką było tak, że z jednej strony miała tę niezwykłą zdolność szybkiego i trafnego dobierania słów, z drugiej miała dobrych kompozytorów, którzy rewelacyjnie wchodzili muzyką z literacki przekaz. Wystarczy wspomnieć takie perełki jak "Nie żałuję", "Miasteczko Bełz", "Na zakręcie", "Sopockie bolero", "Sztuczny miód", "Nim wstanie dzień", "Żegnaj mi Krakowie", "Wariatka tańczy" czy "Dwie sowy". W szczególny sposób przemawiają do mnie późne teksty autorki "Okularników", kiedy związana byłą z sopockim teatrem Atelier. To bodajże wtedy powstał "Chwalmy Pana". Wyraźne motywy żydowskiej muzyki w chasydzkim rytmie ze słowami wyrażającymi i zadziwienie, i uwielbienie i poczucie własnej indywidualności. To jeden z najpiękniejszych psalmów w XX wieku, jakie powstały w języku polskim, choć treść literacka nie jest tkaniną szlagwortów. Połączenie słów, muzyki i rytmu daje ten jeden niepowtarzalny klimat modlitwy uwielbienia. I te słowa drugiej zwrotki:
Och Ty, który śledzisz biedne domki ślimaków
I wielkie góry obu Ameryk
Ty, który śledzisz tajne loty ptaków
I krzyki nasze jęki i szmery
Dzięki, że dałeś nam czas
Dzięki, że słuchasz i oglądasz nas 

"Wiosna za dziesięć dni", powiedziała na zakończenie Magda Umer. Wiosna, której doczekać się nie mogę. Obudzą się ślimaki i w ciepłych deszczach zaczną łazić po ulicach. Będzie trzeba patrzeć pod nogi, żeby którego przez przypadek nie rozdeptać, wszak Ktoś śledzi te biedne domki z powagą, z jaką dogląda wielkich gór obu Ameryk. Dlatego
Grajmy Panu na harfie
Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne

Grajmy Panu na harfie

Grajmy Panu na cytrze
Chwalmy śpiewem i tańcem
Cuda te fantastyczne

Grajmy Panu w niebiosach

Grajmy Panu w dolinach
Z Jego światłem we włosach
Każdy życie zaczyna

środa, 7 marca 2012

Zmarł Wojciech Dworczyk

Wiadomość o śmierci Wojciecha Dworczyka dotarła do mnie za pośrednictwem Jacka Glanca, który wczoraj w mailu informował o tym smutnym zdarzeniu. Choć nigdy osobiście nie poznałem pana Dworczyka, czuję się w obowiązku wspomnieć o nim.
Wojciecha Dworczyka poznałem jako autora książki Klejnoty morza. Ciekawostki o muszlach i kolekcjonerach. Wówczas na polskim rynku było niewiele publikacji poświęconych kolekcjonerstwu (prace Samka, tłumaczenie P.S. Dance'a, jakieś pojedyncze broszury z wystaw), choć i teraz nie można uważać, że jest ich dużo. Książka Dworczyków (Wojciecha i jego syna Krzysztofa) wyróżniała się i tym, że adresowana była do hobbystów, zwłaszcza takich na początku kolekcjonerskiej przygody. Napisana żywym językiem nie ograniczała się tylko do opisu muszli poszczególnych rodzin ślimaków, małży czy głowonogów. Podtytuł dobrze oddaje jej treść: ciekawostki o muszlach i kolekcjonerach. Myślę, że takie podejście do tematu pozwalało wielu takim jak ja na połknięcie bakcyla. Prowadziłem już wówczas kolekcję krajowych mięczaków (choć z tamtego etapu niewiele się ostało...), wiedziałem co nieco o muszlach morskich, ale właśnie Klejnoty morza była tą książką, która pokazała atrakcyjność konchistyki. To w tej książce odnalazłem wiele inspiracji, bo po raz pierwszy dowiedziałem się o muszlach w ekonomii, zdobnictwie, muzyce, ogólnie pojętej kulturze oraz w religii. Doświadczenie podróżnika pozwoliło ukazać świat muszli w międzynarodowym kodzie pasji i odkrywania ukrytych znaczeń przedmiotów, które nie przestają zadziwiać.
Druga książka, Najpiękniejsze muszle świata wydana w Warszawie w 2001 r., stanowi coś między atlasem a zbiorem opowieści o konkretnych muszlach. Bogato ilustrowana fotografiami jest zapisem pasji kolekcjonera i podróżnika ciekawego świata.
Wojciech Dworczyk urodził się w Poznaniu, 31 stycznia 1927 roku. W czasie okupacji należał do podziemnego harcerstwa, edukację gimnazjalną odbierał na tajnych kompletach, maturę zdał w 1947 r. Po maturze studiował o obecnej Szkole Głównej Handlowej w Warszawie (wówczas Szkoła Główna Planowania i Statystyki). W połowie lat pięćdziesiątych był pracownikiem "Orbisu" zatrudnionym w charakterze przewodnika wycieczek. Pracował w różnych placówkach, m.in. zaczynał od pracy w Urzędzie Rady Ministrów, był też starszym asystentem w Katedrze Geografii Ekonomicznej Świata swojej alma mater. Pod koniec lat sześćdziesiątych zajął się podróżami i pisaniem (miał już za sobą kilka wypraw i trzy wydane książki). Wydał w sumie kilkanaście książek, z czego dwie w całości poświęcone muszlom.
Zmarł 1 marca 2012 r. w Warszawie. Pogrzeb odbędzie się jutro, 8 marca 2012 r. o godz. 13:00 w kościele p.w. św. Karola Boromeusza na warszawskich Starych Powązkach.
Pozostaje mi wdzięczność za książkę, która pokazała mi, że muszle to nie tylko skorupy zwierząt, ale przede wszystkim to symbole obecne w różnych kulturach, mające swoje nieprzecenione znaczenie, które wciąż czeka na odkrycie. Dziękuję Panie Wojciechu.

wtorek, 6 marca 2012

20 tom Folia Malacologica

W dniu wczorajszym ukazał się pierwszy zeszyt 20 tomu Folia Malacologica. Dwadzieścia lat dla naukowego periodyku to jeszcze nie jest dużo, ale jest to też wynik całkiem niezły. Cieszyć się trzeba: pismo trwa i coraz bardziej się rozwija, umożliwiając publikację badań malakologom z różnych środowisk.
W najnowszej odsłonie znajduje się kilka tekstów, które powinny zainteresować zarówno profesjonalistów, jak i amatorów. Ponieważ reprezentuję tę drugą stronę, wspomnę o dwóch tekstach na które zwróciłem szczególną uwagę.
Nowy tom przynosi kontynuację badań nad rozmieszczeniem mięczaków w Wielkopolsce. Jest to już trzecia część pracy, obejmująca ślimaki lądowe z rodzin: Aciculiadae, Carychiidae, Succineidae oraz Cochlicopidae. Do każdego z omawianych gatunków autorki (Krystyna Szybiak i Anna Jankowiak) załączyły mapę Wielkopolski z siatką UTM. Dzięki temu można zorientować się w rozmieszczeniu poszczególnych gatunków, a po części również dowiedzieć się o liczebności, bowiem stanowiska zaznaczono z uwzględnieniem ilości stanowisk w danym kwadracie UTM.
 Drugim bardzo ciekawym tekstem jest praca czeskich malakologów z Michalem Horsakiem na czele, informująca o nowym dla fauny Polski gatunku ślimaka. Pupilla pratensis (Clessin, 1871) została znaleziona na węglanowym torfowisku w pobliżu wsi Rowele w północno-wschodniej Polsce (w pobliżu granicy z Litwą). Autorzy donoszą również o stwierdzeniu drugiego stanowiska Pupilla alpicola (Charpentier, 1837) w pobliżu Czarnego Dunajca w południowej Polsce. Myślę, że warto prześledzić ten tekst i dowiedzieć się więcej, zwłaszcza ze są to gatunki bardzo słabo w Polsce poznane. Mnie pozostaje wzbogacić listę gatunków mięczaków stwierdzonych w Polsce o kolejny gatunek, natomiast odpowiednie środowiska powinny zastanowić się nad sposobami ochrony nowych stanowisk rzadkich ślimaków.
Ponadto czytelnik znajdzie dwa teksty poświęcone biologii świdrzyka zwodniczego Balea fallax (Rossmässler, 1836), autorstwa A. Sulikowskiej Drozd i Tomasza Maltza.
Zeszyt zamykają dwa teksty podwieszone na stronie internetowej już nieco wcześniej, jeden poświęcony ślimakowi kosmatemu, ostatni zaś stanowi sprawozdanie z XXVII Krajowego Seminarium Malakologicznego w Tleniu w 2011 r.