Zastanawiam się, jak to jest, że wolimy na ogół święta Bożego Narodzenia od świąt Wielkiej Nocy. Im jestem starszy, tym bardziej się nad tym głowię, bo ja z tych, co jednak woli paschalne. I przychodzi mi na myśl, że nie chodzi o samą tylko emocjonalność, ale też o to, że z Bożym Narodzeniem łączy nas dzieciństwo. I znów: nie o sentyment z dzieciństwa idzie, ale o wspólne doświadczenie: każdy z nas kiedyś był dzieckiem, nawet sam Bóg. Być dzieckiem to znaczy być powierzonym komuś całkowicie, być zależnym, ale zależnym w miłości. Bóg dał swoje Słowo, które stało się ciałem, ciałem dziecka.
Słowo dane przez Boga nie jest abstrakcją, jest konkretem wcielonym, rzeczywistym jak chłód, ból, zmęczenie. To Słowo staje się materią, która jest samoograniczającą się skoncentrowaną energią. Dajmy się ponieść Słowu, które nie zwodzi, bo nie jest ideą ale ukonkretnionym człowiekiem, emanującym z relacji, które nas wiążą miłością. Bóg daje Słowo, które mieszka między nami, żebyśmy zrozumieli, że nigdy nie jesteśmy sami.
Z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego wszystkim Czytelnikom, Przyjaciołom i miłośnikom odkrywania piękna mięczaków życzę zasłuchania w prawdziwe Słowo, które ucieleśnia się między nami.
Malakofil Ślimaćkiewicz


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz