Kiedy niedawno (znaczy miesiąc temu) łaziłem po jurajskich skałkach, znalazłem dwie puste i zmurszałe muszelki poczwarówki zaostrzonej. Wiedziałem, że mogę je znaleźć, bo już przeszło dziesięć lat temu znajdowałem ją w nieodległej okolicy, a ściślej rzecz ujmując na Górze Zamkowej w Olsztynie. Tym razem napotkałem ją w Sokolich Górach, czyli nie dalej niż dwa kilometry w linii prostej od zamku.
Poczwarówka zaostrzona Chondrina clienta (Westerlund, 1883) to już chyba przestarzała nazwa dla gatunku, który według obecnie panujących zwyczajów nazywać się powinien Chondrina arcadica var. clienta. Ponieważ jednak w literaturze łatwiej spotkać starszą nazwę, będę się jej trzymał. Chociaż po polsku nosi nazwę poczwarówki, należy do rodziny ziarnkowatych Chondrinidae. Jest to rodzina reprezentowana w rodzimej malakofaunie tylko przez dwa gatunki; obok omawianego notowana była w Polsce jeszcze Granaria frumentum (Draparnaud 1801) czyli poczwarówka pagórkowata, ale jej obecność w Polsce jest obecnie wielką niewiadomą. W odróżnieniu od tej drugiej, poczwarówka zaostrzona jest miejscami dość pospolitym ślimakiem, a tam gdzie występuje, pojawia się gromadnie. Gdzie jej szukać?
Przede wszystkim na skałach wapiennych. Jeśli wapienie, to w Polsce przede wszystkim Jura, Pieniny i Tatry. Poza Jurą występuje więc na terenach objętych ochroną prawną, co może jej dobrze robić, choć raczej się ona tym nie przejmuje. Wybiera na siedliska stanowiska mocno nasłonecznione, na tzw. gołej ścianie nieraz, i nie ma w zwyczaju szukać parasola przed promieniami słonecznymi. Jest więc gatunkiem i petrofilnym, i xerofilnym, i kalcyfilnym. Żywi się prawdopodobnie mikroflorą naskalną.
Osiągając wysokość muszli około 8 mm należy do największych naszych poczwarówek (ziarnkowatych). Zasadniczo wieżyczkowata muszla tego gatunku nie przekracza 7-7,5 skrętów, a wysokość na ogół wynosi około 6,5-7mm, te ośmiomilimetrowe należą do gigantów. Kręty są wypukłe, a szew dobrze widoczny. Powierzchnia koloru czerwonawobrunatnego jest regularnie prążkowana, bardzo słabo przeświecająca i często pokryta matowym nalotem. Ujście muszli jest owalne, zaopatrzone w białawą wargę wywiniętą na zewnątrz (łatwo się kruszy!), a w nim występują liczne ząbki w kształcie listewek (niektóre z nich są widoczne na tzw. "karku" w postaci białawych prześwitów).
Najliczniejsze stanowiska spotykałem na Jurze (Olsztyn, Ogrodzieniec, Jaskinia Wierzchowska). W Tatrach jej nie widziałem, bo jej tam po prostu nie szukałem. W Tatrach być może występuje trzeci z gatunków tej rodziny, a mianowicie Ch. tatrica, dotąd w Polsce nie znaleziony, ale obecny u naszych południowych sąsiadów.
Mam wytypowane kilka miejsc, które mogłyby stanowić dobrą lokalizację dla tego gatunku. Jeśli wrócę na południe Jury, nie omieszkam poszukać. Wciąż mam kilka gatunków (między innymi Sphyradium doliolum), które chciałbym na Jurze odnaleźć, więc rozglądając się, chętnie się wzrok wyostrzę na poczwarówkę zaostrzoną.
niedziela, 8 marca 2020
wtorek, 18 lutego 2020
Wiosna w lutym, czas na teren
Nie sądziłem, że dożyję czasów, kiedy luty będzie trzeba klasyfikować do miesięcy wiosennych. Dziś ma piękną słoneczną pogodę za oknem, w nocy miałem 8C, wczoraj w nocy 11C. Wcale mnie to nie cieszy, choć nie jestem miłośnikiem zimna. Jako stary konserwatysta chciałbym, żeby zima była zimą, wiosna wiosną, lato latem i tak dalej. A jest różnie. Nie mając jednak bezpośredniego na to wpływu, postanowiłem jakoś się do tych warunków zaadaptować. To chyba właśnie dlatego w zeszłym tygodniu poddałem się pokusie pójścia w teren. Byłem już w styczniu pogrzebać patykiem w ściółce Parku Julianowskiego w Łodzi, a połechtany stanem aktywności ślimaczej, nie miałem już sił opierać się dalej pokusom.
Pojechałem na Jurę. Dożywotnio pozostanę fanem tego krajobrazu. Poza tym, że to jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce, jest stosunkowo blisko miejsca mojego zamieszkania. Stosunkowo... Zwłaszcza, że wybrałem sobie jechać A1. Średni pomysł, nawet jak na niedzielę rano.
Nawiedziwszy nabożnie jasnogórskie sanktuarium (obejrzawszy znowuż odciski amonitów na wokółklasztornych murach), pognałem nieco na południe do Olsztyna i stamtąd na Sokole Góry i na Biakło. I choć wielokrotnie błądziłem nogami moimi po olsztyńskich szlakach, w Sokolich Górach byłem po raz pierwszy. I wierzę, że nie ostatni.
Jest to kompleks leśny, objętych ochroną w ramach rezerwatu o tej samej nazwie, gdzie zachowało się trochę liściastego drzewostanu, zwłaszcza w miejscach, gdzie wierzchołki wapiennych ostańców nie pozwalają na nasadzenie sosen;) Pod tym względem jest to rezerwat podobny nieco do pobliskiego "Zielona Góra", który znajduje się między Olsztynem a Częstochową. Spodziewałem się wypatrzeć znane mi z Jury gatunki i cel ten osiągnąłem bez wkładania nadmiernego wysiłku w działem (wszakże był to wypad rekreacyjny). Helicigona lapicida, Pyramidula pusilla, Cochlodina orthostoma, Lacinaria plicata... Ciekawiło mnie, czy mam szansę spotkać Pupilla sterrii albo Sphyradium doliolum, które literatura podaje z okolic. Nie znalazłem, ale usprawiedliwiam się, że nie grzebałem w ściółkach, a jedynie okiem rzucałem na skalne półki. Nie był to więc typowy wypad w teren, a jedynie rozglądanie się. Miejsce zapowiada się ciekawie i jeśli wiosna będzie wiosną a lata latem, na pewno tam wrócę na dłużej.
Na pobliskim Biakle zwanym też Małym Giewontem Jasnogórskim znalazłem zwietrzałe muszle Helicigona lapicida oraz muszle Cepaea vindobonensis. Biakło znam nieco lepiej, więc tam już tylko rekreacyjnie łaziłem sycąc oczy widokami. Ale i to miejsce aż się prosi o dobrą wiosnę i powtórkę wycieczki.
Nieoficjalnie zacząłem sezon. Chciałbym widzieć pory roku we właściwym ich następstwie. Drżę, aby wiosna nie była sucha, a lato upalne. Na nic jednak moje drżenie, trzeba cierpliwie czekać na to, co przyniesie los. Może jakieś niespodzianki też się zdarzą...
Pojechałem na Jurę. Dożywotnio pozostanę fanem tego krajobrazu. Poza tym, że to jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce, jest stosunkowo blisko miejsca mojego zamieszkania. Stosunkowo... Zwłaszcza, że wybrałem sobie jechać A1. Średni pomysł, nawet jak na niedzielę rano.
Nawiedziwszy nabożnie jasnogórskie sanktuarium (obejrzawszy znowuż odciski amonitów na wokółklasztornych murach), pognałem nieco na południe do Olsztyna i stamtąd na Sokole Góry i na Biakło. I choć wielokrotnie błądziłem nogami moimi po olsztyńskich szlakach, w Sokolich Górach byłem po raz pierwszy. I wierzę, że nie ostatni.
Jest to kompleks leśny, objętych ochroną w ramach rezerwatu o tej samej nazwie, gdzie zachowało się trochę liściastego drzewostanu, zwłaszcza w miejscach, gdzie wierzchołki wapiennych ostańców nie pozwalają na nasadzenie sosen;) Pod tym względem jest to rezerwat podobny nieco do pobliskiego "Zielona Góra", który znajduje się między Olsztynem a Częstochową. Spodziewałem się wypatrzeć znane mi z Jury gatunki i cel ten osiągnąłem bez wkładania nadmiernego wysiłku w działem (wszakże był to wypad rekreacyjny). Helicigona lapicida, Pyramidula pusilla, Cochlodina orthostoma, Lacinaria plicata... Ciekawiło mnie, czy mam szansę spotkać Pupilla sterrii albo Sphyradium doliolum, które literatura podaje z okolic. Nie znalazłem, ale usprawiedliwiam się, że nie grzebałem w ściółkach, a jedynie okiem rzucałem na skalne półki. Nie był to więc typowy wypad w teren, a jedynie rozglądanie się. Miejsce zapowiada się ciekawie i jeśli wiosna będzie wiosną a lata latem, na pewno tam wrócę na dłużej.
Na pobliskim Biakle zwanym też Małym Giewontem Jasnogórskim znalazłem zwietrzałe muszle Helicigona lapicida oraz muszle Cepaea vindobonensis. Biakło znam nieco lepiej, więc tam już tylko rekreacyjnie łaziłem sycąc oczy widokami. Ale i to miejsce aż się prosi o dobrą wiosnę i powtórkę wycieczki.
Nieoficjalnie zacząłem sezon. Chciałbym widzieć pory roku we właściwym ich następstwie. Drżę, aby wiosna nie była sucha, a lato upalne. Na nic jednak moje drżenie, trzeba cierpliwie czekać na to, co przyniesie los. Może jakieś niespodzianki też się zdarzą...
Etykiety:
Cochlodina orthostoma,
Helicigona lapicida,
Jura,
Lacinaria plicata,
Olsztyn,
Pyramidula
sobota, 15 lutego 2020
XXXVI Krajowe Seminarium Malakologiczne - garść szczegółów
Zapowiadałem niedawno, że udostępnię więcej szczegółów na temat XXXVI Krajowego Seminarium Malakologicznego. Dowiedziałem się co nieco z pierwszego oficjalnego Komunikatu, więc powtarzam. Ważne są daty: najbliższa to 24 lutego. Do tego terminu należy przesłać kartę zgłoszeniową, czyli zadeklarować wolę uczestnictwa z podaniem dni, w których zamierza się być. Następnie do 2 marca należy dokonać wpłaty wpisowego (220 normalna, 250 z karniakiem za zaleganie ze składkami, 170 jeśli się jest doktorantem bez etatu lub 190 zł jeśli się jest tam do towarzystwa). Pod górkę będą mieli ci, którzy nie wiedzą jeszcze, co by chcieli powiedzieć, bo do 15 marca muszą się streścić i streszczenie to wysłać do druku, żeby inni mogli dostać je w formie tomu konferencyjnego. Natomiast w Wiśle należy się pojawić w takim terminie, żeby 7 maja móc przystąpić do obradowania. Kto zaś jest członkiem Stowarzyszenia Malakologów Polskich, musi w planach uwzględnić jeszcze jedną datę: 8 maja. Tego dnia, wieczorem, planowane jest Walne Zebranie Członków, na dodatek zebranie wyborcze. Seminarium zakończyć się ma w sobotę 9 maja.
Gdyby ktoś potrzebował więcej wiedzieć, niech pisze do dr hab. Igi Lewin pod adres seminarium.malakogiczne(@)us.edu.pl lob niech szuka na fejsbóku. Tam mają się nowości pojawiać na bieżąco.
Z mojej strony na tyle. Gnam myśleć, co bym chciał powiedzieć, albo raczej czy jestem w stanie streścić to zanim to wymyślę;)
Gdyby ktoś potrzebował więcej wiedzieć, niech pisze do dr hab. Igi Lewin pod adres seminarium.malakogiczne(@)us.edu.pl lob niech szuka na fejsbóku. Tam mają się nowości pojawiać na bieżąco.
Z mojej strony na tyle. Gnam myśleć, co bym chciał powiedzieć, albo raczej czy jestem w stanie streścić to zanim to wymyślę;)
Etykiety:
Iga Lewin,
Krajowe Seminarium Malakologiczne,
Wisła
Subskrybuj:
Posty (Atom)