Dawno już nie obserwowano w Polsce takiego zainteresowania ślimakami, jak w ostatnim tygodniu. Dokładnie jednym gatunkiem, którego na żywo w Polsce widziało kilkanaście, góra kilkadziesiąt osób. Zaczęło się 14 stycznia, kiedy Poznański Oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad ogłosił przetarg na przeniesienie siedliska poczwarówki jajowatej z planowanego odcinka zachodniej obwodnicy Poznania w przebiegu drogi S11.
Największe serwisy informacyjne zaczęły się ścigać w podawaniu mrożących krew w żyłach informacji o tym, jak ciężko jest polskim kierowcom z powodu małego ślimaka. Publicznie obwiniano poczwarówkę za ślimacze tempo budowy dróg w Polsce, a jedna z gazet pytała nawet, czy blokowanie przez 3-milimetrowego ślimaka budowy ekspresówki nie jest paranoją.
Tak więc poczwarówka przebojem weszła na salony. Szkoda przede wszystkim, że przy okazji dorobiono jej gębę i rzucono na pożarcie tym wszystkim ekspertom-taksówkarzom, co się znają na wszystkim.
Gdyby poczwarówka jajowata Vertigo moulinsiana była wielkości krowy albo konia, pewnie nie byłoby dyskusji nad sensownością przenoszenia siedliska. Gdyby była kolorowa jak kraska albo żołna, nie byłoby problemu. Gdyby produkowała jubilerskie perły, albo jej muszla wykorzystywana byłaby w medycynie, nikt nie krytykowałby pomysłu. No ale że ma to coś 3 mm, że nie daje mleka, że nie zarabia to na siebie, to na cholerę wydawać tyle pieniędzy i wstrzymywać budowę drogi ekspresowej, która będzie dźwignią ekonomicznego sukcesu stolicy Wielkopolski?
Niespodziewanie okazało się, że poczwarówka jajowata posiadła zdolność, której nie dostrzeżono. Otóż okazało się, że potrafi skupić w sobie jak w soczewce nasze - społeczeństwa - wyobrażenia na temat ochrony przyrody. I dobrze się stało, że choć przez chwilę wpełzła do ekranów telewizorów, laptopów, smartfonów czy zwykłych szpalt drukarskich. Przez chwilę brylując jako czarna owca dla drogowców, pozwoliła na spojrzenie, jak to jest z tą naszą ochroną przyrody.
Trzeba powiedzieć, że decyzja GDDKiA w Poznaniu jest decyzją pionierską w Polsce. Można się nabijać, można włosy wyrywać z głowy, ale jest to bodaj pierwsze działanie mające na celu przeniesienie siedliska, nie samego tylko zwierzęcia. Więc niezależnie od tego, jak oceniamy GDDKiA - chwała jej za to.
Stąd oczywiste jest jednak pytanie, czy przenoszenie siedliska jest w ogóle sensowne? Jaka jest pewność, że przeniesione o pół kilometra dalej trzydziestoarowe siedlisko nadal będzie tym samym siedliskiem, charakteryzującym się tymi samymi cechami, które dawały możliwość przetrwania poczwarówce. Skąd wiadomo, że przeniesienie takiego obszaru zagwarantuje te same stosunki wodne? Działania tego typu obarczone są sporym ryzykiem i ostatecznie nie wiadomo, czy wyłożone pieniądze dosłownie nie pójdą w błoto.
Cieszy mnie, że wygrał legalizm. Tutaj może i ktoś zapragnąłby mnie kopnąć w część ciała, na której plecy tracą swą szlachetną nazwę, ale co mi tam! Zdecydowaliśmy podjąć się ochrony gatunkowej, to powinniśmy być konsekwentni. Skoro poczwarówka jajowata jest objęta w Polsce prawną ochroną, nie można udawać, że przy budowie drogi nie ma z tym problemu. Ekologia nie może być podporządkowana jedynie walorom ekonomicznym, bo interes ludzki nie pokrywa się na ogół z interesem zwierzęcym, zwłaszcza, jeśli zwierzę nie jest większe od główki zapałki...
Łatwo jest przekonywać do ochrony czegoś, co jest znane i ładne. A jeśli jeszcze byłoby puszyste lub miało sympatyczny wygląd, to w ogóle nie ma dyskusji. Co jednak zrobić ze stworzeniami, które odbiegają od naszych wzorców piękna i od naszej megalomanii? Poczwarówka pokazuje niestety, jak bardzo potrafimy być prymitywni, dostrzegając tylko to, co jest wielkie, spektakularne, atrakcyjne, rekordowe... W myśleniu opartym na takich przesłankach nie ma miejsca na to, na czym nie da się zarobić. A na poczwarówce jajowatej kokosów się nie zbije...
Chcemy jeździć dobrymi i szybkimi drogami. Historia dowodzi, że drogi są podstawą rozwoju cywilizacji. Szlak bursztynowy, Via Appia, Camino de Santiago - wszystko to wpisuje się w historię cywilizacji europejskiej. Drogi trzeba budować, bo to pozwala na skuteczniejszą wymianę handlową i kulturową. Ale budując drogi trzeba maksymalnie koncentrować się na minimalizowaniu generowanych strat. Strat, których w środowisku naturalnym już nigdy nie będziemy potrafili zniwelować. I dlatego proszę: dajcie spokój, panowie dziennikarze, małej poczwarówce. Nie śmiejcie się z urzędników, no przynajmniej w tym przypadku. Ona nie potrzebuj Waszych złośliwości i czepiania się jej wzrostu. Nie zabiera dzieciom chleba i nie przenosi chorób, dziesiątkujących kontynenty. Nawet nie mieszka na balkonach czy rabatkach kwiatowych, tylko na moczarach, gdzie ludzie cywilizowani się nie zapuszczają. Dajcie jej spokój i pozwólcie jej łazić w tę i z powrotem po liściach turzyc. A jeśli o niej chcecie mówić, to pozwólcie sobie na odrobinę tkliwości i pomyślcie, że jej całego życia zabrakłoby na przejście jednego pasa ekspresówki w poprzek...
Mnie się nigdy nie udało znaleźć Vertigo moulinsiana. Do niedawna ten gatunek znany był w Polsce tylko z kilku stanowisk. Po 2007 roku udało się poznać kilkanaście nowych, głównie za sprawą inwentaryzacji w Lasach Państwowych. Jest to gatunek określany w Polskiej Czerwonej Liście Zwierząt jako CR - krytycznie zagrożony. Wszędzie tam, gdzie występuje, a jest gatunkiem atlantycko-śródziemnomorskim, jest zagrożony wyginięciem. Jest wymieniana w II załączniku Dyrektywy Siedliskowej UE (kod 1060).
Zagrożenie gatunku związane jest przede wszystkim z likwidacją siedlisk. Poczwarówka ta, wybitnie higrofilna, żyje na mokradłach, szuwarach, torfowiskach, w pobliżu brzegów niewielkich rzek lub przepływowych jezior. Preferuje alkaliczne podłoże, jest bardzo wrażliwy na przesuszanie podłoża, ale stałe podtopienie terenu również nie sprzyja jej przeżyciu.
Jest to jedna z większych naszych poczwarówek, wysokość jej muszli dochodzi do 2,73 mm (w mediach podają, że 3mm, ale ja w literaturze takiego rozmiaru nie spotkałem), szerokość nie przekracza 1,65 mm. Muszla jest prawoskrętna, bardzo delikatnie prążkowana, tak że zdaje się być prawie gładka, jest lśniąca i żółta, żółtawa lub brązowawa. W ujściu muszli znajduje się 4 - 8 zębów, wyjątkowo 9.
Zainteresowanych odsyłam do wydanej w 2010 r. przez Klub Przyrodników w Świebodzinie książki Zofii Książkiewicz Higrofilne gatunki poczwarówek północno-zachodniej Polski. Autorka przedstawia nie tylko gatunek, ale również metodykę poszukiwań i obserwacji stanowisk poczwarówek wilgociolubnych. Zamiast lektury newsów przerażających informacją, jak to strasznie ślimaki opóźniają budowę dróg, lepiej poczytać o niepozornych poczwarówkach i spróbować zrozumieć ich racje (bytu).
Ilustracja muszli za: http://www.staff.amu.edu.pl/~polmal/smp/v64.htm
Szczegóły przetargu na przeniesienie siedliska: http://www.gddkia.gov.pl/pl/530/powyzej-progow-unijnych
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A czy przenoszenie poczwarówek ma sens w miejsce tak bliskie autostrady? Czy osuszanie terenu wokół autostrady nie wpłynie na nią negatywnie? Czy nie lepiej byłoby zebrać warstwę ściółki i ziemi, i przenieść ją na stanowiska, gdzie występuje już to maleństwo i jest bezpieczne?
OdpowiedzUsuńNie jestem ekspertem, ale może lepiej niech eksperci się wypowiedzą i wesprą GDDKiA w podjęciu sensownej decyzji. O ile mi wiadomo już ktoś się na ten temat wypowiadał