Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dyduch-Falniowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dyduch-Falniowska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 grudnia 2015

Anna Dyduch-Falniowska (27.02.1953 - 02.09.2002)

Trwa w Paryżu właśnie Szczyt Klimatyczny, w czasie którego mądre i niemądre głowy decydujące o losach świata, myślą lub uśmiechają się tylko do myśli o zmianach, które następują na skutek zmian klimatu. Jednym z silniejszych głosów na ten temat, ale jeszcze przed rozpoczęciem Szczytu, słychać było z ust Papieża Franciszka, który choć w samym wydarzeniu nie uczestniczy, wniósł do dyskusji bardzo dużo. To pierwszy w historii Kościoła papież, który zajmuje zdecydowane stanowisko w sprawie ochrony środowiska naturalnego.
Rozpisywałem się już na temat papieskiej encykliki Laudato si'. Uważam ten głos za bardzo mądry i wyważony, choć jak na głos kościelny - jednak mocny. Minęło już kilka miesięcy od ogłoszenia encykliki i jakoś nie doszukałem się za bardzo odzewu ze strony polskich środowisk, czy to naukowych, czy to kościelnych. Owszem, coś tam powiedziano, brawa bito i tyle. A wezwanie do refleksji nad troską o wspólny dom nie jest bynajmniej sferą estetyki, a etyki. I jest to wezwanie bardziej niż kiedykolwiek aktualne.
W tym roku mija 15 lat od wydania książki, która była poważną próbą poszukiwania sojuszu między wiarą a nauką w kwestii poszanowania dla środowiska naturalnego. Sięgam po tę książkę nie żeby ją omawiać, a żeby wspomnieć osobę, której nigdy osobiście nie spotkałem, a którą zawsze uważałem za czołówkę moich malakologicznych autorytetów. Trochę więc okrężnymi drogami, ale chciałbym dojść do sylwetki nieodżałowanej docent Anny Dyduch-Falniowskiej, osoby bez reszty zanurzonej w nauce i w chrześcijańskiej wizji świata.
Anna Dyduch Falniowska urodziła się 27 lutego 1953 roku w Bochni.Tam zdała maturę, po której rozpoczęła studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opiekunem jej magisterskiej drogi był prof. Czesław Jura (z jego "Zoologii" przerysowywałem kiedyś ryciny mięczaków), pod okiem którego napisała pracę o mięczakach Puszczy Niepołomickiej i Puszczy Białowieskiej i obroniła ją w 1977 roku. Od 1978 pracowała w Zakładzie Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, gdzie też się doktoryzowała w bardzo krótkim czasie. Była jedyną doktorantką prof. Leszka Bergera, a przedmiotem jej badań doktorskich była systematyka krajowych Sphaeridae. W 1994 roku habilitowała się na podstawie rozprawy "Ślimaki Tatr Polskich" (The Gastropods of the polish Tatra Mountains), wydanej w 1991 roku. Jeszcze przed habilitacją wydała wespół z prof. Andrzejem Piechockim najobszerniejszy z dotychczasowych kluczy do oznaczania krajowych małży słodkowodnych - "Mięczaki (Mollusca). Małże (Bivalvia)" z serii Fauna Słodkowodna Polski.
Jej kariera naukowa, osadzona na niezwykłej pracowitości oraz trosce o pozyskiwanie materiałów do badań faunistycznych, nie wyczerpywała się tylko w badaniach malakologicznych i koordynowanych od początku lat 90-tych XXw. działań inwentaryzatorskich i dokumentacyjnych sieci ekologicznych. W 1985 roku rozpoczęła studia na Wydziale Filozofii Przyrody Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, w 1991 roku uzyskując absolutorium. Jej przyrodnicza pasja połączona z filozoficznym dociekaniem i chrześcijańską wrażliwością kierowały ją w stronę budowania wielkiego forum interdyscyplinarnych badań nad ekologią. Związana z franciszkańskim nurtem wrażliwości ekologicznej organizowała sympozja, konferencje, dyskusje, których pokłosiem było kilka publikacji zbiorowych, z których jedną nawet lepiej znam.
Jej przedwczesna śmierć 2 września 2002 roku zakończyła ten ożywiony dialog między światem biologii, a światem chrześcijańskiej etyki. I choć on trwa, nie ma w nim tak znaczących postaci, tak zaangażowanych, jak Anna Dyduch-Falniowska.
Śmiesznie to pewnie zabrzmi, ale kiedy czytałem po raz pierwszy encyklikę Laudato si' Papieża Franciszka, myślałem właśnie o zmarłej Annie Dyduch-Falniowskiej. Gotów byłbym się założyć, że gdyby doczekała momentu ogłoszenia tego papieskiego dokumentu, pewnie usiadłaby i od razu napisałaby list do papieża. Jestem też pewien, że przez te kilka miesięcy od ogłoszenia dokumentu, zorganizowałaby już szereg konferencji, na których specjaliści z wielu dziedzin, czy to filozofii, czy to teologii, czy to w końcu nauk ścisłych, wykuwałoby wspólną definicję ekologii. Jestem przekonany, że nie dopuściłaby do tego, żeby w Polsce ten papieski głos został tak wyciszony. I tak mi żal, że brak obecnie ludzi, którzy wewnętrznie potrafią harmonijnie połączyć bogatą wiedzę przyrodniczą z humanistyczną refleksją i teologiczną perspektywą. Tak mi żal...



Serdecznie dziękuję dr Katarzynie Zając IOP PAN w Krakowie za pomoc w kwerendzie informacji biograficznych o Annie Dyduch-Falniowskiej. Korzystałem ze wspomnienia opublikowanego w Chrońmy Przyrodę Ojczystą ze stycznia 2003 roku autorstwa M. Makomskiej-Juchiewicz, M. Grzegorczyk i J. Perzanowskiej.

środa, 27 października 2010

Legend ciąg dalszy

O ile ślimaki doczekały się jakiejś reprezentacji w literaturze polskiej, o tyle małże zagrzebawszy się gdzieś w odmętach, pozostają na jej uboczu. I nie chodzi o bohaterów "Placówki" B. Prusa i "Małża" Marty Dzido...  Opracowań w całości poświęconych gromadzie Bivalvia u nas jak na lekarstwo, toteż zeszyt 7A serii Fauna Słodkowodna Polski jest szczególnym rarytasem. Autorzy tomu - profesor Andrzej Piechocki i nieżyjąca już prof. Anna Dyduch-Falniowska, stanęli na wysokości zadania: stworzyli publikację omawiającą wszystkie słodkowodne małże obszaru Polski. A nie było to zadanie proste, jeśli wziąć pod uwagę, że zdecydowana większość krajowych Bivalvia należy do rodzaju Pisidium i swoją wielkością nie przekracza na ogół ziarnka grochu, od którego bierze nazwę. Są też i "giganty" jak na polskie warunki, np. Anodonta cygnea, dość zaznaczyć, że małże konsekwentnie jak i ślimaki w naszej szerokości geograficznej do kolosów nie należą.
Książka zawiera opis gromady, informacje na temat biologii, ekologii, rozmieszczenia i występowania. Zawiera również poglądy systematyczne i ogólne informacje na temat małży. W drugiej części, składającej się na klucz, przedstawiono szczegóły umożliwiające sprawną identyfikację wszystkich słodkowodnych gatunków. Klucz ułożony jest tradycyjnie: oznaczenie co do gromady, rodziny, rodzaju, gatunku. Następnie szczegółowy opis gatunku, rewelacyjne ryciny pani Ewy Zajączkowskiej-Matusiak, siatka UTM z naniesionymi stanowiskami sprzed i po 1950 r.
Klucz o tyle rewelacyjny, że pozwalający oznaczać gatunki Pisidium, które obok Zonitidae są jednymi najtrudniejszych do oznaczeń mięczaków występujących w Polsce. Oczywiście miło by było zobaczyć barwne tablice, ale ich brak wcale nie umniejsza wartości książki, zwłaszcza, że materiał ilustracyjny jest naprawdę wyśmienity.
Minęło już siedemnaście lat od wydania klucza Mięczaki (Mollusca). Małże (Bivalvia), zatem prawie dwie dekady. To dużo, jak na dzisiejsze warunki przyśpieszonego przepływu informacji. Widać to trochę w kluczu, bo na dzień dzisiejszy nie omawia ok 10% znanych nauce małży występujących w Polsce. Chodzi oczywiście o gatunki obce, których nie stwierdzono w latach dziewięćdziesiątych, ale są już obecne w polskich wodach. Gdyby przygotowywane było kolejne wydanie, trzeba byłoby je uzupełnić o dane o takich gatunkach, jak Sinanodonta woodiana, Corbicula fluminea i Corbicula fluminalis, które kolonizują nasze wody, zwłaszcza o szczeżui chińskiej, która może spowodować spustoszenie w krajowych Unidae.
Warto by również, gdyby planowano drugie wydanie - pomyśleć o rozszerzeniu zakresu na małże morskie (bałtyckie), o których w kluczu wspomniano tylko przy systematyce i wykazie gatunków. Może w końcu dostarczono by pewną informację na temat bałtyckich omułków: czy mamy do czynienia z jednym Mytilis edulis, czy też żyje u nas również Mytilis trossulus. Ale to wpisuje się w mój stary postulat opracowania kompletnego klucza do oznaczania mięczaków Polski. Takiego klucza, który stałby się legendą.