piątek, 13 września 2024

Ślimak szary Cornu aspersum (O.F. Müller, 1774) w Polsce

Nie należę do tych, którzy szperając po sklepowych półkach, wzrok kierują w stronę produktów krzyczących napisem "NOWOŚĆ" na swojej etykiecie. Więcej: na ogół od nowości stronię i z rozmysłem unikam, choć wrogiej jej nie jestem. W pewnych obszarach jestem jej poszukiwaczem, na przykład książki (zwłaszcza o mięczakach). Konserwatyzm to nie jest kwestia betonowania form. Nie mniej z nowościami mam pewne problemy i teraz z jednym z takich problemów chciałbym się zmierzyć. Najpierw trochę barokowego wstępu. Kiedy wracałem z urlopu, odczułem wiek swojego auta, które na autostradzie odmówiło współpracy i poprosiło (zażądało) podwózki lawetą. Przełożyło się to na to, że przez jakiś czas do pracy wybierałem się pieszo. Dla zdrowia to cenne, dla ślimaczej pasji również. Pokłosiem bowiem wymuszonych spacerów do pracy było nowe stwierdzenie stanowiska ślimaka szarego Cornu aspersu (O. F.  Müller, 1774) w Łodzi.

Tak, ślimak Cornu aspersum od jakiegoś czasu występuje na terenie Polski i wcale nie mam tu na myśli hodowli (i uciekinierów z tychże), ale stabilne populacje (może niekoniecznie zbyt duże, ale jednak). Od niemal półtora roku znam stanowisko tego ślimaka z Łodzi z okolic Wydziału Biologii Uniwersytetu Łódzkiego (potwierdzałem w tym roku), z bazy iNaturalist znam kilka innych stanowisk. Moje spacery do pracy i z powrotem pozwoliły mi w lipcu bieżącego roku wypatrzeć ślimaka szarego przy ulicy Warszawskiej w Łodzi. Co jakiś czas staram się teraz zatrzymać i popatrzeć, czy coś tam dzieje, a że ostatnio sucho było, to i niewiele się działo. Zaczęło padać, zaczął się ruch. Kilka dni temu, w czasie sprawdzania stanowiska, naliczyłem dziewięć osobników w różnym wieku, ale głównie dorosłe (to znaczy z wykształconą wargą).

Jak na razie nikt nie pokusił się, aby stworzyć choćby krótkie naukowe doniesienie na ten temat (jestem otwarty na propozycje współpracy). Wydaje mi się, że śmiało można już dopisać Cornu aspersum do listy krajowej malakofauny. Gatunek w całej Europie zwiększa swój zasięg, co jest pokłosiem zmian klimatycznych, i można zakładać, że w najbliższych latach odnajdywane będą w Polsce kolejne populacje tego ślimaka. Warto się za nimi rozejrzeć, a czego szukać?

Ślimak szary Cornu aspersum jest lądowym ślimakiem płucodysznym z rodziny Helicidae. Kiedyś umieszczany był w rodzaju Helix, co podpowiadałoby jego podobieństwo do ślimaka winniczka. W rzeczywistości jest od winniczka nieco mniejszy, muszla jest nieco bardziej przypłaszczona w stosunku do muszli Helix pomatia, ostatnio skręt jest rozszerzony, a ujście zdaje się być lekko skośnie zakończone, to znaczy, że muszla położona ujściem do dołu nie kołysze się tak bardzo, jak muszla winniczka (cóż za precyzyjny opis, jestem pełen samopodziwu!). Wywinięta delikatnie warga jest koloru białego, dołek osiowy jest całkowicie zakryty. Muszla osiąga 25-40 mm szerokości i 25-35 mm wysokości, jest brązowa (w różnym nasyceniu brązów), bardzo często z ciemniejszymi pasami i jaśniejszym deseniem. Ciało jest brązowoszare, w ubarwieniu bardzo zmienne.

Pierwotną ojczyzną gatunku jest basen Morza Śródziemnego, zarówno w Europie, jak i północnej Afryce (Algieria). Jako synantrop łatwo ulega zawleczeniu i obecnie jest jednym z najszerzej rozmieszczonych na świecie gatunków lądowych ślimaków. W Europie najdalej na północ wysunięte stanowisko znajduje się na Wyspach Owczych (iNaturalist). W Polsce dotychczas zanotowany został na kilku stanowiskach, od Krakowa po Dębki (koło Władysławowa) i od Goleniowa po Warszawę. Na świecie do znalezienia w Południowej Afryce i na zachodzie obu Ameryk.

Uważany jest za groźnego szkodnika upraw, stąd jego obecność w Polsce wcale nie powinna cieszyć. Czy zyska u nas status gatunku inwazyjnego, tego nie wiem, można zakładać, że tak będzie. Jak z nim postępować? Tego też wiem, mogę zaproponować, żeby zrobić zdjęcie, umieścić obserwację w iNaturalist, a ślimaki, jeśli ich dużo - wyzbierać i ugotować, wszak to jeden z najsmaczniejszych ślimaków konsumowanych masowo przez człowieka. A jakby kto spotkał w Polsce, niechby dał znać. Warto obserwować nowe pojawienia się i monitorować tempo rozprzestrzeniania się gatunku...

Na zdjęciach osobniki z Łodzi z ulicy Warszawskiej.







piątek, 23 sierpnia 2024

Poradnik hodowcy ślimaka afrykańskiego

 Tak, to prawda, że od kilku lat mieszkam ze ślimakiem. Na temat naszych relacji nie będę się jednak rozpisywał, bo gdybym był użytkownikiem fejskóka musiałbym napisać "to skomplikowane". Pomieszkuje u mnie i naciąga mnie na ogórki. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jak się nazywa, choć używa różnych imion. Nigdy nie dowiedziałem się, z którym właściwie gatunkiem mam do czynienia. Wydaje mi się, że to Lissachatina fulica (Bowdich, 1822), jeśli ktoś będzie mi wmawiał, że Achatina achatina, też uwierzę. 

Robię przydługie wstępy. Chciałem napisać, że mam kilka powodów do radości. Trafiła w moje ręce nowa książka o ślimakach, do tego po polsku, napisana przez polską autorkę i poruszająca temat w Polsce dotąd nieopracowany. Czyż nie jest to wystarczający powód, żeby podzielić się radością? Pewnie, że jest! Angelika Antkiewicz własnym nakładem przygotowała poradnik Ślimak afrykański w moim domu. Początek ślimaczej przygody (Goleniów 2023). Według mojej wiedzy jest to pierwsze opracowanie tego typu  w Polsce. Może się zdarzyć, że takie już istniało, ale nie mam o tym wiedzy. O samym omawianym poradniku też dowiedziałem się zupełnie przypadkiem i przyznaję, że wcale nie było łatwo mi go zdobyć. Po prostu trzeba korzystać z medium, które staram się omijać szerokim łukiem, czyli ze wspomnianego wcześniej FB. To chyba jedyny (poza osobistym kontaktem, ale pani Angeliki Antkiewicz wcześniej nie znałem) sposób na dotarcie do tej książki, którą można zamówić pisząc na FB do autorki. 

Poradniki mają tę wspólną cechę, że są pisane przez kogoś, kto coś wie na jakiś temat do tych, którzy potrzebują się tego dowiedzieć.  Poradnik ma służyć radą temu, kto stawia pierwsze kroki lub próbuje poszerzyć swoją wiedzę. Zazwyczaj poradniki nie roztrząsają wiedzy teoretycznej, a koncentrują się na bardzo praktycznych wskazówkach, jak zrobić coś, żeby osiągnąć określony cel, a w tym przypadku celem jest domowa hodowla ślimaka afrykańskiego. I tutaj potrzeba już pierwszego dopowiedzenia. Przez ślimaka afrykańskiego należy rozumieć różne ślimaki, które zostały omówione w roboczych rozdziałach "Najpopularniejsze gatunki Lissachatin", "Najpopularniejsze gatunki Archachatin" oraz "Achatina achatina i inne". W tym ostatnim wymieniono i omówiono pokrótce gatunki, które absolutnie do afrykańskich nie należą, ale są hodowane w terrariach. 

Terraryści hodujący ślimaki posługują się własnym językiem, który wielokrotnie pobrzmiewa na kartkach opracowania. Mnie ten język czasem razi, ale nie będę o to kruszył kopii. Chodzi na przykład o odmienianie nazw łacińskich według polskiej deklinacji czy też mieszanie nazw łacińskich i angielskich. Nie jest to opracowanie naukowe, więc nie ma dużego problemu, choć nie ukrywam, że wolałbym poznać przedstawicieli rodziny Achatiniadae nieco bardziej precyzyjnie.

Autorka nie ograniczyła się tylko do przeglądu najpopularniejszych gatunków (odmian? ras?) określanych wspólnym mianem ślimaka afrykańskiego. W pracy omówione zostały też pewne aspekty biologii (rozmnażanie, retencja jaj), sporo miejsca poświęcono odżywianiu (tabelaryczne zestawienie zalecanych i niezalecanych produktów), wspomniano również o chorobach i domowych sposobach zaradzania im. Słowem: coś pożytecznego.

Angelika Antkiewicz zadbała również o estetykę książki, którą ubogacają liczne fotografie. Całość to 92 strony formatu a5 na kredowym papierze z miłą w dotyku miękką okładką. Lektury troszeczkę mniej niż się spodziewałem, więc niedosyt zostaje, merytorycznie można by też gdzieś podciągnąć w paru miejscach, ale zważywszy na cel - poradnik dla amatorów hodowli - książka broni się bardzo dobrze.

Nie znam skali rynku, trudno mi powiedzieć, ile osób w Polsce hoduje ślimaki w terrariach, nie mniej Angelice Antkiewicz należą się słowa uznania za podjęcie się pionierskiego tematu. I tylko życzyłbym sobie, żeby o książce było troszeczkę głośniej. 




wtorek, 13 sierpnia 2024

Prof. dr hab. Stefan W. Alexandrowicz (29.04.1930 - 08.08.2024)

Dotarła do mnie smutna wiadomość, że 8 sierpnia 2024 roku w Krakowie zmarł profesor doktor habilitowany Stefan Witold Alexandrowicz, geolog o nieprzecenionych zasługach dla malakologii w Polsce.

Chociaż spotkaliśmy się osobiście tylko raz, był dla mnie bardzo ważną osobą towarzyszącą mi od lat w moich malakologicznych poszukiwaniach. A spotkaliśmy się dziesięć lat temu w Łopusznej podczas XXX Krajowego Seminarium Malakologicznego. Wtedy udało mi się kilka minut z Profesorem Alexandrowiczem porozmawiać, ale była to bardziej towarzyska pogawędka niż czerpanie z kopalni jego doświadczeń. A tymi mógłby obdarować kilka osób i wszystkie one miałyby co robić. 

Jest paradoksem, że środowisko polskich malakologów zintegrowane zostało przez geologa. Może trzeba było właśnie kogoś, kto ślimaki widział na długiej osi czasu, żeby powiedzieć: nie marnujmy czasu, usiądźmy, porozmawiajmy o tym, co robimy, i zróbmy to lepiej. Zmarły Profesor Stefan Alexandrowicz był inicjatorem pierwszego zjazdu krajowych malakologów, które w 1985 roku po raz pierwszy zorganizowane zostało w Krościenku. Od tego miejsca kolejne Krajowe Seminaria Malakologiczne nazywane były "krościenkami", choć dziś już niewielu posługuje się tą nazwą. Z jego inicjatywy na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie powstało naukowe pismo Folia malacologica, którego też był pierwszym redaktorem. Należał również do inicjatorów i członków-założycieli Stowarzyszenia Malakologów Polskich, którego to Stowarzyszenia był Członkiem Honorowym.

Chociaż zawsze podkreślał, że jest geologiem, miał też niemałe zasługi dla malakologii jako nauki. Ponieważ zajmował się najmłodszymi warstwami geologicznymi (czwartorzędem) mógł obserwować zmiany, które zachodziły w środowisku naturalnym już w czasie, kiedy po Ziemi chodził człowiek. Mięczaki pozwalały mu na odtwarzanie warunków, jakie panowały w minionych tysiącleciach na ziemiach, na których dziś przez chwilę zostawiamy swoje ślady. Zdeponowane muszle mięczaków były naturalnym ogniwem między życiem a materią nieożywioną, były sylabami, z których składał opowieść o minionych czasach. I chociaż muszelki lądowych lub słodkowodnych ślimaków nie potrafią tak szumieć, jak muszle morskie, on przez żmudną pracę wsłuchiwania się w ich niemą opowieść, rozszerzał naszą wiedzę o zmianach, które dotykają nasz świat. Opracowana przez niego analiza malakologiczna była przez lata wykorzystywana w badaniach nie tylko malakologicznych, ale również paleoekologicznych, klimatycznych, hydrologicznych i innych. W 2011 roku nakładem Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie wydana została obszerna praca Analiza malakologiczna, którą wydał wraz ze swoim synem, Witoldem Alexandrowiczem, który jest kontynuatorem jego badań geologiczno-malakologicznych.

O innych (licznych) aktywnościach postaram się napisać w nieodległym czasie (niekoniecznie w sensie geologicznym).

Uroczystości pogrzebowe profesora Stefana Witolda Alexandrowicza odbędą się w poniedziałek, 19 sierpnia 2024 roku o godz. 12 w Domu Pożegnań na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

 

 (...)

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.

- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.

- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.

- Nie mam drzwi - mówi kamień

Wisława Szymborska, Rozmowa z kamieniem

Fotografia z XXX Krajowego Seminarium Malakologicznego, Łopuszna, 2014 r.