wtorek, 11 listopada 2014

Kręte drogi do Niepodległej

Czytam właśnie Władysława Polińskiego (1885 - 1930) Materyały do fauny malakozoologicznej Królestwa Polskiego, Litwy i Polesia, pracy wydanej niemal przed stu laty, w 1917 roku, w czasie trwającej wówczas I wojny światowej. I właśnie o tym kilka słów porwanej refleksji, na marginesie, ale troszkę obok lektury.
Rozpoczyna Poliński tymi słowy: W ostatnich kilku latach uzyskałem możność opracowania obfitego materyału malakozoologicznego, pochodzącego z kilkudziesięciu miejscowości Królestwa Polskiego, Litwy i Polesia. Miejscowości te położone są przeważnie w okolicach wcale lub prawie wcale pod względem malakozoologicznym nie badanych. Sądzę tedy, że podanie przeglądu gatunków, zebranych w owych okolicach, zapełni częściowo lukę dotkliwą, zawartą w naszej dotychczasowej znajomości omawianego tu działu fauny krajowej, i uwydatni charakterystyczne cechy tego ostatniego. (s.1)
Przywołany akapit opatrzony jest przypisem po słowach W ostatnich kilku latach w następującym brzmieniu: Rękopis pracy niniejszej przygotowany był do druku w lipcu 1914 r. Wskutek wypadków wojennych, w których wziąłem udział w szeregach Legionów Polskich, druk uległ odroczeniu. Uzupełnienia i poprawki, jakie obecnie do rękopisu wprowadziłem, ograniczają się do zaznaczenia paru dorywczych spostrzeżeń faunistycznych, dokonanych przezemnie w polu w czasie marszów i postojów, oraz do uwzględnienia zbiorku mięczaków warszawskich, zebranych w r. 1916 przez kol. J. Domaniewskiego.


Był więc Władysław Poliński legionistą, uczestnikiem działań wojennych na frontach Państw Centralnych, porządkującym wiedzę o mięczakach na terenach państwa Ententy, do których formalnie, do 1917 roku należała Rosja jako zaborca ziem Królestwa Polskiego i Litwy. Co ciekawe, nie przywołuje w tej pracy ni razu swojego późniejszego dyrektora, a z czasem poprzednika na stanowisku dyrektora Muzeum Przyrodniczego w Warszawie (obecnie Muzeum i Instytut Zoologii PAN przy Wilczej 64), Antoniego Józefa Wagnera (1860-1928), który pełnił w tym czasie funkcje komendanta szpitali wojskowych armii Austro-Węgierskiej. I jeden, i drugi, w czasie wojennej zawieruchy prowadził badania malakologiczne, a po zakończeniu działań wojennych przyszło im pracować w tym samym miejscu. Poliński wspominał (w opublikowanym na łamach Annales Zoologici wspomnieniu pośmiertnym), że w czasie wojny prowadził z Wagnerem korespondencję, z której wynikało, że po wojnie Wagner chciałby osiedlić się w Polsce.
A przecież mogło być tak, że dojrzały Poliński wcielony zostaje do Carskiej Armii i wysłany na front walczy gdzieś na południu Europy lub gdzieś nad Nidą potyka się z żołnierzami C.K Armii, gdzie służy Wagner.
Całe szczęście, że ich losy nie przeplotły się na frontach I wojny światowej, a polu malakologicznych badań. Całe szczęście, że obu dane było wojnę przeżyć (i późniejszą z bolszewikami również) i w odrodzonej Polsce tworzyć silny ośrodek muzealno-badawczy. Różnymi drogami szli do Niepodległej, ale kiedy do niej dotarli, razem budowali ją od podstaw w obszarze, na którym znali się wyśmienicie.
Tak ich wspominam przy okazji rocznicy odzyskania niepodległości, przy okazji zakończenia wojny, w czasie której synowie jednego narodu walczyli przeciw sobie na wszystkich frontach...

Antoni J. Wagner (1860-1928)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz