Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akwarystyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akwarystyka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 listopada 2020

Rozdętka zaostrzona Physa acuta Draparnaud, 1805

Miałem ostatnio do czynienia z gatunkiem ślimaka słodkowodnego, który jest w naszych warunkach osiedleńcem ostatniego stulecia. Pochodzi prawdopodobnie z południowych części Europy, ale zasłaniam się podobieństwem prawdy, ponieważ dość wcześnie gatunek ten opisany został z Ameryki Północnej i potem bili się taksonomowie, czyje było mojsze. A tymczasem gatunek, nie zważając na taksonomiczne spory, rozszerzał swój zasięg na tyle skutecznie, że w niektórych miejscach zdominował zamieszkiwane środowiska. Jeśli ktoś miał lub ma akwarium prawdopodobnie nie uniknie spotkania z nim przy okazji na przykład zakupu roślin do akwarium.

Rozdętka zaostrzona Physa acuta Draparnaud, 1805 jest słodkowodnym ślimakiem płucodysznym z rzędu nasadoocznych (Basommatophora) z rodziny Physidae reprezentowanej w Polsce przez trzy gatunki, w tym dwa rodzime: rozdętka pospolita Physa fontinalis (L.) i zawijka pospolita Aplexa hypnorum (L.). Przyjmuje się, że zwiększanie zasięgu omawianego gatunku związane jest z akwarystyką, ponieważ pierwsze notowania na ogół związane były ze zbiornikami o zaburzonym reżimie termicznym, najczęściej o podgrzewanej wodzie zrzutami z elektrociepłowni lub zakładów przemysłowych albo w stawach ogrodów botanicznych. Sprowadzanie wodnych roślin, czy to na potrzeby ogrodów, czy też akwarystyki, prowadzi do zawleczeń słodkowodnych gatunków, i taką drogą prawdopodobnie podróżowała nasza rozdętka. Jest to ślimak średniej wielkości, którego musza osiąga rozmiary ok. 8-16 mm wysokości i 6-10 mm szerokości. Wierzchołek muszli jest wyraźnie zaznacza się w obrysie muszli, skrętka stanowi mniej więcej jedną trzecią wysokości muszli (u naszej Physa fontinalis skrętka jest stępiona i składa się z mniejszej ilości skrętów, zresztą kiedyś o niej napiszę osobny tekścik). Co bardzo ważne, a co dotąd przemilczałem nieopatrznie: ślimaki tej rodziny mają muszle lewoskrętne (pozwala to bardzo szybko odróżnić formy młodociane od młodocianych błotniarkowatych). Ujście muszli rozdętki zaostrzonej zaopatrzone jest w białawe zgrubienie (wargę), krawędź jest zaostrzona. Muszla jest żółtawa, brązowawa lub czerwonawobrunatna, połyskująca (ale mniej niż Ph. fontinalis), delikatnie prążkowana, jak na ślimaka słodkowodnego stosunkowo grubościenna. Próbując wydobyć żywego ślimaka pęsetą trzeba się uzbroić w cierpliwość - opanowanie łapania ślimaków wodnych pęsetą nie jest najłatwiejsze (obłe i gładkie muszle wyskakują jak pestki z palców;), a do tego Physidae to najszybsze z naszych ślimaków (!) i gorąco polecam obserwację poruszania się tych ślimaków na przykład w akwariach. Moje obserwacje nie są co prawda nazbyt obfite, ale kilkoma chciałbym się podzielić. 

Rozdętka zaostrzona jest ślimakiem szybkim. Wystarczy spojrzeć na budowę jej nogi: wąska, klinowata, ostro zakończona. Porusza się bardzo sprawnie po przedmiotach zanurzonych w wodzie i po roślinach. Często wychodzi ponad lustro wody, potrafi również pełzać po jej powierzchni. Nie zaobserwowałem ruchów strząsających, które widziałem u pozostałych rozdętkowatych, ale pewnie i ona to potrafi. 

Jest to gatunek niezwykle żywotny i plenny. W ciągu trzech tygodni zdominowały niewielkie akwarium (30l), do którego trafiły albo jako oseski, albo jako kokony jajowe na roślinie akwaryjnej. W każdym razie musiały być na tyle małe, że przez pierwsze trzy tygodnie były niewidoczne. W ciągu następnych trzech tygodni zaczęły pojawiać się kokony jajowe, łącznie zebrałem ich dwadzieścia cztery złogi. Dorosłych osobników zebrałem podobną ilość. Najbardziej rozwinięty kokon jajowy umieściłem w 70% alkoholu i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu po tygodniu zaobserwowałem pod binokularem, że embriony w tym zakonserwowanym kokonie są żywe. Podobnego nie zaobserwowałem przy młodszych kokonach, dlatego obserwację powinienem powtórzyć, ale wydaje mi się ona całkiem ciekawa. Tłumaczy ona podawane w literaturze dane o odporności gatunku na zanieczyszczenia chemiczne wody. Poza tym można wyczytać, że Ph. acuta toleruje temperaturę nawet 40C, która jest przecież letalną dla większości malakofauny słodkowodnej. Wynika z tego bardzo praktyczna przesłanka dla akwarystów: przegrzanie wody nie doprowadzi do wytępienia niechcianych ślimaków z tego gatunku. Jeśli chodzi o jego zwalczanie to oczywiście najlepiej wyłapywać na bieżąco żywe osobniki i kokony i poprosić do pomocy jakiegoś drapieżnego ślimaka, np. Anentome helena, który powinien się w kilka tygodni rozprawić z niechcianym gościem. Przy tej okazji przypomnienie: nigdy nie wolno organizmów z akwarium wypuszczać do naturalnych środowisk. Dotyczy to również takiego rozwiązania, jak spływ kanalizacją. Dla wielu gatunków niedogodność związana z pływaniem w kolektorach kanalizacyjnych nie jest dostateczną przeszkodą w dotarciu do nowych środowisk, a straty mogą być ogromne. Wyzbierane ślimaki z akwarium powinny być uśmiercone i jest to bardziej humanitarne rozwiązanie niż wypuszczanie do stawiku lub rzeczki...

Chociaż pierwsze moje spotkania z tym gatunkiem związane były z akwarystyką, znam go i ze środowisk naturalnych, wcale nie zaburzonych termicznie. Spotkać go można na przykład w rzece Ner na tzw. Stawach Stefańskiego w Łodzi czy w Parku na Zdrowiu w tejże. Znam ją też z Tyńca koło Krakowa i bodajże z Rybnika (tego nie jestem pewien, ale odszczekam jeśli się myliłem).

Jeśli ktoś dysponuje ciekawymi obserwacjami na temat biologii tego gatunku, to serdecznie zapraszam do dzielenia się nimi. Myślę, że może to być bardzo ciekawy gatunek do biologii eksperymentalnej, oczyma wyobraźni widzę te dziesiątki magisterek napisanych na podstawie prowadzonych w laboratoriach obserwacjach...





poniedziałek, 29 grudnia 2014

Mięczaki w akwarystyce morskiej

Jakiś czas temu przybliżałem Drogiemu Czytelnikowi jeden z numerów Zeszytów Akwarystycznych poświęconych ślimakom słodkowodnym. Wspominałem wówczas, że wcześniej wydany został numer tematycznie poświęcony mięczakom w akwarium. Ponieważ dziwnym zbiegiem okoliczności dopiero teraz udało mi się ten numer zdobyć, na bieżąco dzielę się wrażeniami z lektury.
Nie byłbym sobą, gdym lekko nie przynudził opowiadając o perypetiach związanych z nabyciem tego wydawnictwa. Dwa lata temu miałem w łapach swoich egzemplarz pisma, które swój numer w całości poświęciło mięczakom. Nawet nie kartkowałem czy czytałem na miejscu (a mam taką smutną przypadłość, niestety, że czasem większą część książki czytam jeszcze w księgarni), wziąłem po prostu i poszedłem do kasy. Podłe zrządzenie losu chciało jednak, że gotówką nie dysponowałem, a awaria systemu nie pozwalała na płatność kartą. Taaa. Następnego dnia uzbrojony w gotówkę pisma już nie znalazłem, a w innych punktach go nie mieli. I tak poczekałem sobie dwa lata, aż w końcu sprowadziłem ten numer.
Jak zauważyli sami redaktorzy omawianej publikacji: "Ponieważ akwarystyka morska rozwija się bardzo szybko, w tej chwili brak aktualnej pozycji książkowej dla początkujących, wydaje się być bardzo widoczny. Znacznie bardziej dotkliwy jest jednak brak porządnego atlasu morskich zwierząt akwariowych". Trudno nie zgodzić się z przedstawioną opinią, zwłaszcza że marzeniem moim jest posiadanie takiego atlasu, że nie wspomnę o popularnym atlasie krajowych mięczaków... Zamysłem Redaktorów jest przygotowywanie mini-atlasów prezentujących poszczególne typy zwierząt pielęgnowanych w akwariach. Zamysł ciekawy, potrzebny i chyba trafiony: zwięzłe informacje dla zaczynających przygodę z nowymi zwierzętami w akwarium charakteryzują się ogólnością, ale również fachowością, a przecież to fachowych informacji poszukuje się na początku nowych doświadczeń z czymś nowym.
Nie jestem w stanie oszacować liczby akwarystów, którzy mięczaki wzięli sobie za hodowlane wyzwanie. Znam takich, którzy zwierzęta te chętnie trzymają w akwariach, ale jako dodatek, element bioróżnorodności stworzonego sztucznie środowiska. Nie znam nikogo, kto powiedziałby o sobie, że jest specjalistą od mięczaków w akwariach. Chętnie poznałbym... Jeszcze chętniej nawiązałbym z takim współpracę... Wracając jednak do omawianego zeszytu... 36 numer Zeszytów Akwarystycznych wydany został w grudniu 2012 roku, dość dawno już zatem jak na standardy czasopism. Autorzy przedstawili w nim kilka gatunków mięczaków z trzech gromad: ślimaków, małży (małżów) i głowonogów. Ponieważ jest to zeszyt "morski", prezentowane gatunki reprezentują to właśnie środowisko. Omówiono łącznie 8 gatunków ślimaków (w tym jeden pasożytniczy i jeden zdecydowanie niepolecany ze względu na jadowitość - Conus), 5 gatunków małży oraz 4 gatunki głowonogów. Określenie "gatunki" jest z mojej strony bardzo nieprecyzyjne, bo w wielu przypadkach chodzi albo o rodzaj, albo nawet o przedstawicieli jakiejś rodziny. Autorom nie chodziło o dociekania systematyczne czy taksonomiczne, skoncentrowali się na wymaganiach, jakim sprostać musi amator chowu tych zwierząt, które nie należą do najłatwiejszych w utrzymaniu. Tam, gdzie w grę wchodzi obcowanie z niebezpiecznym zwierzęciem, wiele miejsca poświęcają zagrożeniom zniechęcając do hodowli lub zalecając szczególną ostrożność w przypadkowych kontaktach, jak np. z Hapalochleana lunulata, niebezpieczną ośmiornicą możliwą do zawleczenia wraz z transportem rafy dla akwarystów.
W czasie lektury pobrzmiewa od czasu do czasu brak naukowej kindersztuby (np. określenie, że ślimaki nie mają nogi;), nie jest to jednak rażące, a przyznać trzeba, że autorzy zadbali, aby poszczególne gromady zostały choćby pobieżnie, ale jednak omówione. W całości dominuje nuta poradnictwa, co pokrywa się z charakterem pisma. Poza poradami (właściwiej: ogólnymi informacjami), sporo tu zachęty do spróbowania swoich sił w pielęgnowaniu mięczaków w akwarium morskim. Dopóki nie powstanie nowe, obszerne opracowanie zagadnienia, pozostaje to jedną z najcenniejszych publikacji na temat mięczaków w morskiej akwarystyce. Dwa lata minęły i chyba rękawica nie została podniesiona...

środa, 25 czerwca 2014

Zeszyty Akwarystyczne nr 51

Od zawsze marzyłem o wielkim akwarium, którego głównymi mieszkańcami będą mięczaki. Marne są moje doświadczenia z akwariami, żadne z nich nie zrealizowało mojego marzenia, pozostawiając niedosyt odkładany na kiedyś. Prawdą jest, że w ostatnich czasach nastąpił znaczny rozwój akwarystyki, zwłaszcza w kwestii oferty dla hodowców, którzy mogą się cieszyć sprowadzaniem nowych, egzotycznych zwierząt. Prawdą jest, że wśród akwarystycznych nowinek mięczaki traktowane są wciąż po macoszemu, a oferta handlowa sklepów zoologicznych rzadko obejmuje więcej niż kilka gatunków ślimaków i jeszcze mniej małży.
Nie zauważyłem światełka w tunelu, nie mniej z wielką radością przyjąłem kolejny numer Zeszytów Akwarystycznych poświęcony mięczakom, a właściwie ślimakom słodkowodnym. Rozróżnienie to o tyle jest istotne, że już kilkanaście miesięcy temu opublikowany został zeszyt poświęcony mięczakom, ten zaś, oznaczony numerem 51, dedykowany jest wyłącznie ślimakom. Poza krótkim ogólnym wstępem omawiającym gromadę brzuchonogów, swoją reprezentację zaznaczyło 17 gatunków, w tym pięć krajowych. Trudno mi ukrywać, że to trochę mało, jednak docenić należy i tę liczbę: ze znanych mi publikacji poświęconych mięczakom w akwarystyce, ta zdaje się być najbogatsza...
Nie znam autorki opracowania. Zajęła się tym Hania Stepnowska, znana zapewne stałym czytelnikom polskojęzycznych magazynów akwarystycznych. Informacje ogólne oparte zostały na - tu mało precyzyjnie podano źródło - na pracy Andrzeja Piechockiego w redagowanym przez Bogdanowicza, Chudzicką, Pilipiuk i Skibińską III tomie Fauna Polski - charakterystyka i wykaz gatunków (Warszawa, 2008). W przypadku omawianych gatunków nie podano już źródła pochodzenia informacji, przez co ma się chyba rozumieć, że chodzi o wiedzę potoczną, dostępną z rozmów z hobbystami lub własnych informacji. Warto byłoby o tym wspomnieć pisząc takie opracowanie. Jeszcze kwestia języka: czasem razi słownictwem niestosowanym wśród amatorów malakologii, np. określenie "muszla o pokroju śrubowatym" - takie to trochę obco brzmiące, choć być może wśród akwarystów powszechne. Nie wiem... W samej warstwie tekstowej tu i ówdzie widoczne drobne niedociągnięcia, co może wskazywać na szybkie tempo powstawania zeszytu.
Nie chciałbym, aby moje słowa zabrzmiały zbyt krytycznie. Publikację nabyłem od razu, jak tylko trafiła na półki, a sprawdzałem codziennie przez kilkanaście dni. I bardzo się cieszę, że jest. Bo wydaje się, że była i jest potrzebna. Mnie jest szkoda, że trochę tego mało.
Gatunkom naturalnie występującym w Polsce poświęcono kilka stron, dzieląc je między Lymanea stagnalis, Physa fontinalis, Planorbarius corneus, Radix auricularia i Viviparus viviparus. Niepotrzebnie wkradł się bałagan: ułożenie alfabetyczne nie ma nic wspólnego z układem systematycznym, a alfabetyczny porządek nie występuje przy omawianiu ślimaków egzotycznych. Również dobór krajowych gatunków nie do końca mnie zadowala. Żyworodka (lub żyworódka, jak stosuje również autorka opracowania) rzeczna występuje w akwariach rzadziej niż jej siostrzana żyworodka jeziorowa. Podobnie z Physa: rodzimym gatunkiem jest fontinalis, ale wśród prowadzących akwaria znana jest przede wszystkim  zadomowiona u nas od stulecia, ale obca Physella acuta, o której nawet nie wspomniano. To samo też można odnieść do Planorbidae: choćby z racji na plagę zatoczkowatych zawlekanych do akwariów z roślinami, warto byłoby wspomnieć o innych zatoczkach, w tym Planorbella duryi, którą częściej oglądają akwaryści.
Ślimaki egzotyczne reprezentowane są w opracowaniu przez następujące gatunki: Maleanoides tuberculata, Pomacea difffusa, Clithon corona, Clithon diadema, Neritina violacea, N. natalensis, N. variegata, Vittina semiconica, Thiara cancellata, Brotia pagodula, Anentome helena, Tylomelania patriarchalis. Każdemu z gatunków poświęcono krótszy lub dłuższy opis wymagań środiwskowych i prognozę hodowlaną (np. nt potencjalnej uciążliwości w akwarium). Każdy z gatunków otrzymał również fotografię ułatwiającą rozpoznanie ślimaka.
Sporą zaletą opracowania, bardzo praktyczną z punktu widzenia akwarysty - jest podanie minimalnej objętości zbiornika, granicznych wartości temperatur, temperatur optymalnych oraz zakresu pH. Powinno to pomóc wszystkim, którzy albo na ślimaki w akwarium patrzą bokiem, albo którzy planują urozmaicić hodowlę o nowe stworzenia.
Znam akwarystów, którzy specjalizują się w określonych gatunkach egzotycznych i wiedzą o nich prawie wszystko. Ich pozostawiam na boku. Wszystkim pozostałym polecam omawiane opracowanie. Doświadczeni porównają swoją wiedzę, początkujący zdobędą cenne informacje na start. A wszystko to po polsku, dostępne jeszcze na pólkach empiku. Może więc warto szybko sprawdzić, czy jeszcze jest. Nakład 3000 egzemplarzy może przecież rozpłynąć się wśród akwarystów szybciej, niż helenki wyjedzą rozdętki w dziesięciolitrowym zbiorniku...

Zeszyty Akwarystyczne słodkowodne, 2014 nr 5(51), www.petpubications.pl