Przyjąć można, że w Polsce żyje dwadzieścia gatunków zaliczanych do rodziny Planorbidae. Oczywiście w systematyce mięczaków panuje obecnie takie zamieszanie, że nie ma co iść na noże w obronie tej liczby, ale tak się mniej wiecej przyjmuje. Rzecz w dwóch gatunkach, które za nic zatoczków nie przypominają, ale są obecnie zaliczane do tej rodziny (chodzi o Ancylus fluviatilis i Ferrissia fragilis). Generalnie - wyłączając wspomniane dwa wyjątki - muszle zatoczków są łatwe do odróżnienia od innych rodzin, a nawet poszczególne rodzaje dają się od siebie odróżnić bez szczególnego kłopotu. Z tych wszystkich natomiast jest jeden gatunek zatoczka, z którym jako amator nigdy nie miałem najmniejszego problemu z identyfikacją. A pierwszy raz spotkaliśmy się jakieś ćwierćwiecze temu...
Ujednolicając etykiety w swoich zbiorach doszedłem do próbek z gatunkiem, który chciałbym dziś nieco przybliżyć. Zatoczek skręcony Bathyomphalus contortus (Linnaeus, 1758) jest tym gatunkiem z rodziny Planorbidae, z którym zawsze lubiłem się spotykać, bo i urodą różni się od pozostałych zatoczkowatych, i nie sprawia kłopotów w identyfikowaniu.
Spotykamy się najczęściej przy brzegach jezior, stawów lub stagnujących rzek, najczęściej w trzcinowiskach lub zarzęsionych kożuchach. Łazi sobie, jak to płucodyszne ślimaki wodne mają w zwyczaju - nogą do góry sunąc po spodniej stronie lustra wody. Często też widuję go na martwych tkankach roślin (w moich obserwacjach bardzo często na rozkładających się liściach pałki wodnej). Jeśli nastawiam się na znalezienie właśnie tego gatunku, szukam spokojnych zatoczek, gdzie na płyciznach zalega kilkucentymetrowa warstwa rozkładających się roślin, zwłaszcza takich sporych fragmentów.
Nie jest to przedstawiciel olbrzymów wśród naszej malakofauny. Raczej średniak i to w tych dolnych rejestrach. Średnica muszli nie przekracza 6 mm przy wysokości 1,5-2 mm (wg Piechocki, Wydrowska-Wawrzyniak, 2016). To, co najbardziej ułatwia oznaczanie tego gatunku, to "grubość" muszli, spawająca wrażenie jakbyśmy trzymali w palcach małą pastylkę. Przy niewielkich rozmiarach muszla składa się z wielu skrętów co sprawia, że trudno ją pomylić z muszlą innego gatunku. Pomocne jest również charakterystyczne zagłębienie środka muszli, wyglądające jak nakłucie igłą oraz półksiężycowate ujście muszli.
O tej porze roku ślimaki przystępują do rozrodu. Spotkać można kopulujące osobniki tworzące nawet tzw. łańcuchy kopulacyjne złożone z kilku zwierząt, które przyjmują rolę samicy lub samca. Oglądając żywe ślimaki warto też zwrócić uwagę na ich czułki, podobnie jak u innych zatoczkowatych długie i nitkowate, u tego gatunku lekko różowawe.
Mija połowa kwietnia, a ja tego roku jeszcze nie stanąłem nad brzegiem wody... Będzie to trzeba rychło nadrobić. Mam jedno upatrzone miejsce i wydaje się, że łatwo spotkam tam zatoczka skręconego. Lubię patrzeć, jak się porusza, jak przenosi muszlę, jak reaguje na dotyk. Mam też nadzieję, że poza nim spotkam jeszcze i inne ślimaki, bo choć tyle lat brodzę po różnych bajorach, wciąż jest kilka gatunków, których na oczy nie widziałem. A może wypatrzę larwy chruścika Limnephilus flavicornis, które z dzieciństwa jeszcze pamiętam obklejone domkiem z muszelek mniejszych zatoczkowatych... Dam znać, jak coś ciekawego wypatrzę.
środa, 17 kwietnia 2019
niedziela, 31 marca 2019
Poczwarówka malutka - Truncatellina cylindrica (Férussac, 1807)
Chciałbym, aby ten rok (2019) był w moim wydaniu rokiem częstszych wypadów w teren i chciałbym jeszcze, aby głównym kierunkiem poszukiwań były najpospolitsze nasze maluchy. Długa jest lista gatunków, których dotąd nie udało mi się spotkać, ale wcale nie krótka jest lista gatunków, które gdzieś kiedyś udało mi się spotkać lub nawet zebrać. Są gatunki pospolite, które jednak spotykam zdecydowanie rzadziej od innych pospolitych, a niewielkich rozmiarów gatunków. Jednym z takich właśnie jest poczwarówka malutka Truncatellina cylindrica (Férussac, 1807). Znam ten gatunek aż z dwóch (słownie: dwóch!) stanowisk, łącznie z trzech okazów, które zasilają moje zbiory... Nie wiem, czemu tak się dzieje, bo mniejsze gatunki, jak na przykład krążałek malutki Punctum pymaeum czy stożeczek drobny Euconulus fulvus spotykam dużo częściej i liczniej...
Poczwarówka malutka jest gatunkiem ślimaka trzonkoocznego z rodziny Vertiginidae, jednym z trzech przedstawicieli rodzaju Truncatellina występujących w Polsce. Spośród nich jest też najpospolitszym. Jest to - i można by nazwie wierzyć - malutki przedstawiciel naszej malakofauny, bowiem wysokość muszli nie przekracza 1,9 mm, a szerokość maksymalnie osiąga 1,3mm. Gołym okiem trudno odróżniać ją od innych poczwarówek, ale kilkukrotne powiększenie pozwala dojrzeć charakterystyczne delikatne żeberkowanie, bardzo regularne, którego nie widać tylko na zaokrąglonym szczycie. Ujście muszli pozbawione ząbków i listewek, a warga bardzo słabo wywinięta, ostra i delikatna. Dołek osiowy otwarty. Muszla wydaje się być matowa, żółtawa, blado-złotawa.
Gatunek występuje na terenach zasobnych w wapń, w miejscach suchych, najczęściej w w trawie, w ściółce, pod kamieniami, rumoszem skalnym, na półkach skalnych, w szczelinach murów, na nasypach kolejowych czy hałdach (w Wolicy w Rejonie Świętokrzyskim na hałdzie węglanowej gatunek ten występował masowo: Barga-Więcławska 1997).
Zdaniem Wiktora (2004) jest to gatunek pospolicie występujący w Polsce, jednak nieobecny na jej północy. W górach osiąga wysokość do 1300 m.np.m.
Chciałbym w tym roku przypatrzeć się, czy potrafię ją wynaleźć na nowych stanowiskach. Powinien ją spotykać częściej. Dzielę się odnalezioną próbką (2/3 całości mojego depozytu), którą znalazłem w czasie porządkowania zbiorów. Okazy pochodzą sulejowskiego wapiennika, zebrane w czerwcu 2016 roku.
Chciałbym na koniec tego roku móc się podzielić nowymi znajomościami z maluchami, mam nadzieję, że coś się z tego uda...
Poczwarówka malutka jest gatunkiem ślimaka trzonkoocznego z rodziny Vertiginidae, jednym z trzech przedstawicieli rodzaju Truncatellina występujących w Polsce. Spośród nich jest też najpospolitszym. Jest to - i można by nazwie wierzyć - malutki przedstawiciel naszej malakofauny, bowiem wysokość muszli nie przekracza 1,9 mm, a szerokość maksymalnie osiąga 1,3mm. Gołym okiem trudno odróżniać ją od innych poczwarówek, ale kilkukrotne powiększenie pozwala dojrzeć charakterystyczne delikatne żeberkowanie, bardzo regularne, którego nie widać tylko na zaokrąglonym szczycie. Ujście muszli pozbawione ząbków i listewek, a warga bardzo słabo wywinięta, ostra i delikatna. Dołek osiowy otwarty. Muszla wydaje się być matowa, żółtawa, blado-złotawa.
Gatunek występuje na terenach zasobnych w wapń, w miejscach suchych, najczęściej w w trawie, w ściółce, pod kamieniami, rumoszem skalnym, na półkach skalnych, w szczelinach murów, na nasypach kolejowych czy hałdach (w Wolicy w Rejonie Świętokrzyskim na hałdzie węglanowej gatunek ten występował masowo: Barga-Więcławska 1997).
Zdaniem Wiktora (2004) jest to gatunek pospolicie występujący w Polsce, jednak nieobecny na jej północy. W górach osiąga wysokość do 1300 m.np.m.
Chciałbym w tym roku przypatrzeć się, czy potrafię ją wynaleźć na nowych stanowiskach. Powinien ją spotykać częściej. Dzielę się odnalezioną próbką (2/3 całości mojego depozytu), którą znalazłem w czasie porządkowania zbiorów. Okazy pochodzą sulejowskiego wapiennika, zebrane w czerwcu 2016 roku.
Chciałbym na koniec tego roku móc się podzielić nowymi znajomościami z maluchami, mam nadzieję, że coś się z tego uda...
poniedziałek, 25 marca 2019
Wiosenne marzenia
Dawno się nie produkowałem. Opuściłem się, przepraszam. Nie to, że nie było o czym pisać, ale jakoś ciężko było... Czasem tak jest.
Dziś z letargu wybudziła mnie przesyłka z zamówioną książką (właściwiej jedna z dwóch przesyłek, o drugiej przy innej okazji). Ponieważ zupełnie przeoczyłem jej premierę, muszę zrobić coś, żeby się jakoś zrehabilitować. Książka, którą trzymam w ręku zasługuje na to, żeby być zauważoną i tytułem wstępu muszę dodać: zasługuje też, żeby być docenioną.
W 2017 roku Wydawnictwo Widnokrąg z Piaseczna wprowadziło na polski rynek tłumaczenie książeczki dla młodszych dzieci pod tytułem Remik marzyciel. Tłumacz pracy nie miał za dużo, bo publikacja skoncentrowana nie jest na słowie, a na obrazie. Anne Crausaz napisała i zilustrowała książkę, której największym atutem są właśnie ilustracje. Ale nie oznacza to, że tekst jest nieważny. nie ma tu prostych wierszyków, tak charakterystycznych dla książeczek dla dzieci. Poznajemy wiosenne dwa ślimaki (mamę i tatę, Lucynkę i Wirgiliusza), ich miłość i rodzinne plany. W jakiś sposób nienachalnie wchodzimy w biologię ślimaków, poznajemy najstarsze ich dziecko - tytułowego Remka. I tutaj wchodzimy w świat jego przeżyć, a dokładniej jego marzeń. I o tym właśnie jest ta książeczka: o dziecięcych marzeniach w dochodzeniu do odkrycia i akceptacji siebie.
To jest mądra książeczka, całkowicie wolna od moralizatorstwa czy dydaktyzmu. Z dzieckiem przechodzi się przez szereg świetnie skomponowanych ilustracji, bardzo prostych i bardzo wysmakowanych, zaskakujących i głębokich. Słowa grają drugorzędną rolę. Obrazy nie zamykają w ilustracjach. Wręcz przeciwnie: otwierają wyobraźnię, prowokują do własnych poszukiwań połączeń, do koncentracji na szczególe lub na kompozycji.
Opierając się na własnym doświadczeniu rzekłbym, że to książka dla dwu-trzy letnich dzieci. Zdecydowanie taka, którą dziecko ogląda razem z rodzicem, który może od siebie dołożyć nowe interpretacje.
To, co najbardziej mi się w tej książce podoba, to poza urzekającymi ilustracjami, wolność od nachalności. Kilka lat temu recenzowałem książkę Kim jest ślimak Sam?, która obecnie znów trafiła w centrum genderowych sporów. Na tamtej publikacji nie zostawiłem zbyt dużo suchych nitek z jednego głównie powodu: przemyconej opresyjności. Książka Anne Crausaz Remek marzyciel jest książką o akceptacji siebie bez wchodzenia w obszar tożsamości płci (choć tutaj zostanie mi zarzucone, że na końcu Remek wybiera Martynkę, a zatem na siłę można wytaczać działa przeciwko stereotypom...). Akceptacja siebie i kochanie swojego życia jest zadaniem, które rodzic może realizować z dzieckiem na różne sposoby, a omawiana książeczka jest świetnym narzędziem do tego. Gdyby jednak chcieć ją oderwać całkowicie od tych walorów, i tak się obroni swoją urodą, pomysłowością, estetyką i kreatywnością w prostocie. Polecam zdecydowanie.
Dziś obchodzony jest Dzień Świętości Życia. Przez przypadek złożyło się, że akurat dziś przyszło mi zachwycać się tą książeczką. I myślę sobie, że akceptacja jest właśnie tym kierunkiem, który powinien przyświecać wszystkim szanującym życie.
Dziś z letargu wybudziła mnie przesyłka z zamówioną książką (właściwiej jedna z dwóch przesyłek, o drugiej przy innej okazji). Ponieważ zupełnie przeoczyłem jej premierę, muszę zrobić coś, żeby się jakoś zrehabilitować. Książka, którą trzymam w ręku zasługuje na to, żeby być zauważoną i tytułem wstępu muszę dodać: zasługuje też, żeby być docenioną.
W 2017 roku Wydawnictwo Widnokrąg z Piaseczna wprowadziło na polski rynek tłumaczenie książeczki dla młodszych dzieci pod tytułem Remik marzyciel. Tłumacz pracy nie miał za dużo, bo publikacja skoncentrowana nie jest na słowie, a na obrazie. Anne Crausaz napisała i zilustrowała książkę, której największym atutem są właśnie ilustracje. Ale nie oznacza to, że tekst jest nieważny. nie ma tu prostych wierszyków, tak charakterystycznych dla książeczek dla dzieci. Poznajemy wiosenne dwa ślimaki (mamę i tatę, Lucynkę i Wirgiliusza), ich miłość i rodzinne plany. W jakiś sposób nienachalnie wchodzimy w biologię ślimaków, poznajemy najstarsze ich dziecko - tytułowego Remka. I tutaj wchodzimy w świat jego przeżyć, a dokładniej jego marzeń. I o tym właśnie jest ta książeczka: o dziecięcych marzeniach w dochodzeniu do odkrycia i akceptacji siebie.
To jest mądra książeczka, całkowicie wolna od moralizatorstwa czy dydaktyzmu. Z dzieckiem przechodzi się przez szereg świetnie skomponowanych ilustracji, bardzo prostych i bardzo wysmakowanych, zaskakujących i głębokich. Słowa grają drugorzędną rolę. Obrazy nie zamykają w ilustracjach. Wręcz przeciwnie: otwierają wyobraźnię, prowokują do własnych poszukiwań połączeń, do koncentracji na szczególe lub na kompozycji.
Opierając się na własnym doświadczeniu rzekłbym, że to książka dla dwu-trzy letnich dzieci. Zdecydowanie taka, którą dziecko ogląda razem z rodzicem, który może od siebie dołożyć nowe interpretacje.
To, co najbardziej mi się w tej książce podoba, to poza urzekającymi ilustracjami, wolność od nachalności. Kilka lat temu recenzowałem książkę Kim jest ślimak Sam?, która obecnie znów trafiła w centrum genderowych sporów. Na tamtej publikacji nie zostawiłem zbyt dużo suchych nitek z jednego głównie powodu: przemyconej opresyjności. Książka Anne Crausaz Remek marzyciel jest książką o akceptacji siebie bez wchodzenia w obszar tożsamości płci (choć tutaj zostanie mi zarzucone, że na końcu Remek wybiera Martynkę, a zatem na siłę można wytaczać działa przeciwko stereotypom...). Akceptacja siebie i kochanie swojego życia jest zadaniem, które rodzic może realizować z dzieckiem na różne sposoby, a omawiana książeczka jest świetnym narzędziem do tego. Gdyby jednak chcieć ją oderwać całkowicie od tych walorów, i tak się obroni swoją urodą, pomysłowością, estetyką i kreatywnością w prostocie. Polecam zdecydowanie.
Dziś obchodzony jest Dzień Świętości Życia. Przez przypadek złożyło się, że akurat dziś przyszło mi zachwycać się tą książeczką. I myślę sobie, że akceptacja jest właśnie tym kierunkiem, który powinien przyświecać wszystkim szanującym życie.
Anne Crausaz. 2017. Remek marzyciel (Raymond reve). tłum. Anna Nowacka-Devillard. Wydawnictwo Widnokrąg. Pruszków, ss.56
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)