piątek, 14 lipca 2017

Zanim pójdę na plażę

Jest szansa, że pojadę w tym roku nad morze, nasze polskie, zimne, kochane, Morze. Jeszcze nie teraz, jeszcze muszę poczekać na urlop, ale perspektywa jest. Więc trzeba się przygotować do wyjazdu, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie. A tegoroczne przygotowania postanowiłem poprowadzić w zupełnie inną niż dotychczas stronę. Zostałem do tego sprowokowany nieco jednym z moich bibliofilskich nabytków, który stał się powodem pewnych zaskoczeń, o których wspomnę poniżej.
Utyskiwałem niejednokrotnie na ubóstwo naszej rodzimej malakofauny. Żeby zrozumieć ten stan rzeczy trzeba jednak nie gniewać się na ślimaki, tylko spojrzeć na ustalenia geologów i tam szukać przyczyn tego stanu rzeczy. Bo nie zawsze tak było. Winę ponoszą przede wszystkim zlodowacenia, które w czwartorzędzie rozdawały karty w tej części Europy. Napierający od północy lądolód niszczył stopniowo wszystko, co przed nim, a ustępując, tworzył warunki do kolonizacji określonym gatunkom w określonym czasie. Ponieważ geografia naszego kraju jest taka, że morze mamy na północy, a góry na południu, stąd sytuacja mięczaków w okresach interglacjalnych nie była za ciekawa: uciec przed lodowcem może by się udało, gdyby nie bariera Karpat na południu. Te same Karpaty stanowiły również barierę w ekspansji gatunków z południa, kiedy u nas puszczały lody. Może tylko dla uczciwości dopowiem, że mówiąc o zlodowaceniach nie mówimy o jednej czy drugiej sroższej zimie, ale o trwających tysiącami lat procesach klimatycznych przekształcających właściwie całą północną półkulę. Przynajmniej czterokrotnie obszary naszego kraju, w różnym stopniu, znajdowały się pod lodem na długie tysiące lat. I choć w geologicznej skali czasu to tylko ułamki, dla historycznego myślenia to wartości ogromne. Dzięki pracy geologów wiemy jednak, jak kształtował się klimat w określonych epokach i jakie miało to konsekwencje dla żyjących tutaj zwierząt. W moje ręce wpadła ostatnio książka Sylwestra Skompskiego pt. Fauna czwartorzędowa Polski. Bezkręgowce. Wydana przed ponad ćwierćwieczem straciła już dużo na aktualności, ale nie w sensie niezgodności, co w sensie ilościowym: dobrze byłoby pamiętać, że ćwierćwiecze to długi dla nauki okres i owoce naukowych dociekań mogłyby znacząco uzupełnić przygotowaną wówczas publikację. W rozdziale poświęconym mięczakom podaje Skompski kilkadziesiąt gatunków mięczaków, które w czwartorzędzie (a więc na przestrzeni ostatnich 2.580 tysięcy lat) występowały na terenach dzisiejszej Polski. Jest to zbiór danych z literatury oraz badań własnych autora, obejmujących zapis kopalny mięczaków w najmłodszym okresie geologicznym.  Skompski wymienia następujące gatunki reprezentowane w pokładach geologicznych czwartorzędu dzisiejszej Polski:
Ślimaki:
  1. Theodoxus fluviatilis
  2. T. serratiliniformis
  3. Viviparus contectus
  4. V. viviparus
  5. V. diluvianus
  6. V. politus
  7. V. striatus
  8. Valvata cristata
  9. V. piscinalis
  10. V. pulchella
  11. V. naticina
  12. Lacuna vincta
  13. Littorina littorea
  14. Rissoa membranacea
  15. R. inconspicua
  16. Hydrobia balthica
  17. H. ulvae
  18. Ventrosia stagnorum
  19. Paladilhia (=Belgrandia) marginata
  20. Potamopytrgus jenkinsi
  21. Marstoniopsis scholtzi
  22. Lithoglyphus naticoides
  23. L. jahni
  24. Bithynia tentaculata
  25. B. leachi
  26. Acicula polita
  27. Fagotia acicularis
  28. Bittium reticulatum
  29. Scala clathrus
  30. Nassa reticulata
  31. Diaphana minuta
  32. Odostomia pallida
  33. Chrysalida spirali
  34. Eulimella nitidissima
  35. Carychium minimum
  36. C. tridentatum
  37. Aplexa hypnorum
  38. Physa acuta
  39. Ph. fontinalis
  40. Lymnaea stagnalis
  41. L. corvus
  42. L. turricula
  43. L. truncatula
  44. L. peregra
  45. L. (=Myxas) glutinosa
  46. Planorbarius corneus
  47. Planorbis plan orbis
  48. P. carinatus
  49. Anisus septemgyratus
  50. A. spirorbis
  51. A. leucostomus
  52. A. vortex
  53. A. vorticuls
  54. A. contortus
  55. Gyraulus albus
  56. G. laevis
  57. G. rossmaessleri
  58. G. acronicus
  59. G. riparius
  60. Armiger crista
  61. Hippeutis complanatus
  62. Segmentina nitida
  63. Menetus dilatatus
  64. Ancylus fluviatilis
  65. Acroloxus lacustris
  66. Cochlicopa lubrica
  67. C. nitens
  68. C. lubricella
  69. Columella Columella
  70. Truncatellina cylindrica
  71. Vertigo angustior
  72. V. antivertigo
  73. V. pygmaea
  74. V. substriata
  75. V. pseudosubstriata
  76. V. arctica
  77. V. parcedentata
  78. Pupilla muscorum
  79. P. sterri
  80. P. loessica
  81. Vallonia cos tata
  82. V. pulchella
  83. V. ennensis
  84. V. tenuilabris
  85. Acanthinula aculeata
  86. Gastrocopta serotina
  87. G. turgida
  88. Abida intrusa
  89. Chondrula tridens
  90. Succinea putris
  91. S. oblonga
  92. Oxyloma elegans
  93. Punctum pygmaeum
  94. Discus rotundatus
  95. D. ruderatus
  96. D. perspectivus
  97. Vitrea transsylvanica
  98. Nesovitrea hammonis
  99. N. petronella
  100. Aegopinella pura
  101. Ae. lozekiana
  102. Ae. ressmanni
  103. Oxychilus depressus
  104. O. inopinatus
  105. Zonitoides nitidus
  106. Z. sepultus
  107. Euconulus fulvus
  108. Cochlodina cerata
  109. Macrogastra ventricosa
  110. M. densestriata
  111. M. tumida
  112. M. plicatula
  113. Balea biplicata
  114. Lacinaria plicata
  115. Vestia turgida
  116. Bulgarica cana
  117. Bradybaena fruticum
  118. Helicella obvia
  119. Helicopsis striata
  120. Perforatella rubiginosa
  121. P. incarnata
  122. P. vicina
  123. P. bidentata
  124. P. dibothryon
  125. Trichia unidentata
  126. T. hispida
  127. Euomphalia strigella
  128. Helicodonta obvoluta
  129. Soosia diodonta
  130. Helicigona lapicida
  131. Chilostoma banaticum
  132. C. faustinum
  133. Arianta arbustorum
  134. Isognomastoma isognomastoma
  135. Cepaea vindobonensis
  136. C. hortensis
  137. C. nemoralis
  138. Helix pomatia
oraz małże:

  1. Portlandia (=Yoldia) arctica
  2. Brachydontes lineatus
  3. Mytilus edulis
  4. Unnio pictorum
  5. U. crassus
  6. Pseudanodonta complanata
  7. Astarte borealis
  8. Divaricella divaricata
  9. Mysella bidentata
  10. Cardium lamarcki
  11. C. paucicostatum
  12. Spisula subrtuncata
  13. Macoma balthica
  14. Mya arenaria
  15. Scrobicularia plana
  16. Dreissena polymorpha
  17. Arctica (=Cyprina) islandica
  18. Corbicula fluminalis
  19. Pisidium amnicum
  20. P. sulcatum (=astardoides)
  21. P. henslovanum
  22. P. supinum
  23. P. milium
  24. P. subtruncatum
  25. P. nitidum
  26. P. lilljeborgi
  27. P. pulchellum
  28. P. casertanum
  29. P. obtusale
  30. P. moitessierianum
  31. Sphaerium rivicola
  32. S. solidum
  33. S. corneum
  34. S. lacustre
  35. Venerupis aurea senescens
Nazwy podałem według zapisu stosowanego przez autora publikacji, dziś trzeba by dopisać wiele synonimów, a przede wszystkim dostosować do obowiązującego nazewnictwa. Lista wymaga pewnego komentarza. Z powyższych gatunków posiadam w swoich zbiorach dwie muszle Nassarius reticulatus z interglacjału eemskiego z okolic Mikoszewa. To niewiele jak na 173 gatunki obecne w osadach czwartorzędowych. Część z wymienionych gatunków już wymarła i znana jest wyłącznie z zapisu kopalnego, np. Pupilla loessica. Inne gatunki, jak np. Littorina littorea są dość rozpowszechnione na świecie, ale nie występują na naszym terenie. Tak jest też ze wspomnianym Nassarius reticulatus, którego dziś znaleźć można w wielu ciepłych wodach morskich, ale nie w Bałtyku. No chyba że znajdzie się jakaś pusta muszla w wypłukanych starszych depozytach.
Przynajmniej jeden gatunek wydaje mi się być tutaj nie na miejscu, a mianowicie Potamopyrgus antipodarum (=jenkinsi). Wydaje mi się, że musiało nastąpić błędne zidentyfikowanie gatunku, ale nie wiem, z jakiego źródła pochodzi informacja o występowaniu P. antipodarum. Upieram się, że to zwierzę pochodzi z półkuli południowej i nie mogło u nas żyć przed kolonizacją w XIX-XX wieku. Zaskoczeniem dla nie było pojawienie się Corbicula fluminalis. Według zapisu geologicznego wymarła tutaj pod koniec interglacjału mazowieckiego. Zatem w odniesieniu do dzisiejszego podboju należałoby bardziej mówić o rekolonizacji naszych wód, a określenie "gatunek obcy" wydaje się być w takim ujęciu nie na miejscu... Podobnie oczywiście rzecz się ma z Dresissena polymorpha i z Lithoglyphus naticoides, wymienianych jako gatunki obce. Zastanawia mnie, czy można tu mówić o jakimś szczególnym mechanizmie rekolonizacji, muszę poszukać, poczytać, popytać, bo bardzo to interesujące.
Spośród wymienionych małży nie występuje u nas dziś już 11-12 gatunków. Ślimaków jest zdecydowanie więcej wśród nieobecnych, naliczyłem 27 gatunków, łącznie z gatunkami obecnie wymarłymi. Znów nie mam jasności co do gatunków, o których współcześnie sądzi się, że są elementem obcym w naszej malakofaunie, a mianowicie Physa acuta i  Menetus dilatatus. Muszę zrewidować swoje poglądy na temat pojęcia "gatunek obcy".
To, co widzimy jadąc na wakacje, to przekształcony przez człowieka świat po ostatnim zlodowaceniu. Kiedyś, jeśli Ziemia sobie z nami poradzi, tworzyć będziemy kolejne warstwy geologiczne, w których oprócz depozytów naturalnych trafiać się będą artefakty z wszechobecnym plastikiem. Warto postudiować czasem informacje o kształcie naszych ziem przed setkami tysięcy lat, otwiera to bowiem wiele nowych perspektyw i wyjaśnia wiele wątpliwości. I rodzi wiele nowych, ale przecież czyż nie po to jest czas urlopu, aby odkrywać nowe rzeczy?

Nassarius reticulatus z interglacjału eemskiego, Mikoszewo

S. Skompski. 1991. Fauna czwartorzędowa Polski. Bezkręgowce. Warszawa, WUW, 238pp.
  

środa, 5 lipca 2017

Znów najpiękniejszy w Polsce jest lipiec nad wodą

Pożyczyłem tytuł od księdza Twardowskiego. Może nie będzie mi tego miał za złe. Ta melodia trzynastozgłoskowca i wyrażona nią prawda nie pozwoliły mi się oprzeć. I choć dziś, jadąc do pracy, widziałem ludzi poubieranych jak w połowie października, to przecież jest lipiec, a jak lipiec, to nad wodę!
Hydrobiologia była jedną z pierwszych moich miłości, takich absolutnych, dziecięcych, bezwarunkowych... Nigdy jednak nie szła w parze z życiowymi wyborami, więc się stopniowo przeobrażała w miłość platoniczną, z czasem - jednostronną, a później, jak to z taką miłością bywa: niekarmiona obumierała. Nie wiem, czy da się wskrzesić miłość zaniedbaną, rozkochać na nowo, spotęgować to wspomnienie i rozpalić, by w trzewiach grzało. Z ludźmi chyba tak się nie da, z pasją - może.
Był taki czas, że wszystko prawie, co o mięczakach wiedziałem, odnosiło się do mięczaków wodnych. Ląd i co na nim żyło, było tylko dodatkiem (dziś te proporcje całkiem się powywracały). Stawy mijane po drodze do szkoły, wiosenne rozlewiska śródpolne, rowy melioracyjne, nizinne rzeczki, glinianki późno odkryte jezioro Sulejowskie były gwarancją zaspokojenia hydrobiologicznych zainteresowań, wspieranych rozproszonymi lekturami. A ponieważ zacząłem od cytowania literatury pięknej, pozostanę przy literaturze, z tym że - nazwijmy ją - praktycznej.
Jednym z ostatnich moich nabytków jest wydany niemal przed dwudziestu laty klucz Bezkręgowce słodkowodne Polski.  Podtytuł wskazuje, że publikacja ogranicza się do makrofauny bezkręgowej, czyli do zwierząt, które oglądać można gołym okiem i oznaczać przy pomocy niewielkiego powiększenia. I dobrze, bo gdyby chcieć te wszystkie przywry na przykład poznać, to trzeba by innej metodologii, i bardziej opasłego tomiska. A tak - czytelnik dostaje do ręki bardzo porządny klucz, dzięki któremu - według zapewnień autorów - będzie mógł bez wątpliwości oznaczyć zwierzę do sklasyfikowanego taksonu (zatem nie zawsze do gatunku). A czytelnikiem może być i student, i nauczyciel (np. w szkole średniej), i licealista, a także - co być może ma zastosowanie w moim przypadku - amator hydrobiologii.
Andrzej Kołodziejczyk i Paweł Koperski, biolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego, przygotowali ten klucz w 2000 roku. Obecnie wymaga on już kilku zmian i wiadomo mi skądinąd, że prace nad takimi trwają, jest więc szansa, że w jakimś czasie nastąpi wznowienie lub wydanie nowego klucza, do czego jednak bardzo by się finansowy mecenat przydał.
Wracając do meritum, czyli do samego klucza: jest to rzecz naprawdę godna polecenia każdemu, komu zależy na jakimś całościowym oglądzie bezkręgowych form życia słodkowodnego. Myślę, że najwięcej korzystają z tego studenci takich kierunków, jak biologia, ochrona środowiska czy nauki rolnicze, bo przecież publikacja przygotowana została przed dydaktyków wyższej uczelni i ten zamysł redakcyjny wyraźnie daje się wyczuć. Nie mniej jednak klucz pisany jest tak, aby nie przeładowywać specjalistycznym słownictwem, a tam gdzie ono występuje, opatrzone jest wyjaśnieniem. Układ samego klucza oparty jest na zasadzie wykluczeń cech, co przy odrobinie przygotowania pozwala na szybkie poruszanie się w opisie. Przy bardziej popularnych taksonach uwzględniono nie tylko nazwę łacińską, ale również popularną nazwę polską, z zastrzeżeniem jednak, że ma być to pomocą, a nie wykładnią.
Słabą stroną klucza jest - w mojej ocenie - mała dbałość o podanie źródeł, skąd zaczerpnięto ryciny (bo nie są to raczej oryginalne rysunki, a z całą pewnością powiedzieć tak mogę o sporej części mięczaków) a także brak uwidocznionych skal rysunków. Skalowanie bardzo pomaga w wyobrażeniu, z jakim zwierzęciem mamy do czynienia. Chociaż autorzy konsekwentnie podają wymiary opisywanych zwierząt, uwzględniając maksima znane z literatury, graficzna skala byłaby jednak przydatna. Myślę, że klucz wzbogaciłaby również część "przewodnikowa", zaopatrzona w barwne fotografie choćby najbardziej pospolitych przedstawicieli poszczególnych taksonów. Ale piszę to z perspektywy amatora, który czasem potrzebuje, żeby mu coś pokazać jak dziecku...
Jaka jest podstawowa korzyść z posiadania klucza Bezkręgowce słodkowodne Polski? Otóż taka, że planując wypad na przykład na jeziora lub nad rzekę, można zaopatrzyć się w wiedzę pomocną do nazwania tego, co koło nas pływa. A dzięki temu uchronić się na przykład przed ugryzieniem przez jakiegoś wodnego chrząszcza, co doskonale z dzieciństwa pamiętam...

A. Kołodziejczyk, P. Koperski. 2000. Bezkręgowce słodkowodne Polski. Klucz do oznaczania oraz podstawy biologii i ekologii makrofauny. Warszawa, Wyd. UW, 250pp.

piątek, 30 czerwca 2017

Stanisław Feliksiak (06.04.1906 - 30.06.1992) w 25. rocznicę śmierci

Ćwierć wieku mija już od momentu, kiedy zakończył ziemskie życie prof. Stanisław Feliksiak, zoolog, malakolog, dydaktyk i popularyzator nauki, wieloletni pracownik Państwowego Muzeum Zoologicznego w Warszawie. Bez niego, bez jego ofiarnego, heroicznego wręcz zaangażowania i odwagi, zbiory Muzeum prawdopodobnie nie przetrwałyby wojennej zawieruchy.
Przyszedł na świat w rodzinie robotniczej w Łodzi, 6 kwietnia 1906 roku. Po maturze w Męskim Gimnazjum im. Piłsudskiego rozpoczął w 1926 roku studia na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego. Już na drugim roku studiów pracował w Państwowym Muzeum Przyrodniczym, by po kilku latach być etatowym asystentem pełniącym obowiązki kustosza działu malakologicznego. Doktoryzował się na podstawie pracy o anomaliach w budowie Unio tumidus, i temat ten, tzn. mechanizmów anomalii musiał być u bliski, bo na podstawie pracy o anomialiach w budowie układu rozrodczego A. arbustorum habilitował się już po wojnie na młodym wówczas Uniwersytecie Łódzkim. Był już wówczas dyrektorem Muzeum przy Wilczej i funkcję tę pełnił do przekształcenia Muzeum w Instytut Zoologii Polskiej Akademii Nauk w 1953 roku.
Głównym obszarem jego zainteresowań była malakologia. To jemu zawdzięczamy pierwsze informacje o występowaniu w Polsce Physa acuta,  on gromadził sporą część zbiorów malakologicznych tworzących kolekcję Muzeum Zoologicznego PAN, a tworzył te zbiory w czasie licznych podróży morskich do obu Ameryk, jeszcze w okresie przedwojennym.
Jako młody naukowiec dostrzegał konieczność popularyzowania nauki, a robił to w sposób najbardziej fundamentalny - przez przygotowanie podręczników. Właściwie to kilkadziesiąt roczników uczniów i studentów korzystało z jego podręczników. Przed wojną przygotował podręcznik dla klas szóstych szkół podstawowych, wówczas zwanych powszechnymi. Po wojnie kontynuował tę działalność m.in. przez pisanie podręczników zoologii dla studentów wyższych szkół rolniczych.
Wspominałem przed kilkoma miesiącami ego rolę w ocaleniu zbiorów Muzeum Przyrodniczego. To właśnie on stał za organizacją ewakuacji zbiorów do klasztoru bernardynów w Piotrkowie Trybunalskim w listopadzie 1944 roku. To on, po zakończeniu Powstania Warszawskiego, którego był uczestnikiem, przedostając się z obozów w Pruszkowie organizował grupę ludzi ratujących ocalałe z pożaru zbiory (dużą część z nich zabezpieczył przed zniszczeniem zakopując w kilkumetrowych dołach, które własnoręcznie kopał w warunkach wczesnej zimy 1944 roku.). Oceniał, że dzięki temu udało się ochronić około 60% zbiorów przedwojennego Muzeum. Nie dziwi więc, że bezpośrednio po opuszczeniu Warszawy przez Niemców,  wyznaczony został na kierownika reaktywowanego Muzeum.
Kilka lat przed śmiercią podjął się intensywnych działań nad redakcją Słownika Biologów Polskich. Opracowanie to, obecnie mniej znane, było pokłonem złożonym polskim przyrodnikom, którzy na trwałe zapisali się w polskiej i światowej nauce.
Zmarł 25 lat temu, 30 czerwca 1992 roku w Warszawie. Spoczywa na cmentarzu w Tłuszczu. Kolejne pokolenia malakologów mogą go już nie znać, ale wciąż liczni są, którzy u progu swoich naukowych karier mogli korzystać z jego wiedzy, konsultacji czy wsparcia. Ważne, aby pamiętać, że właśnie temu człowiekowi zawdzięczamy ocalenie niezwykle cennych zbiorów Muzeum Przyrodniczego w Warszawie. Ważne też, aby pamiętać, że jeśli nawet nie my, to nasi nauczyciele jemu właśnie zawdzięczają wprowadzenie do znajomości przyrody...