piątek, 3 grudnia 2010

Z Kielecczyzny

Dotarła do mnie przed trzema dniami przesyłka z Kielc, z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Kochanowskiego, w dokładnie z Wydawnictwa tej uczelni. Przesyłką była zamówiona książka autorstwa Jadwigi Anny Bargi-Więcławskiej, Sukcesja ślimaków na hałdach regionu świętokrzyskiego (Kielce, WSP im. Jana Kochanowskiego, 1997).
Lekturę zakończyłem następnego dnia od doręczenia, zatem refleksje mają charakter świeżych uwag, niekoniecznie mocno przemyślanych.
Publikacja zrobiła na mnie dobre wrażenie. Ciekaw byłem, co tam znajdę, bo bliski jest mi temat środowisk antropogenicznych. Ponieważ nie jestem malakologiem zawodowym, łatwiej mi czasem "spenetrować" jakieś hałdy zakrzaczone, niż atrakcyjne malakologicznie leśne ostępy i uroczyska. Lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że czasem miejsca dziwne, nieładne, opuszczone i niechciane mogą stanowić ciekawy teren badań. Pamiętam, jak w czerwcu tego roku właziłem na hałdę przy kopalni w Łęczycy, znajdując tam m.in. Oxychilus draparnaudi i wiele jurajski skamieniałości. Wracając jednak do pracy p. Więcławskiej: zaczynając lekturę warto znać wcześniejszą pracę prof. Piechockiego Współczesne i subfosylne mięczaki Gór Świętokrzyskich (Łódź, 1981). Obie te prace wzajemnie się uzupełniają, choć założenia redakcyjne są zgoła odmienne. Piechockiemu zależało na opisaniu malakofauny w miarę niezmienionych środowiskach naturalnych, Więcławska podjęła się zbadania fauny mięczaków w miejscach przez człowieka najbardziej przetworzonych. Zawarte wnioski są bardzo ciekawe. Okazuje się, że niektóre gatunki, które w Świętokrzyskiem w warunkach naturalnych występują bardzo rzadko, na pokopalnianych hałdach występują bardzo licznie, osiągając liczebność nawet kilkuset osobników w zebranej próbie. Ciekawe jest stwierdzenie takich gatunków jak Semilimax kotulaiPyramidula rupestris (właściwie pusilla wg ostatnich ustaleń) czy Helix lutescens na hałdach, jak również - co było dla mnie pewnym zaskoczeniem - stwierdzenie bardzo liczebnej populacji Truncatellina cylindrica na węglanowym podłożu stanowiska w Wolicy.
Interesujące tez wydają się być generalne wnioski z przeprowadzonych badań, wskazujące na to, że istniejące od kilku stuleci hałdy mogły przyczynić się do wędrówki gatunków południowych na północ.
Nie mam dość kompetencji, żeby obalać przedstawione wnioski. Wydaje mi się, że większość jest poprawnie argumentowana. Podoba mi się to, że praca wskazuje na pewien pragmatyczny wymiar malakologii - na możliwość monitoringu zmian środowiska przyrodniczego z zastosowaniem mięczaków jako markerów zmian.
Mam też małe zastrzeżenia, np. informacja o północnej granicy występowania Helicella obvia w regionie świętokrzyskim zdaje się być źle sformułowana, bo osobiście znam stanowiska tego ślimaka (bardzo łatwo ulegającego zawleczeniu) z Łodzi, Łowicz i Gdańska. Nie wydaje mi się również zasadnym twierdzenie, że Cepaea hortensis nie jest gatunkiem synantropijnym (obie inf. na str. 123).
Próbując dokonać generalnego podsumowania uważam, że książka warta jest zapoznania. Stanowi ciekawe spojrzenie na obszary, które przyrodnikom nie kojarzą się dobrze, widać niektóre ślimaki mają to gdzieś.
Varia. Minęło już dziesięć lat, odkąd nie stanąłem na świętokrzyskiej  ziemi. Zatęskniłem za nią, bo to bardzo atrakcyjny obszar w Polsce. Może uda się, już w przyszłym roku, wyprawić się na Święty Krzyż, do Bodzentyna, do Kielc, Sandomierza, Opatowa czy innych stron...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz