Był taki czas w moim życiu, powiedzmy późne lata podstawówki, że byłem zdecydowany zostać archeologiem. I to bynajmniej nie z powodu Indiany Jonesa, bohatera serii przygodowych produkcji z Harrisonem Fordem w roli głównej. Szczerze mówiąc z kultowych (w rozumieniu popkultury) filmów o Indianie Jonesie widziałem tylko jeden, i nie miał on najmniejszego wpływu na moje preferencje. Do archeologii skłaniała mnie miłość do tego, co przeszłe, oraz perspektywa odkrywania tajemnic dotąd oczom zakrytych. Miałem i swoje sukcesy na tym polu, do których należały odnaleziony bagnet radziecki z okresu II wojny światowej oraz liczne artefakty militarne z tego okresu. Były też pojedyncze numizmaty, z których jeden - carska moneta o nominale 20 kopiejek - uważałem za równoważnik klucza do Atlantydy...
Losów Heinricha Schliemanna jednak nie podzieliłem, choć sentyment do archeologii pozostał w moim sercu. Pozostało mi zerknąć od czasu do czasu na jakieś popularne publikacje poświęcone badaniom archeologicznym lub też wycieczki do muzeów, w których deponuje się obtłuczone flaszki z końca XVIII wieku, wydobyte przy okazji prac odkrywkowych przed budową planowanej drogi ekspresowej. Ech, życie...
Jest wśród archeologów grupa, która zajmuje się badaniami szczególnie mi bliskimi. Na świecie jest ich blisko setki, w Polsce grupa ta ma kilku przedstawicieli. Myślę tu o archeomalakologach, takim dziwnym tworze pomiędzy malakologią a archeologią.
Zadaniem archeomalakologii jest dostarczanie informacji o życiu człowieka w minionych epokach na podstawie jego związku z mięczakami. I tak dla przykładu znajdowane muszle w grobach neolitycznych pozwolą na stwierdzenie jakichś form rytualnych, w których obecne były muszle, ale również podsunie pytanie o pochodzenie muszli: czy należały do gatunku dostępnego ówczesnemu człowiekowi, czy może sama muszla stanowiła już przedmiot zorganizowanej działalności człowieka polegającej na poszukiwaniu, zdobywaniu, nabywaniu czy wymianie? Zadaniem archeomalakologa będzie tutaj identyfikacja gatunku, porównanie jego zasięgu z zasięgiem występowania człowieka danej kultury. Ale też zadaniem archemalakologa może być dostarczanie informacji na temat wpływu antopopresji na określony gatunek lub grupę gatunków. I tak na przykład można wziąć pod uwagę proces postępującego karczowania lasów pod lokację nowych siedzib ludzkich i jego pływ na rozmieszczenie typowo leśnych gatunków ślimaków. Albo rozprzestrzenianie się ślimaków w okresie historycznym w związku z działalnością człowieka (tutaj winniczek Helix pomatia mógłby coś powiedzieć). Wiadomo na przykład, że Cepaea nemoralis znajdowany w warstwach średniowiecznych zachodnich miast Polski, zawdzięcza swoją obecność zawleczeniu...
Może i archeomalakologia, będąca częścią archeozoologii, bywa nieraz nudna, ale jest też dziedziną, która może dostarczać ekscytujących odkryć. Pamiętać trzeba, że muszle są bardzo wdzięcznym materiałem do badan, ponieważ nie ulegają łatwemu rozpadowi. Dla archeologa są więc materiałem, na którym powinno się pracować z przyjemnością.
A jaką przyjemność musi odczuwać archeolog, który w badaniach odkryje na przykład perłę? I jak się okaże, że to najstarsza perła na świecie? Taką informacje podało przed kilkoma dniami Polskie Radio. Informacja za PAP trafiła nawet w pewnym momencie na większość serwisów informacyjnych w internecie.
Vincent Charpentier i Sophie Méry oraz zespół archeologów z misji archeologicznej MSZ Francji znaleźli w Emiracie Umm al Quwain w Zjednoczonych Emiratach Arabskich grób, wewnątrz którego natrafili na perły. Stanowisko datowane jest na okres między 5547 a 5235 lat przed Chrystusem, co oznacza, że mierząca ok. 5mm perła liczy sobie prawie 7,5 tysiąca lat. Imponujący wynik! Badania zostały opisane w Arabian Archaeology and Epigraphy - nie znam tego artykułu w całości, nie mniej uważam, że właśnie w takich momentach powinno być głośniej o archeomalakologach. Bo przecież potrzeba teraz specjalisty, który określi, czy znaleziona perła była bezpośrednio dostępna ówczesnemu człowiekowi, czy może pochodzi z zupełnie innych obszarów. Dalej trzeba określić, czy perła znalazła się tam przypadkowo, czy pełniła określoną funkcją rytualną. Czy była powszechnie dostępną ozdobą, czy może atrybutem określonej funkcji. Pytań wiele, wiec i archemalakolodzy mają co robić.
No właśnie. W ostatnią sobotę, 23 czerwca 2012 r. w Cairns w Queensland w Australii zakończyło się spotkanie Archaeomalacology Working Group (AMWG) - zespołu wchodzącego w skład International Council for Archaeozoology (ICAZ). Spotkanie trwało od 18 do 23 czerwca. AMWG spotyka się co dwa lata w różnych częściach globu. W czasie spotkań omawiane są wyniki badań archeomalakogicznych w ostatnim czasie. O bieżących pracach osób zrzeszonych w AMWG można przeczytać w biuletynie, którego treść jest dostępna on-line na stronie. Polskę w pracach Grupy Roboczej Archeomalakologii reprezentują dwie osoby: pani Aldona Kurzawska z Poznania oraz pani Jadwiga Anna Barga-Więcławska z Kielc. Czy brały udział w ostatnim spotkaniu, tego nie wiem, natomiast między innymi te osoby w Polsce zajmują się archeomalakologią. Poza nimi mógłbym jeszcze wymienić prof. Andrzeja Wyrwę z Poznania, który zajmował się śladami pielgrzymowania do Santiago de Compostela (pisałem o tym przed rokiem na blogu) czy prof. Andrzeja Piechockiego, który przed laty przygotował bardzo wysoko oceniany artykuł o szczątkach mięczaków w grobowcach kultury lejkowej w Sarnowie k. Włocławka.
Myślę, że warto temat zgłębiać. Zachęcam do tego, żeby się archeomalakologią zainteresować. Pewnie rozgłosu Indiany Jonesa trudno się będzie doczekać, ale czy zajmując się mięczakami szuka się rozgłosu?
środa, 27 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz