środa, 27 lutego 2013

Perły na półce

W przypadku mojej biblioteki malakologicznej, jej rozwój następuje skokowo. Mam taką dyżurną listę publikacji do zdobycia i kiedy udaje mi się zakupami listę jakoś skrócić, nie wiedzieć skąd natrafiam przypadkowo na nową pozycję, o której wcześniej nie miałem najbledszego pojęcia. I kiedy udaje mi się zdobyć nową dla mnie książkę, okazuje się, że gdzieś na półkach leży coś, co rzuca zupełnie nowe światło na moje zorientowanie w literaturze malakologicznej.
Czasem natrafiam na książki, które mnie wołają, które na odległość nawołują, żeby ją zdobyć. Tak było z tą, której chciałbym dziś poświecić kilka słów.
Trafiła do mnie jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, długo się zastanawiałem, czy warto podejmować trud jej sprowadzenia, cena nie przekonywała mnie do inwestowania w nią. Ostatecznie podjąłem decyzję o jej sprowadzeniu, z tej głównie przyczyny, że tematyka, którą omawia, jest w Polsce bardzo słabiutko poznana. Nawiasem mówiąc napotkałem ją w czasie próby odnalezienia książki Tomasza Sobczaka Perły, która do tej pory nie wpadła w moje ręce.
Przed kilkoma dniami zakończyłem lekturę mojego nabytku. To książka inna, niże te, które w bibliotece zajmują  miejsce na półce "malakologiczne". Nabywając ją wiedziałem, że nie będzie to inwestycja w wiedzę malakologiczną, ale z pewnością może ją wzbogacić i urozmaicić. Podtytuł książki mówi sam za siebie. "Przewodnik gemmologa". To tłumaczy wiele, prawie wszystko. Prawie. Prawie robi wielką różnicę.
Wyjaśniam. Piszę o książce dr Włodzimierza Łapota pt Perły. Przewodnik gemmologa. Jest to książka przeznaczona dla specjalistów, którzy w życiu zawodowym zajmują się biżuterią. Teoretycznie powinienem sobie ją odpuścić, ale przecież perły to jedyne kamienie szlachetne pochodzenia zwierzęcego, to wyjątkowe twory jeszcze bardziej wyjątkowych zwierząt. I to był główny argument. Pomyślałem, że skoro ktoś podjął się przybliżyć polskim jubilerom czym gemmologiem problematykę pereł, powinienem zrobić wszystko, aby z tym trudem się zapoznać. Od razu się przyznaję, że rzadko zaglądam do salonów jubilerskich a jeszcze rzadziej zdarza mi się perły oglądać. Mam w kolekcji jedną, pochodzącą ze sklepu, prawdziwą perłę słodkowodną, nie przedstawiającą większej wartości.
Przyznam, że książka dr Łapota zaskoczyła mnie niezwykłą fachowością. Nie znam się na gemmologii, więc książkę czytałem jako ciekawostkę mającą na celu poszerzenie mojej wiedzy. Przyznać muszę, że autor bardzo zaskoczył mnie znajomością tematu, nie tylko w tym zakresie dla gemmologów, ale również w kwestiach ściśle powiązanych z malakologią. Nie spotkałem błędu, który mógłby zdradzić brak wiedzy na temat zwierząt, które wytwarzają perły. Na dwustu pięćdziesięciu stronach śląski geolog zajmuje się omówieniem najważniejszych informacji dotyczących pereł, koncentrując się na historii relacji człowieka z wytworami mięczakowego płaszcza, perłorodnych mięczakach, rodzajach pereł, by wejść w prawdziwy żywioł określania pereł, sposobów ich rozpoznawania, oceniania i wartościowania. Omawia szereg najróżniejszych metod wykorzystujących zdobycze techniki, dzięki którym możliwe jest rozróżnienie pereł naturalnych od hodowlanych, pereł akoya od pereł mabe. To naprawdę porządna porcja wiedzy dla specjalistów, którzy nie posiadając specjalistycznej wiedzy na temat pereł i okoliczności ich pozyskiwania, mogą nieźle przypłacić za ignorancję.
Nowsza publikacja dr Łapota
Kolejne strony książki przekonywały mnie, że inwestycja była słuszna. Jakkolwiek nie jest to książka adresowana do malakologów, to i oni mogą skorzystać wiele czytając ją do poduszki. I nie chodzi mi o to, czego się dowiedzą o poszczególnych gatunkach małży czy ślimaków perłorodnych, ale o to, ile mogą wprowadzić świeżości do swoich zawodowych poszukiwań. Ogromy światowy przemysł, datowany w tysiącach lat, nie istniałby gdyby nie było mięczaków, zwłaszcza ślimaków i małży. Próby poprawiania natury a później jej podrabiania nakazują jubilerom czy gemmologom zachowywać szczególną ostrożność, za brak której można zapłacić całkiem sporo. Czytając nieustannie odkrywałem towarzyszące mi zaskoczenie, ile można o perłach napisać, w ilu aspektach zbadać ich obecność między ludźmi.
Książka Włodzimierza Łapota nie jest nowością, zresztą sam Łapot zdążył już w tym czasie przygotować drugą, nowszą książkę o perłach. Wydana w 2005 roku z pewnością nie podbije księgarnianych półek z nowościami. Więcej: próżno by jej po księgarniach szukać, bo - co stanowi jej dodatkowy walor - jest to książka wydana własnym nakładem autora, w niewielkiej ilości egzemplarzy, głównie dla szkolonych jubilerów. Nie należy również do najtańszych (50 zł), choć zważywszy na jednoosobowe zaangażowanie w jej napisanie, wydanie i rozprowadzenie, jest to cena bardzo niska. Choć jednocześnie owa jednoosobowość działań edytorsko-wydawniczych nieco się w książce daje zauważyć. Nie chodzi o pojedyncze literówki czy cytowanie publikacji, których nie sposób znaleźć, ale ogólnie o szatę graficzną i liczne powtórzenia, których można byłoby uniknąć, gdyby książka miała swojego redaktora w osobie innej niż autor.
W mojej ocenie jest to jednak książka bardzo fachowa, nastawiona na przekazanie bardzo konkretnych wskazówek, jak rozpoznawać i rozróżniać perły w zależności od sposobu ich powstania, jak określać ich wartość handlową, jak chronić się przed oszustwem i co robić, kiedy brakuje właściwych narzędzi.
Są obszary, przez które szedłem jak po polu minowym, zwłaszcza części poświęcone nowoczesnym metodom diagnostycznym. Biofizyka, biochemia i inne dziedziny, z których autor korzystał, dla mnie pozostają czarną magią. Nie mniej w książce zadbano, aby język nie był nazbyt hermetyczny, co nie znaczy, że nie mylą się pojęcia typu  keshi, akoya, mabe, overton itp.
Ilustracja z książki
Niedawno podzieliłem się  z autorem książki informacjami o badaniach pereł w kraju, który nie jest wymieniany w przewodniku poświęconym perłom. Całkiem niedawno znalazłem kilka artykułów koreańskich na ten temat, a zwróciłem na nie uwagę właśnie dzięki tej lekturze.
Był czas, że na terenach dzisiejszej Polski pozyskiwano perły i to o handlowej wartości. Dziś zwierzę wytwarzające perły objęte jest w Polsce ochroną ścisłą i uważane jest za wymarłe na terenie całego kraju. Potentatem w produkcji pereł nigdy nie będziemy, ale warto poczytać coś więcej, choćby z tego powodu, aby w malakologii widzieć również naukę o zwierzętach, które dostarczają kobietom zachwytów, a rynkowi jubilerskiemu milionów dolarów rocznie. To tak tytułem podleczenia kompleksów, gdyby kto upierał się zarzucać, że z malakologii nie ma żadnych pożytków.
Zainteresowanych odsyłam do strony internetowej laboratorium gemmologicznego, prowadzonego przez autora książek o perłach i ich twórcach. Tam też szczegóły oferty wydawniczej i bibliografia autora. Polecam, to ciekawostka ubrana w bardzo solidną porcję fachowej wiedzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz