piątek, 28 lipca 2017

Rufus, lusitanicus czy vulgaris?

No to w końcu mamy ślimacze lato, nareszcie! Uprzykrzające urlopowiczom życie pogody są wręcz idealne do obserwowania ślimaków, zwłaszcza lądowych. Zdarza się, że wieczorami widuję po kilkaset śliników wyłażących z przeróżnych zakamarków na żer. Czasem widok jest jak w horrorze Ślimaki (The Slugs) o którym na blogu niegdyś wspominałem: przerażająca ilość głodnych ślimaków pełznących w stronę czegokolwiek, co da się zjeść, zwłaszcza kwiatów i warzyw...
Pogody są idealne zwłaszcza dla ślimaków nagich. Nie muszą się szczególnie starać. Żarcia w brud, kryjówek pod dostatkiem i wysoka wilgotność ułatwiająca długą aktywność dobową. Czego chcieć więcej? Dziś zatem kilka słów o ślimaku, który wielu malakologom sen spędza z powiek, nie wspominając o działkowcach, dla których jest synonimem ogromnych strat w uprawach.
Wiadomym jest, że żyje w Polsce kilka gatunków nagich ślimaków z rodzaju Arion. Rzecz w tym, że niedokładnie wiadomo ile, i jakie. Systematyka tego rodzaju jest dość zawiła dla laików, a niewielu malakologów lubi babrać się w goliźnie ślimaczej. Sprawę komplikuje synonimizacja opisanych gatunków oraz skłonność do tworzenia międzygatunkowych hybryd. Badania molekularne pewnie stopniowo będą sprawę rozjaśniać, ale sporo jeszcze Wisły upłynie, zanim zrobi się porządek.
Do największych krajowych Arionidae należą: Arion rufus i niemal identyczny Arion vulgaris, do którego odnoszą się niemal wszystkie dane z literatury na temat A. lusitanicus. Nie czuję się siłach, aby próbować rozjaśniać różnice pomiędzy gatunkami, natomiast w największym uproszczeniu mogę powiedzieć, że A. lusitanicus jest endemitem iberyjskim, natomiast tym paskudnym ekspansywnym ślinikiem znanym z tysięcy stanowisk w Polsce i w Europie jest A. vulgaris. Natomiast jest jeszcze A. rufus, który prawdopodobnie ma w Polsce wschodnią granicę zasięgu. Wiktor (2004) podaje, że śliniki te nie występują razem, ale chyba uznać trzeba, że dane te są nieaktualne. Podobnie dane dotyczące zasięgu A. rufus. Ma ten gatunek skłonność do synantropizacji i łatwo ulega zawleczeniu. Spotykałem go zarówno w rejonach naturalnego występowania (buczyny w okolicach Koszalina, sosnowe bory w Słowińskim Parku Narodowym), jak i w okolicach Kętrzyna czy Leżajska, a w okolicach Łodzi mógłbym go łopatą na przyczepę TIRa ładować...
W przypadku oznaczeń tych ślimaków zdać się można wyłącznie na badana anatomiczne i genetykę. Próba określania na podstawie barwy czy wyglądu jest całkowicie pozbawiona sensu. Co ciekawe, populacje dużych śliników na ogół są jednobarwne, ale barwa nie jest cechą stałą. Obserwuję to w miejscach, w których od kilku lat przyglądam się ślinikom. Corocznie ślimaki są nieco inne. Najczęściej przybierają barwę brązowawą w różnych odcieniach, ale bywa, że są prawie pomarańczowe albo prawie czarne. Takie czarne smoliste widywałem tylko na północy i na zachodzie Polski, natomiast pomarańczowe (pomidorowe) widywałem w różnych częściach Polski. W tym roku widuję jasnobrązowe lub czekoladowe (raczej jednak czekolada mleczna niż moja ulubiona gorzka...). Czy jednak mam do czynienia z A. rufus czy A. vulgaris, tego nie wiem, ale ufając malakologom wiem, że z pewnością nie z A. lusitanicus...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz