Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stowarzyszenie Malakologów Polskich. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stowarzyszenie Malakologów Polskich. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 kwietnia 2017

Nowa strona Stowarzyszenia Malakologów Polskich

Jest, ruszyła właśnie nowa odsłona strony Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Jeszcze się może zdarzyć, że coś tam gdzieś tam nie na swoim miejscu, ale raczej wszystko już powinno działać. Następny etap to bieżące prowadzenie, żeby było aktualnie i ciekawie. Zobaczymy.
A teraz trzeba wejść na stronę i obejrzeć wszystkie zakładki, popatrzeć na zdjęcia, poczytać, co już zamieszczone.
Powiało świeżością. Jest wiosna, jeśli więc gdzieś kiełkują jakieś pomysły, to proszę: śmiało. W dzisiejszych czasach komunikacja poprzez stronę www i przez serwisy społecznościowe to podstawa, więc liczymy na współtworzenie. My, bo swoje paluch też bym tam chciał maczać...
Najserdeczniej polecam!


Wkrótce nastąpi rozbudowa działów...

piątek, 30 grudnia 2016

Słowo na koniec roku



Idąc za radą mistrzów duchowości, staram się regularnie praktykować rachunek sumienia. Tak regularnie, że czasem przybiera częstotliwość raz do roku... Naprawdę, ale tylko w odniesieniu do mojej publicystyczno-malakologicznej działalności. Kiedy zbliża się koniec roku, dokonuję swoistego rachunku sumienia. Tym się to różni od bilansu, że staram się w tym wszystkim dostrzec swoją sprawczość i na tej podstawie wyprowadzać wnioski pomocne w unikaniu pewnych błędów i ulepszaniu przedsięwzięć. Czy wychodzi? Nie wiem, ale ponieważ rok 2017 puka już do drzwi, tradycyjnie spoglądam wstecz i dokonuję obrachunku z mijającym rokiem, który udało mi się przeżyć z wieloma malakologicznymi odniesieniami.

I znowu: nie mam zamiaru tworzyć rankingu, tylko przyjrzeć się różnym polom aktywności. A te mają to do siebie, że w różnym czasie podejmuje je z różną aktywnością. Na przykład takie coś, co dla mnie było zawsze źródłem największej radości, czyli łażenie w teren. Pod tym względem to chyba był najgorszy rok od lat dwudziestu, może nawet więcej... Tak źle chyba jeszcze nie było. W sumie udało mi się spędzić w terenie jakieś 45 minut z podziałem na pięć miejsc zahaczonych przy okazji służbowych wyjazdów. Z tych miejsc odnotowania warte jest stanowisko w wapienniku pod Sulejowem, gdzie wiosną szukałem pustych muszli Chondrula tridens. Wczesnym latem wylądowałem w okolicach polskiego Solnhoffen, czyli przy kamieniołomie w Owadowie koło Opoczna. Przy, a nie w. Właściwie przez kwadrans łaziłem po hałdzie przy kamieniołomie, nie znajdując niczego poza kilkoma Vertigo pygmaea. A spodziewałem się jakichś skamieniałości, może nie tak spektakularnych jak odkrycia Adriana Kina... Tymczasem hałda przy kamieniołomie okazała się wyjątkowo uboga i w skamieniałości, i w żywych przedstawicieli Mollusca. Byłem też przez chwilkę nad Widawką w Restarzewie lub Klęczu, ale znalezienie Potamopyrgus antipodarum nie nasyciło moich potrzeb zapoznawania się z gatunkami malakofuany Polski. W tej materii wsparła mnie darowizna sudeckich ślimaków, która trochę poszerzyła moje horyzonty. Dzięki temu jakoś wylizałem się z ran zadanych przez brak czasu na obcowanie z naturą. A ja naprawdę drug rok z rzędu nie byłem ani razu nawet na grzybach...
Wydarzeniem niezwykle ważnym, jeśli nie najważniejszym (podkreślam, to nie ranking), było XXXII Krajowe Seminarium Malakologiczne. Nie da się najeść na zapas na rok, ale gdyby z czymkolwiek to porównywać, byłoby to właśnie jedzeniem z wyprzedzeniem na rok przynajmniej do przodu. Jako współorganizator i uczestnik wysłuchałem wszystkich wystąpień (wszyściutkich!), a niektóre były naprawdę bardzo wciągające. Były też dyskusje: i te po wystąpieniach, i te w kuluarach i te przy stołach. W czasie Seminarium miała miejsce prezentacja książki, na którą czekałem od lat przynajmniej kilku. Po wielu perturbacjach nakładem Bogucki Wydawnictwo Naukowe ukazała się książka prof. Piechockiego i dr Wawrzyniak-Wydrowskiej pt. Guide to Freshwater and Marine Mollusca of Polnad.  I to jest naprawdę ogromnie ciesząca książka, którą polecam każdemu miłośnikowi mięczaków.

W czasie Seminarium miało również miejsce Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia Malakologów Polskich. I było to zebranie, w czasie którego wybierano nowy zarząd. Władza przeszła - co zaraz zostało przez dyżurnych satyryków dostrzeżone - do Torunia, a najbliższą kadencję prezesować będzie, pierwszy raz w historii kobieta na tym stanowisku, prof. Elżbieta Żbikowska, autorytet w dziedzinie parazytologii. Stowarzyszenie Malakologów Polskich rozwija się, profesjonalizuje, działa coraz prężniej, choć bardzo dużo jest jeszcze do zrobienia. Mam nadzieję, że uda mi się też jakoś bardziej zaangażować jeszcze w życie organizacji, pomysłów kilka mam, ale powinien zacząć od wsparcia działań prof. Pokryszko, której udało się reaktywować po latach nieregularnik Ślimakurier. Zadania więc są, oby wystarczyło determinacji i czasu.
Mój udział w Seminarium wiązał się z prezentacją tematu, którym w 2016 roku zająłem się nieco bardziej szczegółowo, a mianowicie malakopedagogiką. Ten neologizm powtarzany przeze mnie ma na celu opisanie tej części działalności malakologicznej, jaką jest pisarstwo dla dzieci. Udało mi się przejrzeć  kilkadziesiąt tytułów dla dzieci i młodzieży, a wnioskami podzielić się z uczestnikami Seminarium. Jeden z wniosków okazał się wyciągnięty pochopnie, ponieważ w czasie późniejszych kwerend znalazłem książkę, w której występuje małż jako jeden z bohaterów...


Poczet prezesów SMP: prof. Andrzej Lesicki (obecnie rektor UAM), prof. Elżbieta Żbikowska oraz ustępujący prezes dr Tomasz Kałuski (IOR PIB w Poznaniu)
Skoro poruszyłem temat książek, to patrząc na mijający rok muszę stwierdzić, że był pod tym względem jednym z najlepszych dla mojej biblioteki. Nadal setki tytułów marzą mi się, ale realnie podchodząc do tematu porządnie rozbudowałem biblioteczkę o dostępne niedostępne tytuły. Uzupełniłem spore braki w publikacjach Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, głownie prace Wiktora, Jackiewicz, Bergera i Stępczaka. Nie udało mi się do kompletu zdobyć prac prof. Dzięczkowskiego, może kiedyś się to zmieni. Poza tym wydobyłem spod ziemi jakieś nowe stare tytuły z Polski i ze świata. Koniec roku przyniósł zaś wydanie książki prof. Camerona Slugs and Snails, w której znajduje się odwołanie do moich odkryć, którymi dzieliłem się w Łopusznej w czasie XXX Krajowego Seminarium Malakologicznego.
Mam jeszcze upatrzonych kilka książek, które bardzo chciałbym kiedyś pozyskać. Muszę jednak uzbrajać się w cnotę cierpliwości, której niejednokrotnie mi brakuje. Zabrakło mi jej na przykład w sprowadzaniu książki Muszle Penkowskiego i Wąsowskiego, która okazała się być  wznowieniem wydania ze zmienioną tylko okładką. Mocno się tym posunięciem rozczarowałem, bo w treści nie dokonano żadnych poprawek, a przewodnik aż o to krzyczy...




Jest jeszcze coś, o czym muszę wspomnieć, co ma związek z moją ślimaczą pasją. W przyszłym roku w Krakowie odbędzie się Europejski Kongres Towarzystw Malakologicznych organizowany pod auspicjami SMP przez prof. Tadeusza Zająca z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. Nie wiem, czy postanie tam moja noga, bo moja znajomość angielskiego skazałaby mnie na izolację w czasie kongresu. Z drugiej jednak strony to historyczne wydarzenie dla polskiej malakologii i dobrze byłoby tam być. Zobaczymy.

Z dużą nadzieją patrzę na nadchodzący rok. Nie rozbudowuję planów. Chciałbym mieć chwilkę na powrót do mojej kolekcji, na uporządkowanie jej i może przekazanie w dobre ręce. Podjąłem już w tej sprawie pierwsze kroki. Jeszcze bardziej chciałbym mieć więcej czasu na poznawanie nowych terenów i ich mieszkańców. Bardzo jestem za tym stęskniony, nie widzę jednak za dużo okazji. Może jednak program zaskoczeń będzie bogatszy niż program planów. Bardzo bym chciał... Miałbym wtedy o czym pisać.
I to na koniec: w ciągu kończącego się roku zanotowałem ponad 10 tysięcy odwiedzin mojego bloga. To dla mnie bardzo dużo. Bardzo liczę na komentarze, które pozwoliłby mi pisanie poprawiać. Więc zachęcam do kontaktu, bo ostatecznie najważniejszy jest dla mnie drugi człowiek, nawet jeśli jest mięczakiem, albo zwłaszcza jeśli jest mięczakiem. Tak jak ja.

czwartek, 3 listopada 2016

Kurier ślimaczy

Z lat późnej podstawówki pamiętam drukarkę igłową, na której drukowałem pisane w DOS-ie teksty szkolnej gazetki. Nie była to jednak publikacja ulotna, a materiał na tak zwaną gazetkę ścienną, czyli podłej jakości wykładzinę oprawioną w ramę, na której tępymi szpilkami co jakiś czas przypinane były nowe teksty. 
Z lat liceum pamiętam już drukarkę laserową i ksero, niezbędne do powielenia 100 egzemplarzy szkolnego organu publicystycznego o prowokacyjnym tytule GazEdka... Pamięć podpowiada mi również, że pomimo kolosalnych cen za usługi kserograficzne (0,2 zł za jednostronną odbitkę w połowie lat dziewięćdziesiątych!) pismo było tytułem samofinansującym się i utrzymującym się bez reklam. Ale żyło tylko pół roku z kawałkiem, bo nikt nie chciał schedy przejąć po redaktorze.
A w czasie studiów była już gazetka drukowana w offsecie, w nakładzie ponad 1000 egzemplarzy, z redakcją, z której wyrzucono mnie (założyciela pisma!) przy składaniu trzeciego numeru. Później przywrócono mi łamy, ale bez przeprosin, więc się nie liczyło.
Nie wiem czemu, ale w pracy też się przy okazji zajmuję redagowaniem gazetki... Przypadek? Nie, bardziej chyba zamiłowanie. Odkąd pamiętam ciągnęło mnie zawsze w stronę domorosłych tytułów, partyzanckich działań na powielaczach, takich strasznie nieprofesjonalnych redakcji, które łączyły w sobie ludzi o różnych poglądach i aspiracjach. Ale z tą samą pasją...
Przeglądam właśnie trzeci numer Ślimakuriera. Nieoficjalnego pisma polskich malakologów, samozwańczo redagowanego przez prof. Beatę Pokryszko. I choć Redaktor Naczelna (zwąca się "samozwańczą") jest reanimatorem pisma, trzeba przyznać że udaje się jej postawić je na jednej nodze (bo ślimaki są jednonożne, gdyby ktoś miał wątpliwości). W trzecim numerze (o poprzednich dwóch już wspominałem) pojawił się nowy autor i to od razu z najwyższej, magnificenckiej półki.
Ślimakurier jest tworzony z przymrużeniem czułka, z rozwalającą przekorą, a z powagą, która ukrywa się za troską. To sprawia, że malakologiczny nieregularnik czyta się bardzo przyjemnie, z ogromnym uznaniem dla kalamburowego zacięcia Redaktor Naczelnej. Z największą więc satysfakcją zachęcam do lektury pisma dostępnego na stronie Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Coś mi we mnie mówi, że powinienem się do Ślimakuriera przykleić troszkę, co wpisywałoby się w moją historię życia, i pewnie wcześniej czy później stanę do odpowiedzi wywołany do tablicy przez Panią Profesor.

środa, 19 października 2016

XXXII Krajowe Seminarium Malakologiczne - podsumowanie

Drugi raz w życiu dane mi było wziąć udział w święcie, na które każdego roku niecierpliwie czekam. W tym roku jednak czekałem w inny sposób, bo uczestniczyłem również "od kuchni", z tym że termin ten odnosi się do przygotowań, nie do jedzenia;)
W dniach 13-15 października 2016 roku miało miejsce w Spale XXXII Krajowe Seminarium Malakologiczne. Spała, z jej przyrodą i historią, była świetnym miejscem do organizacji dorocznego spotkania malakologów, zwłaszcza, że gościny udzieliła stacja terenowa Wydziału Biologii Uniwersytetu Łódzkiego (organizującego KSM trzeci raz w historii, 1996, 1999, 2016). Od czwartku do soboty (a właściwie od środowego wieczoru) trwały dyskusje, referaty, komunikaty, spotkania, dyskusje - bardziej i mniej oficjalne; słowem wszystko, co potrzebne jest do wymiany doświadczeń, spostrzeżeń, planów wśród ludzi, których łączy pasja lub przynajmniej wspólny przedmiot badań i aktywności zawodowej.
Co roku Krajowe Seminaria Malakologiczne dają mi coś nowego. Największym tegorocznym odkryciem dla mnie pozostanie informacja (dla niektórych od lat oczywista, a dla mnie nowość) o notowaniu Helix pomatia na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w warstwach sprzed 6 tysięcy lat. Zawsze podtrzymywałem ten mit o obcym pochodzeniu winniczka na ziemiach polskich, a tu się okazuje, że kiedyś był rodzimym składnikiem naszej malakofauny i jego introdukcja w czasach średniowiecza jest mniej oczywista...
W tym roku wystąpienia podzielone zostały w dużej mierze na sekcje tematyczne. Była więc sesja poświęcona mięczakom fosylnym, ochronie małży słodkowodnych, badaniom nad Dreissena polymorpha, rewizjom molekularnym w taksonomii... Wydaje mi się, że każdy mógł zaczerpnąć czegoś dla siebie niezależnie od kierunku, w jakim się specjalizuje zawodowo. Zabrakło mi w tym roku wątku helikokultury, choć był jeden poster na ten temat (na dodatek z nowego ośrodka). Jeśli chodzi o nowości, to warto podkreślić również pierwszą obecność reprezentantów biologii z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, planujących nieco wiślańskiej faunistyki. Nowa była książka profesora Piechockiego, o której wspominałem w poprzednim wpisie, nowa też była zmiana zarządu Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Po dwóch kadencjach zarządzania Stowarzyszeniem przez dr Tomasza Kałuskiego, stery przeszły w ręce pani profesor Elżbiety Żbikowskiej, zajmującej się parazytologią, a dokładniej relacjami między przywrami a ślimakami jako ich żywicielami. Tak więc z wyjątkiem Tomasza Kałuskiego, który pełnić będzie funkcję wiceprezesa, zarząd Stowarzyszenia tworzony będzie przez środowisko toruńskie (wszelka zbieżność okoliczności jest czysto przypadkowa;)
Podczas Walnego Zebrania Członków SMP omówiono również bardzo ważny temat przyszłorocznego wydarzenia organizowanego w Krakowie, a mianowicie 8 Kongres Europejskich Stowarzyszeń Malakologicznych. Wkrótce podam dużo więcej szczegółów, ale już teraz warto odnotować, że będzie się to działo w dniach 10-14 września 2017 roku.
Streszczenia wystąpień dostępne są stronie Stowarzyszenia Malakologów Polskich w zakładce "Publikacje", i myślę, że lepiej jeśli zaproszę do ich lektury, niż jeśli zacznę je streszczać osobiście.
Ucztowałem. Każde wystąpienie było dla mnie czymś nowym, choć tematyka badań często kontynuowana jest latami. Na razie nie deklaruję, co z przyszłoroczną imprezą (Krajowe Seminarium Malakologiczne połączone będzie z Kongresem Europejskich Stowarzyszeń Malakologicznych), jest jeszcze trochę czasu, choć zdecydowanie za mało, by nadrobić braki w znajomości języka angielskiego...


foto Anna Sulikowska-Drozd


środa, 30 marca 2016

Ślimakurier - reaktywacja

W przedświątecznym zabieganiu, którego skutkiem jest m.in. brak rozesłanych życzeń wielkanocnych w tym roku, przegapiłem bardzo ciekawy moment, szczególnie godny odnotowania: po wielu, wielu latach ciszy pojawił się znów "Ślimakurier". Cóż to jest? Otóż jest to bardzo poważny newsletter w mniej poważnym wydaniu, którego celem jest szybka wymiana informacji między malakologami. Za "Ślimakurierem" stoi prof. Beata Pokryszko, która wzywa wszystkie ręce na pokład, zwłaszcza te, które trzymając w ręku pióro, potrafią się nim też bawić. Jej też zawdzięczać można bardzo ciekawy głos w dyskusji nad ekspertyzami i inwentaryzacjami zlecanymi przez różne instytucje. Bardzo ciekawe wnioski, a jeszcze ciekawsze, czy któryś ze zlecających zechce się nad nimi zastanowić.
"Ślimakuriera" można znaleźć na stronie Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Datowany jest na luty 2016, opublikowany w marcu. Ponieważ jest nieregularnikiem, jego pojawienia się uzależnione będą od aktywności piszących. Stąd mój apel: Drodzy Malakolodzy, mniej ślimaczego tempa w pisaniu, bardzo proszę!

środa, 30 września 2015

Z najwyższym uznaniem

W czasie XXXI Krajowego Seminarium Malakologicznego, które przed paroma dniami zakończyło się w Wieliczce, poza referatami, komunikatami i sesją posterową, miało też miejsce walne zebranie członków Stowarzyszenia Malakologów Polskich, podczas którego jeden z członków-założycieli Stowarzyszenia otrzymał zaszczytny tytuł Członka Honorowego, dołączając do grona takich sław, jak prof. Maria Jackiewicz, prof. Anna Stańczykowska, prof. Andrzej Wiktor, prof. Andrzej Piechocki, prof. Adolf Riedel, prof. Andrzej Samek, inż. Kazimiera Chrząszcz i prof. Stefan Alexandrowicz. Tytuł Członka Honorowego Stowarzyszenia Malakologów Polskich nadany został panu Stanisławowi Myzykowi, badaczowi mięczaków, którego prace wyróżniają się niespotykaną w dzisiejszych czasach skrupulatnością i naukową rzetelnością. Badaczowi, który zapisał się w europejskiej malakologii jako wnikliwy obserwator cykli życiowych Valvatidae oraz Vertiginiade. Badaczowi, który ogromną pracę wykonał samodzielnie, z amatorskiej pasji, z dala od akademickich ośrodków...
Stanisław Myzyk urodził się w Sąpolnie na Kaszubach, 6 lipca 1956 roku. Stan zdrowia nie pozwolił mu na kontynuowanie studiów na Wydziale Chemii UMK w Toruniu. Po powrocie do Sąpolna podjął więc pracę jako księgowy, którą musiał ostatecznie zarzucić ze względu na pogarszające się zdrowie. Wydaje się jednak, że doświadczenia buchalterskie świetnie wykorzystał w badaniach malakologicznych, które jeszcze w latach siedemdziesiątych rozpoczął w domowych warunkach.
Wyraźnie trzeba podkreślić, że Laureat ciężko zapracował na zaszczytny tytuł. Opisane przez niego cykle życiowe krajowych Valvatidae wpisują go w awangardę badaczy cykli życiowych mięczaków. Obfita dokumentacja laboratoryjnych obserwacji, prowadzonych przez kilka lat, podnosi wiarygodność wyników prezentowanych w oryginalnych publikacjach zamieszczanych na łamach Folia Malacologica. Podkreśla się, że do Sąpolna zaglądają europejskiej sławy malakolodzy, aby z Panem Stanisławem konsultować wyniki własnych obserwacji...
Dotychczas opublikowanych zostało osiem anglojęzycznych prac kaszubskiego malakologa. Dostępne są one w zasobach internetowego archiwum Folii. Warto do nich sięgnąć i przyjrzeć się naukowej precyzji samouka. Myślę, że jest to tym bardziej godne powtórzenia: warsztat naukowy Stanisława Myzyka jest w pełni profesjonalny, niczym nie ustępuje zawodowcom (a czasem nawet go przewyższa), natomiast wzbogacony jest o tę wartość dodaną, jaką jest malakologiczna pasja. Pasja, która wyraża się również aktywnością na polu popularyzacji wiedzy o mięczakach. Dość wspomnieć (o czym również mówił w laudacji prof. Andrzej Lesicki), że Stanisław Myzyk od początku zaznaczał swoją aktywność na Krajowych Seminariach Malakologicznych, a w 1995 roku był w gronie założycieli Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Zajmuje się również edukacją malakologiczną przez spotkania z uczniami czy instruktorami ochrony przyrody.

Patrzę na Pana Stanisława z nieukrywaną fascynacją. Mnie, amatorowi, imponuje swoją wiedzą, wnikliwością, rzetelnością naukową, profesjonalizmem i talentem. Nie miałem jeszcze okazji osobiście poznać Laureata, mam nadzieję, że okazja wcześniej czy później nadejdzie i wtedy osobiście pokłonię mu się. Żałuję, że nie było mnie na ostatnim z Krajowych Seminariów Malakologicznych, mógłbym to wtedy zrobić. Ale bardzo się cieszę, że praca Stanisława Myzyka jest dostrzegana przez polskich malakologów i należycie doceniana. I z całego serca gratuluję pierwszemu malakologowi bez tytułu z tym zaszczytnym Tytułem.


Stanisław Myzyk, Wieliczka, 24.09.2015 r.
Serdecznie dziękuję p. Kazimierzowi Myzykowi za udostępnienie fotografii z uroczystości nadania tytułu Honorowego Członka Stowarzyszenia Malakologów Polskich.