Nie wytrzymałem. Nie mogłem. Skręcało mnie. To na lewo, to na prawo, ale mnie skręcało. Najczęściej do dołu. I w końcu uległem. Skręciłem do lasu i zacząłem przegrzebywać ściółkę. Ale dopiero po dwóch dniach zacząłem na dobre, choć nie tak przecież, jak bym to sobie wymarzył.
Tegoroczny sezon otworzyłem w niedzielę, 18 marca, w Ostrówku nad Gopłem. To był wyjazd rodzinny, ale skorzystałem z okazji, żeby coś dla siebie uszczknąć.
Poziom wody dość niski, o tej porze woda nawet przejrzysta tak mniej więcej do półtora metra głębokości. Później zakwitnie i nic nie będzie w niej widać. Ślimaki jeszcze się nie pobudziły, pojedyncze zatoczki rogowe reprezentowały goplańską malakofaunę bez szczególnego zaangażowania. Co innego na ladzie, a właściwie na pograniczu lądu i wody. Pod opadłymi, gnijącymi liśćmi topoli znalazłem kilka białków, zdaje się że zarówno Carychium minimum jak i C. tridentatum. Poza tym ponad dwadzieścia poczwarówek z rodzaju Vertigo, w mojej ocenie (ale bez potwierdzenia oglądaniem przez lupę) to V. antivertigo. Znalazłem ponadto i szklarkę obłystka, i błyszczotkę połyskliwą, i poczwarówkę pospolitą (choć w nieco innym, bardziej suchym miejscu). Znalazłem też stożeczki, wydaje mi się że to Euconulus alderi (=praticola?), choć z jednym mam wątpliwości, czy nie fulvus.
Wśród skorupek pustych, wyrzuconych na brzeg, dominowały pozostałości po Bithynia tentaculata (dużo tam podobnych do B. troscheli, trzeba by to kiedyś zweryfikować), Planorbarius corneus, Planorbis carinatus i planorbis, Anisus vortex, Radix peregra i - zdecydowanie rzadziej - Viviparus contectus.
Jak na początek, całkiem nieźle. Cieszą mnie przede wszystkim te maluchy, z tej głównie przyczyny, że udaje mi się je w ogóle znaleźć.
Dziś o 6:14 rozpoczęła się astronomiczna wiosna. Dziś też przypadają drugie urodziny malakofila. Jest się z czego cieszyć, jest za co dziękować. Oby dało się tylko dobrze z czasu korzystać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz