poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Kraków z innej strony

Właśnie przez przypadek zauważyłem, że dokładnie rok temu byłem w Krakowie i o tej porze właśnie łaziłem wokół Wawelu poszukując ślimaków (przy wyjściu ze Smoczej Jamy można znaleźć Alinda biplicata - ma się całkiem dobrze). Oczywiście nie była to moja ostatnia wizyta w Grodzie Kraka, ale tak mnie jakoś naszło tęsknotą. Przy okazji przypomniałem sobie, że w moich zbiorach znajduje się mała książeczka, która idealnie wpisuje się moje wspomnienia.
Zasadniczo ślimaki nie mają szczęścia do dobrych odwzorowań w publikacjach nieprofesjonalnych (choć i w profesjonalnych zdarzają się karygodne wpadki z lustrzanym odbiciem). Książka, której chcę poświecić kilka słów, jest zaprzeczeniem tej tezy.
Wyprawa ślimaka do grodu Kraka to kilkunastostronicowa książeczka adresowana do dzieci. Wydaje mi się, że to bajka, w podręcznikowym znaczeniu tego słowa: krótki utwór wierszowany, z wyraźną puentą (kiedyś pisano: pointą). Fabuła nie jest nadmiernie rozbudowana, a jej osią jest wyprawa ślimaka ze spod miechowskiej wsi do Krakowa. Zwiedzanie, zakończone konkluzją: "nie ma jak rodzinne strony!" musiało zmęczyć nieco turystę, który nigdy nie wyszedł z własnego domu...
Tekst Barbary Sudoł znalazł dobrego ilustratora, który potrafił ślimakowi nadać wiele cech ludzkich (co charakterystyczne dla bajki), pozostając jednak wiernym zmysłowi obserwacji przyrody. Nie dość, że ślimak naprawdę przypomina ślimaka, to można nawet rozpoznać w nim winniczka Helix pomatia. Na dodatek prawoskrętnego (czyli takiego jakiego na ogół można znaleźć). Ilustratorowi - a był nim Andrzej Kłapyta - udało się oddać charakterystyczną strukturę muszli oraz budowę nogi ślimaka. Oczywiście nie to było celem ilustracji, ale to miłe, że ktoś potrafi oddać te szczegóły.
W książeczkach dla dzieci przyzwyczaiłem się już do upraszczania wizerunku ślimaka. Ta książeczka była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, jeśli więc komuś uda się ją znaleźć w księgarni, niech śmiało po nią sięga. Tekst rytmiczny, ośmiosylabowy, rymowany plus naprawdę dobre ilustracje to dobry materiał do zapoznania dziecka z Krakowem. Może z innej strony, ale przecież perspektywa ślimaka może być bliższa dziecku niż plany ciekawskiego rodzica...
Barbara Sudoł, Wyprawa ślimaka do grodu Kraka. Ilustrował Andrzej Kłapyta, Wydawnictwo Skrzat, 2008, ss. 16.

1 komentarz:

  1. Przyznam Ci się, drogi Malakofilu, że pierwszym zwierzęciem, jakie hodowałem sam, jako dziecko, był ślimak. Mieszkał sobie w słoiku na liściach sałaty. Mam nawet z nim zdjęcie, które zrobiła moja mama. Jako osoba kochana i dobra, gdy ślimak podrósł, zarządziła, by wypuścić go w zaroślach na moim osiedlu. Pozdrawiam, Maciej Jan R.

    OdpowiedzUsuń