niedziela, 11 grudnia 2016

Encyklopedycznie

Dziś kilka słów o książkach, którym powinno poświęcić się troszkę więcej czasu, ale tego oczywiście brakuje. O niektórych już wspominałem, niektóre są nowe (zarówno we wpisach blogowych, jak i w mojej biblioteczce). Łączy te książki jedna wspólna cecha, a mianowicie stanowią one cząstkę większej całości wydawniczej, którą czasem nazywa się serią. A chodzi o książki encyklopedyczne wpisujące się w literaturę popularno-naukową.
Dostęp do tych książek na ogół jest nieco utrudniony, ponieważ ukrywają się jako tomy kolejnych opracowań pod zbiorczym tytułem. A są to prace różne i o poziomie różnym, a nawet przeróżnym. O niektórych się rozpisywałem, rwąc przy okazji coraz rzadsze włosy. O innych pisałem z zachwytem, który mi nie minął. Co można o nich powiedzieć próbując zsyntezować wiedzę na ich temat?
Po pierwsze, że mając do czynienia z seriami wydawniczymi poświęconym zwierzętom, warto popatrzeć, czy nie znajdzie się coś o mięczakach. Czasem wyodrębniony jest osobny tom poświęcony wyłącznie mięczakom, czasem muszą się one podzielić z innym typem zwierząt. Często bezkręgowce muszą się pogodzić z tym, że kręgowce mają osobne zeszyty, a bezkręgowce wrzucone są do jednego worka.
Po drugie: poziom opracowań jest bardzo różny. Znów można by dzielić, ale chodzi o to, że są takie, które piszą znane malakologiczne nazwiska, i takie, których opracowanie prawdopodobnie zlecono komuś w redakcji za karę. Tych drugich należy unikać i pod żadnym pozorem nie dawać dzieciom do ręki. Na szczęście jest ich niewiele... Z dostępnych mi prac znalazłem takie, w których rozdziały poświęcone mięczakom opracowane zostały m.in. przez Gerharda Falknera, Beatę M. Pokryszko, Annę Sulikowską-Drozd czy Annę Abraszewską. Znalazłem też takie, które reprezentują dobry, wysoki poziom merytoryczny, ale wydawcy nie zadbali o poinformowanie, kto za tekstem stoi.
Po trzecie: część z tych leksykonów lub encyklopedii można nabyć zupełnie osobno, bez konieczności uzupełniania całego kompletu. Inne z kolei możliwe są do zdobycia (o ile w ogóle) tylko w całości, liczącej czasem kilkadziesiąt publikacji. Nieocenione wtedy okazują się być antykwariaty.
Po czwarte: książki tego typu wydawane są pod miarę. O co chodzi? Otóż o to, żeby ładnie wyglądały. Tak, taki jest ich podstawowy cel. Jeśli wydawnictwo jest porządne, wówczas potrafi połączyć walory estetyczne z walorami poznawczymi. Jeśli wydawcy przyświeca tylko perspektywa finansowego blasku, wychodzą kopcące knoty. Z jednej więc strony należy brać poprawkę na to, że książki mają wyglądać i niekoniecznie przewiduje się, aby do nich zaglądać, z drugiej nie można zapominać, że niektóre wydawnictwa specjalizują się po prostu w opracowaniach wielotomowych (kilka miesięcy spędziłem kiedyś w firmie wciskającej ludziom takie wielotomowe encyklopedie, o których szefostwo dobrze wiedziało, że nigdy nie będzie wybranych tomów... bo wydawca się wycofał).
Po piąte: bladego pojęcia nie mam, ile takich rozproszonych opracowań dostępnych jest w literaturze polskiej. Czasem udaje mi się coś znaleźć w zaprzyjaźnionych antykwariatach, czasem wpada mi coś w ręce w czasie wizyty u znajomych, którzy nawet pojęcia nie mieli, że takie coś na półce leży. Będę więc ogromnie zobowiązany, jeśli otrzymam czasem jakiś cynk, że jest coś nowego/starego, do czego warto zajrzeć lub dołożyć trudu zdobycia. Jako malakofil jestem jednocześnie bibliofilem o zacięciu kolekcjonerskim, stąd łasy jestem na takie informacje. Natenczas dzielę się tym, co znalazłem, prosząc, aby powiadomić mnie, gdyby ktoś znał inne jeszcze tytuły.









2 komentarze:

  1. malakofil i jednocześnie bibliofil o zacięciu kolekcjonerskim - mnie też to dobrze opisuje ! :D
    bardzo często tu zaglądam po książkowe nowości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na ścieżkach wiedzy 100 bezkręgowców, tę książkę powinno się pokazywać, jako przestrogę przed bezsensownym wydaniem pieniędzy. Kiedyś miałam okazję się z nią zapoznać w jednym z supermarketów i dawno tylu bzdur nie czytałam...

    OdpowiedzUsuń