Jeszcze nie tak dawno, bo miesiąc temu, pisałem o internetowych zasobach Journal of Molluscan Studies. Wtedy piałem z zachwytu, jakie to bogactwo archiwum, jakie dobre teksty. No i stało się, pochwaliłem za mocno, dotarło do Anglików i koniec. Pewnie zatrudnili jakiego Szkota, bo jak inaczej wytłumaczyć nagłe skąpstwo, które pojawiło się ni stąd ni zowąd? Już nie ma otwartego dostępu do zasobów, skończyło się źródełko. Trzeba się zarejestrować i dopiero potem można z czegoś tam skorzystać. Niby dobrze, ale było lepiej, zdecydowanie lepiej... Obiecywałem sobie, że w czasie urlopu posiedzę troszkę nad tymi tekstami, poszukam nowych informacji. A tu? Trudno, przeżyję, choć krzywdę teraz odczuwam. Tak się rodzi mechanizm roszczeniowy: kiedy dostaje się coś za darmo, bez ograniczeń, a potem wprowadza się reglamentację, nie jest łatwo mózgowi wytłumaczyć, żeby inaczej gospodarował serotoniną i dopaminą.
Miało być tak pięknie, a trzeba szukać nowego źródełka. Poprzednie nie wyschło, tylko się skończyło (darmowe) z niego korzystanie...
Mimo wszystko zapraszam na www.mollus.oxfordjournals.org - zwłaszcza tych, co lepiej władają angielskim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz