Ostatni wyjazd do Krakowa należał do naprawdę udanych, choć pogoda nie była turystyczna. Właściwie cała sobota była deszczowa i nie zawsze był to krakowski spleen. Zanim lać zaczęło, jeszcze rano tego dnia, pobiegłem w stronę Wawelu. W pobliżu wyjścia ze "Smoczej jamy", na oksfordzkich wapieniach, zauważyłem pełzające świdrzyki dwufałdkowe Alinda biplicata. Już w 2009 r. zebrałem stamtąd kilka skorupek a teraz chciałem tylko sprawdzić, czy populacja tego ślimaka wciąż się utrzymuje. Widać obecność smoka nie robi na niej dużego wrażenia. Obecność młodych osobników świadczyć może o żywotności populacji, która zagrożona może być tylko zadeptaniem przez turystów włażących na skałki wawelskie. Obok Alinda żyje sobie jeszcze ślimaczek, ale nie wiem jeszcze jaki: gładki czy inny, pozostaje na razie oznaczenie do rodzaju Vallonia sp. I znalazłem też - pojedynczą wprawdzie - błyszczotkę lśniącą Cochlicopa nitens, całkiem sporych rozmiarów.
Badaniem Wzgórza Wawelskiego zajmował się pod koniec lat osiemdziesiątych prof. Stefan W. Alexandrowicz. Jego badania dały nowe notowania niezwykle rzadkich gatunków ślimaków, stąd każdorazowo boję się na Wawelu szukać, żeby nie zniszczyć - przez przypadek choćby - reliktowych maluchów, które od tysięcy lat żyją sobie w cieniu królów, nikomu się nie narzucając. Nie znam tej pracy i mam dużą trudność w jej zdobyciu. Poddawać się jednak nie zamierzam, bo wydaje się, że może to być bardzo ciekawa lektura.
O reszcie podbojów krakowskich wkrótce, trwają jeszcze konsultacje, bo powiało sensacją... Ale jeszcze pary z ust nie puszczam! Może się dziać. Serio!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz