Za więcej niż parę godzin zacznie się rok 2012. Zanim odpalone zostaną petardy, zanim otwarte zostaną wszelkiej maści wina musujące grające rolę szampana, zanim tanecznym krokiem wejdziemy w rok, co to dla Majów ponoć jest ostatnim, chcę jeszcze spojrzeć na te 365 dni za mną i rozliczyć się z nimi.
Rok 2011 to był dobry rok. Nie mogę narzekać. Chciałbym, żeby następny nie był w niczym gorszy, a jeśli byłby lepszy, będę się bardzo cieszył. Opatrzność przygotowała w mijającym roku wiele cennych zdarzeń, i to mnie cieszy. Rzecz jasna nie będę hierarchizował, tworzył rankingów itp. Były zdarzenia różne, zaplanowane i nie, zaskakujące i dające się przewidzieć, słowem: przeróżne. Nie zrealizowałem wszystkich założonych planów (w tym jestem wyjątkowo słabiutki), ale wykorzystałem wiele okazji, które zdarzyły się poza planem.
W 2011 r. udało mi się po raz pierwszy znaleźć kilka gatunków, co zawsze sprawia mi szczególną radość. W ciągu tych kilkuset dni znalazłem m.in. Bythinella austriaca, Ferrissia clessini, Clausilia bidentata, Monacha cartusiana, Corbicula fluminea, Unio crassus, a w drodze wymiany otrzymałem jeszcze skorupkę Helix lutescens. W zbiorach pozostają jeszcze przynajmniej dwa gatunki świdrzyków, których do tej pory nie oznaczyłem w sposób pewny, więc nie wiem jeszcze, z czym mam do czynienia. W tym roku też poszerzyłem zbiory o próbki z województwa wielkopolskiego, które dotąd nie miało reprezentacji w mojej kolekcji. Kiedy przyglądam się mapie Polski i miejscom, w których rozglądałem się za mięczakami, z przykrością stwierdzam, że w tym tempie nie zdążę za wiele. Cała wschodnia strona to biała plama. Podkarpacie tak samo, dla równowagi: Opolszczyzna i Ziemia Lubuska też czekają na swoją kolejkę, a Warmia i Mazury reprezentowane są zaledwie przez jedno stanowisko...
Dzięki wyjazdom do Krakowa udało mi się spojrzeć nieco w zarośla południowej części Jury, uszczknąć coś ze Śląska i z Małopolski, zaś dzięki wyjazdom do Poznania udało mi się nie tylko znaleźć M. cartusiana (jeśli to w ogóle ona), ale też - co było dla mnie niezwykle cennym doświadczeniem - spotkać się z prof. Andrzejem Wiktorem.
Był też wypad nad Bałtyk i tam udało mi się skorzystać ze sposobności, by podpatrzeć kwaśną buczynę. Nie było źle.
Nie udało mi się natomiast równie wiele: nie doprowadziłem hodowli Cochlodina orthostoma do końca, nie uporządkowałem zbiorów z lat ubiegłych, nie skatalogowałem opisanych już zbiorów, nie wykorzystałem pobytu w Gnieźnie do przyjrzenia się ślimakom, no i nie uruchomiłem strony, co było takim niezdradzanym, ale poważnym założeniem. To przesuwam na czas przyszły, bez określania jak przyszły. Bardzo jednak chciałbym kiedyś ruszyć z własną stroną, której blog byłby tylko jednym z elementów...
Co jeszcze planuję? Coś napisać, ale to bardziej realizacja tego, czego nie zdążyłem w tym roku. Poza tym marzę o udziale w kolejnym seminarium malakologicznym, choć w myślach coraz bardziej macham mu już na pożegnanie... Tradycyjnie planuję urządzać dalsze polowanie na literaturę. W 2011 r. pozyskałem kilkanaście książek, co jest niezłym wyczynem jeśli przyjąć skąpstwo naszego rynku wydawniczego w odniesieniu do malakologii. Kilka nabytków to naprawdę perełki, jak np. atlas mięczaków środkowej Hiszpanii, którym otrzymałem w darze. O kilku książkach nie wspomniałem jeszcze na blogu, postaram się nadrobić to w najbliższym czasie w kolejnych postach.
Pozostało mi jeszcze kilka książek do zdobycia, choć mam nadzieję, że będą pojawiać się nowe. Tego naprawdę brakuje.
Na dzień dzisiejszy trudno mi nawet przewidywać, co będzie w 2012 roku. Czekają mnie pewne zmiany, które wymagać będą ogromnych nakładów energii, więc tym bardziej będę musiał się ewakuować w strony przyjaznej malakologii, która nie tylko przyjmuje mnie zawsze serdecznie, to jeszcze uzupełnia wyczerpane siły i pozwala przywrócić pogodę ducha. Tak więc nie wykluczone, że w najbliższym roku będę miał zdecydowanie mniej miejsca na pasję, za to częściej będę musiał do niej zaglądać.
Wszystkim, którzy w 2011 r. przyczynili się do zawyżenia statystyk bloga, dziękuję i zapraszam do częstszego odwiedzania oraz interakcji. Wszystkim też życzę, aby mieli jak najwięcej okazji do oddawania się własnym pasjom i czerpali z tego siłę i radość na co dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz