Prawdopodobnie w tej chwili uczestnicy rozglądając się dokoła wyszukują znajomych twarzy, uśmiechają się na przywitanie, coś tam sobie mówią między stolikami. I czekają na obiad. Ktoś pewnie wstaje przepraszając i wychodzi dyskretnie odebrać telefon. Ktoś inny zapewne w drzwiach rozpoznając przybysza wita się rozkładając serdecznie ramiona.
Większość zdążyła już od rana się zjawić, zarejestrować, pobrać materiały, zakwaterować, wypakować rzeczy w hotelowym pokoju. Niektórym może nawet udało się wyskoczyć na spacer, trochę rekonesans, trochę rozprostowanie nóg. Niektórzy przecież jechali tu spory kawałek drogi...
Od piętnastej obrady. Najpierw uroczyste otwarcie, przywitanie gości, przekazanie podstawowych informacji organizacyjnych. A potem już tylko trzymanie dyscypliny wystąpień.
Na początek: Pokryszko i Cameron będą mówić o malakocenozach leśnych Gór Krymskich, potem Wiktor o ślimakach nagich - próba uogólnienia wiedzy o pochodzeniu i rozmieszczeniu europejskich golasów. Przed przerwą kawową jeszcze przedstawicielki środowiska toruńskiego: A. Cichy i E. Żbikowska powiedzą o metodach badań ilościowych malakofauny w litoralu jezior w odniesieniu do struktury dominacji ślimaków i Digenea.
Po kawie, kiedy kofeina zacznie podnosić ciśnienie krwi, jednym zrobi się senniej, inni odczuwając przypływ sił witalnych rozbudzą się wreszcie i posłuchać będą mogli o gatunkach obcych w zbiornikach śródleśnych (M. Strzelec), o drogach przenikania obcych gatunków mięczaków do wód rodzimych (A. Piechocki i A. Szlauer-Łukaszewska), o mięczakach systemu rzeczno-jeziornego Krutyni (B. Jakubik i K. Lewandowski).
Po drugiej kawie, ale jeszcze przed kolacją przewidziano czas na małże, którym głosu użyczą J. Kobak z zespołem (Kakareko, Jermacz, Poznańska): gatunkowi Dreissena polymorpha oraz M. Bochyńska: małżom skójkowatym z Jeziora Gardno.
W perspektywie obrady w środę i piątek, z czwartkową przerwą na poznawanie Wielkopolski.
Zanim uczestnicy Seminarium udadzą się na kolację, będzie jeszcze miało miejsce jedno ważne wydarzenie - Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia Malakologów Polskich. Czy będzie burzliwe? Pogodę zapowiadają spokojną, malakolodzy do awanturników nie należą, więc chyba nie. A czy coś się zmieni w SMP? Nie wiem.
Nie wiem, bo mnie tam nie ma! Zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić miejsce, przypomnieć twarze znanych mi malakologów. W tym roku byłem już najbliżej wyjazdu, ale i tym razem wiatr wiał nieprzychylny. Więc może - w perspektywie logoterapii - jeszcze nie czas, albo... już nie czas?
Żałuję, że nie zdam relacji z XXVIII Krajowego Seminarium Malakologicznego w Boszkowie. Obiecać mogę tylko, że jeśli dowiem się czegoś, to z pewnością się podzielę. I cóż pozostaje mi w tym momencie? życzyć uczestnikom owocnego spotkania.
A mnie tam nie ma - jestem poza tym
po drugiej stronie słońca leżą moje kości
i wiatr je miele krusząc konstelacje
Jak mnie zaświecisz kiedy ci zagasnę?
Janusz St. Pasierb, Psalm
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A kiedy malakolodzy pójdą w teren by przywitać się ze swoimi kochanymi zwierzątkami? W piątek byłem w podwarszawskim Powsinie, padał deszcz, a ja spotkałem pewnego uroczego jednonogiego bezkręgowca. Starałem się kroczyć uważnie, by nie nadepnąć żadnego ślimaka, które po deszczu pojawiły się na leśnych ścieżkach.
OdpowiedzUsuń