wtorek, 31 października 2023

Dlaczego na nic nie mam czasu

Tylko z powodu braku czasu dotąd nie zająłem się udzieleniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego na nic nie mam czasu. Wydaje mi się, że bolączka ta dotknęła mnie nie jednego, kierowany poczuciem ludzkiej solidarności postanowiłem szukać przyczyn tej pandemii. Lata poświęciłem na poszukiwania i kiedym prawie dogrzebał się do owego kamienia filozoficznego, wpadła mi w rękę książka, która w jasny i przystępny sposób tłumaczy, w czym rzecz. Uczciwie rzecz ujmując dopowiedzieć muszę, że książka mi nie wpadła, a została mi podarowana, i to przez samego autora! Osobiście do rąk własnych, żebym nie tracił czasu na poszukiwanie.

Rozważania o czasie geologicznym Witolda Pawła Alexandrowicza (przez "x", nie przez "ks") to szesnasty tom serii "Nauka dla Ciekawych. Seria Popularnonaukowa o Ziemi i Kosmosie z e-Prezentacją" wydawanej przez Akademię Górniczo-Hutniczą im. Stanisława Staszica w Krakowie. Książka wydana została w 2022 roku, otrzymałem ją w maju 2023, przeczytałem jeszcze tego samego tygodnia, dlaczego więc nie napisałem o niej od razu? No bo miałem problem z policzeniem czasu. O co chodzi? Jeśli dobrze pamiętam, na Krajowym Seminarium Malakologicznym w Spale w 2016 roku prof. Witold Alexandrowicz rozpoczynał wystąpieniem, które ujęło dzieje Ziemi (jakieś 4,6 miliarda lat, czyli 4 600 000 000 obrotów naszej planety wokół naszej Gwiazdy Solarnej) rozpisane na bliższe nam doświadczenie 365 dni (czyli tyle, ile obecnie trwa taki obrót wokół Słońca). Pomysł wówczas wydawał mi się genialny i żałować tylko mogłem, że streszczenie nie trafiło do tomu konferencyjnego. Było dla mnie zaskoczeniem, że tamto wystąpienie doczekało się jednak publikacji, i to nie dość, że książkowej, to jeszcze z załączonymi multimediami (taki sojusz papierowców z wirtualnymi). Rozważania o czasie geologicznym to w pierwszej kolejności bardzo ciekawa praca popularyzująca geologię, której nadrzędnym celem jest pomoc w zrozumieniu natury czasu geologicznego. Dla laika (a takim jestem i nieuctwo me pozostanie mi wierne jak pchła psu) wyobrażenie sobie następstw geologicznych procesów wcale łatwe nie jest. dla śmiertelnika tysiąc lat jest tak samo abstrakcyjny, jak milion czy sto milionów. Operując latami, jesteśmy w stanie ogarnąć kilkadziesiąt (Psalmista wyśpiewywał: miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt - gdy jesteśmy mocni), wszystko ponad to już abstrakcja. Autorowi udało się zastosować mechanizm skalowania czasu i zaproponował, aby ponad cztery i pół miliarda lat rozpisać na 365 dni i najważniejsze wydarzenia w roczku Ziemi zapisać w tym kalendarzu. Intuicyjnie wyczuwamy, ile czasu zostało do Świąt, ile do ferii, ile do urlopu, wakacji czy rocznicy ślubu. Policzenie miesięcy jest łatwiejsze, niż mnożenie lat. Mając więc narzędzie pozwalające wyobrazić sobie, że coś trwało od maja do lipca, a coś od października do początku listopada, albo że coś się zaczęło w sylwestra na trzy minuty przed północą, możemy ogarnąć niewyobrażalną liczbę lat i ująć w doświadczenie namacalności konkretu. "W tym ujęciu 1 rok to 4,6 miliarda lat, jeden miesiąc w zależności od czasu trwania to około 385 milionów lat (gdy ma 31 dni), 375 milionów lat (gdy ma 30 dni) lub 350 milionów lat (gdy ma 28 dni), jeden tydzień to około 90 milionów lat, dzień to 12,5 miliona lat, godzina to 520 tysięcy lat, minuta 8700 lat, a sekunda to 150 lat. Oczywiście z pewnym przybliżeniem, ale - jak wiemy - dla geologa 5 000 000 lat w jedną lub drugą stronę nie stanowi problemu" (s.19). I wszystko jasne. Jeśli przy dobrych wiatrach jedno życie ludzkie trwa pół sekundy (w geologicznej skali czasu), to jak w tak krótkim czasie ze wszystkim zdążyć.

Bardzo mi ta książka pomogła. Ni tylko w rozumieniu procesów geologicznych, przez miliardy lat prowadziły naszą planetę do obecnego kształtu. Dobre wprowadzenie w temat (w rozbudowanej części wstępnej) pozwala na wyabstrahowanie pewnych kategorii moralnych pozwalających uporządkować swoje poczucie wyjątkowości istnienia. Z lektury wiadomo, że ostatnie dwa miesiące (wrzesień i październik) to tzw. "nudny miliard lat" (jak w polskich filmach: nuda, nic się nie dzieje), natomiast początek listopada to dla Ziemi rewolucyjne zmiany (rozpad superkontynentu Rodinia) które skutkować będą potężnymi zlodowaceniami ("Ziemia Śnieżka), a kilka dni po naszym Święcie Niepodległości zacznie się ediakar, czyli pierwsze wielokomórkowe organizmy poprzedzające "kambryjską eksplozję życia". To, co dla naukowców stanowi najstarsze zapisy istnienia zorganizowanych organizmów wielokomórkowych, w naszym kalendarzyku pojawia się na niespełna półtora miesiąca przed końcem roku. Rozbudzające wyobraźnię dzieci dinozaury pojawiają się na Ziemi mniej więcej wtedy, kiedy kończy się chodzenie na roraty, a pod koniec drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia wymierają amonity. Tak, tak, znajdowane w skałach amonity kończą swoją karierę około 65 000 000 milionów lat, czyli na pięć dni przed końcem roku... A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my? Pojawiamy się na Ziemi jako gatunek mniej więcej wtedy, kiedy gospodarze imprezy sylwestrowej wyjmują szampany z lodówki zaczynają obierać złotko, żeby dostać się do drucianego koszyczka trzymającego korek, czyli około godz. 23:58. To znaczy pojawiamy się kilkadziesiąt minut wcześniej, ale w tym momencie możemy już datować wydarzenia historyczne. A co się zdarzy, kiedy wybije północ? I to pytanie nie zostaje bez odpowiedzi, ale ta jest odpowiedzią geologa. I bardzo polecam spojrzeć, co to za odpowiedź. Żeby ją poznać, koniecznie trzeba sięgnąć po Rozważania o czasie geologicznym. Jedno mogę zagwarantować: nie będzie to czas stracony. 


 Alexandrowicz Witold Paweł. 2022. Rozważania o czasie geologicznym. Wydawnictwa AGH, Kraków (Nauka dla Ciekawych. Seria Popularnonaukowa o Ziemi i Kosmosie z e-Prezentacją, Tom 16), 104ss.