piątek, 30 października 2015

Świdrzyki Polski

Prawdopodobnie należę do tych bardzo nielicznych ludzi, którzy na widok ślimaka odczuwają przyśpieszone bicie serca, a na widok nowego ślimaka doznają znaczącego wyrzutu adrenaliny. Nie będę dopytywał ewolucjonistów, skąd we mnie taki defekt: czy to jakieś głęboko zakorzenione w genach przystosowanie, czy pojedyncza aberracja w zapisie DNA. Nie będę też psychologów pytał, co z tym powinienem zrobić, bo nie powiedzieliby mi nic ponad to, co sam już wiem. Polityków też nie zapytam, bo jeszcze będą to chcieli opodatkować... W każdym razie dobrze mi z tym, że na widok ślimaków robi mi się milej. No może poza widokiem na działce warzywnej...
Ze ślimaków, do których ciągnęło mnie zawsze najbardziej, należą świdrzyki. Myślę, że to dlatego, że w moich rodzinnych stronach nigdy ich nie spotkałem i zawsze były gatunkami odległymi. W dzieciństwie nigdy nie udało mi się spotkać żadnego świdrzyka w czasie rozlicznych leśnych wycieczek, i dopiero w czasie studiów zacząłem je znajdywać w różnych częściach Polski.

Świdrzykowate (Clausiliidae) to rodzina lądowych ślimaków reprezentowana przez około 1000 gatunków. Nazwę łacińską zawdzięczają specjalnemu systemowi zamykającemu muszle (clausilium), będącego czymś na kształt wieczka, jednak o innym od operculum pochodzeniu. Anglojęzyczna wersja nazwy doorsnail wskazuje również na ten aspekt budowy muszli, na jej ujście, które na ogół wyposażone jest w system listewek i fałdek o nie do końca poznanym przeznaczeniu, o tym za chwilę. Polska nazwa  nawiązuje do budowy muszli, przywodząc na myśl budowę świdra (wiertła). Na ogół muszle świdrzyków mają kształt wrzecionowato-wieżyczkowaty lub wieżyczkowaty. Muszla składa się z kilku do kilkunastu skrętów, a u dojrzałych osobników na ostatnim skręcie występuje na ogół zwężenie oraz ujście uzbrojone w przeróżną armaturę. Jest to jedna z podstawowych cech identyfikacyjnych w oznaczaniu świdrzyków, które - a tak jest w moim przypadku - nie należą do najłatwiejszych w oznaczaniu. Świdrzyki to jedyna w Polsce rodzina ślimaków, której przedstawiciele charakteryzują się lewoskrętną muszlą. Nie wiem, nie sprawdziłem, czy na świecie żyją prawoskrętne świdrzyki, ale jeśli tak, to stanowią one mniejszość w tej licznej rodzinie. Świdrzyki żyją na całym świecie z wyjątkiem Australii, Antarktydy i Ameryki Północnej. W Europie żyje około 450 gatunków, z czego w Polsce notowane są 24 gatunki.
Jeszcze trochę o szczególnej budowie ujścia muszli. Przyjmuje się, że pełni ona funkcje ochronne: przed drapieżnikami i przed wysychaniem,  ale być może i ma inne przeznaczenie. Przypuszczam, że kształt ujścia i przewężenie przed nim powiązane są również ze strategiami reprodukcyjnymi. Część świdrzyków stanowią gatunki jajorodne, część zaś to gatunki jajo-żyworodne i budowa wewnętrzna muszli, a zwłaszcza skomplikowany układ fałdek prawdopodobnie pełni jakieś funkcje powiązane z retencją jaj lub wylęgiem nowego pokolenia. W pełni wykształcona warga i uzbrojenie ujścia to cecha dojrzałości świdrzyków, które - w polskich warunkach - żyją od roku do nawet sześciu lat.
Rozpiętość wielkości muszli krajowych Clausiliidae waha się od 8 do dwudziestu kilku milimetrów. Przeważają formy kilkunastomilimetrowe.
Dotychczas nie spotkałem się z monografią krajowych świdrzyków, a bardzo taka publikacja byłaby przydatna. Ukazała się w 2009 roku książka "Świdrzyki Wielkopolski", ale zawiera dane ograniczone do 10 gatunków i do niewielkiego obszaru naszego kraju (nota bene zasadniej byłoby zatytułować "Świdrzyki województwa wielkopolskiego", bo zdaje się że autorzy właśnie taką jednostkę podziału zastosowali). Nie mniej polecam tę publikację, bo materiał fotograficzny dobry i klucz do oznaczania przydatny, a poza tym to jednakowoż dobra inwentaryzacja stanowisk na terenie Wielkopolski.
Krajowe Clausiliidae to gatunki leśne lub naskalne. Najliczniej reprezentowane są na południu Kraju, głównie w Sudetach, Pieninach i Bieszczadach. Na nizinach występują również, ale nie tak często i z mniejszą różnorodnością gatunkową. Lista krajowych Clausiliidae przedstawia się następująco:
Cochlodina (Cochlodina) costata (C. Pfeiffer, 1828) – Świdrzyk śląski §
Cochlodina (Cochlodina) laminata (Montagu, 1803) – Świdrzyk lśniący
 Cochlodina (Paracochlodina) orthostoma (Menke, 1828) – Świdrzyk prążkowany
Charpentiera ornata (Rossmässler, 1836) – Świdrzyk ozdobny § [x]
Ruthenica filograna (Rossmässler, 1836) – Świdrzyk stępiony
Macrogastra badia (C. Pfeiffer, 1828) – Świdrzyk kasztanowaty §
Macrogastra borealis (O. Boettger, 1878) – Świdrzyk żeberkowany
Macrogastra plicatula (Draparnaud, 1801) – Świdrzyk leśny
Macrogastra tumida (Rossmässler, 1836) – Świdrzyk rozdęty
Macrogastra ventricosa (Draparnaud, 1801) – Świdrzyk okazały
Clausilia bidentata (Ström, 1765) – Świdrzyk dwuzębny
Clausilia cruciata (Studer, 1820) – Świdrzyk nadrzewny
Clausilia dubia Draparnaud, 1805 – Świdrzyk pospolity
Clausilia parvula Férussac, 1807 – Świdrzyk mały
Clausilia pumila C. Pfeiffer, 1828 – Świdrzyk maczugowaty
Lacinaria plicata (Draparnaud, 1801) – Świdrzyk fałdzisty
Alinda biplicata (Montagu, 1803) – Świdrzyk dwufałdkowy
Balea (Balea) perversa (Linnaeus, 1758) – Świdrzyk łamliwy §
Balea (Pseudalinda) fallax (Rossmässler, 1836) – Świdrzyk zwodniczy
Balea (Pseudalinda) stabilis (L. Pfeiffer, 1847) – Świdrzyk górski
Vestia (Vestia) elata (Rossmässler, 1836) – Świdrzyk siedmiogrodzki §
Vestia (Vestia) gulo (E. A. Bielz, 1859) – Świdrzyk krępy
Vestia (Vestia) turgida (Rossmässler, 1836) – Świdrzyk karpacki
Bulgarica (Strigilecula) cana (Held, 1836) – Świdrzyk siwy
Możliwe jest znalezienie również Cochlodina (Paracochlodina) cerata (Rossmässler, 1836) znanego ze stanowisk subfosylnych, a notowanego w XIX w. z Doliny Białki i słowackich części Tatr. Subfosylnie znany jest również Macrogastra densestriata (Rossmässler, 1836), ze stanowisk w Kielnikach i na Kozim Grzbiecie, ale żywych osobników nie należy się spodziewać w granicach naszego kraju. 
Spośród wymienionych świdrzyków pięć gatunków objętych jest ochroną prawną (oznaczono §), w tym jeden wymaga ochrony czynnej [x]. Zdaniem malakologów jest to najbardziej narażona na wyginięcie rodzina krajowych ślimaków, na 24 gatunki aż 17 znalazło się w Polskiej Czerwonej Księdze. Przyczyn zagrożeń doszukują się różnych, generalnie sprowadzają się one do zanieczyszczenia środowiska oraz przekształceń (antropogenicznych) siedlisk zajmowanych przez te ślimaki. Co ciekawe, nie wiedzieć czemu, rodzina ta nie jest nawet wspomniana w publikacji Unii Europejskiej European Red List of Non-marine Molluscs... 
Najczęściej spotykanym przeze mnie świdrzykiem jest Lacinaria plicata, Cochlodina laminata oraz Alinda biplicata. Oznaczać udaje mi się C. laminata, bo ma dość charakterystyczne ujście muszli, która na dodatek jest gładka i lśniąca. Tego świdrzyka spotykałem i w buczynach pomorskich, i na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, i w napływkach wiślanych na wysokości Wyszogrodu. L. plicata - jeśli występuje w formie typowej - daje się oznaczyć dzięki licznym fałdkom w ujściu muszli. Gatunek ten znalazłem kiedyś w Sulejowie, i jest to najbliżej położone stanowisko moich rodzinnych stron. A. biplicata - jeden z największych naszych świdrzyków - znany jest mi z kilku stanowisk z Łodzi, poza tym spotykałem go np. na Wawelu.  
Najmniejszym krajowym świdrzykiem jest Ruthenica filograna lub Clausilia parvula. Udało mi się zrobić fotografię przedstawiającą wielkość R. filograna. Dla porównania też zamieszczam fotografię Megalophaedusa martensi, świdrzyka żyjącego w Japonii, o którym można by powiedzieć, że jest gigantem wśród Clausiliidae.
Jeszcze na koniec: świdrzykami zajmowali się min. tacy polscy malakolodzy jak J.A. Wagner (1860-1928) czy Jarosław Urbański (1909-1981), zaś współcześnie badania nad rodziną świdrzykowatych prowadzą m.in. Anna Sulikowska-Drozd (Łódź), Tomasz K. Maltz (Wrocław) czy Krystyna Szybiak - autorka monografii poświęconych Macrogastra plicatula i Ruthenica filograna (Poznań). Wiele bym dał, żeby ktoś kiedyś monografię krajowych Clausiliidae napisał. Bardzo na takie opracowanie czekam.

Cochlodina laminata


Cochlodina laminata

Lacinaria plicata, dalej C. laminata

Lacinaria plicata z Reszla

Ruthenica filograna

Megalophaedusa martensi



czwartek, 22 października 2015

Slow, slow, but quickly

Z zażenowaniem stwierdzam, że nie przystaję do tego świata. Nie pasuję do niego, nie jestem z nim kompatybilny. Nie znam angielskiego (My God, its incredible!). Moje nieuctwo przynosi same straty. Jeśli w tekście są obrazki, to jeszcze coś pooglądam, napatrzę się na coś. Jeśli test jest stricte naukowy, to sobie z wydedukuję z rzeczowników łacińskiego pochodzenia. No ale jeśli tekst jest literacki, to mnie już tylko beczeć zostaje...
Znalazłem dwie książki, które bardzo chciałbym przeczytać. Więcej: chciałbym przeczytać po polsku, bo po angielsku już próbowałem (z mizernym efektem). Jako przedstawiciel ginącej populacji angloanalfabetów  cierpię przez niedostatek tłumaczeń.
Znalazłem dwie książki, które wydają mi się szczególnie godne uwagi, ale nie wiem, co w nich tak naprawdę jest. Mogę sobie sylabizować, ze słownikiem porównywać słowa, ale nie daje mi to wyobrażenia, jaki walor niosą. Wydają mi się godne przetłumaczenia i popularyzacji przez subtelność tematyki, ale... Ale nie wiem, czy znalazłby się ktoś gotowy te książki fachowo przetłumaczyć na polski język literacki.
Najpierw znalazłem Elisabeth Tova Bailey A Sound of a the Wild Snail Eating, książkę z 2010 roku. Przetłumaczono ją na kilka języków, ale nie na nasz. A może warto? Bo to subtelna opowieść o życiu, o jego wartości, o uważności i przeżywaniu momentów... Odsyłam na stronę poświęconą tej książce, może zainspiruje kogo trzeba. Click here: http://www.elisabethtovabailey.net.

Niedawno znalazłem drugą książkę, równie ciekawie się zapowiadającą, ale znów nie mnie to ocenić. Ruth Brooks A Slow Passion. Snails, My Garden and Me, powieść wydana w marcu 2013 roku. W treści równie mi niedostępna, ale traktująca o takich jak ja (i nie tylko) - odnajdujących pasję, może nawet zdziwionych ewolucją od wrogości do fascynacji. Fragment książki można przeczytać klikając tu (click here: http://www.amazon.co.uk/Slow-Passion-Snails-My-Garden/dp/1408826585)

Gdyby ktoś miał pomysł na to, jak zaradzić mojemu problemowi, proszę o kontakt. Tak mało mamy na naszym rynku wydawniczym książek o ślimakach, a o ślimakach literackich jeszcze mniej. Please, I need help!

czwartek, 8 października 2015

XXXI Krajowe Seminarium Malakologiczne - podsumowanie

Dotarły już do mnie materiały konferencyjne z XXXI Krajowego Seminarium Malakologicznego, więc zabieram się do zaległego podsumowania. Nie będę streszczał streszczeń, wspomnę tylko o tym, co mnie zainteresowało, i może uda mi się zarysować jakieś dostrzegalne trendy.
Wspominałem już, że najważniejszą dla mnie informacją jest doniesienie o pierwszym notowaniu Dreissena rostriformis bugensis (Andrusov, 1897) w polskich wodach. Okazuje się, że w 2014 roku stwierdzono obecność tego inwazyjnego gatunku w Zalewie Szczecińskim. Ciekawe jest to, że pomimo krótkiego czasu od zasiedlenia nowego obszaru, quagga mussel bardzo szybko stworzyła populacje o liczebności zbliżonej do Dreissena polymorpha. Według wstępnych obserwacji, stosunek liczebności w Zalewie Szczecińskim dla D. rostriformis i D. polymorpha wynosi 4:6. Dreissena rostriformis bugensis jest inwazyjnym gatunkiem małża, którego naturalnym obszarem występowania jest dorzecze Morza Czarnego i Kaspijskiego. Małż ten w szczególny sposób zaznacza swą obecność w Ameryce Północnej, gdzie znacząco przyczynia się do wypierania skójkowatych oraz mnożenia strat ekonomicznych w gospodarce hydrotechnicznej. Jest bardzo podobny do racicznicy zmiennej, ale wzór na muszli jest mniej regularny, stąd dla odróżnienia od zebra mussel przylgnęła do niego angielskojęzyczna nazwa quagga mussel. Nie można wykluczyć, że gatunek ten zasiedla inne obszary Polski, ale nie był dostrzegany ze względu na podobieństwo do racicznicy zmiennej. Faktem jest natomiast, że jest to pierwsze notowanie tego gatunku dla zlewni Morza Bałtyckiego.
Bardzo ciekawie wygląda wystąpienie prof. Roberta Camerona. Lubię te momenty, w których malakolodzy odchodzą choć na chwilę od binokularów lub mikroskopów, a patrzą na szerokie horyzonty kultury i obecności w niej motywów malakologicznych. Warto popatrzeć na to, jak w różnych kulturach postrzega się ślimaki, jaki budzą skojarzenia, jakiej wagi inwektywą może być porównanie ze ślimakiem... Żałuję, że referatu tego nie słyszałem, ale pocieszam się, że na przyszły rok planowane jest wydanie książki traktującej o ślimakach w kulturze. Szkoda tylko, że książka ma być wydana w Wielkiej Brytanii...
Ponieważ mięczaki w polskiej faunie reprezentowane są tylko przez dwie gromady: Gastropoda i Bivalvia, szczególnej uwagi godne są wystąpienia dotyczące innych gromad. Profesor Andrzej Samek z Krakowa mówił o głowonogach. Warto odnotowywać takie momenty, bo świat głowonogów owiany jest wieloma tajemnicami i zdecydowanie więcej można mówić o tym, czego o Cephalopoda nie wiemy, niż o tym, co o nich wiadomo. Zwłaszcza - paradoksalnie - o największych bezkręgowcach świata...
Znalazłem jeszcze kilka referatów, które mnie zainteresowały, ale będę się musiał zadowolić samymi streszczeniami. Kiedy jednak patrzę na listę tytułów wystąpień, zauważam, że niektóre obszary były szczególnie mocno reprezentowane. Na lidera XXXI Krajowego Seminarium Malakologicznego wysunęła się skójka gruboskorupowa oraz rodzina Unionidae. Sześć wystąpień poświęconych zostało wyłącznie temu gatunkowi. Ma to swoje uzasadnienie i w statusie prawnym tego gatunku, i jego narażeniu na wyginięcie.
Licznie reprezentowane były również badania nad ślimakami nagimi, zwłaszcza Arion vulgaris. Również Dreissena polymorpha mocno zaznaczyła swoją obecność w wystąpieniach. Ślimaki lądowe jakby nieco ustąpiły pola, ale może to pozorne spostrzeżenie...
Mocną stroną Krajowych Seminariów Malakologicznych jet ich interdyscyplinarność. Pod tym względem udało się kontynuować tę właściwość podczas XXXI seminarium, mam nadzieję, że uda się to również w następnych. A według wszelkich znaków następne odbędzie się w Centralnej Polsce. Ale o tym przy innej okazji. Może nawet wkrótce...