niedziela, 31 maja 2020

ZwJEŻanie

Tak czasem jest, że nawet za sprawą metafizycznych interwencji trzeba do człowieka. Tak właśnie było. Niemalże podręcznikowe "nocne rozmowy rodaków", a skoro już Trzeba mi wielkiej wody, to i oczywiście musiały być i "wielkie wyprawy pod Kraków". Poetycko, przenośnie i dosłownie. Taki był własnie ostatni weekend, z Krakowem w tle, z delikatną nutką spotkania ze ślimakami...
Najbardziej zęby ostrzyłem sobie na Dolinę Mnikowską, znaną mi dotąd z przeróżnych opowieści. Veni, vidi, fugi (przed deszczem). Niezwykle malownicze miejsce, szczęśliwie dotarłem tam w dżdżyste przedpołudnie, co przełożyło się na większe szanse bycia nierozdeptanym przez turystów szukających wytchnienia od wielkomiejskich ścisków (nawet w dobie społecznego dystansowania...) Co tam wypatrzyłem? Niestety niewiele, choć spodziewałem się, że będę musiał się od ślimaków oganiać.
Najliczniejsze, choć nie masowe, były ślimaki winniczki Helix pomatia i Clausiliidae. Ze świdrzyków Lacinaria plicata i Cochlodina orthostoma. I jeszcze jedna Clausila, ale na oko nie doszedłem, czy to dubia czy cruciata. Pięknie prezentowały się ślimaki nadobne Chilostoma faustinum, natomiast nie udało mi się wypatrzeć żywego Isognomostomos isognomostoma, a bardzo liczyłem na spotkanie i małą sesję zdjęciową. Może przy okazji.
Marzył mi się Zalas, dokładniej kopalnia porfirów w Zalasie, a jeszcze dokładniej to amonity, które tam znaleźć można. Jedyne co mi się udało, to stanąć pod bramą. I podjąć decyzję, żeby pojechać do niedalekiego zamku Tenczyn. Wiedziałem, że można tam spotkać osobiście Sphyradium doliolum. Jest to gatunek poczwarówki, której do tej pory nie miałem okazji poznać osobiście. Co prawda nie zapowiedziałem się na audiencję, stąd i może do spotkania nie doszło, czego oczywiście żałuję potwornie. Spotkałem za to białego Deroceras, którego jeszcze nie zidentyfikowałem, choć gdybym się uparł, to na podstawie fotografii biłbym się, że to praecox. Rozstrzygną specjaliści. Zamek podawany jest różnego rodzaju zabiegom konserwatorskim i rekonstrukcyjnym, stąd w czasie wycieczki warto zwrócić uwagę na bardzo liczne amonity drzemiące od milionów lat w świeżo ociosanych wapieniach. Niektóre prezentują się wręcz olśniewająco. Przy okazji udało mi się znaleźć kawałek rostrum belemnita, co mnie ucieszyło niepomiernie, choć szukałem w rumoszu amonitów...
Ponieważ cel wyprawy pod Kraków był również duchowy, wylądowałem też w Tyńcu, do którego bardzo lubię zaglądać. Tym razem (znów czmychając przed deszczem) nie polazłem do podnóży tynieckich skał, ale i tak wypatrzyłem niezliczone winniczki i jeszcze bardziej niezliczone Arion, co to nie chciały się z imienia przedstawić, więc muszą pozostać jako rufus vel vulgaris. Ale wśród nich znalazłem też kilka osobników A. fuscus, więc o jeden gatunek więcej.
Na koniec, już zwinąwszy tobołki na powrotną drogę, zatrzymałem się na zamku Smoleń, na którym byłem już dokładnie dwa lata wcześniej (wtedy kwitły tam już lipy, serio!). Było już po zmroku prawie, a na pewno po zamknięciu bramy dla zwiedzających i tym właśnie tłumaczyłem sobie nieobecność Sphyradium doliolum, która powinna była gościć na murach. Tę wiedzę opieram nie na jakichś tajnych zaklęciach a na publikacjach prof. Witolda Alexandrowicza. Choć masowo witały się ze mną świdrzyki (Cochlodina orthostoma, Lacinaria plicata i Alinda biplicata), innych ślimaków wyparzyłem niewiele (Discus rotundatus oraz kilka muszli Fruticicola fruticum oraz ponownie Chilostoma faustinum).
Mawiają do trzech razy sztuka. Choć nie udało mi się tym razem spotkać Sphyradium doliolum, nie zamierzam starań kończyć. Może się kiedyś uda. W każdym razie bardzo odpocząłem i przy nocnych rozmowach rodaków, i przy wędrówkach po jurajskich krajobrazach. Ledwo wlazłem do domu i czuję, że już mnie ciągnie z powrotem...














środa, 6 maja 2020

Carychium minimum i Carychium tridentatum

Jest w naszej malakofaunie rodzina, reprezentowana przez dwa zaledwie gatunki, która wydaje się szczególnie godna zainteresowania. Należy ona do szeroko rozumianego drobiu nieopierzonego, ale poszukiwań jej nie należy rozpoczynać od kurników, tylko od moczarów, bagien, torfowisk, tudzież wszelkiego rodzaju brzegów wód. Dziś kilka słów i obrazów w tej materii.
Opracowania starsze podają nazwę Ellobiidae, nowsze sytuują nasze białki w rodzinie Carychiidae, inne jeszcze widzą to jako podrodzinę w rodzinie Ellobiidae... Nie łatwo mi się w tych rodzinnych relacjach poodnajdywać, więc zajmę się samymi maluchami bez dalszych dociekań, z kim po mieczu, a z kim po kądzieli genealogię wywodzą. W naszym kraju żyją dwa gatunki: białek malutki Carychium minimum  O. F. Müller, 1774 oraz białek wysmukły Carychium tridentatum (Risso,1828). Wspomniałem, że to nasz drób. Niewiele jest w naszej malakofanie mniejszych ślimaków, a któ chciałby ich szukać, niech oczy uzbroi w cierpliwość...
Oba gatunki są do siebie bardzo podobne i pewne oznaczenie możliwe jest dopiero przy pewnej optycznej gimnastyce. Można próbować na podstawie ogólnego pokroju muszli, ale jest to czynność ryzykowna (w sensie pewności oznaczeń), ponieważ są to gatunki dość zmienne nawet w jednej populacji, a przy tym nierzadko żyjące obok siebie na tych samych stanowiskach (choć twierdzi się, że białek wysmukły częściej występuje na stanowiskach bardziej suchych i spotyka się go niżej do białka malutkiego). Carychium minimum ma nieco bardziej rozdęty ostatni skręt i stosunek wysokości skrętki do ujścia ma się mniej więcej 1:1. Muszla robi wrażenie krępej, choć jest to dość poetyckie definiowanie wobec organizmu o wymiarach 1,1x1,9-2,2 mm! Epitet gatunkowy minimum zdaje się być bardziej dosłowny. Carychium tridentatum jest natomiast ślimakiem o muszelce nieco bardziej wysmukłej, bardziej wydłużonej, o liczbie skrętów bliższej 5 niż 4-4,5 jak u poprzedniego gatunku. Skrętka jest zdecydowanie wyższa od ostatniego skrętu, mniej więcej w proporcji 2:1. Wysokość muszli dochodzi do 2,2 mm przy szerokości nie przekraczającej 0,9mm. Muszle obu gatunków są białawo przeźroczyste, delikatnie prążkowane, przeświecające, z tym że z wiekiem coraz bardziej mleczne. Dla pewnego oznaczenia trzeba się troszkę nakombinować. W przypadku żywych osobników jest to bardzo trudne, chyba że mamy dobrze podświetloną lupę, a ślimak jest mocno wciągnięty do wnętrza muszli. Możliwe jest wtedy dojrzenie, że ślimaki różnią się listewką kolumelarną, która u C. minimum jest wąska i wygięta na kształt położonej litery S, natomiast u C. tridentatum listewka jest powyginana, tak że na jednym skręcie widać przynajmniej dwie wypukłości. Jest to najpewniejsza cecha diagnostyczna. Autorzy kluczy polecają zrobić otwór w ostatnim skręcie, żeby listewkę obejrzeć. Trzymając muszlę za jej wierzchołek (tylko dla mistrzów cierpliwości!) można tę listewkę wypatrzeć przez ujście muszli, ale nie da się tego zrobić bez lupy zegarmistrzowskiej... Grubość wargi oraz kształt trzech zębów, w które jest uzbrojona, nie dają żadnej podpowiedzi. Ani kolor oczu. Myślałem, że może... Ale chyba nie, a na pewno nie przy mojej lupie.
Udało mi się ostatnio zrobić krótki filmik z udziałem tychże białków. Zebrałem oba gatunki w Lesie Chełmskim między Łodzią a Zgierzem, nad strugą Wrzącą. Ślimaki żyły obok siebie, w towarzystwie innego drobiu, w tym Vertigo pygmaea, Columella edentula czy Euconulus praticola. Wszystkie zdejmowałem z gnijących liści, w zdecydowanej większości w takim stopniu przemoczenia, że można by mówić o wodnym trybie życia ślimaków z rodzaju Carychium. Są to jednak ślimaki lądowe, jedyne w naszych warunkach lądowe ślimaki nasadooczne, czyli Basommatophora. Do tego rzędu zalicza się duża część naszych wodnych ślimaków płucodysznych, między innymi błotniarki i zatoczki. Kiedy przyjrzeć się uważniej białkom, nie sposób ich wyglądu nie skojarzyć z błotniarkami, które również oczy mają u nasady płaskich, trójkątnych płatów czułków. Mam nadzieję, że uda się to wypatrzeć na załączonym filmiku, którego jakości nie mogłem poprawić.
Wybrałem się na Helenówek do Lasu Chełmskiego po zupełnie inny gatunek, również niezwykle ciekawy. Chciałem wypatrzeć Platyla polita (dawniej Acicula, a jeszcze dawniej Acme). Dotąd mi się nie udało, choć wiem z literatury przedmiotu, że igliczek lśniący tam żyje. Obiecuję jednak, że jeśli dojdzie do naszego spotkania, to go Państwu przedstawię przy którymś z wpisów...