poniedziałek, 28 lutego 2022

Z Ukrainą

Wierzę, że to się skończy, i że to się skończy szybko. Wierzę, że świat w końcu zrozumie. Wierzę, że wszyscy będziemy inni, lepsi, mądrzejsi, wrażliwsi. Wierzę. Chociaż jestem pesymistą. Chociaż towarzyszy mi smutek. I pomagając jak potrafię, wciąż chcę wierzyć.

Znamy w Polsce średniowieczne pojęcie ius gentium. To chyba najbardziej trwały wkład polskiej filozofii w historię świata. Za Pawłem Włodkowicem trzeba dziś przypominać o prawach narodów do samostanowienia. Dziś, kiedy odbiera się europejskiemu narodowi tego prawa, trzeba działać, we wszystkich możliwych obszarach, wierząc, że nawet największa moc ma swoje słabe strony. 

Dziś jestem w Ukraińcami.


www.pip-mollusca.org


wtorek, 22 lutego 2022

Muzeum Przyrodnicze UŁ - powrót

Wczoraj albo przedwczoraj, czyli prawie dziesięć lat temu relacjonowałem swoją wizytę w Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Łódzkiego (archiwalny wpis tutaj). Ponieważ przez kilka lat muzeum było w remoncie i przechodziło reorganizację, nie miałem możliwości zobaczyć, co się dzieje, a kiedy je otwarto ponownie, nie nadarzyła się okazja (wiadomo, im coś bliżej, tym mniej motywuje)... W zeszłym tygodniu, wykorzystując ferie szkolne, postanowiłem wpaść i rozejrzeć się po muzeum. No przyznaję: to nie był lifting, tylko porządna przebudowa! Inwestycja pochłonęła 12 milionów złotych i część tego widać w tym, co się nazywa ekspozycją. Z całą  pewnością jest jaśniej niż było. I na pewno jest więcej paleontologii. Może jednak po kolei...

Nie byłem na wycieczce sam, więc podporządkowałem swoje potrzeby młodszym. Niewiele na tym skorzystałem, ale też ograniczyłem straty. Wizyta miała miejsce w czasie obostrzeń covidowych, więc nie wszystko było normalnie. Być może obecność przewodnika coś by zmieniła. Nie zaproponowano mi też przewodnika audio, to też by coś zmieniło. No ale: było, minęło. Największą chlubą nowych ekspozycji są dioramy z krainami zoogeograficznymi: jest sawanna, las borealny, tundra czy wybrzeże antarktyczne. Trzeba przyznać, że to ciekawe rozwiązanie: pozwala przyjrzeć się zwierzętom, porównać ich wielkość, pewne szczegóły, zwłaszcza zwierząt znajdujących się bliżej zwiedzającego. Część eksponatów to okazy liczące sobie ponad sto lat, stąd oczywistą jest prośba o niedotykanie, myślę, że przy wszystkich ograniczeniach i tak widz ma możliwość naprawdę z bliska przyjrzeć się części ekspozycji. Zostały one też dość dobrze podpisane, więc można rozeznać się w temacie. Poza dużymi dioramami są też mniejsze, prezentujące na przykład rafę koralową czy rekonstrukcje paleobiotopów. O tym jeszcze za chwilę. Tutaj akurat czegoś mi brakło. Może gdyby faktycznie było to pod wodą, efekt byłby lepszy... Duża część eksponatów znajduje się w tradycyjnych gablotach. W porządku, za szkłem. Zastosowano ledowe oświetlenie, które jednak trochę drażni (i nie chodzi tylko o efekt falowania na ekranie smartfona...).  Poszedłem tam, żeby zobaczyć mięczaki, nie kryję swoich intencji. I tutaj trochę mi coś zgrzytnęło. Odniosłem wrażenie, że wystawa jest nieco uboższa niż była. Nie wypatrzyłem (mogłem przeoczyć w pośpiechu) muszli szczeżui wielkiej, która kiedyś była ozdobą zbiorów konchologicznych. Zniknął też okaz perłoródki rzecznej Margaritifera margaritifera, który zakonserwowany w alkoholu kiedyś cieszył obecnością. Krajowa malakofauna reprezentowana jest jak kiedyś: ubogo i to bardzo ubogo. Nie zmieniono etykiet opisowych, są to dokładnie te same opisy, stąd nomenklatura zupełnie niedzisiejsza. Szkoda. Można było poprosić o odświeżenie nazewnictwa. Ale to już czepialstwo.

Dużo bardziej zęby rozbolały mnie przy ekspozycji paleontologicznej, gdzie pokuszono się o stworzenie modeli rekonstruujących  warunki życia sprzed milionów lat. Pomysł bardzo ciekawy. Wyobrażenia części miękkich zwierząt wymarłych w minionych epokach to pole do popisu co bardziej uzdolnionych plastycznie paleontologów, ale ktoś się zagalopował chyba... Po pierwsze przy rekonstrukcji amonitów i łodzikowców ktoś uparł się na wklejanie oczek. Takich ładnych, ze źrenicą... U amonitów poginęły gdzieś aptychy, jurajskie belemnity nie bardzo przekonują podobieństwem do współczesnych kałamarnic... Nie wiem, muszę dłużej tam posiedzieć, popatrzeć. Coś mi nie zagrało. I aż się prosi, żeby w tym miejscu pokazać troszkę więcej okazów z naszych stron, to znaczy ze stanowisk paleontologicznych zlokalizowanych w okolicach Łodzi (Sulejów, Wąwal, Bobrowniki, Łęczyca, Bełchatów czy Sławno). Być może Muzeum nie posiada takich zbiorów, wtedy tym bardziej warto by pomyśleć o tym, aby wystawa choć częściowo powiązana była z regionem...

Tyle biadolenia. Muszę się tam raz jeszcze pofatygować rezerwując nie godzinę, a przynajmniej trzy. Może wtedy będę mógł napisać coś mądrzejszego. Natenczas jednak zachęcam, aby nie zrażać się moimi narzekaniami i wpisać w nawigację adres Kilińskiego 101, Łódź. Tylko patrzcie dobrze na drogę, bo w Łodzi chyba archeolodzy po nocach robią odkrywki na jezdniach, stąd tyle głębokich dziur w mieście...