wtorek, 26 listopada 2013

Rangia cuneata (Sowerby, 1832) - nowy gatunek małża w Polsce

Co ma wspólnego Zatoka Meksykańska z Zalewem Wiślanym? Niewiele. Od niedawna łączy je występowanie tego samego gatunku - Rangia cuneata (Sowerby, 1832), przedstawiciela rodziny Mactridae, małża znalezionego niedawno w polskich wodach.
W Europie małż ten pojawił się w słonawych Wodach Belgii przed 2005 r. i odnotowuje się jego ekspansję. W 2011 roku został stwierdzony również w Polsce, w Zatoce Elbląskiej, przez autorów doniesienia, które opublikowano w najnowszym tomie Folia Malacologica.
Od maja tego roku wiadomym mi już było, że małż ten został znaleziony w Polsce, choć nie znałem szczegółów dotyczących lokalizacji. Kwestia pojawienia się do w polskich wodach była oczywista, skoro wcześniej stwierdzono populację w rosyjskich wodach akwenu.
Rangia cuneata jest małżem średniej wielkości, dochodzącym w środowisku naturalnym do 90 mm długości. W warunkach kolonizowanych obszarów osiąga mniejsze rozmiary, do ok. 40 mm. Trójkątnie jajowata muszla jest jasnobrązowa lub brązowa, wnętrze białe, z dobrze zaznaczonymi odciskami przyczepów mięśni i zatoki płaszczowej.
Małż związany jest z dnem mulistym lub piaszczysto-mulistym. Preferuje wody słonawe, im wyższe zasolenie i wyższa temperatura wody, tym większe szanse na rozmnażanie gatunku. Ponieważ wody Zalewu Wiślanego należą do mocno wysłodzonych, nie spodziewałbym się masowej inwazji. Jak się będzie sytuacja rozwijać, zobaczymy. Ciekaw jestem, czy w wodach Zalewu Szczecińskiego może też już występować, więc czekam na kolejne notatki.
Postaram się wkrótce o ilustracje, ale może to chwilę potrwać...

Jan Warzocha, Aleksander Dragas. 2013. The alien gulf wendge clam (Rangia cuneata G. B. Sowerby I, 1831) (Mollusca: Bivalvia: Mactridae) in the polish part of the Vistula Lagoon (SE Baltic). Folia Malacologica 21(4): 291-292

niedziela, 10 listopada 2013

Naturalia

Miło jest w skrzynce pocztowej zamiast rachunku za prąd lub przypomnienia o spłacie karty kredytowej, znaleźć od czasu do czasu przesyłkę od znajomego. Z wielu przyjemności dostępnych na ziemi, odbieranie korespondencji zajmuje jedną z wyższych pozycji w moim prywatnym rankingu. Nie chodzi o to, że ktoś pamięta czy coś takiego, ale o całą celebrację, rozmyślanie czy w skrzynce coś się znajdzie, oglądanie koperty, przyglądanie się znaczkowi, nawet bieganie z awizo - wszystko ma swój urok, który bardzo sobie cenię. W ostatnim tygodniu niespodzianką była dla mnie przesyłka z Kielc, a w niej - pierwszy numer rocznika Naturalia wydanego przez kieleckie Towarzystwo Badań i Ochrony Przyrody.
Od tego zacznę, że to bardzo dobrze, że towarzystwa starają się o własne periodyki. Potrzeba zrzeszania się jest ściśle powiązana z potrzebą wyrażania siebie, własnych poglądów, ale też wspólnego działania i pozostawiania po sobie śladów. Ponoć boje o pismo trwały już od dłuższego czasu, dość stwierdzić, że pierwszy numer datowany jest na 2012 rok.
Roczniki tego typu towarzystw są mi szczególnie drogie, bo na ogół stanowią zapis pracy osób, które zajmują się tym, co kochają, czemu poświęcają swój czas, swoją energię, dla samej przyjemności zajmowania się tym. Nie ma tam nie wiem jak skomplikowanych obliczeń, słów łamanych z greckiego przez łacinę i angielski, nowomowy urosłej jak kalafior na grządce... Jest za to ubranie swoich odkryć, spostrzeżeń, zachwytów i pasji w zrecenzowane wypowiedzi obiektywizujące te doświadczenia.
Przesyłkę otrzymałem od autora jednego z artykułów, Mariusza Gwardjana. Zajął się on inwentaryzacją stanowisk wałkówki trójzębnej Chondrula tridens oraz ślimaka ostrokrawędzistego Helicigona lapicida na obszarze Wyżyny Małopolskiej. Prace faunistyczne są moimi ulubionymi: zbyt duże mam braki w wiedzy biologicznej, aby śledzić transmisję białek w mitochondrialnym DNA lub absorpcję metali ciężkich przez ślimaki z rodzaju XY. Prace faunistyczne są bardziej na moim poziomie. Odnajduję się w nich, pozwalają mi porównywać moje obserwacje z obserwacjami innych. Lubię też - opierając się na takich pracach - poleźć w miejsca wskazane przez autorów i sprawdzić, czy dane są jeszcze aktualne itp. Ucieszyła mnie ta przesyłka i z tego powodu, że w doborowym ptasim towarzystwie znalazło się miejsce i dla ślimaków, i to w pierwszym numerze! A poważniej: cieszą mnie doniesienia tego typu. Pozwalają na zorientowanie się, czy dany gatunek ślimaka utrzymuje jakieś populacje, jaka jest kondycja tych populacji (zwłaszcza w ujęciu historycznym), poza tym pozwala na weryfikowanie doniesień, które mogą tracić na wartości, a powtarzane są przez kolejnych autorów. Marzy mi się takie zatoczone na wielką skalę badanie faunistyczne, katalogowanie wszystkich stanowisk, w miarę bieżące śledzenie zmian, które w nich następują. To się powoli dzieje, i to dzieje właśnie dzięki zapaleńcom oraz możliwościom, jakie przynosi postęp techniczny.
Ucieszyła mnie przesyłka z Kielc, bardzo mnie ucieszyła. I ta żołna na okładce, najpiękniejszy bodaj ptak gniazdujący w Polsce... Naprawdę, miło wziąć do ręki.
Towarzyszy mi nadzieja, że rocznik Naturalia będzie się rozwijał. Jak na razie niepokoi mnie troszkę, że Towarzystwo nie zamieściło go w całości w internecie (myślę, że to jakaś strategia, np. pojawi się po opublikowaniu kolejnego tomu...). Jestem starej daty, wolę drukowane, ale czasy obecne każą bratać się z internetem i warto z tego bratania korzystać.
Kibicuję Kolegom z Kielc, nie w piłce, ale w redagowaniu. Mam nadzieję, że Rocznik nie tylko się utrzyma, ale że będzie się piął poziomem. I oczywiście mam nadzieję, że pozostanie pismem pasjonatów dla pasjonatów. I jeszcze mam nadzieję, że w kolejnych odsłonach nie zabraknie miejsca dla mięczaków. No bo nie wiem jak byłoby coś ciekawego, z mięczakami jest zawsze dla mnie ciekawsze;)
Spis treści, okładka i stopka dostępne na stronie Towarzystwa www.tbop.org.pl