niedziela, 17 marca 2024

Ernest Bryll (01.03.1935-16.03.2024)

 Muszla

 

Ile to doświadczenia ma poezja nasza.

Ile to ciekawego mogłaby powiedzieć

o smakach spalenizny.

                                Uważni sąsiedzi

nachylają czasami płatek swego ucha,

języków naszych uczą się. Próbują słuchać.

Ale to wszystko dla nich breweryje,

pluskanie plotek, myśli Bóg wie czyje,

mżawka niejasna pół-rusko-francuska,

u filozofów zawsze w gębie kluska

dowcipu, kiedy z obcym gadają...

                                                Sąsiady

mozolnie niby muszlę do łba przykładają

wszystko syczenie nasze. I nie dają rady

rozdzielić, co tam z szumu, co tam z głębokości - 

sz... ż... cz... dż...


Odpoczywaj w Pokoju, Mistrzu...



czwartek, 29 lutego 2024

Jak ślimak na ślimaka napadł

W zapowiadanym na marzec 2024 pierwszym zeszycie Folia malacologica pojawi się tekst, który polskiego czytelnika może nieco zaskoczyć. Zakładam to nieco na wyrost, bo jeśli polski czytelnik sięga po nowe teksty w Foliach, to go raczej niewiele może zaskoczyć. Bardziej chyba ja byłbym zaskoczonym, gdybym się dowiedział, że są tacy, którzy się nowego zeszytu doczekać nie mogą (tak jak ja). Na stronie internetowej dostępny już jest artykuł amerykańskich autorów, którzy zaobserwowali ciekawe zachowanie drapieżnych ślimaków z morskiej rodziny Olividae. "Jumping' attack strikes by the predatory marine snail Aragonia propatula (Caenogastropoda Olividae)" jest niewielkim tekstem analizującym sposób, w jaki drapieżny ślimak podąża za ofiarą i w jaki sposób dokonuje ataku. Co bardzo ciekawe, artykuł odnosi się do obserwacji in situ, a takie obserwacje mają ogromne znaczenie. Z kilku powodów. Na przykład dlatego, że odnoszą się do zachowania zwierząt w ich naturalnym środowisku. Eksperymenty w laboratorium, nawet najlepiej przygotowane, są tylko pewnym modelem, natomiast zaobserwowanie jakiegoś zachowania w środowisku poszerza wiedzę o behawiorze organizmów, których być może nie udałoby się zaplanować in vitro. Nie jest bez znaczenia również okoliczność, że do takich obserwacji trzeba też czegoś, co się nazywa "szczęściem", a o to wyjątkowo trudno w warunkach laboratoryjnych. Jeszcze większym szczęściem jest udokumentowanie obserwacji. I tu mała uwaga: jestem przekonany, że im częściej będziemy dokumentować zachowania zwierząt w ich naturalnym środowisku, a przy dzisiejszej technice jest to coraz łatwiejsze - tym większe prawdopodobieństwo, że będziemy na nowo musieli zdefiniować nasze rozumienie wielu praw rządzących światem. Autorom w każdym razie udało się zaobserwować i zarejestrować sposób, w jaki polują na siebie ślimaki. Materiał video jest załącznikiem do  artykułu (trochę się zastanawiam, jak to będzie działało w wersji papierowej, ale przecież druk staje się dziś kwestią wtórną...), więc czytając koniecznie trzeba sięgnąć do materiałów źródłowych.

Tyle. Przypominam, że na dniach powinien być już dostępny cały pierwszy zeszyt. Ruszać się trzeba.  A smartfony nie po to zostały wymyślone, żeby sobie selfiki przy piwku strzelać albo - nie daj Boże - kacze dzioby prezentować na kształt glonojadów, ale dokumentować zjawiska, które poszerzą naszą wiedzę o świecie. Wiosna idzie, więc: do roboty! I żeby gadania nie było, że artykuł o ślimakach z cieplejszych wód. I tak jest za ciepło na tę porę roku...

Kadr z materiału video


poniedziałek, 19 lutego 2024

O drapieżnych ślimakach i jaka mnie spotkała draka

Przyzwyczaiłem się do pobłażliwych potakiwań głową moich rozmówców, którzy dowiadują się o mojej ślimaczej aktywności. Kiedy pierwszy raz ktoś słyszy, czym się po godzinach zajmuję, najczęściej okazuje pewne zaciekawienie, ale w bardzo charakterystycznym schemacie:  "Tak, świetny dowcip, a teraz powiedz, o co chodzi...". Najciekawszy jest jednak widok twarzy rozmówców, którym opowiadam o żyjących w Polsce drapieżnych ślimakach. Wówczas najczęściej moi rozmówcy zachowują się jak ludzie, którzy właśnie się zorientowali, że ktoś ich robi w konia i zaraz palcem zacznie wskazywać ukrytą kamerę... Najczęściej zresztą nie dochodzi już do wątku drapieżnych ślimaków, bo większość zdobywa się na wyżyny asertywności i delikatnie sugeruje przejście na inny temat; bardziej wrażliwi proponują rozmowę o winniczkach lub o oślizgłym cholerstwie zjadającym kwiatki w ogródku. A przecież drapieżne ślimaki istnieją naprawdę. Nawet w Polsce.

Może się kiedyś rozpiszę o tym więcej. Muszę zgromadzić nieco więcej danych na ten temat, najlepiej danych z obserwacji. Miałem ku temu pewną okazję niedawno, jako że zima nie dogadał się trochę z kalendarzem i strzelając focha poszła sobie gdzieś tam akurat w czasie, kiedy zaplanowałem krótki urlop w polskich górach. Nie, nie w Tatrach. Mamy w Polsce jeszcze inne pasma. Szczerze mówiąc, a wyznaję to z pewnym zawstydzeniem, zdecydowanie bardziej liczyłem na odwilż niż na śnieżyce, ale głośno tego wówczas nie mówiłem. Będąc w Bystrej polazłem któregoś dnia nad Białkę (już słyszę, jak się zaczną niektórzy upierać, że jednak byłem w Tatrach, skoro Białka...). Nie spodziewałem się odkryć tam nie wiadomo czego, ot po prostu chciałem popatrzeć, co tam się w ściółce gramoli. Ciepło było, więc coś z nudą należało zrobić. To właśnie tam, w samym centrum miejscowości, spotkałem daudebardię krótkonogą Daudebardia brevipes (Draparnaud, 1805). Spotkałem ją po raz pierwszy w życiu, więc początkowo nie byłem pewien, ale i tak byłem przeszczęśliwy. Następnego dnia zamarzyło mi się sprawdzić nieco niżej, czy spotkam jaką jej koleżankę. Nie spotkałem, za to wielokrotnie pokłoniłem się dość podobnemu ślimakowi, przeźrotce wydłużonej Semilimax semilimax  (Ferussac, 1802). Z nią miałem już przyjemność spotkać się choćby w Pieninach, ale że na nizinach nie występuje, stąd każde spotkanie z nią to wielka dla mnie radość. A przyznać muszę, że były i takie miejsca, gdzie Semilimax semilimax występowała liczniej niż jakikolwiek  inny ślimak. Spotykałem ponadto ślimaki z rodziny Oxychilidae, w tym szklarkę gładką Morlina glabra (Rossmaessler, 1835) i szklarkę Draparnauda Oxychilus draparnaudi Beck, 1831). Powiedzmy, że tutaj pozwolę sobie na pewne przypuszczenie, że to o te gatunki chodzi. Dla pewności zebrałem małą reprezentację ochotników do udziału w dalszych badaniach. I stąd ta draka. Bo tu aż się prosi o dalszą historię...

Przygotowałem moim gościom świetne warunki z substratem kokosowym i kondycjonowaną ściółką jaworowo-dębową i tam umieściłem reprezentację. Następnego dnia widziałem już, jak jedna szklarka bardzo chce się zaprzyjaźnić ze ślimakiem czerwonawym Monachoides incarnatus (Muller, 1774), włażąc do jego muszli. Uważałem to za trochę zbyt nachalne zachowanie i poprosiłem, żeby jednak uszanowała stawiane granice. Chyba byłem za mało przekonujący. Dzień później okazało się, że pod jednym z liści znalazłem piękne, gładkie, uszkowatego kształtu muszelki przeźrotek, dokładnie wylizane z ich poprzednich właścicieli. Szybko odseparowałem pozostałe przeźrotki nie dowiadując się jednak, kto stał za tajemniczym zniknięciem dwóch przeźrotek: szklarki czy inne przeźrotki. Domyślam się jednak, że szklarki...

Marzy mi się stworzenie kiedyś terrarium biotopowego, w którym mógłbym podglądać zwyczaje żywieniowe naszych drapieżnych ślimaków. Ostatecznie wcale ich wiele w rodzimej malakofaunie nie ma. Kiedyś spróbuję, ale pewnie nie szybko. Najpierw muszę się otrząsnąć trochę z hodowlanego niepowodzenia. Jak mawiają dobrzy trenerzy: nie ma porażek, są lekcje. Więc nauczyłem się, żeby nie trzymać szklarek blisko przeźrotek. Bo potem nikt mi nie chce wierzyć, że mi ślimaki zjadły inne ślimaki...

A wkrótce napiszę kilka słów o innym, bardzo ciekawym przykładzie drapieżnictwa wśród ślimaków, niestety nie naszych, ale w naszym piśmie opisanym...

 

Daudebardia krótkonoga Daudebardia brevipes


Przeźrotka wydłużona Semilimax semilimax




Szklarka Draparnauda Oxychilus draparnaudi