niedziela, 29 stycznia 2012

Lista mięczaków objętych ochroną gatunkową w Polsce

[ Informacja z dn. 21 października 2014 roku: nowe przepisy omówione zostały przeze mnie tutaj]

Przed kilkoma miesiącami pisałem o rozporządzeniu Ministra Środowiska w sprawie gatunków dziko występujących zwierząt objętych ochroną i systematycznym bałaganie w rozporządzeniu. Teraz winienem aktualizację, bo od kilku miesięcy obowiązują nowe przepisy regulujące kwestie ochrony gatunkowej. Same przepisy zmieniły się niewiele, rzec by można, że nastąpiły kosmetyczne zmiany. Podstawowa różnica zasadza się na rozwinięciu załączników wymieniających chronione zwierzęta. W załączniku I nie pojawił się żaden nowy gatunek mięczaków.
Rozporządzenie Ministra środowiska z dn. 12 października 2011 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt (Dz. U. nr 237 poz. 1419) wymienia w Załączniku I 38 gatunków mięczaków (w tym 32 gatunki ślimaków i 6 gatunków małży) oraz jeden gatunek ślimaka w Załączniku II. Załącznik pierwszy wymienia gatunki objęte ochroną ścisłą, Załącznik drugi wymienia gatunki objęte ochroną częściową. Zmieniły się troszkę przepisy regulujące kwestię pozyskiwania ślimaka winniczka Helix pomatia - dotychczas pozyskiwać go można było od 1 do 31 maja, natomiast nowe przepisy pozwalają na pozyskiwanie go przez 30 dni w danym roku w okresie od 20 kwietnia do 31 maja (Załącznik III). Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić te 30 dni: jak to będzie rozliczane w praktyce. Zobaczymy.
W porównaniu z poprzednią wersją rozporządzenia lista gatunków mięczaków objętych ochrona ścisłą zmieniła o tyle, że bursztynka piaskowa przestała być małżem... Niestety nie pominięto jednego z błędów poprzedniej wersji rozporządzenia, i znów w systematyce mięczaków znalazło się małe zamieszanie (ale mniejsze niż poprzednio). Tym razem oberwało się przodoskrzelnym igliczkowi karpackiemu Acicula parcelinaeata, zawójce rzecznej Borysthenia naticina i niepozorce ojcowskiej Falniowska neglectissima oraz płucodysznej błotniarce otułce Myxas glutinosa, którą potraktowano jako trzonkooczną. Widać, urzędnicy ministerstwa są odporni na sugestie naukowców... Jak się przedstawia relacja liczbowa gatunków wymagających ochrony czynnej? Bez zmian: wciąż to 9 gatunków (sześć ślimaków i 3 małże). Tak więc na dzień dzisiejszy czynnej ochronie ścisłej podlegają:
1. Zawójka rzeczna Borysthenia naticina
2. Niepozorka ojcowska Falniowskia neglectissima
3. Błotniarka otułka Myxas glutinosa
4. Bursztynka piaskowa Catinella arenaria
5. Świdrzyk ozdobny Charpentieria ornata
6. Ślimak obrzeżony Helicodonta obvoluta
7. Skójka perłorodna Margaritifera margaritifera
8. Skójka gruboskorupowa Unio crassus
9. Szczeżuja wielka Anodonta cygnea
Gatunki objęte ochroną ścisłą, ale nie wymagające ochrony czynnej to:
1. Igliczek karpacki Acicula parcelineata
2. Zatoczek łamliwy Anisus vorticulus
3. Poczwarówka pagoda Pagodulina pagodula
4. Poczwarówka górska Pupilla alpicola
5. Poczwarówka Geyera Vertigo geyeri
6. Poczwarówka jajowata Vertigo moulinsliana

7. Poczwarówka kolumienka Columella columella
8. Poczwarówka północna Vertigo arctica
9. Poczwarówka zębata Truncatellina claustralis
10. Poczwarówka zmienna Vertigo genesii
11. Poczwarówka zwężona Vertigo angustior
12. Poczwarówka pagórkowa Granaria frumentum
13. Szklarka podziemna Oxyxhilius inopinatus
14. Świdrzyk kasztanowaty Macrogastra badia
15. Świdrzyk łamliwy Balea perversa
16. Świdrzyk siedmiogrodzki Vestia elata
17. Świdrzyk śląski Cochlodina costata
18. Pomrowiec nakrapiany Tandonia rustica
19. Pomrowik mołdawski Deroceras moldavicum
20. Ślimak Bąkowksiego Trichia bakowskii
21. Ślimak Bielza Trichia bielzi
22. Ślimak ostrokrawędzisty Chelicigona lapicida
23. Ślimak Rossmasslera Chilostoma rossmasslaeri
24. Ślimak tatrzański Chilostoma cingulellum
25. Ślimak żeberkowany Helicopsis striata
26. Ślimak żółtawy Helix lutescens
i małże
27. Gałeczka rzeczna Sphaerium rivicola
28. Gałeczka żeberkowana Sphaerium solidum
29. Szczeżuja spłaszczona Pseudoanodonta complanata
Chciałbym w najbliższym czasie poświecić poszczególnym gatunkom parę słów, ale nie podaję terminów, bo coś kłócę się ostatnio z terminarzem. Może się uda.
Tekst rozporządzenia do przejrzenia znajduje się tutaj.

piątek, 27 stycznia 2012

XIX Ogólnopolskie Warsztaty Bentologiczne

W zeszłym roku Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu był organizatorem XXVII Krajowego Seminarium Malakologicznego. W tym roku, podobny zespół naukowców z UMK organizuje ważne spotkanie hydrobiologów zajmujących się bentosem, mianowicie XIX Ogólnopolskie Warsztaty Bentologiczne. Strona Organizatorów zachęca do przekazywanie tej informacji dalej, co też z satysfakcją czynię. Jednym z elementów Warsztatów będą ćwiczenia z oznaczania mięczaków. Ćwiczenia poprowadzi dr Andrzej Kołodziejczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, autor klucza do oznaczania makrobezkregowców słodkowodnych Polski. Jest to ten człowiek, którego nazwisko bardzo często wymienia Krystyna Czubówna na zakończenie programów przyrodniczych, poprzedzając je słowami "konsultacja naukowa, doktor..."
Warsztaty odbędą się w dniach 17 - 19 maja 2012 w Borach Tucholskich, w miejscowości Zacisze nad Zalewem Koronowskim.
Do 15 lutego jest czas na wysłanie zgłoszenia, miesiąc później należałoby już dokonać płatności za konferencję i przesłać streszczenie wystąpienia.
Szczegółów należy szukać na przywołanej już stronie organizatora, szczególnie zaś o dodatkowe informacje można pytać dra hab. Jarosława Kobaka, który w 2011 r. z powodzeniem zorganizował Seminarium Malakologiczne.
Jeśli poznam szczegóły, które warte byłby przekazania dalej, zamieszczę na blogu.
P.S.  W związku z zamieszaniem wokół praw autorskich, informuję, że logo XIX Ogólnopolskich Warsztatów Bentologicznych wykorzystałem jeszcze bez wiedzy właściciela praw autorskich w celach popularyzatorskich, bez osiągania korzyści osobistych.

czwartek, 19 stycznia 2012

Sposób na kryzys?

Na 2012 rok zaplanowane mam nabycie kilku książek poświęconym mięczakom. Nie mogę szaleć z zakupami, bo przecież kryzys, czyż nie? W każdym razie jeszcze w 2011 r. sprowadziłem z Olsztyna książkę o ślimakach, która nie rzuca się w oczy w internetowych wyszukiwarkach. Dopiero teraz udało mi się ją przejrzeć nieco dokładnie i na świeżo dzielę się przemyśleniami.
Wypada zacząć od przedstawienia. Grzegorz Sowiński i Rafał Wąsowski są autorami książki pt. Chów ślimaków. Pielęgnacja, żywienie, zarys chorób oraz kulinaria. Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, 2010, dodruk wydania z 2000 roku. 79ss. Rafał Wąsowski (+2001) był lekarzem weterynarii, zajmował się mięczakami również jako kolekcjoner oraz autor przewodników do oznaczania muszli. Nie znam przyczyn, dla których nie był związany ze środowiskiem polskich malakologów, wiem natomiast, że jego publikacje nie były entuzjastycznie przyjmowane przez malakologów. Grzegorz Sowiński jest doktorem habilitowanym, absolwentem Wydziału Hodowli Zwierząt Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie. Jest autorem ponad siedemdziesięciu publikacji, w tym skryptów i podręczników. Jest też autorem pierwszego podręcznika do hodowli ślimaków w warunkach polskich, czyli właśnie omawianej książki. I tutaj już zaczynam mieć problemy.
Okładka książki (okropna, słowo daję: grube ziarno, słaba ostrość, przesycenie żółci, słaba przejrzystość) przedstawia ślimaka winniczka w jakimś (przydomowym) ogrodzie. Intuicyjnie należałoby się więc spodziewać, że będzie to książka o hodowli winniczków, ale winniczek nie jest jej głównym bohaterem. Więcej miejsca i analiz poświęcono zachodnim kuzynom winniczka: ślimakowi szaremu reprezentowanemu przez dwie odmiany Helix asresa maxima i Helix aspersa aspersa. W Polsce ślimaki te w warunkach naturalnych nie występują. Możliwe, że gdzieś żyją uciekinierzy z hodowli, ale nieznane są przypadki przezimowania tego gatunku w warunkach naszych zim. Ślimaki te są najpospolitszym gatunkiem hodowanym w Europie Południowej i Zachodniej. W Polsce też jest kilka ferm zajmujących się przemysłowym chowem ślimaka. Pod tym względem można by mówić o jakimś pierwszeństwie. Natomiast nie jest to podręcznik, a właściwie skrypt (tak też jest określony przez autorów). W treści są liczne odwołania do doświadczeń zachodnich hodowców, natomiast przeniesienia na "polski grunt" obwarowane są licznymi prawdopodobieństwami i koniecznością indywidualnych obserwacji potencjalnych hodowców. Co jest nowe, to część poświęcona chorobom i szkodnikom. Ta bardzo praktyczna część publikacji może być faktyczną pomocą osobom, które decydują się na gospodarczą hodowlę ślimaka szarego. Omówiono zakażenia bakteryjne, grzybicze, zarażenia nicieniami, roztoczami i przywrami, przedstawiono również zagrożenia płynące ze strony owadów, ptaków czy ssaków. Ta część wydaje mi się najlepszym fragmentem publikacji.
Słabe strony: widoczne jest oparcie na literaturze zachodniej, bez odniesienia do badań na naszym gruncie. Osobiście za skandaliczne uważam pominięcie w bibliografii prac prof. Kazimierza Stępczaka, który przecież biologią winniczka zajmuje się od kilkudziesięciu lat. Podawane są informacje, których później znaleźć nie można (jak np. adresy hodowców ślimaków, które wypadły prawdopodobnie w dodruku; str. 54). Przepisy kulinarne też nie zaskoczyły mnie nadto, zwłaszcza, że kulinarnie jestem wciąż beniaminkiem i uczę się właściwie przygotowywania codziennych posiłków zdatnych do zjedzenia. Bez finezji jeśli chodzi o mnie... Trudno by mi było wystawić jedną oceną tej książce, ale ostatecznie przychylam się w stronę pozytywną.
Warto jednak wspomnieć, że od czasu potraktowania ślimaków na równi z rybami słodkowodnymi przez Komisję Europejską, inwestowanie w hodowlę ślimaków może być dobrym pomysłem na zmianę sytuacji ekonomicznej. Zapewne Polska nie stanie się wiodącym producentem ślimaczego tuczu, ale perspektywa dochodów jest. Jednocześnie fermy ślimacze mogłyby przyjść z pomocą naturalnym populacjom winniczka, którego niekontrolowany odłów w wyznaczonym przez przepisy czasie wyraźnie przetrzebia gatunek zmniejszając szanse na jego rozwój w naturalnych siedliskach. Być może inwestycja w produkcję ślimaków mogłaby - w skali micro - przyczynić się do przezwyciężenia ekonomicznego kryzysu w gospodarstwie domowym.

piątek, 13 stycznia 2012

Czy mięczak może być krwiodawcą?

Zbliża się termin kolejnej mojej wizyty w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi. Ostatnio byłem tam w listopadzie, więc już czas. Nie mogę pochwalić się imponującymi wynikami, natomiast staram się robić wszystko, żeby krew oddawać częściej i bardziej systematycznie. Do tej pory oddawałem tzw. "krew pełną", czyli 450 ml krwi pobieranej z żyły. Trwa to kilka minut i jest całkowicie bezbolesne. Można również oddawać tylko pewne składniki krwi, ale do tej pory nie było takiej potrzeby, żebym oddawał np. tylko płytki krwi. Zarejestrowałem się kiedyś również jako dawca szpiku. Świadomość, że w ten sposób mogę komuś pomóc, jest całkiem przyjemna: polecam taką formę zadawania sobie uciech;-)
Zastanawiałem się niedawno nad tym, jak to jest, że ssaków nie można zamrozić i po rozmrożeniu przywrócić do życia. Ponoć właśnie dlatego, że przy zamarzaniu krew się rozpada. Szczerze mówiąc w ogóle nie znam się na biochemii i nie znam reakcji krwi na mrożenie. Powtarzam zasłyszane, a nie przeczytane poglądy. Natomiast wiem - i jest to wiedza pochodząca z lektury - że są zwierzęta, którym zamarzanie nie szkodzi na jakość krwi. Do zwierząt takich należą np. zatoczki, które - co rzadkością jest w świecie bezkręgowców - posiadają hemoglobinę we krwi, a właściwie w hemolimfie. Na ogół bezkręgowce posiadają hemocyjaninę, która opiera się na związkach miedzi, natomiast hemoglobina opiera się na związkach żelaza. Zatoczki znane są z tego, że ich ciało prześwieca na czerwonawo lub brązowawo. To właśnie zasługa hemoglobiny. Jej podstawową funkcją jest transport tlenu we krwi. Zatoczki to mają do siebie, że potrafią zimować w lodzie. Wielokrotnie obserwowano, jak Planorbis planorbis czy Planorbarius corneus przetransportowane z terenu np w bryle lodu, przechodzą do aktywności po rozmrożeniu. Nie mniej jednak nie bardzo potrafię powiedzieć, czy hemoglobina zatoczków nadawałaby się do wykorzystania w krwiolecznictwie. Przypuszczam, że nie, choć mogłoby to wielce uszlachetnić to zwierzę.
Możliwość wykorzystywania hemoglobiny, a szerzej: możliwość wykorzystywania krwi zwierzęcej w medycynie, mogłaby prowadzić do przezwyciężenia wielu dramatycznych sytuacji. Obecnie jednak wykorzystuje się co najwyżej pewne modyfikowane składniki krwi zwierzęcej do preparatów krwiozastępczych. Dopóki więc nie będzie możliwe korzystanie z pomocy zwierząt lub wytwarzanie syntetyczne krwi, apelować trzeba do ludzi dobrej woli, żeby oddawali krew honorowo. To bardzo ważne i jest wyrazem niezwykłej wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka. Honorowe krwiodawstwo pozwala nie tylko na pomoc w ratowaniu czyjegoś życia lub zdrowia, ale pozwala przezwyciężać też własne choroby: egoizm, lenistwo, lękliwość czy bezczynność.
Oczywiście można by się oglądać i szukać w świecie przyrody ochotników do wspierania ludzkości. Zatoczkowate mogłyby służyć pomocą, gdyby możliwe było wykorzystywanie ich hemoglobiny. Pewnie ograniczyłoby się do zatoczka rogowego, który z racji na swoje rozmiary mógłby potencjalnie zaoferować największą ilość tego składnika krwi. Myślę jednak, że bez względu na okoliczności: w lodzie, mule czy wodzie, zatoczki spać mogą jeszcze spokojnie. Niekoniecznie spokojnie powinni spać Ci, którzy mogą dzielić się własną krwią, ale tego nie robią. Ja każdorazowo mam wyrzuty, że gdybym był odpowiednio zdyscyplinowany, oddałbym już przeszło piętnaście litrów. Ale do tego wyniku brakuje mi teraz dobre kilka lat. Więc myślę sobie, że nie mam co się oglądać na mięczaki, tylko zmobilizować się i ruszyć. W dwóch ostatnich latach udało mi się utrzymać wynik czterech donacji w roku. W tym roku chciałbym zwiększyć do sześciu. Dlaczego? Bo nie mogę być aż takim mięczakiem, żeby ze strachu przed cienką igłą nie pomóc tym, którzy czekają na moje zaangażowanie.
A czy mięczaki mogą być krwiodawcami? Jeśli są ludźmi, to tak. Zachęcam. Ja jestem.
A zatoczki zostawmy w spokoju, niech śpią sobie do wiosny.



Wszystkich, którzy chcieliby się więcej dowiedzieć, odsyłam do regionalnych centrów krwiodawstwa lub Narodowego Centrum Krwiodawstwa. Moim punktem jest RCKiK w Łodzi przy ul. Franciszkańskiej 17/25.

środa, 4 stycznia 2012

Jak niektórzy Francuzi spędzają Sylwestra?

Wydawać by się mogło, że w tak imprezowym momencie roku, jakim jest noc sylwestrowa, wszyscy ludzie powinni oddawać się pląsom i degustacji trunków w pląsach pomagających. Okazuje się jednak, że znaleźć można i takich, którzy na parę minut przed przywitaniem nowego roku uwijają się bynajmniej nie z przygotowaniami do schłodzenia szampana, a krzątają się wokół zaślimaczonych tematów malakologicznych. Można oczywiście wyobrazić sobie tańce połączone z malakologią, ale musiałoby to być nieco sztuczne (w przypadku ludzi, bowiem powszechnie wiadomo, że niektóre ślimaki są rewelacyjnymi tancerzami jeśli chodzi o erotyczne zabawy przedkopulacyjne). Spotkałem się jednak z przypadkiem opisującym zajmowanie się mięczakami w czasie, kiedy należałoby w najlepsze uczestniczyć w sylwestrowej zabawie. Przypadek o którym wspominam dotyczy Francji, dokładniej: Lyonu, i przedstawia administratora strony cernuelle.com. Otóż ku mojemu ogromnemu zdziwieniu spostrzegłem około godziny 1:40 (już w Nowym Roku), że pojawiły się dwa kolejne numery Folia Conchyliologica. Oba datowane na grudzień 2011 r. I faktycznie. Opublikowane na stronie zostały o godzinie 23:08, czyli w czasie, w którym w najlepsze trwały sylwestrowe szaleństwa.
Nie wiem, czy administrator należy do ludzi sumiennych czy nieskorych do tanecznych uciech. Wiem, że sprawił mi noworoczną niespodziankę w postaci dwóch numerów pisma, które – pomimo całkowitego braku znajomości francuskiego – uważam za dobre. Zachodzę też w głowę, czy administrator strony, pracując nad podwieszeniem dwóch kolejnych numerów pisma miał świadomość, że po drugiej stronie kabli jest ktoś, kto za krótki czas bardzo się ucieszy z jego sylwestrowej roboty.
Oby takie niespodzianki zdarzały się nawet przez cały rok. Tego życzę sobie i wszystkim zakręconym na punkcie malakologii