wtorek, 29 października 2024

Zbigniew Herbert - setna rocznica urodzin

Ballada o tym że nie giniemy

 

Którzy o świcie wypłynęli

ale już nigdy nie powrócą

na fali ślad swój zostawili –

 

w głąb morza spada wtedy muszla

piękna jak skamieniałe usta

 

ci którzy szli piaszczystą drogą

ale nie doszli do okiennic

chociaż już dachy było widać –

 

w dzwonie powietrza mają schron

 

a którzy tylko osierocą

wyziębły pokój parę książek

pusty kałamarz białą kartę –

 

zaprawdę nie umarli cali

 

szept ich przez chaszcze idzie tapet

w suficie płaska głowa mieszka

z powietrza wody wapna ziemi

zrobiono raj ich anioł wiatru

rozetrze ciało w dłoni

będą

po łąkach nieść się tego świata

 z tomu Struna światła

poniedziałek, 28 października 2024

Złota polska jesień

Ze smutkiem uświadamiam sobie, że kończy się powoli kolejny rok, choć nie bardzo zanotowałem, kiedy minęło ostatnie dziesięć miesięcy. I żeby była jasność: nie piję, więc utrata więzi z czasem nie jest pokłosiem opilczego ciągu... Rokrocznie złota polska jesień jest jednak dla mnie takim gongiem, który w mało delikatny sposób przypomina: "Ratuj się chłopie przed zimą!". Nie wiem, czy to ostatnia była okazja w tym roku, nie mniej skorzystałem i uciekłem na Jurę. Do Złotego Potoku, w którym - wstyd wyznać - nie było mnie dobre kilkanaście lat. Wiedząc, ze pogoda zapowiada się złociście, wsiadłem w auto i zahamowałem dopiero nad Wiercicą (szczerze mówiąc to po drodze zahaczyłem o Gidle, ale to po drodze tylko). I chociaż z lasu wyszedłem już całkiem po zmroku, nie zrealizowałem nawet dziesiątej części spontanicznie skleconego założenia. Ważne, że połaziłem stymulując układ nerwowy feerią złota, ochry, czerwieni i innych szlachetnych barw złotej polskiej jesieni...

O tej porze roku dobrze jest się przyjrzeć ślimakom nagim, a szczególnie pełza mi po głowie teraz pomrów cytrynowy Malacolimax tenellus (O.F. Muller, 1774), który od zawsze kojarzy mi się z tą porą roku. Znam się z tym ślimakiem jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy z lubością oddawałem się grzybobraniu, a po nim, już w czasie obierania grzybów, spotykałem go ukrytego gdzieś pomiędzy koźlarzami, podgrzybkami, kaniami i innymi trofeami. Przypominam sobie, że nigdy nie miałem problemu z tym, że jakiś ślimak podjada mi prawdziwka, intuicyjnie przyjmowałem, że w tej konkurencji to on ma pierwszeństwo i bez oporu przyjmowałem resztki, którymi zechciał się ze mną podzielić. Lasy, w których się wychowywałem, należały do bardzo ubogich w malakofaunę, stąd każde spotkanie, choćby z naturystami, podkarmiało moją pasję.

Pomrów cytrynowy zawdzięcza swą nazwę zmysłowi wzroku, nie smaku. Jak smakuje - nie wiem, nie jadłem i nie zamierzam. Jak wygląda? Uroczo. To dość mało naukowy opis, ale naprawdę jest uroczy. Dorosłe osobniki na ogół są cytrynowożółte, ale intensywność ubarwienia jest dość zmienna, tak że zdarzają się okazy kanarkowożółte (Wiktor), pomarańczowożółte, kremowożółtawe, zielonkawożółte (zresztą, co ja będę się rozwodził nad ubarwieniem, skoro faceci nie rozpoznają kolorów...). Na ogół ubarwienie górnej części płaszcza jest intensywniejsze niż pozostałej części ciała. Płaszcz zakrywa nieco mniej niż 1/3 długości ciała. Otwór oddechowy (pneumostom) jest białawo obrzeżony i znajduje się w tylnej części płaszcza. Głowa i czułki czarne lub czarniawe albo ciemnoszare. Stopa brudnokremowa, pełzając ślimak pozostawia za sobą żółty ślad po przejrzystym śluzie. Skóra pomrowa cytrynowego jest cienka, gładka, w tylnej części na tyle cienka, że prześwitują przez nią organy wewnętrzne.

O tej porze roku większość spotykanych pomrowów to osobniki dojrzałe u schyłku swojego życia. Po złożeniu jaj ślimaki giną, zimują jaja, z których wiosną wylęgają się młode, prawie zupełnie białe, z fioletawoszarymi czułkami. Malacolimax tenellus jest ślimakiem leśnym, najczęściej spotkać go można w lasach bukowych, ale występuje też  w lasach iglastych, a także w parkach. Dorosłe lubują się w grzybach kapeluszowych, młode zajadają się grzybnią. Ogólnie prowadzą dość skryty tryb życia, pełzają po zmroku lub w czasie deszczu. Kilka tygodni temu w Lesie Chełmskim mogłem zaobserwować tę skłonność do zmroku, bo gdy zaczynałem spacer musiałem szukać go pod kawałkami kłód i pod korą, a kiedy spacer kończyłem w asyście latarek, pomrowy łaziły już po opadłych liściach. Jak dotąd nie udało mi się zaobserwować kopulacji pomrowów cytrynowych, nie jest ona tak spektakularna, jak u ich kuzynów Limax maximus, której zresztą też dotąd nie udało mi się zaobserwować.

Jeśli kto ma jeszcze szansę na dłuższe złotopolsko-jesienne spacery, polecam porozglądanie się za pomrowami cytrynowymi. W czasie ostatniego spaceru rozglądałem się również za pomrowem błękitnym Bielzia coerulans, który na Jurze może występować, ale nie spotkałem. Pomrów cytrynowy występuje na terenie całej Polski, więc wypatrzeć go będzie łatwiej. Poszukajcie pod grzybami, na pewno jakiś się znajdzie. A samych grzybów oszczędźcie trochę i może zostawcie coś ślimakom do jedzenia...






piątek, 13 września 2024

Ślimak szary Cornu aspersum (O.F. Müller, 1774) w Polsce

Nie należę do tych, którzy szperając po sklepowych półkach, wzrok kierują w stronę produktów krzyczących napisem "NOWOŚĆ" na swojej etykiecie. Więcej: na ogół od nowości stronię i z rozmysłem unikam, choć wrogiej jej nie jestem. W pewnych obszarach jestem jej poszukiwaczem, na przykład książki (zwłaszcza o mięczakach). Konserwatyzm to nie jest kwestia betonowania form. Nie mniej z nowościami mam pewne problemy i teraz z jednym z takich problemów chciałbym się zmierzyć. Najpierw trochę barokowego wstępu. Kiedy wracałem z urlopu, odczułem wiek swojego auta, które na autostradzie odmówiło współpracy i poprosiło (zażądało) podwózki lawetą. Przełożyło się to na to, że przez jakiś czas do pracy wybierałem się pieszo. Dla zdrowia to cenne, dla ślimaczej pasji również. Pokłosiem bowiem wymuszonych spacerów do pracy było nowe stwierdzenie stanowiska ślimaka szarego Cornu aspersu (O. F.  Müller, 1774) w Łodzi.

Tak, ślimak Cornu aspersum od jakiegoś czasu występuje na terenie Polski i wcale nie mam tu na myśli hodowli (i uciekinierów z tychże), ale stabilne populacje (może niekoniecznie zbyt duże, ale jednak). Od niemal półtora roku znam stanowisko tego ślimaka z Łodzi z okolic Wydziału Biologii Uniwersytetu Łódzkiego (potwierdzałem w tym roku), z bazy iNaturalist znam kilka innych stanowisk. Moje spacery do pracy i z powrotem pozwoliły mi w lipcu bieżącego roku wypatrzeć ślimaka szarego przy ulicy Warszawskiej w Łodzi. Co jakiś czas staram się teraz zatrzymać i popatrzeć, czy coś tam dzieje, a że ostatnio sucho było, to i niewiele się działo. Zaczęło padać, zaczął się ruch. Kilka dni temu, w czasie sprawdzania stanowiska, naliczyłem dziewięć osobników w różnym wieku, ale głównie dorosłe (to znaczy z wykształconą wargą).

Jak na razie nikt nie pokusił się, aby stworzyć choćby krótkie naukowe doniesienie na ten temat (jestem otwarty na propozycje współpracy). Wydaje mi się, że śmiało można już dopisać Cornu aspersum do listy krajowej malakofauny. Gatunek w całej Europie zwiększa swój zasięg, co jest pokłosiem zmian klimatycznych, i można zakładać, że w najbliższych latach odnajdywane będą w Polsce kolejne populacje tego ślimaka. Warto się za nimi rozejrzeć, a czego szukać?

Ślimak szary Cornu aspersum jest lądowym ślimakiem płucodysznym z rodziny Helicidae. Kiedyś umieszczany był w rodzaju Helix, co podpowiadałoby jego podobieństwo do ślimaka winniczka. W rzeczywistości jest od winniczka nieco mniejszy, muszla jest nieco bardziej przypłaszczona w stosunku do muszli Helix pomatia, ostatnio skręt jest rozszerzony, a ujście zdaje się być lekko skośnie zakończone, to znaczy, że muszla położona ujściem do dołu nie kołysze się tak bardzo, jak muszla winniczka (cóż za precyzyjny opis, jestem pełen samopodziwu!). Wywinięta delikatnie warga jest koloru białego, dołek osiowy jest całkowicie zakryty. Muszla osiąga 25-40 mm szerokości i 25-35 mm wysokości, jest brązowa (w różnym nasyceniu brązów), bardzo często z ciemniejszymi pasami i jaśniejszym deseniem. Ciało jest brązowoszare, w ubarwieniu bardzo zmienne.

Pierwotną ojczyzną gatunku jest basen Morza Śródziemnego, zarówno w Europie, jak i północnej Afryce (Algieria). Jako synantrop łatwo ulega zawleczeniu i obecnie jest jednym z najszerzej rozmieszczonych na świecie gatunków lądowych ślimaków. W Europie najdalej na północ wysunięte stanowisko znajduje się na Wyspach Owczych (iNaturalist). W Polsce dotychczas zanotowany został na kilku stanowiskach, od Krakowa po Dębki (koło Władysławowa) i od Goleniowa po Warszawę. Na świecie do znalezienia w Południowej Afryce i na zachodzie obu Ameryk.

Uważany jest za groźnego szkodnika upraw, stąd jego obecność w Polsce wcale nie powinna cieszyć. Czy zyska u nas status gatunku inwazyjnego, tego nie wiem, można zakładać, że tak będzie. Jak z nim postępować? Tego też wiem, mogę zaproponować, żeby zrobić zdjęcie, umieścić obserwację w iNaturalist, a ślimaki, jeśli ich dużo - wyzbierać i ugotować, wszak to jeden z najsmaczniejszych ślimaków konsumowanych masowo przez człowieka. A jakby kto spotkał w Polsce, niechby dał znać. Warto obserwować nowe pojawienia się i monitorować tempo rozprzestrzeniania się gatunku...

Na zdjęciach osobniki z Łodzi z ulicy Warszawskiej.