wtorek, 31 grudnia 2024

Coś mija, coś się rozwija

Ostatni moment, żeby poprawić okropne statystyki za rok 2024, więc korzystam. To taki moment, w którym spojrzenie wstecz wyostrza wzrok na tym, co przede mną. Dziękuję wszystkim, którzy przez ostatni rok zajrzeli do mojego pisania. Przyznaję, że nie takiej aktywności życzyłem sobie przed rokiem, nie dramatyzuję, wyciągam wnioski. Chciałbym tę aktywność wzmocnić w przyszłym roku. Co się zaś aktywności jako takiej tyczy, to ostatni rok minął przede wszystkim pod znakiem iNaturalist, w który troszkę się wkręciłem. W sumie zarejestrowałem blisko siedem tysięcy obserwacji, w tym 2192 obserwacje mięczaków (trafiłem pod tym względem do pierwszej dziesiątki w Europie). To mnie cieszy, bo przez dwa miesiące (w lipcu i sierpniu) każdego dnia udało mi się coś zaobserwować. A każde działanie, w którym coś nosi znamiona systematyczności, jest dla mnie powodem do dumy. Więc tym się dzielę.

Po krzakach łaziłem w różnych okolicach (bliższych i dalszych) Łodzi, troszkę na południu Śląska, w okolicach Krakowa, Warszawy i na egzotach we Włoszech i w San Marino. Tradycyjnie zamykam rok niedosytem, ale takim blisko pod korkiem. Z najciekawszych obserwacji tegorocznych wymieniam daudebardię krótkonogą oraz nowe stanowisko ślimaka szarego Cornu aspersum w Łodzi. Tutaj chciałbym tylko zawołać, że dotąd gatunek ten nie doczekał się żadnej wzmianki faunistycznej potwierdzającej jego ugruntowaną już pozycję na kilku stanowiskach w Polsce. Czyżbym znowu musiał się tym tematem zająć? Chętnie odstąpię proponując współpracę. W tym roku nie dołożyłem się w niczym do rozwoju malakologii (w sensie nie napisałem ani nie powiedziałem niczego, może nawet lepiej...). 

No właśnie... Nie pojawiłem się na Krajowym Seminarium Malakologicznym w Siedlcach. Nie sądzę, aby ktoś poza mną z tego powodu płakał, nie mniej to ten punkt w roku, którym zawsze żyję. No to tutaj była posucha. Nie wiem, jak to będzie wyglądało w 2025, Toruń zaprasza, ale termin w kolizji z życiem rodzinnym. Jeśli chodzi o pomysł na rozwiązanie dylematu - Tabula rasa. Coś wymyślę. Chyba.

Zawsze oceniam rok przez pryzmat lektur. No i tu lekka bida. Zresztą bida od lat. Chyba już się nie doczekam jakiegoś porządnego opracowania polskiej malakologii, które by chociaż otarło się rozmach Urbańskiego sprzed prawie siedemdziesięciu lat. Łapię, co się da, ale najczęściej są to książeczki dla dzieci, nawet nie popularnonaukowe. Sukcesywnie rozrasta się mój księgozbiór malakopedagogiczny, a w tym po raz pierwszy stwierdziłem tytuł w całości poświęcony małżowi. Czekał na mnie od 1995 roku, ale się doczekał. Muszę odnotować, że w 2024 roku wpadły w moje ręce dwa opracowania dla amatorów hodowli ślimaków afrykańskich. 

W mijającym roku dobiegło końca życie profesora Stefana W. Alexandrowicza. To z jego determinacji powstały krajowe seminaria malakologiczne, zwane "krościenkami" (od miejsca pierwszych obrad), również jego determinacji zawdzięczać można powstanie Folia malacologica (pierwotnie jako pismo AGH). Chciałbym, aby pamiętano o nim, sam mam jakiś wyrzut sumienia, że za mało tę postać podtrzymuję w pamięci malakologów i miłośników malakologii. 

Za niedługo zmieni się rok w dacie. Nie pierwszy, może i nie ostatni (może). Nie należę do tych, którzy jakoś szczególnie szaleją w sylwestrową noc, nie bardzo chyba tę potrzebę pielęgnuję w sobie. Wolę pomyśleć o planach, w których niezmiennie na pierwszym miejscu stawiam faunistykę. Tyle jeszcze krzaków rośnie, pod które nie wlazłem do tej pory, tyle szuwarów, trzęsawisk, młak, stoków, grądów i czego tam jeszcze. Wierzę, że coś dobrego się znajdzie. Może już wkrótce.

Dzięki, że mam dla kogo pisać.



 









 

poniedziałek, 30 grudnia 2024

Jeszcze raz o ślimakach afrykańskich

A ponieważ byłem grzeczny w tym roku, dostałem od Świętego Mikołaja więcej niż jedną książkę. W sumie to nawet cztery, to chyba z tego powodu, że objętościowo takie chudziutkie, że przeczytałem wszystkie cztery jeszcze przed pasterką. O jednej kilka słów, choć nawet nie wiem, czy można nazywać ją książeczką. Może lepiej powiedzieć o broszurce.

Martyna Fedorowicz - nieznana mi wcześniej z twórczości malakologicznej - jest autorką opracowania pod tytułem Pierwsze kroki ze ślimakiem afrykańskim. Opracowanie nie posiada miejsca ani daty wydania i nosi cechy samizdatu - i tutaj pozwolę sobie na lekką uszczypliwość. Szkoda. Od razu minus dwa punkty za styl. Gdyby autorka zdecydowała się na nieco trudniejszą ścieżkę znalezienia firmy wydawniczej (albo chociaż poligraficznej), mogłaby dać do ręki broszurkę bardziej odporną  na zniszczenie. Ta chałupnicza metoda wydania nie broni się w przypadku poradnika dla początkujących. Całkowicie abstrahując (na tym etapie) od merytorycznej zawartości, odnotować należy ewidentny mankament pracy, jakim jest brak dbałości o formę wydania. I choć nie wolno oceniać książki po okładce (a właściwie to dlaczego?), myślę że praca pani Fedorowicz traci przez to całkiem sporo. Gdybym zaczynał dopiero przygodę z hodowlą ślimaków i zainwestowałbym w fachową wiedzę, chciałbym, żeby się ona nie rozpuściła przy pierwszym odłożeniu w niewłaściwe miejsce. Usprawiedliwiam się w tej ocenie, że musiałem podnieść nieco kryteria, ponieważ w sierpniu br. trafiło w moje ręce podobne opracowanie, które na dzień dobry kupiło mnie porządnym wydaniem. Prace Angeliki Antkiewicz i Martyny Fedorowicz łączy poza amatorskim wydaniem swoich opracowań dużo więcej: obie nie ukrywają, że nie są naukowo związane z hodowlą ślimaków, obie piszą do amatorów na początku drogi i obie piszą z perspektywy hodowców. I mi to trochę przeszkadza, choć sam do amatorów się zaliczam. Oczyma wyobraźni widzę jednak, że przed wydrukowaniem takie opracowanie dobrze byłoby jednak podsłać komuś, kto poprawiłby styl, skorygował pewne błędy językowe, nieco uporządkował wypowiedź. Mógłbym się oczywiście wytrząsać nad kolokwializmami, a przede wszystkim nad żargonem terrarystycznym, który zrozumiały dla hodowców, jest po prostu dla mnie nieznośny. Nie kupuję określeń "ciąża ślimaka". Odstraszają mnie też sformułowania typu: "W większości przypadków, przedstawiciele rodzaju Lissachatina i Archachatina, są w stanie rozmnażać się międzygatunkowo - np. liss. fulica z liss. reticulata, czy arch. marginata marginata i arch. marginata ovum" (str. 24, pisownia oryginalna). Wiem, że dla hodowców wszystko to jest osobny gatunek, ale to nie tak, a na giełdach zoologicznych dominują mieszańce, a jeśli coś ma nazwę trójimienną (zwłaszcza, jeśli trzeci człon jest anglojęzyczny) to mówić by można o odmianie lub podgatunku co najwyżej...

Martyna Fedorowicz starała się pisać tak, żeby początkującym wydawało się, że się zna na temacie. Bo na pragmatyce się zna. I należy się jej ukłon za to, że doświadczeniem się podzieliła się adeptami hodowli ślimaków afrykańskich. Mnie lektura zostawiła w stanie niedosytu i lekkiego rozdrażnienia, które zrodziło się po pierwszym kontakcie i nie minęło po przeczytaniu. Myślę jednak, że dla kogoś, kto chciałby w swoim terrarium zobaczyć ślimaka afrykańskiego, będzie to opracowanie bardzo przydatne. Pod warunkiem, że nie postawią poprzeczki za wysoko, ot tak, żeby ślimak doskoczył. A co, może nie ma skaczących ślimaków? Oj, co Wy tam o ślimakach wiecie...

Martyna Fedorowicz, Pierwsze kroki ze ślimakiem afrykańskim, b.m.w., b.d.w., 41pp, oprawa broszurowa


 

środa, 11 grudnia 2024

XXXIX Krajowe Seminarium Malakologiczne - zapowiedź

No tak, parę dni temu wiadomość dotarła, ale ja zamiast puścić dalej - odłożyłem na później. A raz odłożone następnie odkłada się samo... Proszą jednak Organizatorzy, żeby trąbić, więc obtrąbiam: w dniach 8-10 maja 2025 roku planowane jest w Krobi koło Torunia (w Hotelu Ambasada) XXXIX Krajowe Seminarium Malakologiczne. Organizatorzy - Elżbieta Żbikowska i Jarosław Kobak - zapraszają nad Drwęcę z referatem, komunikatem lub posterem (albo ze wszystkim wymienionym) gwarantując dobrą atmosferę do wymiany malakologicznych doświadczeń. A dlaczego gwarantują? Bo mają ogromne doświadczenie w organizacji seminariów malakologicznych.

Nowością jest zaproponowana przez Organizatorów sesja anglojęzyczna. To tylko propozycja, ale do poważnego rozważenia (ale nie przeze mnie): chodzi o to, żeby z jednej strony przyciągać zagranicznych gości, a z drugiej dać możliwość, zwłaszcza młodym adeptom nauki, sprawdzić się w wystąpieniu anglojęzycznym, co może być dobrym wstępem do prezentowania swoich badań w międzynarodowych kongresach.

Organizatorzy grzecznie proszą o zarezerwowanie terminów. W kalendarz wpisałem, ale strasznie się ciasno w tamtych rubryczkach zrobiło i na chwilę obecną nie mogę jeszcze zadeklarować pewnego udziało. Na szczęście przekazano informację, że wszelkie szczegóły techniczne oraz harmonogram nadsyłania zgłoszeń, streszczeń itp. zostaną podane w późniejszym terminie, więc jest czas na układanie kalendarzowej kostki Rubika, żeby po świętym Stanisławie w Drwęcy mięczaków poszukać. Oczywiście relacjonował będę na bieżąco kolejne ustalenia. Tymczasem proszę tylko, by w przypadku otrzymania od Świętego Mikołaja kalendarza, wpisać doń w pierwszej kolejności XXXIX Krajowe Seminarium Malakologiczne w Krobi koło Torunia (to ważne, bo jest też Krobia koło Poznania!)