wtorek, 8 stycznia 2019

Co nam zostawił Andrzej Wiktor

Nigdy nie widziałem klifów w Dover. Podobno to one natchnęły angielskiego poetę, Johna Donne'a do napisania Medytacji XVII kończącej się znanym wersetem: Nie pytaj, komu bije dzwon, bije on tobie. Medytację (wiersz) otwiera nie mniej znany incipit Nikt nie jest samotną wyspą. Przez całą drogą powrotną z Wrocławia towarzyszyły mi dziś słowa angielskiego mistyka. Ten obraz, utrwalony w jego medytacji, najlepiej oddaje to, co dziś czuję. Wracając z uroczystości pogrzebowych śp. Profesora Wiktora nie mogę odpędzić od siebie wyobrażenia klifu, który obrywając się, wpada w otchłań morza...
Śmierć zabrała wspaniałego człowieka, niezwykłą osobowość, wielki autorytet naukowy i moralny. Była jak morska fala, która uderzała, uderzała i uderzała, by finalnie osiągnąć swój cel: zabrać do siebie ten kawałek opoki. Ale z drugiej strony przecież ta skała sama w sobie stanowi zapis dawnego życia morza, tak dawnego, że nawet stare sekwencje naszego DNA nie bardzo to pamiętają...
Wraz ze śmiercią Profesora kończy się jakaś epoka w polskiej malakologii. Owszem, są inni i zasług ich nie zamierzam pomniejszać. A jednak Jego śmierć wyznaczać jakiś koniec. Jakiś moment, od którego wszystko będzie inne...
Profesor Andrzej Wiktor spoczął na Cmentarzu Parafialnym Świętej Rodziny na Wrocławskim Sępolnie. W ostatniej drodze towarzyszyli mu najbliżsi, rodzina, współpracownicy, uczniowie i przyjaciele. Przedstawiciele różnych pokoleń, którzy w Nim odnajdywali towarzysza, kompana, mentora, nauczyciela, mistrza, autorytet... Każdy miał swój powód, aby ostatni raz przejść z nim drogę, która czeka każdego z nas.
Kiedy widzi się osuwający klif, doświadcza się nieodwracalnej straty. Trzeba jednak zdobyć się na odwagę patrzenia z innej perspektywy, z poszanowaniem dla praw, które rządzą światem. Śmierć jest częścią tego świata. Ale śmierć nie jest unicestwieniem, jest początkiem czegoś innego. Klif, który osunął się morze, stanie się z czasem piaszczystą plażą, po której być może biegać będą nasi potomni. Coś się nieodwracalnie skończyło. Coś jednak pozostało. I tym jest wdzięczność. Wdzięczność, która uskrzydla, która mobilizuje do pokonywania siebie, do dawania z siebie czegoś innym, dopóki coś możemy z siebie dać...

***
Życie Profesora Andrzeja Wiktora było ciekawym życiem, pracowitym życiem, świadomym życiem. Nie było tylko biologicznym procesem, poddanym prawom ewolucji, było również moralnym zobowiązaniem intelektualisty o ogromnym zaufaniu do porządku świata. Pozostawione przez Profesora Andrzeja Wiktora prace przez długie lata wyznaczać będą jeszcze kierunki badań. Część z tych prac się obroni, część wyparta zostanie nowymi ustaleniami. Warto jednak oddać się ich lekturze nie tylko dla ich naukowego kunsztu. Warto czytając je przypominać sobie pełne swady anegdoty opowiadane przez Profesora Wiktora, jeśli to możliwe, przypominać sobie jego tembr głosu, mimikę i gestykulację. Tego w tekstach nie ma, ale kto go znał, ten na każdej stronie znajdzie swojego Andrzeja Wiktora...
And therefore never send to know for whom the bell tolls; It tolls for thee












  




Nie jest to pełen dorobek Profesora Andrzeja Wiktora, a jedynie wycinek tego, co udało mi się zdobyć, przeczytać, zgromadzić (z wyjątkiem Fauny Grecji, której do tej pory nie znalazłem).  Otwieram i słyszę: Proszę się nie przejmować, amator to też człowiek, tylko że normalny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz