środa, 17 kwietnia 2019

Zatoczek skręcony Bathyomphalus contortus (Linnaeus, 1758)

Przyjąć można, że w Polsce żyje dwadzieścia gatunków zaliczanych do rodziny Planorbidae. Oczywiście w systematyce mięczaków panuje obecnie takie zamieszanie, że nie ma co iść na noże w obronie tej liczby, ale tak się mniej wiecej przyjmuje. Rzecz w dwóch gatunkach, które za nic zatoczków nie przypominają, ale są obecnie zaliczane do tej rodziny (chodzi o Ancylus fluviatilis i Ferrissia fragilis). Generalnie - wyłączając wspomniane dwa wyjątki - muszle zatoczków są łatwe do odróżnienia od innych rodzin, a nawet poszczególne rodzaje dają się od siebie odróżnić bez szczególnego kłopotu. Z tych wszystkich natomiast jest jeden gatunek zatoczka, z którym jako amator nigdy nie miałem najmniejszego problemu z identyfikacją. A pierwszy raz spotkaliśmy się jakieś ćwierćwiecze temu...
Ujednolicając etykiety w swoich zbiorach doszedłem do próbek z gatunkiem, który chciałbym dziś nieco przybliżyć. Zatoczek skręcony Bathyomphalus contortus (Linnaeus, 1758) jest tym gatunkiem z rodziny Planorbidae, z którym zawsze lubiłem się spotykać, bo i urodą różni się od pozostałych zatoczkowatych, i nie sprawia kłopotów w identyfikowaniu.
Spotykamy się najczęściej przy brzegach jezior, stawów lub stagnujących rzek, najczęściej w trzcinowiskach lub zarzęsionych kożuchach. Łazi sobie, jak to płucodyszne ślimaki wodne mają w zwyczaju - nogą do góry sunąc po spodniej stronie lustra wody. Często też widuję go na martwych tkankach roślin (w moich obserwacjach bardzo często na rozkładających się liściach pałki wodnej). Jeśli nastawiam się na znalezienie właśnie tego gatunku, szukam spokojnych zatoczek, gdzie na płyciznach zalega kilkucentymetrowa warstwa rozkładających się roślin, zwłaszcza takich sporych fragmentów.
Nie jest to przedstawiciel olbrzymów wśród naszej malakofauny. Raczej średniak i to w tych dolnych rejestrach. Średnica muszli nie przekracza 6 mm przy wysokości 1,5-2 mm (wg Piechocki, Wydrowska-Wawrzyniak, 2016). To, co najbardziej ułatwia oznaczanie tego gatunku, to "grubość" muszli, spawająca wrażenie jakbyśmy trzymali w palcach małą pastylkę. Przy niewielkich rozmiarach muszla składa się z wielu skrętów co sprawia, że trudno ją pomylić z muszlą innego gatunku. Pomocne jest również charakterystyczne zagłębienie środka muszli, wyglądające jak nakłucie igłą oraz półksiężycowate ujście muszli.
O tej porze roku ślimaki przystępują do rozrodu. Spotkać można kopulujące osobniki tworzące nawet tzw. łańcuchy kopulacyjne złożone z kilku zwierząt, które przyjmują rolę samicy lub samca. Oglądając żywe ślimaki warto też zwrócić uwagę na ich czułki, podobnie jak u innych zatoczkowatych długie i nitkowate, u tego gatunku lekko różowawe.
Mija połowa kwietnia, a ja tego roku jeszcze nie stanąłem nad brzegiem wody... Będzie to trzeba rychło nadrobić. Mam jedno upatrzone miejsce i wydaje się, że łatwo spotkam tam zatoczka skręconego. Lubię patrzeć, jak się porusza, jak przenosi muszlę, jak reaguje na dotyk. Mam też nadzieję, że poza nim spotkam jeszcze i inne ślimaki, bo choć tyle lat brodzę po różnych bajorach, wciąż jest kilka gatunków, których na oczy nie widziałem. A może wypatrzę larwy chruścika Limnephilus flavicornis, które z dzieciństwa jeszcze pamiętam obklejone domkiem z muszelek mniejszych zatoczkowatych... Dam znać, jak coś ciekawego wypatrzę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz