Ciężko znoszę przednówek. Zostało jeszcze kilka tygodni do wiosny, ale przecież jak na zawołanie nie zjawi się tabun ślimaków po równonocy wiosennej tylko dlatego, że ja się już doczekać nie mogę. Realnie połowa kwietnia to czas, kiedy można leźć w chaszcze. Do tego czasu trzeba jakoś wytrzymać. Mam taką pomoc na ten ciężki czas. Importowana z zachodu, ale bardzo dobra.
Wspomagam się nią już od ponad roku i im dłużej z niej korzystam, bardziej utrwalam się w przekonaniu, że bardzo by się nam taki rodzimy produkt przydał. Mam na myśli książkę Vollratha Wiese Die Landschnecken Deutschlands. Finden - Erkennen - Bestimmen. Posługuję się wydaniem z 2016 roku (nawet nie wiem, czy jest nowsze). Jest to atlas lądowych ślimaków Niemiec, bardzo dobrze zilustrowany, dla takich orłów górnolotnych, jak ja. Jest to przegląd 38 rodzin ślimaków lądowych notowanych na terenie Niemiec. Ogromna część opisanych gatunków występuje również w Polsce, więc pomoc jest bardzo przydatna. Oczywiście zasięgi geograficzne określone z perspektywy niemieckiej, ale to co najistotniejsze, czyli opis wyglądu oraz środowiska pozwala na wykorzystywanie do oznaczania rodzimej malakofauny. Autor opracowania zadał sobie wiele trudu, żeby zestawić obok siebie najbardziej podobne gatunki. Każda z rodzin przedstawiona została w ten sposób, że na pierwszej tablicy umieszczono fotografie wszystkich gatunków w tej samej skali, dołożono miarkę w postaci zapałki (sugestywne, prawda?), a także najbardziej podobne gatunki z innych rodzin. Dzięki temu bez problemu kompletny laik może mieć wyobrażenie na temat wielkości poszczególnych gatunków, a zbiorcze fotografie pozwalają dobrze zorientować się w różnicach wielkości gatunków wewnątrz tej samej rodziny (niestety zabrakło konsekwencji przy Limacidae, Agriolimacidae i Arionidae, tutaj zabrakło zbiorczych tablic, a szkoda, bo dobrze byłoby zobaczyć, jak prezentują się obok siebie na przykład Deroceras reticulatum i Deroceras laeve).
Książkę wydano tak, aby zmieściła się w większą kieszeń (12x19cm). Zaopatrzono ją w sztywną oprawę, co ma plusy i minusy. Plusem jest to, że mniej się niszczy, minusem - mniej wygodnie się ją nosi. Na pierwszej wyklejce okładkowej przedstawiono wszystkie rodziny w podziale na orientacyjne wielkości z odniesieniem do stron, na których szukać szczegółów. Wystarczy tylko otworzyć okładkę, żeby przeszukać kształty i przeskoczyć do najbardziej prawdopodobnej identyfikacji. Poszczególne gatunki zostały bardzo dobrze opisane i zilustrowane dobrej jakości fotografiami. Tu znów pewna uwaga: mogłoby być więcej fotografii przy ślimakach nagich, gdzie podeszwa nogi może mieć znaczenie przy identyfikacji. Mogłaby też znaleźć się na okładce podziałka milimetrowa (znaczy linijka), skoro książka ma typowo podręczny charakter. W sumie to 352 strony, z czego dwadzieścia to ogólne wprowadzenie na temat biologii ślimaków, sposobów zbierania i konserwowania itd. Jest też przejrzysta tabela, w jakim środowisku spodziewać się poszczególnych gatunków. Jest też całkiem porządne zestawienie literatury oraz indeks nazw niemieckich i łacińskich.
W biblioteczce posiadam też podobną publikację poświęconą morskim mięczakom, skonstruowaną na tej samej zasadzie, zatem gdybym miał jeszcze opracowanie dotyczące niemieckiej malakofauny słodkowodnej, mógłbym mówić, że mam opracowane wszytko, co u zachodnich sąsiadów interesujące. Szczerze mówiąc nie wiem, czy takie opracowanie powstało, jeśli nie - może zostanie przygotowane. W każdym razie bardzo podobna publikacja przydałaby się dla naszej rzeczywistości i tylko zadawać sobie mogę pytanie, czy dożyję takiego dnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz