wtorek, 12 kwietnia 2011

Deroceras, Cepaea, Helix i... Wszystko mi mówi, że

W niedzielę znalazłem w doniczce po chryzantemach dwa niewielkie pomrowiki, pewnie młodociane (16 i 15 mm). Nie sposób określić gatunku na wisus, nie spodziewam się jakiejś rewelacji, ale zacząłem je troszkę hodować. Przy całej mojej rezerwie do nagusów. Obserwacja pozwala zwrócić uwagę na różnice w budowie: proporcjach płaszcza do długości ciała, długości czułków, bruzdowania płaszcza, zakończenia nogi, jej barwy po spodniej stronie itd. Generalnie pomijam najczęściej ślimaki nagie, bo do kolekcji nie bardzo się nadają (za dużo zachodu z konserwowaniem, wymianą alkoholu, dobieraniem stężeń etc.). Powoduje to jednak, że mam problemy z odróżnieniem podstawowych rodzajów: trzeba mi to zmienić, żeby chociaż Lehmanię odróżnić od Deoceras czy Limax.
Dziś, przy słonecznym, choć mglistym poranku, w czasie spaceru do pracy wypatrzyłem pod żywopłotem kilkanaście osobników Cepaea nemoralis: w różnym ubarwieniu, ale głównie żółte z pasem lub brązowe bez pasów. Raczej wyłącznie dorosłe (młode może też były, ale nie miałem dość czasu na szczegółowe wygapianie ich w trawie i zmacerowanych liściach). A tuż przy końcu spaceru przywitał mnie dorodny winniczek Helix pomatia. Znaczy, że wiosna już się zadomowiła i trzeba zacząć z niej korzystać. Ciągnie mnie w pole, do lasu, do wód! A nie skończone jeszcze porządkowanie materiałów zeszłorocznych. I jest dylemat: zbierać, czy porządkować? Wszystko mi mówi, żebym przysiadł i skończył jedno, ale tak mnie ciągnie, tak porywa. I gdzie nie spojrzę, tam zaraz coś wypatrzę. I co robić?
Swoje robić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz