poniedziałek, 19 listopada 2012

Prawie vis a vis Prezydenta


Pewnie już dobre kilka lat minęło (więcej niż siedem), kiedy pierwszy raz zajrzałem na Krakowskie Przedmieście w Warszawie, bardzo blisko Zamku Królewskiego. Nie pamiętam dokładnie okoliczności, choć pamiętam zakup: filipińskie ślimaki lądowe, Corculum cardissa, Murex pecten i amonit oksfordzki z Madagaskaru. Jest takie miejsce w Warszawie, prawie naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego, do którego zaglądam i z ogromną radością, i z poczuciem poirytowania.
Źródło: Google Maps
Pod numerem 47, po schodkach w dół znajduje się niezwykłe miejsce. Pełne szklanych gablot, kuszących wzrok amatorów egzotycznych kształtów. Coś na kształt gabinetu osobliwości, który rozpalał umysły XIX-wiecznych mieszczan. Warszawski sklep Neptunea należy do bardzo nielicznych przedsięwzięć rynkowych poświęconych konchistyce w skali naszego kraju. Liczący sobie około dwudziestu lat sklep pewnie wejdzie wkrótce w fazę dojrzałości i rozpocznie zdobywanie rynku;) To oczywiście ciepłe życzenie z mojej strony na dwudziestolecie istnienia: a ponieważ dwadzieścia lat to wiek młodzieńczego zapału, wierzę głęboko, że najlepsze dopiero przed Neptuneą.
Cóż powoduje, że sklep przy Krakowskim Przedmieściu tak rozbudza moje emocje? Legenda. Właśnie legenda tego miejsca, pierwszego i bodajże jedynego takiego w Polsce. Pierwotnie sklep znajdował się na ulicy Tamka, która jak wiadomo wiąże się z legendą o złotej kaczce. Obecna lokalizacja nie powinna odstraszać tych, którzy stronią od snobizmu, a wręcz przeciwnie. Jakkolwiek oferowane przedmioty nie należą do dóbr podstawowych, nie mniej podręcznikowy snob najlepiej się tam czuł nie będzie. A to za sprawą właścicieli sklepu, zwłaszcza pana Andrzeja Jarzębowskiego, który w środowisku polskich kolekcjonerów muszli uchodzi za jednego z największych znawców. Otóż obsługa, fachowe doradztwo, możliwość wymiany opinii, zadania pytań, wszystko to buduje bardzo ciepłą atmosferę, wolnego od pośpiechu refleksyjnego dokonywania wyboru potencjalnego zakupu. A wybór jest spory, zwłaszcza jak na polskie warunki, gdzie rynek konchologiczny wciąż jest w powijakach (nie licząc oczywiście przymorskich straganów ze stertami muszlowego złomu). I w odróżnieniu od nadmorskich straganów czy też sklepików z egzotykami, tutaj można liczyć na fachowe wsparcie rasowego kolekcjonera. W zależności od zasobności portfela, cicerone potrafi poprowadzić właściwą ścieżką budowania kolekcji, pomoże w podjęciu decyzji, czy iść w głąb (jeden rodzaj lub gatunek, najcenniejsze okazy) czy na początek postawić na reprezentantów różnych rodzin, dając początek materiałom porównawczym w kolekcji.
Jeśli kto odkrywa w sobie zamiłowanie do konchistyki, jeśli planuje stworzenie kolekcji muszli, powinien zacząć od wizyty w Neptunei. W sklepie znajdzie też inne artefakty z egzotycznych krańców świata (Afryka, Oceania, Azja), poza muszlami znajdzie skamieniałości, korale, minerały lub wyszukane ozdoby.
Źródło: www.neptunea.pl
Dawno już podjąłem decyzję, by nie budować kolekcji na materiałach pochodzących ze sklepów. Wizyty w Neptunei skłaniają mnie jednak do rewidowania przekonań: myślę, że warto posiadać w swoich zbiorach materiał poglądowy na różnorodność form ekologicznych mięczaków. To, co znajduje się w moich zbiorach, a co nie pochodzi z własnoręcznych zbiorów, to głownie nabytki z Neptunei. Nie ma tego wiele, ale są w dobrym stanie i z przybliżoną lokalizacją, co dla mnie szczególnie ważne. Stąd poirytowanie, o którym wspomniałem wcześniej: bo może do końca nie wyrosłem z marzeń o takiej wielkiej kolekcji egzotycznych muszli, może łudzę siebie samego, że dokonany wybór jest ostateczny. Nie wiem, doprawdy nie wiem...
Gdyby mnie ktoś zapytał, co robić, aby zbudować dobrą kolekcję, zaproponowałbym  lekturę książek Andrzeja Samka i wycieczkę do Warszawy, na Krakowskie Przedmieście. Prawie naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego (troszkę dalej w stronę Zamku). Trafi w dobre ręce.
Sklep Neptunea jest naprawdę jedynym tego typu w Polsce. Nie chodzi o to, że gdzie indziej nie da się kupić muszli. Owszem, znam takie miejsca i w Krakowie, i w Łodzi i w paru innych miejscach. Ale tylko tam, w Warszawie, sklep prowadzi kolekcjoner, pasjonat i znawca. Dlatego przy okazji wizyty w Warszawie może i warto poświęcić chwilę na wizytę na Krakowskim Przedmieściu. Może więcej niż chwilę, bo pośpiech przy rozglądaniu się wśród muszli na pewno nie jest wskazany...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz