Najbardziej pamiętam wielokrotne moje wycieczki po różnych bibliotekach w poszukiwaniu tej jednej właśnie książki. Próbowałem nawet szczęścia w tzw. wypożyczeniach międzybibliotecznych, ale bez skutku. Nie wiedziałem jak wygląda, co zawiera, jaka jest jej wartość. Znałem jej starszą o kilkanaście lat siostrę, moją rówieśniczkę, z której pomocą uczyłem się znajomości ślimaków wodnych. A jej jeszcze długo nie dane mi było spotkać. Aż do 2007 roku, kiedy otrzymałem ją w prezencie od samego Autora...
Habent libelli fata sua mawiali starożytni. Wspominam dziś o niej, bo jakoś tak uświadomiłem sobie, że skończyła w tym roku 20 lat. Mówienie o wieku książki ma sens tylko wtedy, kiedy książka ta wpłynęła znacząco na czyjeś losy. Wydaje mi się, że jako publikacja malakologiczna była jedną z ważniejszych w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Była pierwszym kompletnym kluczem do oznaczania słodkowodnych małży notowanych w Polsce. Pierwszą po kluczu Urbańskiego, która tę gromadę szczegółowo przybliżała i omawiała, podając zaktualizowaną wiedzę na temat choćby tak mało znanych małży z rodziny
Sphaeridae, zwłaszcza rodzaju
Pisidium.
Małże występujące w Polsce nie są szeroko reprezentowaną grupą zwierząt, a przy uwzględnieniu rozmiarów i trybu życia właściwie można byłoby powiedzieć, że w świadomości wielu miłośników przyrody małże to jakieś trzy, może cztery gatunki, w tym skójka, szczeżuja, omułek i może racicznica. Książka
Mięczaki (Mollusca). Małże (Bivalvia).
Fauna Słodkowodna Polski, Zeszyt 7A miała być w założeniu kluczem do oznaczania małży słodkowodnych, stanowiąc uzupełnienie dla zeszytu poświęconego ślimakom. Stąd autorzy książki - prof. Anna Dyduch-Falniowska i prof. Andrzej Piechocki przedstawili wybrane tylko gatunki małży, pomijając zupełnie te żyjące w polskich wodach Bałtyku.
Na przykładzie tej właśnie pracy można pokusić się o przeanalizowanie, jak zmienia się nasza malakofauna na przestrzeni tak krótkiego okresu jak dwudziestolecie. Oczywiście analiza taka nie może być wyczerpująca (zwłaszcza w takiej jak ta formie), trzeba by bowiem przeprowadzić badania nad stałością populacji, co w przypadku niektórych rzadszych gatunków z rodzaju
Pisidium byłoby bardzo praco- i czasochłonne. Niemniej po dwudziestu latach od wydania klucza można na jego marginesach poczynić pewne notatki, które mogłyby posłużyć w przyszłości do wprowadzenie uaktualnień w nowej publikacji tego typu.
Zacznę od tego, że autorzy pracy wymienili we wstępnej części klucza 37 gatunków małży (zarówno słodkowodnych jak i bałtyckich), z czego jeden określając jako wymarły w Polsce (
Margaritifera margaritifera). Po dwudziestu latach trzeba by tę listę wydłużyć o kilka gatunków.
Wspomniana perłoródka rzeczna
Margaritifera margaritifera (Linnaeus, 1758) oficjalnie jest uważana w Polsce za gatunek wymarły, choć pewne obserwacje nakazują wziąć w nawias dotychczasowe ustalenia. Jakkolwiek nie udało się dotąd potwierdzić występowania żywych osobników, ale w połowie zeszłej dekady znaleziono w Kocim Potoku muszle tego małża, co ożywiło nadzieję na przetrwanie tego gatunku u nas. Jak na razie czekam na sensacyjne doniesienia, ale proponowałbym jednak ponowne wciągnięcie na listę obecności...
Kiedy wydawano klucz prawdopodobnie w naszych wodach żył już azjatycki przybysz
Sinanodonta woodiana. Małż ten, zawleczony do nas wraz z narybkiem, prawdopodobnie już pod koniec lat osiemdziesiątych XX w. zaczął u nas występować, obecnie obserwuje się zwiększającą się dynamikę populacyjną szczeżui chińskiej, zwłaszcza w systemie jezior konińskich, podgrzewanych wodą pochłodniczą z elektrociepłowni. Wniosek: na liście obecności kolejna zaznaczona pozycja.
Również ze wschodu pochodzi, choć skądinąd do nas przyszła
Corbicula fluminea. Niemająca polskiej nazwy gatunkowej
Corbicula została zanotowana w Polsce po raz pierwszy około 2005 roku. Jest to średniej wielkości małż, który kolonizuje nowe obszary Europy po zawleczeniu jej tutaj z Ameryki Północnej. A pierwotną jej ojczyzną było dorzecze Ussuri w Azji. To kolejna pozycja do umieszczenia na zaktualizowanej liście.
Zaraz za nią powinna się znaleźć
Corbicula fluminalis o nie bardzo jasnej pozycji systematycznej, uznawana jednak przez większość autorów za odrębny od
fluminaea gatunek. Choć ta nie występuje tak licznie jak poprzedni gatunek, to jednak od kilku lat zasiedla wody Dolnej Odry. Więc lista się wydłuża.
Na pewno mówić można jeszcze o dwóch nowych gatunkach, wspominałem niedawno o ich notowaniu. Mam tu na myśli
Mytilopsis leucopheata oraz najświeższe z doniesień:
Rangia cuneata. Ten pierwszy stwierdzony był w wodach Zatoki Gdańskiej, ten drugi w wodach Zalewu Wiślanego. Ponieważ są to dość świeże doniesienia, nie mam pojęcia jak wygląda status populacji, przypuszczać jednak mogę, że raczej się utrzymują. Więc trzeba zarezerwować dwie kolejne pozycje.
Teraz sprawa, która mnie osobiście przerasta i nie znajduję na nią odpowiedzi. Jak się ma rodzaj
Mytilus do jego reprezentacji w Bałtyku. Większość autorów podaje
M. edulis, natomiast mnie wiadomo o pracach genetyków, którzy twierdzą, że w wodach Bałtyku żyje również
M. trossulus. Czekam na rozstrzygnięcie. Proponuję jednak zarezerwować kolejną pozycję na rozwianie tej wątpliwości.
Teraz sfera hipotez: być może w najbliższym czasie pojawi się u nas małż
Dreissena rostriformis bugensis. Jest to jeden z ekspansywnych gatunków na północnej półkuli, bardzo podobny do żyjącej u nas (choć też obcej)
Draissena polymorpha. Nie można wykluczyć, że już gdzieś jest, ale nieodróżniana od starszej kuzynki. W każdym razie dla potrzeb publikacji należałoby zastanawiać się nad zostawianiem dla niej miejsca.
Podobnie rzecz się ma z ostrygą pacyficzną
Crassostrea gigas, której w Polsce nie notowano, nie mniej na wszelki wypadek ostrzega przed nią minister środowiska jako przed gatunkiem szczególnie niebezpiecznym dla rodzimych ekosystemów.
No i zupełnie na koniec dwie kwestie, z dwóch zupełnie różnych stron. Jedna kosmiczna, druga przyziemna. Kosmiczna kwestia to świdrak okrętowiec
Teredo navalis, o którym piszą niektórzy, że pojawił się u szwedzkich wybrzeży Bałtyku. Mnie się wydaje, że raczej d nas nie zawita z racji na zbyt niskie zasolenie. Oby. Natomiast ta kwestia przyziemna rozbija się o gatunki z rodzaju
Sphaerium. W Polsce żyją trzy gatunki (
corneum, rivicola, solidum), natomiast zdaniem niektórych autorów można by się zastanawiać nad obecnością jeszcze dwóch:
nucleus i
ovale. Trzeba by pod tym kątem przeprowadzić badania i porównać zbiory historyczne pod kątem poprawności opisu. Taka faunistyka nie jest obecnie w cenie, więc nie sądzę, żeby ktoś się na ten temat rzucił, ale myślę, że warto.
No więc dwadzieścia lat minęło od czasu wydania ostatniego klucza do oznaczania spotykanych w Polsce małży. Widać wyraźnie, że liczba zwiększyła się
in plus. Trzeba zweryfikować stanowiska tych
Pisidium, o których wiemy, że występują zaledwie na pojedynczych lub na kilku stanowiskach. Pracy więc jeszcze dużo. A to tylko dwadzieścia lat. Klucz się nie postarzał, ale lifting by się przydał, bo zmiany dotyczą kilkunastu procent gatunków...