Dobrze się złożyło, że lekturę książki Jerzego Dzika "Dzieje życia na Ziemi" rozpocząłem jeszcze w okresie Wielkiego Postu. W ten sposób zapewniłem sobie ćwiczenie duchowe na odpowiednim poziomie. Każda kolejne strona wymagała ode mnie uniżenia, pokornego przyznawania się do niewiedzy, konfrontowania się ze słabością mojego intelektu. Nie mogę jednak powiedzieć, aby lektura ta była wielkopostnym umartwieniem, a wręcz przeciwnie: była ucztą, i to ucztą pełną przepychu, nie bardzo pasującą na czas duchowego poskramiania żądz
Znalazłem niedawno trzecie wydanie podręcznikowego dzieła Jerzego Dzika i nie mogłem się powstrzymać przed zagłębieniem się w wykład paleontologii. Idę przez krzaki pojęć, przez mielizny niepojętej dla mnie wiedzy geologicznej, przez intelektualne pustkowie moich zasobów. Ale idę w wyśmienitym towarzystwie, mając za przewodnika cierpliwego erudytę, który jak tylko może, pochyla się nad moją indolencją.
Nie łudzę się, abym kiedykolwiek zrozumiał paleontologię. Nie przekopię się przez metodologię geologii, biologii ewolucyjnej, chemii i innych nauk, mających zastosowanie w paleontologii. Pozostanę odbiorcą treści, które w większości pobrzmiewać będą magiczna mową, niedostępną mojemu rozumowi. Jestem z tym pogodzony. To, co mi z lektury tego podręcznika zostanie, to pojedyncze odciski w świadomości, jakieś niewielkie odpryski wiedzy pomocnej w nazywaniu procesów i zjawisk. Przy odrobinie szczęścia i wytężeniu wysiłków może uda mi się opanować podstawowe zasady wnioskowania paleontologicznego.
Zdecydowałem się na tę niełatwą dla mnie lekturę z kilku powodów: z szacunku dla dorobku profesora Dzika, z ciekawości, z zamiłowania do mięczaków, których skamieniałości są jednym z filarów pracy paleontologów. Mam nadzieję, że dostarczy to mi wiedzy o amonitach, belemnitach, belerofonach, jednotarczowacach i innych kopalnych mięczakach. Mam nadzieję, że w ten sposób moja malakologiczna pasja poszerzy się o wiedzę o początkach tego niezwykłego typu zwierząt. To w sferze nadziei. A co w bieżącym odbiorze?
Zagłębiam się w trzecim wydaniu, innym niż pierwsze i drugie, ale chyba też nie ostatnim. Z tego, co mi wiadomo, prof. Dzik nie zamknął swojej pracy do piłatowego "Com napisał, napisałem", ale wciąż uaktualnia i "unowocześnia" podręcznik. Jakkolwiek paleontologia, pracując głównie w kamieniu, jest nauką dość żywą i wysyp teorii jest t dość obfity, tak pamiętać trzeba, że w dużej mierze jest to nauka teorii, które odpowiadają aktualnemu stanowi wiedzy, a dziś postawione wnioski wcale nie muszą się obronić w przyszłości. Ważnym jest dla mnie, że Autor nie stara się przekonywać, że posiadł ową tajemną (dla mnie) wiedzę w stopniu najwyższym i terminować mogą u niego ci tylko, którzy złożą mu pokłon. Książka uderza niezwykła pokorą wobec paleontologii, pokorą wobec wiedzy o prawach rządzących światem przed milionami lat. Dzik, który prowadząc wykład, ujawnia ogromną erudycję, nie pozostawia złudzeń co do wątpliwości, z jakim należy podchodzić do omawianej wiedzy. Ten dystans, czasem ironiczny, jest obecny w całej pracy. Ironia Autora jest ironią mądrą, herbertowską, służącą myśleniu, a nie uszczypliwości. Jednocześnie w rewelacyjny sposób rozładowuje napięcie rodzące się w czasie wgryzania się w treści trudniejsze do pojęcia.
Nie wypowiadam się o tej książce jako znawca. Rezerwuję sobie prawo do opinii wypowiedzianej przez bałwana, nie mającego odpowiedniej wiedzy, aby merytorycznie oceniać publikację. Mógłbym właściwie ograniczyć się do emocji towarzyszących lekturze, do odczuć typu "podobało / nie podobało się". Może studenci biologii lub geologii inaczej oceniają ten podręcznik, jego użyteczność, fachowość, aktualność. Mnie się on jawi jako zadanie, łamigłówka, nad która trzeba posiedzieć, przy której trzeba sięgnąć do zasobów wiedzy z innych dziedzin nauki, przy której przyda się zajrzeć do fachowego słownika. Łamigłówka, po rozwiązaniu której pewne rzeczy stają się niemalże oczywiste, ale też przy której pojawia się pytanie "Czy można to wyjaśnić inaczej".
Zacząłem od tego, że prywatnie była to moja lektura na Wielki Post. Jako taka przyniosła dobre owoce: uświadomiła mi, jak wiele pracy trzeba włożyć w siebie, aby pokonywać własne ograniczenia i braki. Nie uważam, aby studenci nauk ścisłych musieli w analogiczny sposób do "Dziejów życia na Ziemi" podchodzić. Więcej: jestem przekonany, że większość z tych, którzy świadomie po podręcznik Dzika sięgną, odnajdą w jego lekturze wiele radości i satysfakcji. Wiem niewiele więcej niż przed lekturą, z tym że wiem na pewno, że dużo więcej nie wiem. I to mi odpowiada. I to mnie wciąga. I dlatego będę - jako skrajny dyletant - twierdził, że to bardzo dobra książka...
czwartek, 24 kwietnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz