Przypominam sobie pierwsze z nim spotkanie, jeszcze w dzieciństwie, tak mniej więcej o tej porze roku, może bliżej maja lub czerwca. Wiosenny deszcz i ciepły poranek po nim, słoneczny, jasny, pachnący. Zieleń trawy i biel kwitnących drzew owocowych. I on, wypełzły skądś i zmierzający najwyraźniej do swojej dziennej kryjówki.
Zapamiętałem go, bo kiedy go zauważyłem, znieruchomiałem jak na widok żmii. Jego ciemne ciało na kawałku mokrej deski wyglądało jakby to wąż był jakiś, który postanowił zamieszkać w sąsiedztwie mojego domu. Szybko ochłonąłem i podszedłszy do niego przyjrzałem mu się z bliska. A potem wziąłem go ręki. Był dłuższy niż moje przedramię. Takim go zapamiętałem, pomrowa wielkiego Limax maximus.
Widuję go nieczęsto, zdecydowanie częściej w oczy rzucają mi się duże Ariony. Pewnie dlatego, że pomrowy zdecydowanie bardziej niż śliniki są zwierzętami nocnymi. Za dnia kryją w przeróżnych miejscach, najlepiej tam, gdzie ciemno i wilgotno. Łatwo go wypatrzeć w piwnicach, studzienkach kanalizacyjnych czy melioracyjnych, pod kawałkami drewna, na kompostowiskach; zawsze blisko siedlisk ludzkich. U nas jest typowym synantropem i zdaniem specjalistów raczej nie przenika do siedlisk naturalnych (Wiktor, 2004). Skąd się u nas wziął i kiedy, nie bardzo wiadomo. Nawet nie wiadomo, gdzie znajduje się jego pierwotna ojczyzna, prawdopodobnie Południowa i Zachodnia Europa.
Urodą odróżnia się nieco od innych nagich ślimaków. Nie należy co prawda do najurodziwszych, z pomrowem błękitnym nie bardzo miałby jak konkurować, ale jest ciekawie ubarwiony. Jego brudno kremowe ciało pokryte jest licznymi plamkami, plamami czy wręcz smugami ciemnego, na ogół czarnego lub granatowego koloru. Mozaika plam jest niezwykle różnorodna: znaleźć można osobniki nakrapiane, choć częściej zdarzają się osobniki o rozlanych plamach (przynajmniej to mi się takie zdarzają). Ciało pomrowa wielkiego kończy się klinowato, na końcu ciała występuje jaśniejszy kil. Stopa jest jednobarwna, z widocznymi dwiema bruzdami równoległymi do długości nogi. Ubarwienie podeszwy dorosłego osobnika jest jedną z cech, które pozwalają odróżnić go od jego kuzyna, pomrowa czarniawego Limax cinereoniger Wolf, 1803, u którego zewnętrzne pasy stopy są czarne (u dorosłych oczywiście...)
Wielkość tego ślimaka usprawiedliwia jego nazwę. Osobniki znajdowane w Polsce przekraczają 200 mm.
Pomrów wielki należy do uciążliwych szkodników upraw, choć większe spustoszenie potrafi zrobić w magazynach rolnych, w piwnicach i innych miejscach składowania owoców i warzyw. Jest dużym zwierzęciem o sporym apetycie, poza tym zanieczyszcza swoim śluzem przyśpieszając psucie się magazynowanych warzyw.
Bardzo ciekawie wygląda kopulacja pomrowów. Jak dotąd nie miałem szczęścia zaobserwować jej w warunkach naturalnych i znam ją wyłącznie z publikacji. Pomrowy przyklejają śluzową nić do drzewa i opuszczając się na tej elastycznej naturalnej taśmie skręcają swoje ciała wynicowując narządy kopulacyjne i finezyjnie je splatają. Aby zaobserwować to zachowanie, trzeba pomrowów szukać w nocy, na drzewach, stąd pewnie moje niepowodzenia w próbach znalezienia kopulujących pomrowów.
Niemcy nazywają go Tigerschnegel. Mnie przy pierwszym spotkaniu skojarzył się ze żmiją. Pewnie tak jak tygrys i żmija nie jest groźny, ale zaszkodzić potrafi, stąd nie życzę nikomu, aby w swojej piwnicy miał go za lokatora...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz