wtorek, 23 maja 2017

Takie coś mi się marzy

Natrafiłem ostatnio w Internecie na książkę, która - gdyby powstała w polskich warunkach - byłaby spełnieniem jakichś moich marzeń. Przed kilkoma tygodniami została wydana w Niemczech książka Klausa Kittela pt. Die Weichtierfauna mittelalterlicher und frühneuzeitlicher Ruinen Unterfrankens. Jest to opracowanie malakofauny ruin średniowiecznych i nowożytnych budowli różnego typu na terenie Dolnej Frankonii. Nie bardzo mi wiadomo, co oznacza termin "nowożytnych", bo historycznie może to być okres od renesansu po koniec XVIII lub początek XIX stulecia. Nie chodzi tu zresztą o historię, a różnego typu budowle, które posiadają pewne walory historyczne i dlatego - w formie ruin - nie podlegają rozbiórce i uprzątnięciu. Opracowanie to jest o tyle ciekawe (oceniam, a nie czytałem, to się nazywa profesjonalizm...), że dotyka bardzo poważnego problemu, jakim jest korelacja pomiędzy ochroną zabytków a ochroną przyrody. O tym za chwilę. Ciekawe jest również to, że badane obiekty, choćby z racji na stan techniczny, w jakim się znajdują, się ciekawym przykładem środowiska i antropogenicznego, i naturalnego zarazem. Prawdopodobnie (no bo przecież nie czytałem, więc skąd mam mieć pewność) w badanych miejscach jedyna antropopresja współczesna ogranicza się do ruchu turystycznego oraz do prac konserwatorskich. W opracowaniu uwzględniono 88 obiektów, głównie zamków, pałaców, kościołów i kaplic, podając krótki rys historyczny każdego z miejsc oraz podając strukturę malakofauny danego miejsca. Wyłączone z użytkowania przez człowieka budowle okazują się być środowiskami, w których mięczaki chronić się mogą przed działalnością człowieka. Autor książki uwzględnił w badaniach zasięgi geograficzne gatunków i badał te miejsca pod kątem refugiów dla malakofauny Dolnej Frankonii. Tyle przynajmniej wyczytałem i wydedukowałem z noty wydawniczej. Wystarczająco, aby marzyć o podobnym opracowaniu dla naszego obszaru...
Nie jest to jakieś nowatorskie opracowanie. Nie wiem, jak to wygląda na terenie Niemiec, ale w Polsce badania malakologiczne na obszarze ruin (precyzyjniej: budowli historycznych) prowadzone są już od kilkudziesięciu lat, m.in. przez A. Wiktora, S. Alexandrowicza, P.W. Alexandrowicza czy Tomasza Maltza. Mnie się marzy zwarte opracowanie, z którego płynęłyby jakieś wnioski i dla konserwatorów zabytków, i konserwatorów przyrody. Trzeba bowiem czasem dokonać oceny, które dobro (historyczne czy przyrodnicze) musi być chronione bardziej. Istnieją bowiem konflikty na tym polu. Dajmy na to takie Wzgórze Wawelskie, które jest jednym z najcenniejszych zabytków w Polsce, jest też miejscem notowania rzadkich ślimaków. Tutaj sprawa byłaby raczej prosta, wygrałyby walory historyczne. Ale są miejsca, na przykład na Szlaku Orlich Gniazd, w których działania powinny być poprzedzone porządną dyskusją ekspercką, do której zasiedliby historycy z przyrodnikami. I wtedy opracowanie takie, jak omawiana praca Klasua Kittela byłoby bardzo przydatne.
Niech to może pozostanie i do dyskusji w malakologicznym gronie: co dalej z tym tematem, może warto by takie forum dyskusyjne zainicjować.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz