poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Malakopedagogika 2, czyli Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci

O książkach dla dzieci, poświęconych mięczakom, lub o nich traktujących, pisałem już kiedyś. Dziś korzystam z okazji, jaką jest obchodzony w urodziny Andersena Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci i dzielę się pobieżnie tym, co w ostatnim czasie zdobyłem, a ponieważ moja biblioteczka malakologiczna w trochę się w tym kierunku rozrosła, to poniżej kilka słów o tym.
Kiedy jakiś czas temu przeglądałem światowe zasoby pod tym kątem, stwierdziłem, że najlepiej u nas nie jest, ale też nie ma tragedii. Mniej więcej dwa tytuły lub tytuliki rocznie można znaleźć. A w każdym z nich jakieś elementy do zarażania malakologiczną pasją. Większość z tego, co na naszym rynku, słabe jest jednak i wciąż szukam czegoś, co by mnie olśniło. Ale też jest kilka fajniejszych tytułów, które polecam.

Wypada zacząć od Andersena, wszak to jego urodziny są pretekstem do święta książki. Mało znana baśń Ślimak i Róża to krótka lektura dla troszkę starszych dzieci, myślę, że optymalnie koło trzeciej klasy.


Skoro jest to Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci, muszę się pochwalić, że w mojej biblioteczce znalazła się też książeczka wydana w Wielkiej Brytanii (u nich wydaje się dziesięć razy więcej książek, niż w Polsce, stąd i malakopedagogika u nich bardziej zaawansowana;). Książka testowana na trzylatce, jedna z ulubionych. Bardzo ciekawa szata graficzna, na każdej stronie znajduje się wypukły brokatowy druk śladu ślimaka: dziecko wodząc palcem podąża za ślimakiem, by ostatecznie dostać się na urodziny. 


Przechodzę do książek-pacynek. Pierwsza z nich, starawa nieco, wydobyta z książkowych zaświatów, skonstruowana jest tak, że można palcami "ożywić" czułki ślimaka Stasia. Fabuła dla trzylatków, nawet z morałem, więc edukacyjna po trosze. Ale te ruchome oczy to bardziej mi zeza na myśl przywodzą, niż ślimacze czułki. Plus za pomysł.


Ta z kolei (Opowieść z niespodzianką. Ślimaczek) to publikacja najświeższa, bo z 2018 roku. Również przetestowana na trzylatce. Mnie się podoba średnio, bo ślimak, który zgubił muszlę, nie dość, że bardziej przypomina gąsienice, to jeszcze przymierza muszle, skorupy czy filiżanki... Ale testującej się podoba. 


Kolejna z książeczek-pacynek, druga, której bohaterem jest Ślimak Staś. Tutaj wykorzystuje się jeden palec do animacji ślimaka. Plus za formę. Treściowo: taka sobie, ale w testach trzylatki się broni.

I znów książka-pacynka, bardzo podobna w działaniu, tzn. również animowana za pomocą palca. Mała, kartonowa książeczka dość wygodna do czytania-pokazywania. Oczywiście plus za formę plastyczną.


Natomiast książeczka A kuku! Ślimaczek to coś pomiędzy pacynką a książeczką do czytania. Wycięcia na oczy, które z każdą stroną znajdują się w nieco innym miejscu, to całkiem dobry pomysł, ale wykonanie oczu 3D już dużo słabsze. Graficznie biedna, fabularnie słabiutka, natomiast walorem jest to, że zawiera pytania-polecenia, takie na poziomie dwulatka. Generalnie słaba, ale test trzylatki przeszła.


W 2017 roku na naszym rynku pojawiło się kilka z omawianych książek, w tym bardzo ciekawa graficznie książka Ośmiornica Ola. Tu znów, jak w przypadku Ślimaka Stasia powtarza się zestawienie bohaterów. Wcześniej wydana już była książeczka o identycznym tytule, boleję bardzo nad tym, że dotąd dla mnie nieosiągalna. Ta z 2017 roku to również pacynka, w której wykorzystać trzeba aż cztery palce. Świetny pomysł. Szkoda tylko, że ośmiornica ma wtedy włochate macki, ale dziecku to nie przeszkadza. Rodzicowi natomiast może przeszkadzać to, że książka ma wymiary 30x30cm, więc dość trudno tak wielką książką łaskotać małe dziecko, jak sugerują polecenia w fabule. Ale duży plus za formę i drugi plus za samą ośmiornicę, bo to w naszych warunkach przecież egzotyczne zwierzę.


Książka Bardzo pomocna mała ośmiornica to lektura dla nieco starszych dzieci, do czytania i do oglądania. Dobre, a nawet bardzo dobre ilustracje, ciekawa fabuła no i największy plus za to, że ma też bohaterów w postaci małży. To jedyny znany mi w Polsce tytuł dla dzieci, gdzie małże coś mówią;) Szkoda, że książka właściwie do zdobycia wyłącznie w antykwariatach, ale polecam.


Wydawnictwo "Zielona Sowa" wydało w 2016 lub 2017 roku również książeczkę o ośmiornicy, przeznaczoną dla najmłodszych dzieci, na dodatek tzw. książeczkę kąpielową. Również polecam jako pomoc dydaktyczną, zwłaszcza, kiedy dziecko ciężko wieczorem zaciągnąć do odmaczania. Fabularnie niezbyt rozbudowana, ale to książeczka dla najmniejszych maluchów. Wydana na ceracie, nie wiem, czy może służyć również za gryzak, ale chyba bym nie zaryzykował;)



Ośmiornica okazuje się być całkiem nieźle reprezentowana w naszych tytułach. Bardzo dobrą książeczką, której ten głowonóg jest bohaterem, jest Małgorzaty Strzałkowskiej Osiem ramion ośmiornicy z cyklu ABC... Uczę się! To również książeczka dostępna raczej w antykwariatach, ale gorąco polecam. Dodam, że autorka, jedna z najlepszych współczesnych autorek dla dzieci, chyba lubi mięczaki, bo w mojej biblioteczce znajdują się w sumie trzy jej tytuły, z których szczególnie polecam, ze względu na wartość artystyczną, Bajkę o ślimaku Kacperku. Jeśli kto chciałby ją zdobyć, musi się uśmiechać do zaprzyjaźnionych antykwariuszów, w księgarniach niedostępna od około dziecięciu lat.




Poza Małgorzatą Strzałkowską jeszcze dwie autorki częściej niż raz sięgały do ślimaczych motywów. Zmarła w zeszłym roku Wanda Chotomska już dość dawno bawiła się wariantami rymowanki Ślimak, ślimak, pokaż rogi (przynajmniej dwa różne wydania, z tego jedno chyba z lat osiemdziesiątych, niestety jeszcze niewłączone do moich zbiorów). Ciekawszą propozycją jest książka wydawnictwa Wilga z 2004 roku pt. "Kolory". Tutaj duży plus za formę graficzną. Dziecko ma możliwość poruszania ślimakiem, którego można przesuwać po specjalnym torze, dłuższym na każdej kolejnej stronie. Podobnie jak wiele poprzednich tytułów i ten należy do niedostępnych w księgarniach.



Poza Wandą Chotomską jeszcze Ewa Stadtmuller lubi ślimaki, przynajmniej tak można by wnioskować po dwóch tytułach: Jak Skrzat Jagódka uczył ślimaki marzyć oraz Ślimak maruda. W odróżnieniu od wielu z omawianych pozycji, te są jeszcze dostępne w wielu księgarniach. Fabularnie są dość atrakcyjne, choć moja testerka ma skłonność do wyprzedzania fabuły i wymuszania przekładania kartek przed zakończeniem czytania. Myślę, że wielu rodziców wie, co mam na myśli.







Na moich półkach w sumie znajduje się koło trzydziestu książeczek i książek dla dzieci, które łączy wspólny malakologiczny wątek. Czasem jest on wątkiem głównym, czasem tylko pobocznym. Czasem to książeczka dla dzieci młodszych niż roczne, czasem to popularno-naukowe oracowania adresowane dla ciekawych świata dzieci. Jest też kilka takich, które gotów jestem ukrywać przed Testującą, bojąc się, żeby jej intelektualnej krzywdy nie wyrządziły. Pozostało mi jeszcze kilka książeczek do odnalezienia i sprowadzenia. Jeśli ktoś zna poniższe okładki, a chciałby mnie wesprzeć, to gorąco się polecam pamięci. Niektóre z nich pojawiają się na internetowych aukcjach, więc wcześniej czy później raczej je zdobędę. Są też takie, których przez kilka lat nie udało mi się upolować. Tym bardziej więc uśmiecham się do każdego, kto już ze swoich książeczek dla dzieci wyrósł... 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz