Pęd, jaki widoczny jest w naukach ścisłych, wprowadza swoje zasady, które są niezwykle okrutne dla naukowych publikacji. Kilka razy już na to utyskiwałem, poglądy moje są w tej kwestii dość stabilne: to nie są czasy dla monografii. Pęd publikacyjny powoduje, że trzeba prace wydawać szybko, w dobrze punktowanych wydawnictwach i dbać o dobrą cytowalność (Boże, co za słowo!). A cytowalność liczy się przez krótki tylko czas, dwóch, trzech lat. I tyle. Potem, nawet gdyby się okazało, żeś człowieku proch wynalazł, choćby wszystkie sieneny o Tobie mówiły i o Twojej książce, twój dorobek w Impact factor ani drgnie...
Złe to czasy dla książek wydanych przed paroma laty, paronastoma czy jeszcze wcześniej. Więc leżą sobie te prace czasem gdzieś na półkach bibliotek i czekają na szaleńca, który się nimi zainteresuje. A że mnie do tego szaleństwa blisko, postanowiłem o jednej z takich książek dzisiaj wspomnieć, bo jest wielką nieobecną, nawet na moim poletku;(
Od tego zacznę, że przed kilkunastoma laty, kiedy jeszcze byłem studentem, trafiłem w jednej z bibliotek na książkę Andrzeja Falniowskiego "Przodoskrzelne (Prosobranchia, Gastropoda, Mollusca) Polski. I. Neritidae,Viviparidae, Valvatidae, Bithynidae, Rissoidae, Aciculidae". Praca wydana została w Krakowie, nakładem Uniwersytetu Jagiellońskiego, w 1989 roku, jako 35 zeszyt serii Prace Zoologiczne i 910 pozycja serii Zeszyty Naukowe UJ. Mija zatem dwadzieścia pięć lat od ukazania się tej pracy, z którą - tak mi się wydaje - czas obszedł się trochę szorstko. Kiedy wpadła mi ręce, znałem już dobrze pracę Piechockiego "Mięczaki (Mollusca). Ślimaki (Gastropoda)" z serii Fauna Słodkowodna Polski. Znałem już słodkowodne ślimaki występujące w Polsce, ale wcale mnie to nie starczało. Kiedy więc trafiłem na Falniowskiego, otworzył się zupełnie nowy rozdział. Zaskoczył mnie Falniowski i rozbudowaną strukturą opisów gatunków, bardzo szczegółowymi informacjami na temat budowy skrzeli, układu rozrodczego czy muszli. Zaskoczył mnie zastosowaniem mikroskopów skaningowych do badania budowy muszli czy tarki i wykorzystaniem tego do identyfikowania gatunków. Ale zaskoczył mnie też ilustrowaniem pracy, które - w porównaniu z kluczem Piechockiego - było zupełnie inne, choć pod pewnymi względami - nieco rozczarowujące. Nie mam o to żalu do Autora, schyłek lat osiemdziesiątych był bodajże najgorszym czasem na wydawanie książek w drugiej połowie XX wieku. Może gdyby praca ta wydana była pięć lat później, fotografie i ryciny byłyby dużo lepsze, wyższej jakości. A tak: książka aż razi wydawniczą biedą. Całe szczęście: treść jest dużo bogatsza od ilustracji i dla mnie - laika kompletnego naówczas - była kopalnią nowych informacji. Kopalnią, w której czasem doświadczałem zasypania wiadomościami, których nie potrafiłem przerobić. Nie mniej szereg oryginalnych ilustracji w rozpoznawalnym dla Falniowskiego stylu było pierwszymi dla rycinami krajowych Rissoidae. Ryciny, które znałem z książki Piechockiego, autorstwa Ewy Zajączkowskiej, zachwycały dopracowaniem szczegółów. Ryciny z pracy Falniowskiego były pod tym względem dużo uboższe, bardziej schematyczne, ale pociągały nowością. Zwłaszcza, kiedy pierwszy raz widziałem Bythiospeum neglectissimum, które później okazało się taksonem z samodzielnego rodzaju Falniowskia Bernasconi, 1990...
Nie wiem, jak to się stało, że książka ta nie zapisała się polskiej malakologii choćby tak mocno, jak wspomniana praca Piechockiego. Może mój osąd jest błędny, ale opieram go na obserwacji odniesień w publikacjach. Bardzo rzadko widywałem w późniejszych publikacjach powoływanie się na to opracowanie Falniowskiego, które jest przecież ogromnym kompendium wiedzy o sporej części rodzimych ślimaków wodnych. Nie wiem, co spowodowało, że książka ta nie doczekała się lepszej prasy. Wydaje mi się, że wielka, mozolna praca krakowskiego malakologa, nie trafiła w swój czas i albo go wyprzedziła, albo zaszkodziły jej okoliczności, na które Autor nie miał wpływu.
Niedobrze dla tej pracy się stało, że została pocięta na części, które są ze sobą mało spójne. Mam na myśli wcześniejszą publikację Falniowskiego, Hydrobioidea of Poland wydaną po angielsku w 1987 roku (jako pierwszy tom Folia Malacologica). Ponieważ w tytule Przodoskrzelnych Polski znajduje się rzymska cyfra I, należałoby przypuszczać, że jest to pierwsza część i oczekiwać części drugiej. A taka się nie pojawiła lub mnie po prostu nic o niej nie wiadomo. Zakładam, że całością opracowania przodoskrzelnych jest ta książka i Hydrobioidea of Poland, być może autor planował wydać po polsku pracę o wodożytkach, ale coś stanęło na przeszkodzie... Spekuluję.
Wydaje mi się, że jest to książka, która proponowała coś nowego. Nie wiem, czy nowatorskie wówczas metody się obroniły Chyba nie bardzo, zwłaszcza, że sam Autor jest teraz autorytetem w dziedzinie badań molekularnych. Ale zapoczątkował - tak myślę - już wówczas trend wykorzystywania nowych technologii w badaniach malakologicznych i to jest atut omawianej pracy.
Dziś w malakologii pojęcie Prosobranchia leży w rozsypce. Bałagan w systematyce mięczaków najbardziej widoczny jest w tej właśnie podgromadzie lub grupie podgromad ślimaków. Może to powoduje, że książka ta nie weszła na salony. Nie wiem. Uważam jednak, że poznając polskie mięczaki, warto podjąć trud dotarcia do wydanej przed ćwierćwieczem książki i zapoznania się z nią. To solidna praca, która wciąż czeka na odkrycie, nawet jeśli świat nauk ścisłych popędził w innym kierunku...
piątek, 21 listopada 2014
Andrzej Falniowski, Przodoskrzelne Polski (1989)
Etykiety:
Falniowski,
książka,
malakolodzy polscy,
Prosobranchia,
ślimaki krajowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz