wtorek, 14 maja 2024

Przyczepka jeziorowa Acroloxus lacustris (Linnaeus, 1758)

Jest w rodzimej malakofaunie gatunek, nawet dość pospolity, z którym - nie wiedzieć czemu - dość rzadko się widuję. Owszem, znamy się osobiście od prawie dwóch dekad, ale się jakoś nie narzucamy sobie. Ponieważ jednak w ostatnim czasie dwukrotnie się spotkaliśmy, przyszło mi do głowy przedstawić Państwu przyczepkę jeziorową Acroloxus lacustris (Linnaeus, 1758). Pomyślałem, że może warto by się jej przyjrzeć, wszak koń, jaki jest, każdy widzi, a ze ślimakami to już nie zawsze tak działa.

Pozwolę sobie na takie wygórowane stwierdzenie, że to jeden z najbardziej oryginalnych ślimaków występujących w Polsce. Oryginalność jego nie leży - rzecz jasna - w rozmiarach, a w proporcjach i kształcie. Jednakże zacząć powinienem od zupełnie innej strony, a mianowicie od polskiej nazwy. Przyczepka to zapewne mała przyczepa, a przyczepa to rodzaj pojazdu bez własnego napędu przystosowany do ruchu poprzez bycie ciągniętym. Tak jadąc zajechać byśmy musieli w ślepą uliczkę i wycofując z niej, bardzo byśmy musieli uważać (kierowcy wiedzą zapewne, że cofanie z przyczepą czy przyczepką wcale łatwe nie jest). Przyczepka zatem kojarzyć się musi z czyś, co się przyczepia, a nie z czymś, co jest przyczepiane. Tak rozumiana nazwa oddaje już bardzo dużo z natury tego wodnego ślimaka. Epitet gatunkowy "jeziorowa" (a w wielu źródłach: jeziorna) wskazuje natomiast, że przyczepia się do jezior. Prawda to, ale częściowa. O tym poniżej ze dwa słowa będą.

Dlaczego mam ten gatunek za jeden z najoryginalniejszych w polskiej malakofaunie? Bo na pierwszy rzut oka wcale ślimaka nie przypomina. Na upartego bardziej przypomina małża, pod warunkiem, że patrzy się z tzw. polskiej perspektywy, czyli na połówkę. Acroloxus lacustris jest ślimakiem wodnym, więc kojarzenie go z połówką małża ostatecznie wcale nie jest od rzeczy. Na pierwszy rzut oka muszla przyczepki jeziorowej przypomina połówkę muszli małża z rodziny Sphaeriidae. Jednak przyglądając się uważniej widzi się niemal od razu ostry wierzchołek muszli położony asymetrycznie, przesunięty w lewo. Skąd wiadomo, że w lewo, a nie w prawo? Trzeba muszlę położyć w ten sposób,  żeby jej wierzchołek skierowany był na dół, wtedy widać, że jest odchylony w lewo. I to jest bardzo ciekawe, bo oznacza, że chociaż muszla jest czapeczkowata, w rzeczywistości widzimy jej skręt. W Polsce nie mamy za dużo ślimaków o czapeczkowatej muszli, do niedawna występowały w naszych wodach tylko dwa takie ślimaki, od około pięćdziesięciu lat występują trzy. I tyle. Podobny do przyczepki może jeszcze być przytulik strumieniowy Ancylus fluviatilis oraz przytulik Wautiera Ferrissia californica (o tym gatunku obiecuję kiedyś napisać, bo zamieszanie z nim straszne), zwłaszcza Ferrissia może wydawać się podobna, ale u niej nie ma tak wyraźnego i ostro zakończonego wierzchołka, który ponadto odchyla się w prawo.

Acroloxus lacustris jest ślimakiem prawoskrętnym, na co wskazuje budowa anatomiczna. Trudno jednak się doszukiwać tych skrętów, zwłaszcza , że sam ślimak, jak na polskie wody przystało, malusi raczej. Muszla przyjmuje wartości 3,5-9 mm długości, 3-5 mm szerokości i 1-3 mm wysokości. Prawda, że polski standard malakologiczny?

Przyznać się muszę, że ślimaka tego swego czasu wyglądałem dość intensywnie i równie nieskutecznie. Pierwszy raz znalazłem go w Gople, ale tylko jego puste muszelki. W znanych mi jeziorach jakoś nie miałem sposobności go wypatrywać, co tłumaczę sobie prostą okolicznością, że ślimaki wcale nie muszą mnie tak lubić, jak ja lubię je. Kiedym niedawno przy okazji pobytu w Warszawie podbiegł do Parku Skaryszewskiego, znalazłem go w ciągu kilku pierwszych minut rekonesansu. Siedział sobie na liściu (spodniej jego stronie) grążela żółtego, obok kokonu jajowego błotniarki stawowej Lymnaea stagnalis. Kilkanaście dni temu zupełnie niespodziewanie natknęliśmy się ponownie, tym razem w jeszcze bardziej nieoczekiwanych okolicznościach. Łaziłem akurat wzdłuż małej rzeczki zwanej Moszczanką w Wolborzu w powiecie piotrkowskim. Ciek ten znam od dzieciństwa, ale nigdy wcześniej nie widziałem tam przyczepki jeziorowej. A tu nagle: "Helloł, ja tu na ciebie czekam!" I to w miejscu, gdzie woda płynie nieco szybciej, niż na innych odcinkach. Byłem zaskoczony, przyznaję, bo nie szukałbym jej w takim środowisku. Chociaż literatura podaje, że występuje również w rzekach, ale wybiera odcinki bardzo stagnujące. Pozostałe okoliczności by się mogły zgadzać, to znaczy centralna Polska, a autorzy (na myśli mam głównie Piechockiego) twierdzą, że to ślimak pospolity w wodach stojących północnej i środkowej Polski (najwyżej położone stanowiska w Polsce to przedgórze Sudetów). 

Tyle na teraz. Pewnie się kiedyś rozpiszę więcej, bo gatunek wart większej uwagi. Muszę tylko podreperować swoją systematyczność. Choć akurat w to trudno uwierzyć nawet mnie samemu...






1 komentarz:

  1. Bardzo niepozorny ślimak. Jakbym go spotkał, to najpewniej nie zdałbym sobie sprawy, że to żywe zwierzę, a co dopiero ślimak. Ot, jakaś plama na roślinie.

    OdpowiedzUsuń