sobota, 31 maja 2014

Za mało

Przed kilkoma dniami wpadła mi w ręce książka, o istnieniu której nie miałem pojęcia, a raczej powinienem je mieć. Spostrzegłem ją na półce w zaprzyjaźnionym antykwariacie. Zaskoczyła mnie, ale jak się okazało tylko pierwsze zaskoczenie warte było uwagi, późniejsze - odnoszące się do zawartości - było już zdecydowanie słabsze.
Dziwna to publikacja, raczej taka, które mało lubię. Usłyszałem kiedyś, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Tutaj nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że jest do niczego, ale mocno posmarowane malizną. I tę maliznę wyczuwa się strasznie po otwarciu książki.
Książka, która niedawno powiększyła moja malakologiczną bibliotekę, to trzydziesty pierwszy tom Encyklopedii Przyrody z serii Skarby Polskiej Natury wydawnictwa DeAgostini. Tytuł tomu to: Bezkręgowce - wije, skorupiaki i mięczaki. Mięczaki mnie skusiły najbardziej, to zrozumiałe, zwłaszcza, że na okładce fotografia winniczka. Autorstwo tekstu Anny Drozd wskazywać może na poważne opracowanie działu. I faktycznie: merytoryczna strona publikacji bardzo dobra. Szkoda jednak, że tak tego malutko. Dziwny to zamysł redakcyjny: na czterdziestu ośmiu stronach scharakteryzować różne gromady zwierząt z różnych typów, i na dodatek w szerszym zakresie, niż sugerowałby podtytuł. Bo oto obok wspomnianych wijów, mięczaków i skorupiaków, w książce znalazły swoje miejsce i  skoczogonki, i pierścienice, i gąbki, i pierwotniaki, a to nie wszystkie przeze mnie wymienione grupy. Szkoda. Zapowiadało się, że będzie co poczytać, a tu raptem dla krajowych mięczaków znalazło się aż 14 stron! Winniczek, wstężyk gajowy, bursztynka pospolita, pomrów wielki, błotniarka stawowa, zatoczek rogowy, gałeczka rogowa i szczeżuja wielka to najbardziej pospolite mięczaki krajowe, ale trochę za mało poświęcono im miejsca. Owszem, materiał ilustracyjny jest, nawet dobry, zdjęcia różnych autorów, w tym A. Drozd i A. Abraszewskiej, ale ta malizna redakcyjnego założenia...
Szkoda, można było stworzyć tom dla miłośników przyrody, który typowi zwierząt ustępującemu liczebnością tylko stawonogom, poświęcałby więcej miejsca. Cóż, może jak zaczną u nas występować jadowite ślimaki, albo jak Achatina zacznie zjadać buraki na polach, albo może jak perłoródka powróci do naszych rzek i staniemy się światowym potentatem w produkcji słodkowodnych pereł, to o mięczakach będzie się pisać więcej. A tak, dopóki te małe i niepozorne zwierzęta nie staną się podstawą linii technologicznych leków na nowotwory, będą traktowane jak w tej książce: niby poważnie, ale skąpo, adekwatnie do rozmiarów krajowych Vallonidae...
A nawiasem mówiąc: poza niewielkimi literówkami (cm zamiast mm), w publikacji znalazło się coś, co mnie drażni, a precyzyjniej: nie znalazło się coś, co być powinno: data wydania. Co jak co, ale encyklopedia powinna być przygotowywana porządnie. Noblesse oblige!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz