Ulica Piotrkowska w Łodzi może się kojarzyć różnie: z secesyjnymi kamienicami, z najdłuższym deptakiem w Polsce, ze szlakiem pubów i barów umożliwiających clubbing, słowem: dl każdego, coś dobrego. Rzadkie moje wizyty w tej części Łodzi na ogół utrwalają stary mój rytuał odwiedzin antykwariatów: i tych reprezentacyjnych, i tych ukrytych w bramach, dostępnych prawie że dla wtajemniczonych.
W sobotę rano, gdy nad Łodzią ciężkie wisiały chmury, zalewając deszczem miasto, miałem do zagospodarowania dwie godziny dla siebie. Nie bardzo jak było iść do Lasu łagiewnickiego, bo lało, na Zdrowie też się z tego powodu nie mogłem zdecydować. No więc ta Piotrkowska z perspektywą lektur doraźnych w antykwariatach wydawała się najznośniejszą.
Przed południem zaczęło się rozjaśniać, a chmury zrzedły nieco i siąpić przestało. Wyszedłem z jednego z antykwariatów w bramie, co się w zaułku i w piwnicy jeszcze ukrył. Ciepłe promienie słoneczne suszyły już wybetonowane podwórko, ale w ocienionym zaułku było mokro i ciemno. Wychodziłem delikatnie i powoli, bojąc się spłoszyć siedzące na poręczy and głową gołębie. Gwałtowny ruch mógłby skończyć się dywanowym nalotem bombowców, a broni biologicznej wolałbym uniknąć... Stąpając ostrożnie, pochylony lekko ku schodom, zauważyłem przed sobą sporej wielkości nagiego ślimaka: pięknego, jasnego, żółtego, nakrapianego jaśniejszymi cętkami. Omalże nie skoczyłem z radości, an szczęście w porę opanowałem entuzjazm i delikatnie przesuwając się na przód uniknąłem konfrontacji z przemoczonymi miejskimi gołębiami. Odczekałem chwilę, przegoniłem gołębie z bezpiecznej odległości i wróciłem na spokojnie przyjrzeć się ślimakowi, którego widziałem po raz pierwszy. Wtedy też zauważyłem, że więcej ich, a wokół kałuży za podmurówką schodów, zasiadła cała ich gromada.
Pomrów żółtawy jest jednym z większych ślimaków występujących w naszym kraju. Nie jest co prawda rodzimym składnikiem naszej malakofauny, ale notowany jest w kraju od dobrych kilkudziesięciu lat. Prawdopodobnie został do nas zawleczony z południowo-wschodniej Europy lub z Azji, z pewnością z cieplejszego obszaru. Wiktor w kluczu do oznaczania ślimaków lądowych Polski podaje, że w warunkach naturalnych nie jest w stanie u nas przezimować i tylko środowiska synantropijne umożliwiają mu przetrwanie i kolonizacje dalszych obszarów. Pierwotnie w miejscach zawleczenia związany był głównie ze szklarniami i magazynami spożywczymi. Obecnie równie często spotkać go można na działkowych altanach czy w domowych piwnicach. Potrzebuje wilgoci i ciepła. I jedzenia. Dużo jedzenia, bo spore rozmiary domagają się odpowiedniej diety.
Jest szkodnikiem i to dość uciążliwym szkodnikiem, głównie upraw szklarniowych oraz magazynów. Zjada warzywa Z relacji znajomych wiem, że potrafi włazić do domów, zwłaszcza podpiwniczonych. Opowiadano mi o pełzaniu pomrowa żółtawego po ścianach łazienki czy kuchni a także o wyjadaniu przez niego jedzenia z psiej miski. Chociaż tutaj mam ciekawą - tak myślę - obserwację. Te ślimaki, które widziałem w Łodzi, zerowały na odchodach gołębi, co może świadczyć i o ich apetycie, i o pożytecznej roli w łańcuchu obiegu materii. Nie sądzę, aby były remedium na problem ptasich odchodów, nie mniej nie spotkałem w literaturze informacji o tym typie pokarmu w diecie pomrowów...
Limax flavus mierzy do 150 mm długości, jest na ogół jasno ubarwiony, w kolorystyce od żółci przez pomarańcze po oliwkową zieleń. Na ciele na ogół widoczne jest wyraźne nakrapianie lub plamkowanie, które dostrzegalne jest na całym ciele z wyjątkiem podeszwy. Ta jest na ogół biała lub żółtawa. Żółtawy też może być śluz ślimaka, choć częściej jest bezbarwny. Śluz jest bardzo lepki, chociaż mało gęsty. W tylnej części płaszcza znajduje się pneumostom, co jest charakterystyczne dla pomrowów.
kiedy w sobotę wybierałem się na Piotrkowską, nie spodziewałem się nawet, że w najbardziej urbanistycznie przekształconym fragmencie miasta znajdę nowego dla mnie ślimaka. I w ten sposób Piotrkowska kojarzyć zaczęła mi się ze ślimakami...
P.S. Przepraszam za jakość zdjęć. A swoja drogą: ślimaki nagie są dziwnie trudne do fotografowania...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz